Siedziałem w swej jaskini. Powoli nastawał świt. Mgła lekko wiła się między drzewami...Myślałem o wodzie...Lekko kołysałem się jak na łódce. Zamknąłem oczy a na mym pysku pojawił się uśmiech. Wszędzie było słychać szczekające szczenięta. Ja osobiście nie lubię szczeniąt. Wpadłem w harmonię. Widziałem, słyszałem i czułem tylko morze... Nagle moją harmonię przerwała jakaś wadera. Była to żółta istota.
-Kim jesteś ... ? Nie odpowiedziałem jej. Nadal próbowałem złapać harmonię... -Kim jesteś ? Spytała po raz drugi. Nadal nie odpowiadałem. -Kim jesteś ?! -Jestem Bremu. Spotkałem cię już kiedyś. -Aha...? Usiadłem i łapałem harmonię. Po raz kolejny mi przerwała. -Ahaaa ? Wadera odeszła. Ja również schowałem się w kącie jaskini i zasnąłem. Nagle ujawiła mi się Skay...
<Skayres, po co przylazłaś?>
| |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz