Jest! Zgodziła się. Szliśmy sobie spacerkiem wzdłuż jeziorka. Rozmawialiśmy o typowych sprawach. Odpowiadałem dość sensownie, ale najbardziej skupiony byłem na jej pięknych, błękitnych oczach. Miała idealne rysy twarzy, tak właściwie pyska. Korciło mnie, by zadać jedno pytanie, ale na razie wolałem się powstrzymać.
-Trochę zgłodniałam-stwierdziła. -A na co masz ochotę? -Hmm... Na rybę.-oznajmiła. -Dla ciebie wszystko, moja pani-odpowiedziałem i skoczyłem do jeziora. Usłyszałem jej cudowny śmiech. Oddałbym wszystko, aby móc słyszeć go codziennie. A może to da się zrobić? Wystarczy, że będę ją rozbawiał. Ale nie czas na takie głupoty. Nirvana zażyczyła sobie rybę, więc rybę dostanie. Mogłem zostać pod wodą tak długo, aż zacznę się nudzić. Oddychanie pod wodą nareszcie mi pomogło. Kątem oka zauważyłem dużego pstrąga. Natychmiast się na niego rzuciłem. Po chwili wypłynąłem na powierzchnię. Nirvana leżała sobie troszkę dalej. Podbiegłem do niej i położyłem pstrąga w geście oddania. Podczas posilania także rozmawialiśmy. Nie wytrzymałem. Musiałem się jej o to zapytać: -Czemu twoja sierść jest śnieżnobiała, a u twoich rodziców jest czarna? << Nirvana, czemu?>> | |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz