sobota, 15 grudnia 2012

Od Skayres - CD historii Jamesa

Wilki były w trakcie leczenia Shiru, a ja wyszłam zaczerpnąć świeżego powietrza. Przeszłam zaledwie kilka kroków, kiedy koło spiżarni zauważyłam sylwetkę Jamesa. Coś kazało mi do niego podejść. Tak też zrobiłam. Basior z wielką uwagą oglądał spiżarnię. Pewnie dziwił się, czemu jest pusta.
- Dzień dobry. - przywitałam się.
- Cześć Skay... Co jest? Wczoraj spiżarnia była pełna. - powiedział ze śmiechem.
- Shiru jest chory... Nie chciał wypić ziół więc wsmarowaliśmy je w jelenie. - odparłam.
- A... To wszystko wyjaśnia. Może masz ochotę na polowanie? - zapytał układając kości w kąt.
- Hmm...Czemu nie? W sumie to ja wpadłam na ten pomysł, przydałoby się ją teraz napełnić. - uśmiechnęłam się i skierowałam w stronę lasu. - Chodź!
- Idę, idę...
Pobiegliśmy około 200 metrów dalej, po czym schowaliśmy się w zaroślach. Czekaliśmy dopiero kilka minut, a już mi się znudziło.
- Sam wczoraj polowałeś? - spytałam szeptem.
- Tak. Ale nie chcę się przechwalać. - odpowiedział, także szeptem.
- Szkoda, że cały twój wysiłek pójdzie na jednego basiora. - zaśmiałam się cicho.
- I tak prędzej czy później te sarny zostałyby zjedzone.
- W sumie racja.
I tak się rozgadaliśmy, że nawet nie zauważyliśmy sarny przebiegającej kilka kroków od nas. Potem jeszcze gromadka zajęcy nam umknęła. Ale najważniejszy był miło spędzony czas.
- Razem nie powinniśmy polować...- powiedziałam.
- A to czemu? - zdziwił się.
- Bo nam jedzenie ucieka. - oboje się zaśmialiśmy.
- OK, teraz skupmy się tylko na polowaniu.
Tym razem przykucnęliśmy nisko do ziemi, by skryć się jak najlepiej. Obserwowaliśmy wszystko uważnie, czasem tylko zerkając na siebie i po chwili się uśmiechając. Czas tym razem leciał przyjemnie i nim się obejrzałam, przed nami pojawiły się dwa jelenie i sarna. Cóż za okazja! Tak więc przygotowałam się do ataku i jeszcze tylko szepnęłam do Jamesa:
- Ja biorę rogacza.
Następnie zrobiłam kilka długich kroków i skoczyłam na ofiarę. Basior powtórzył mój ruch i bez większego problemu zabił sarnę, a drugiego jelenia sparaliżował. Ja zaś, na nieszczęście, skoczyłam na zad i zaczęłam wbijać w niego pazury, oraz gryźć rogacza po grzbiecie. Byłam jednak w nie najlepszej pozycji i ''jedzenie'' zaczęło kopać mnie tylnymi kopytami. Prawie spadłam z ofiary, ale James podbiegł i podsadził mnie na grzbiet, gdzie przegryzłam tętnicę. Jeleń upadł bezwładnie na ziemię, tryskając krwią.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się, po czym wzięłam zdobycz na grzbiet.
- Nie ma za co. Zdarza się. - również się uśmiechnął i także wziął drugiego jelenia na grzbiet. Sarnę nieśliśmy oboje. Ja za przednie kopyta, James za tylne.

<James, dokończ>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz