-A ty kim chciałbyś zostać?- zapytała ciekawie Van.
-Chciałbym być strażnikiem, jak ciocia-odparłem z dumą. zauważyłem rodziców Vanessy i Richarda. Od razu pobiegłem się przywitać. -Dzień dobry, jestem Howie, przyjaciel Vanessy-przedstawiłem się. -Dzień dobry-odpowiedzieli- Dzieci, możemy was na chwilę? -Pewnie- odpowiedzieli i obiegli w ich stronę. Ja w tak zwanym między czasie skupiłem się na lekcji. Ta była o mocach i żywiołach. Pani angel pytała się jakie byśmy chcieli mieć żywioły. -Ja bym chciał mieć kosmos i mrok-odparł Barbados. -A ja chciałbym mieć ziemię-wykrzyknąłem. -Dobrze.Macie fajne pomysły.-powiedziała radośnie nasza pani-Teraz stańcie na przeciw tych desek i skierujcie na nie wzrok. Pomyślcie o jakimś żywiole.- Pomyślałem o ziemi. Nagle rozległ się trzask. Gleba pod moimi łapami pękła. Wszyscy zamilkli i wpatrywali się we mnie osłupieni. Dokładnie dziesięć sekund po tym wszystkie szczeniaki rzuciły się na mnie, gratulując mi. Później podbiegłem do Van, która właśnie skończyła rozmowę ze swoimi rodzicami. -Vanessa! Odkryłem swój żywioł!-krzyczałem. -Super-rzekła i mnie uścisnęła. Naszą radość przerwał nikomu nieznajomy szczeniak. << Niech dokończy jakiś nieśmiały szczeniak>> |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz