Chodziłam osowiała, jakoś nie mogłam znaleźć przyjaźni w watasze… Poszłam wolnym krokiem nad jezioro. Przysiadłam, patrząc w krystalicznie czystą wodę, nie czułam się dobrze, ani dobrze. Ułożyłam łeb na przednich łapach, wzdychając z lekka. Zmrużyłam oczy, nie słuchałam niczego, niż pięknego szumu wody. Chwilę potem, poczułam piekący ból w boku, zerwałam się, miałam wygryzioną ranę, z której sączyła się krew. Jakiś czarny obcy basior, zszarpał mnie, gdy leżałam. Rzucił się na mnie ponownie, jednak zręcznie odparłam atak, po długiej walce w końcu się wycofał. Uniosłam łeb w górę, i zawyłam, potem… obraz się zamazał. Coś szturchało mnie nosem.
-Esme, słyszysz mnie? – to była Asii…
<Asii, Cd?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz