piątek, 25 stycznia 2013

Od Toboe - CD historii Shili i Tęczy

Shila spadła ze skały prosto na Omegę.Leżały przewrócone, a ja stałem nad nimi i chichotałem.Wstały i otrzepały się.
-Sshila?-Powiedziała Omega.
-Tak...
-Myślałam, że spada na mnie jakiś szary głaz.-I po tych słowach wadera zaczęła się śmiać, a Shila razem z nią.Ja stałem tylko obok i skrywałem swój śmiech.
Co ty tu robisz?Przecież tu są ludzie?-Zapytała Shila.
-No..............No to czemu ty tu jesteś?-Odparła wilczyca.
-Ja...Ja po prostu biegałam i...ćwiczyłam...
-Co?Spadanie ze skał?-Powiedziałem po czym zacząłem się głośno śmiać.
-Dobra uciekałam...-Powiedziała cicho-Ale co wy tu robiecie?
-Ja i...Toboe...-Tu Omega spojrzała na mnie.-My zostaliśmy porwani przez ludzi...
-Przez ludzi?!-Zapytała Shila podkreślając wyraźnie dwa słowa-Jak się wydostaliście?
-No ja...Wyburzyłam kraty!-Powiedziała dumnie Omega,a Shila spojrzała na nią nie wierząco-Dobra...Otworzyłam je tak jakby...
-A ty Toboe?-Spytała.
-Ja próbowałem wyważyć kraty, no ale nie wyszło i zdarłem sobie skórę z ramion.Potem usłyszałem, że zbliża się człowiek, umazałem się krwią i położyłem na ziemi udając martwego.Gdy wlazł do celi wstałem i zabiłem go, wtedy mogłem swobodnie wyjść.Tyle, że następnie zaczęło gonić mnie trzech facetów z psem, który mnie ugryzł.Nie wierzycie?To patrzcie.-pokazałem im zakrwawione ramiona i głęboką ranę na lewym boku po ugryzieniu.
-Ajć.-Omega cofnęła się.-Nieźle cię dziabną, boli?
-I to jak, ale musimy się z tond zmywać.
Już mieliśmy iść gdy...Z nieba spadła...kolejna wilczyca?
-W pogodzie nie zapowiadali spadających wilków z nieba.-Zaśmiałem się.
Wstała otrzepała się i głupio uśmiechnęła.
-Oj.. przepraszam.. może już pójdę nie będę wam przeszkadzać.-powiedziała nieco cicho i zaczęła iść.
-Nie zostań.. może wiesz gdzie jest wataha Srebrnego Księżyca.-odparła Omega.
-Czy wiem?-zdziwiła się.Ja tam mieszkam.-odparła.
-Serio?A pierwszy raz cię widzę ale może.. widziałam cię kilka razy ale mniejszą, zaprowadzisz nas?.-Wreszcie odparła wadera
-Okey a tak w ogóle to Tęcza jestem.-przedstawiła się grzecznie.
-Ja jestem Omega.-odpowiedziała wadera.
-A ja Toboe.-powiedziałem niechętnie.
Szliśmy w ciszy,nawet mi to odpowiadało,bo nie lubię odpowiadać na dużo pytań na raz.Wlekliśmy się powoli.Tęcza podeszła do Omegi i zaczęły coś szeptać.Trochę mnie to irytowało bo nie miałem pojęcia o czym...a jeśli o mnie.A dobra dam se siana.
Zobaczyłem nasze tereny.
-O jesteśmy już blisko.-powiedziała uradowana
-No bardzo blisko..-Powiedziałem smutnym głosem.
-Ey co jest?-zapytała się z powagą w głosie.
-No bo byliśmy w lochach porwani przez ludzi no i byłem tam ja,Omega i mój ojciec.A mojego ojca nie umiałem nigdzie znaleźć.-Wyjaśniłem.
-O.. a miałeś tylko go?-powiedziała nieco głupio zadawając to pytanie.
-Nie.. w watasze mam siostrę Dakotę i mamę Natalie.-odpowiedziałem cicho.
-Aa..-powiedziała też przejęta.
Doszliśmy na tereny watahy Omega biegła na przywitanie wilkom i zaczęła im o wszystkim opowiadać.Ja wolałam iść powoli z Toboe i dotrzymać mu towarzystwa.
-Eh... a nie możesz tam wrócić.-zapytała się ale nieco podenerwowana.
-Co?!Nigdy.-krzyknąłem, ale czułem że muszę.
-Czyli nie jest dla ciebie ważne życie ojca.-zapytała z powagą w głosie.
-No liczy..-odpowiedziałem głupio.
-No to co wchodzisz w to?Jak chcesz mogę iść z tobą.-powiedziała.
-Nie chcę kogokolwiek mieszać w moje sprawy...
-No weź, mogę pomóc.-Przerwała mi.
-No...dobra.
-Fajnie.-Uśmiechnęła się.
-Omega!Shila!-Zawołałem, a one szybko przybiegły.
-Co się stało?-Spytała Shila.
-Chcesz iść z nami?
-Ty sobie żartujesz?
-Nie.
-Yyy...no...okey.
-Co ty na to Omega?
-Zgoda.-Kiwnęła głową.
-Dobra, no to idziemy w czwórkę.-Oznajmiłem.

~~Po jakimś czasie~~

Byliśmy już tylko kilka metrów od celu.
-Dobra, teraz cicho.
-Jesteśmy cicho.-Powiedziała Tęcza.
-Ccciiiiiiiiiii, powiedziałem cicho.
Wyjrzałem zza drzewa po czym szybko wycofałem głowę.
-Cho**ra.-Szepnąłem.
-Co jest?-Spytała Omega cichym głosem.
-Są wszędzie...
-Kto?-Przerwała mi Shila.
-Ludzie,ludzie i jeszcze raz ludzie i to na dodatek z psami.
-Jest aż tak źle?-Tęcza wychyliła głowę zza drzewa.
-Oj tak, nawet i gorzej.
-Więc co robimy?-Spytały.
-No więc tak...Ja wychodzę i odwracam ich uwagę, a wy wślizgujecie się do środka i uwalniacie wszystkie wilki jakie tam są, nie ważne czy z naszej watahy czy nie albo czy są naszymi wrogami to i tak macie ich uwolnić, zrozumiano?I oby był tam mój ojciec...
-Tobie się serio coś w głowie poprzewracało.Ich jest tam za dużo debilu.-Wtrąciła Shila.
-Ona ma rację.-Powiedziała Omega.
-No i co z tego będę żyć...chyba.Jestem za młody na takie wyczyny, no ale raz kozie śmierć.-Już miałem iść, ale wszystkie trzy stanęły mi na drodze.
-Ty naprawdę oszalałeś.-Tęcza rzuciła mi piorunujące spojrzenie.
-Dziewczyno ty tym wzrokiem mogłabyś zabijać...upiorne to trochę.-Zmieniłem temat.
-Przestań zgrywać idiotę.-Omega prawie że to wykrzyczała.
-Ja nic nie zgrywam, taki już jestem moja droga.-Uśmiechnąłem się irytująco.
Przepchnąłem się między nimi i pobiegłem krzycząc:
-Trzymajcie się planu!-Chciały mnie zatrzymać, ale było już za późno, bo mnie zauważyli.Słychać jedynie było jak któraś z nich zaczęła przeklinać, nie wiem dokładnie która.Te psy były naprawdę szybkie, i na dodatek ludzie mieli broń więc strzelali.Wszyscy pobiegli w moim kierunku więc dziewczyny miały jak dostać się do środka bez szwanku.Udało mi się zabić dwa psy i trójkę ludzi.Zostało ich wszystkich jakoś piętnastu.Chwilę po wejściu wader do budynku skoczyły na mnie dwa psy.Myślałem że nie wytrzymam, to było uczucie jakby ktoś mnie rozszarpywał.
-Jeśli zginę matka mnie zabiję.-Powiedziałem sam do siebie.
Zrzuciłem je z siebie.Gdy ponownie mnie zaatakowały zabiłem.Kolejna dwójka z głowy jeszcze trzynastu.Jak zaatakowałem jakiegoś faceta, to drugi do mnie strzelił, dostałem w łapę.Teraz walczyłem kulejąc.30 minut później została już tylko piątka.Ledwo się ruszałem.Chwiejąc się stanąłem przed nimi i warknąłem.
-Zdychaj!-Jeden z nich miał mnie na celowniku.
Na moje szczęście nie trafił.Ale było blisko.Miały rację jestem idiotą takie rzeczy przychodzą do głowy jak ma się zginąć.Po upływie kolejnych 30 minut wszystkich zabiłem...to naprawdę dziwne...że jeszcze żyję.Dzisiejszego dnia zabiłem zbyt wiele ludzi i omal sam nie zginąłem, z zabijaniem kończę co najmniej do następnego tygodnia.
Byłem praktycznie że rozszarpany,cały zakrwawiony, ziemia wokół mnie robiła się czerwona.Stałem w kałuży własnej krwi.Następnie straciłem przytomność...

< Omega,Shila,Tęcza dokończcie>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz