środa, 26 grudnia 2012

Od Stranger'a

(Dawno temu)
Wraz z watahą wędrowałem w poszukiwaniu nowego miejsca by tam zamieszkać. Miejsce zmienialiśmy co trzy lata, była to tradycja w watasze. Krej (samiec alfa w watasze) kazał wszystkim chodzić jak najbliżej siebie, bo wiedział, że w tym lesie gniazdują duchy, i że w nocy atakują wszystko co napotkają na drodze. Zaczęło się ściemniać, wszyscy byli ostrożni i czujni. Nagle zaatakowały nas duchy wilków, które nasza wataha zabiła (większość było basiorami, wader ogólnie w naszej watasze nie zabijano), rzuciły się one na basiory, wadery i szczenięta zostawili. Ja już byłem pełnoletni więc na mnie też się rzucili. W lesie było pełno krwi, wilki były pomordowane, schowałem się pod zwłokami, a duchy zaczęły znikać, bo zaczynał się dzień, a jak wiadomo duchy wychodzą w nocy. Wyczołgałem się z pod zwłok i zacząłem iść. Postanowiłem, że pomszczę watahę, ale teraz muszę dołączyć do innej. Wędrowałem, wędrowałem.....
(Teraz)
Wędrowałem, wędrowałem..
Zgłodniałem i postanowiłem upolować jakąś sarenkę, byłem obok wodospadu, więc było tam mnóstwo jedzenia.
Zacząłem się skradać po sarnę....skoczyłem i razem z sarną wpadłem do wody.. Na szczęście umiałem pływać i wyszedłem. Sarna była lekko mokra, ale dało się ją zjeść.
Gdy jadłem zauważyłem jakąś czerwoną waderę, patrzyła się na mnie, a ja na nią.. podszedłem do niej bliżej.
-Cześć! Ja jestem Strager, a ty? - patrzyła się na mnie i zastanawiała się czy mi odpowiedzieć, ale po chwili odpowiedziała.
- Ja jestem Massacre
- Bardzo ładne imię, a skąt tu się wzięłaś?
- Ja mieszkam niedaleko, jest tu wataha.
-A mógłbym dojść?
 
<Massacre dokończ>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz