(Dawno temu)
Wraz z watahą wędrowałem w poszukiwaniu nowego miejsca by
tam zamieszkać. Miejsce zmienialiśmy co trzy lata, była to tradycja w watasze.
Krej (samiec alfa w watasze) kazał wszystkim chodzić jak najbliżej siebie, bo
wiedział, że w tym lesie gniazdują duchy, i że w nocy atakują wszystko co
napotkają na drodze. Zaczęło się ściemniać, wszyscy byli ostrożni i czujni. Nagle
zaatakowały nas duchy wilków, które nasza wataha zabiła (większość było
basiorami, wader ogólnie w naszej watasze nie zabijano), rzuciły się one na
basiory, wadery i szczenięta zostawili. Ja już byłem pełnoletni więc na mnie też
się rzucili. W lesie było pełno krwi, wilki były pomordowane, schowałem się pod
zwłokami, a duchy zaczęły znikać, bo zaczynał się dzień, a jak wiadomo duchy
wychodzą w nocy. Wyczołgałem się z pod zwłok i zacząłem iść. Postanowiłem, że
pomszczę watahę, ale teraz muszę dołączyć do innej. Wędrowałem,
wędrowałem.....
(Teraz)
Wędrowałem, wędrowałem..
Zgłodniałem i postanowiłem upolować jakąś sarenkę, byłem
obok wodospadu, więc było tam mnóstwo jedzenia.
Zacząłem się skradać po sarnę....skoczyłem i razem z sarną
wpadłem do wody.. Na szczęście umiałem pływać i wyszedłem. Sarna była lekko
mokra, ale dało się ją zjeść.
Gdy jadłem zauważyłem jakąś czerwoną waderę, patrzyła się na
mnie, a ja na nią.. podszedłem do niej bliżej.
-Cześć! Ja jestem Strager, a ty? - patrzyła się na mnie i
zastanawiała się czy mi odpowiedzieć, ale po chwili
odpowiedziała.
- Ja jestem Massacre
- Bardzo ładne imię, a skąt tu się wzięłaś?
- Ja mieszkam niedaleko, jest tu wataha.
-A mógłbym dojść?
<Massacre dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz