piątek, 30 listopada 2012
Zawieszona...
Przepraszam najmocniej, ale z powodu czasu zawieszam watahę. Nie można dochodzić, pisać opowiadań, nie można nic robić. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
czwartek, 29 listopada 2012
Od Thalii - Czy to na prawdę tu?
Nareszcie!!!Udało mi się uciec od tego głupiego Bogdana.Na
początku chciał mi wyssać krew ponieważ moja krew ma w sobie dużo magii.Ale jako
młode szczenię miałam tymczasowo skrzydła(niewiem czemu znikneły z czasem)więc
próbowałam odlecieć,ale na próżno.Bogdan nie wypił mi krwi ale robił użytek z
moich mocy.Wykorzystywał mnie do podłych celów z których nie jestem dumna.Ale
udało mi się go przechytrzyć i uciec.
Tylko co ja teraz zrobie?Moja rodzina pewnie już
zmarła...Nie mam się gdzie podziać.Może odszukam tę watahe w której się
urodziłam.Tylko gdzie ona jest?Pamiętam ją jak przez mgłę.Często ukazywała mi
się w moich wizjach ale widziałam w nich tylko piękny wodospad.A tak bardzo mi
na tym zależy.Dobra poprostu zaczne szukać.I ruszyłam przed
siebie.
(Po długich latach poszukiwań)
O boże jak długo jeszcze.Jestem wytrzymała ale nie aż tak.Od
wieków nic nie jadłam i nie widziałam żadnej żywej istoty.Nagle zza drzew
wyłoniła się polana ogrodzona drzewami jak w moim śnie.Tak to tutaj.To Wataha
Srebrnego Księżyca.Byłam już na skraju wyczerpania aż nagle zobaczyłam przed
sobą jakieś białe światło.Jakiś głos zawołał:"To chyba ona...tak to ona..."Potem
film się urwał...
<niech ktoś dokonczy!!!>
Przepraszam!
Przepraszam, że ostatnio nie dokończyłam opowiadań, ale to z braku czasu. Wszystkie opowiadania dokończę jutro.
Od Bloodspill'a - CD historii Lily
-O czym myślisz?-spytałem.
- Myślę o Rick`u. Ciekawi mnie, gdzie teraz jest i co robi. Czy jest szczęśliwy.
- Ja niestety nie wiem. Bardzo za nim tęsknisz - stwierdziłem.
- Tak... z całego serca. Tobie pewnie nie brakuje Chaosu.
- Niespecjalnie. Poznałaś już tu kogoś?
- Ciebie. No i naszą Alfę - powiedziała i się uśmiechnęła.
- No tak. - wyszczerzyłem zęby.
- Muszę iść. Do zobaczenia.
- Taaa... Cześć. - odpowiedziałem, a ona poszła w stronę strumienia. Ja ruszyłem do lasu. Tam natknąłem się na Skayres.
- Siema, Skay.
- Cześć, Blood - uśmiechnęła się.
- Co tu robisz?
- A co mogę robić w lesie? Poluję!
- Aha... To pewnie płoszę Ci zwierzynę, Sorry.
<Skayres, dokończ ^^>
- Myślę o Rick`u. Ciekawi mnie, gdzie teraz jest i co robi. Czy jest szczęśliwy.
- Ja niestety nie wiem. Bardzo za nim tęsknisz - stwierdziłem.
- Tak... z całego serca. Tobie pewnie nie brakuje Chaosu.
- Niespecjalnie. Poznałaś już tu kogoś?
- Ciebie. No i naszą Alfę - powiedziała i się uśmiechnęła.
- No tak. - wyszczerzyłem zęby.
- Muszę iść. Do zobaczenia.
- Taaa... Cześć. - odpowiedziałem, a ona poszła w stronę strumienia. Ja ruszyłem do lasu. Tam natknąłem się na Skayres.
- Siema, Skay.
- Cześć, Blood - uśmiechnęła się.
- Co tu robisz?
- A co mogę robić w lesie? Poluję!
- Aha... To pewnie płoszę Ci zwierzynę, Sorry.
<Skayres, dokończ ^^>
Od Hige - Wszystko od początku
Ciemność. Wszędzie dookoła ciemność. Ani jednego choćby małego, jasnego
promyczka, który wskazywał by jakąś dobrą drogę, nadzieję. Ciemność a wraz z nią
cisza, irytująca cisza przerywana od czasu do czasu cichym trzaskiem
spowodowanym kroplami deszczu uderzającymi o szybę. Od czasu do czasu też niebo
rozjaśniła błyskawica. Jej zdradliwe światło niczym jakiś wojownik, który chciał
zniszczyć wszystko co stanie mu na drodze wdarło się do prawie pustego pokoju.
Dlaczego prawie? Gdyby nie ten błysk nikt by nie zauważył uciekającego
wilka.Jego smutnego pyska. Przygaszonych oczu, które już dawno utraciły swój
blask. Jak mogły być wesołe skoro tak cierpi? On sam z resztą czuł jakby ktoś
ranił go nożem w serce.Nie, doskonale wiedział kto.To było poczucie winy silne
niczym głaz i bolesne niczym śmierć.Wiedział już co musi zrobić ,uciec uciec od
całej odpowiedzialności, chciał się jej pozbyć tak jak krople ciekną po szybie
tak chciał się teraz wszystkiego wyprzeć i rzucić to w niepamięć.Jednak nie miał
żadnego wyjścia bowiem przyczynił się do rzeczy gorszych od śmierci(która dla
niego była by nagrodą) do torturowania wilków , które przeżyły z jego watahy
przez spółkę Jagerę.
Jednak to nie było takie proste strażnicy bacznie obserwowali swojego cennego "sojusznika".Hige był jednak inteligenty i rozumny, wiedział że nie pozwolą na jego śmierć. Wymyślił podstęp,udał rannego, gdy straż zbliżyła się do niego cichym ale mocnym kłapnięciem zębów pozabijał ich.Nie zauważony wyszedł jak księżniczka z wieży, tylko gdzie podziała jego wybranka. Biegł przez lasy i różne doliny, poznał wspaniałych wilków jednak nie znalazł odpowiedniego domu.Szedł w stronę północną kiedy doszedł go słuch pewnej śpiewanej piosenki, schował się . Dostrzegł wyłaniającą się z zarośli wilczyce, przestraszył się odruchowo, jednak dostrzegł w niej"przyjazną twarz".
-Witaj przybyszu-powiedziała jakże mile zaskoczona
-Witaj ja.. własnie ten jestem Hige- powiedział zaskoczony i zarumieniony ze wstydu.
-Ja jestem Skayres-powiedziała z promiennym uśmiechem .
Jak dawno nie widziałem uśmiechającego się pyska w dodatku do mnie.To było tak jakby z serca ktoś powyrywał gwoździe, ta uśmiechnięta twarz tak wiele dla mnie znaczyła.
-Ahhhh-westchnąłem
-Coś nie gra , boli cię coś
-Wręcz przeciwnie czuję się wspaniale
-Więc co cię trapi
-Szukam watahy
-Watahy powiadasz,a co ty na to żebyś został w mojej
-Ja.. nie nie mogę ... ale naprawdę
-No pewnie, nie ma problemu, będziesz tutaj szczęśliwy,wszyscy traktujemy się jak jedna wielka rodzina.
Wreszcie poczułem że w moim życiu otwiera się nowy rozdział, który muszę zapełnić, jaki on będzie dowiecie się sami .
Jednak to nie było takie proste strażnicy bacznie obserwowali swojego cennego "sojusznika".Hige był jednak inteligenty i rozumny, wiedział że nie pozwolą na jego śmierć. Wymyślił podstęp,udał rannego, gdy straż zbliżyła się do niego cichym ale mocnym kłapnięciem zębów pozabijał ich.Nie zauważony wyszedł jak księżniczka z wieży, tylko gdzie podziała jego wybranka. Biegł przez lasy i różne doliny, poznał wspaniałych wilków jednak nie znalazł odpowiedniego domu.Szedł w stronę północną kiedy doszedł go słuch pewnej śpiewanej piosenki, schował się . Dostrzegł wyłaniającą się z zarośli wilczyce, przestraszył się odruchowo, jednak dostrzegł w niej"przyjazną twarz".
-Witaj przybyszu-powiedziała jakże mile zaskoczona
-Witaj ja.. własnie ten jestem Hige- powiedział zaskoczony i zarumieniony ze wstydu.
-Ja jestem Skayres-powiedziała z promiennym uśmiechem .
Jak dawno nie widziałem uśmiechającego się pyska w dodatku do mnie.To było tak jakby z serca ktoś powyrywał gwoździe, ta uśmiechnięta twarz tak wiele dla mnie znaczyła.
-Ahhhh-westchnąłem
-Coś nie gra , boli cię coś
-Wręcz przeciwnie czuję się wspaniale
-Więc co cię trapi
-Szukam watahy
-Watahy powiadasz,a co ty na to żebyś został w mojej
-Ja.. nie nie mogę ... ale naprawdę
-No pewnie, nie ma problemu, będziesz tutaj szczęśliwy,wszyscy traktujemy się jak jedna wielka rodzina.
Wreszcie poczułem że w moim życiu otwiera się nowy rozdział, który muszę zapełnić, jaki on będzie dowiecie się sami .
Od Massacry
Północ Wybiła, czas krwawego wycia
(muzyczka, lepszy nastrój ;))
Siedziałam na skarpie wpatrzona w tego, który dawał mi największą nadzieje. Księżyc łączył moje obolałe serce z nim. Wpatrzona w blask, zasypiałam w jego objęciach. Czułam, że to ja tu rządzę. Że nikt mi nie podskoczy... Czułam że jestem boginią, sięgającą Samej Luny, samego Wilczego Króla. Zamknęłam zmęczone oczy. Słyszałam piosenkę nucącą przez Księżyc. Jednak tą pieśń zagłuszył czyiś szept. Uniosłam Głowę.
Wilczyca wpadła w zakłopotanie. Patrzyłam na nią posmutniałym wzrokiem. Violette (takie dostała ode mnie imię) wpatrywała się w moje oczy.
- Nie patrz tak na mnie. Widzę w Twoich oczach strach, ale nie masz sie czego bać.
- Wiem kim ty jesteś... Massacra- szepnęła
- Nawet tutaj mnie znają...- westchnęłam
- Chcesz stać się wilkiem Srebrnego Księżyca?
- Czemu by nie....
(Skayres dokończ)
(muzyczka, lepszy nastrój ;))
Siedziałam na skarpie wpatrzona w tego, który dawał mi największą nadzieje. Księżyc łączył moje obolałe serce z nim. Wpatrzona w blask, zasypiałam w jego objęciach. Czułam, że to ja tu rządzę. Że nikt mi nie podskoczy... Czułam że jestem boginią, sięgającą Samej Luny, samego Wilczego Króla. Zamknęłam zmęczone oczy. Słyszałam piosenkę nucącą przez Księżyc. Jednak tą pieśń zagłuszył czyiś szept. Uniosłam Głowę.
Wilczyca wpadła w zakłopotanie. Patrzyłam na nią posmutniałym wzrokiem. Violette (takie dostała ode mnie imię) wpatrywała się w moje oczy.
- Nie patrz tak na mnie. Widzę w Twoich oczach strach, ale nie masz sie czego bać.
- Wiem kim ty jesteś... Massacra- szepnęła
- Nawet tutaj mnie znają...- westchnęłam
- Chcesz stać się wilkiem Srebrnego Księżyca?
- Czemu by nie....
(Skayres dokończ)
Od Emi - CD historii Reicher'a
Właśnie się bawiłam kiedy Ars (tak nazywam brata) poszedł zapolować coś aby było
jakieś mięso w spiżarni.Usiłowałam złapać ptaszki i motyle ale,cóż,były za
szybkie.Nagle skoczyłam na jednego ptaka i spadłam ze wzgórza który był trochę
stromy.Sturlałam się w dół trzymając w łapkach ptaszka i nagle o coś a raczej o
kogoś uderzyłam.A w kogo uderzyłam?W Reicher'a.
Kiedy spojrzałam w górę (jestem mała) i zobaczyłam zdziwionego Reicher'a z piskiem wskoczyłam w krzak,który był niedaleko mnie.Przez liście spojrzałam na niego.Był zdziwiony do granic możliwości i trochę speszony.Zapytał się mnie:
-Kim jesteś?
-Emi siostra Arsusa.-pisnęłam
-A to ty,ta mała nieśmiała waderka
-I jak na razie jedyna.-wyszłam zza krzaka i z zaciekawieniem spojrzałam na niego
W tej chwili był uśmiechnięty i bodajże wesoły.Nagle przyszedł Arsus.
-Emi fajnie,że cię znalazłem.
-Zobacz co złapałam!-pokazałam mu ptaszka
-Nieźle.Zaraz wracam.-zniknął
Zwróciłam się do Reicher'a
-Pobawimy się?
<Reicher,dokończ>
Kiedy spojrzałam w górę (jestem mała) i zobaczyłam zdziwionego Reicher'a z piskiem wskoczyłam w krzak,który był niedaleko mnie.Przez liście spojrzałam na niego.Był zdziwiony do granic możliwości i trochę speszony.Zapytał się mnie:
-Kim jesteś?
-Emi siostra Arsusa.-pisnęłam
-A to ty,ta mała nieśmiała waderka
-I jak na razie jedyna.-wyszłam zza krzaka i z zaciekawieniem spojrzałam na niego
W tej chwili był uśmiechnięty i bodajże wesoły.Nagle przyszedł Arsus.
-Emi fajnie,że cię znalazłem.
-Zobacz co złapałam!-pokazałam mu ptaszka
-Nieźle.Zaraz wracam.-zniknął
Zwróciłam się do Reicher'a
-Pobawimy się?
<Reicher,dokończ>
Od Shili - CD historii Kasandry
- Myślę, że jeszcze się spotkamy, ale muszę iść wznieść księżyc. Przecież sam
tego nie zrobi.Po tych słowach Kasandra odeszła zostawiając mnie w
osłupieniu.
Było mi trochę głupio.Ale ona ma rację.Może to chwilowe zauroczenie.Hmmm...sama nie wiem.Ale nie tylko to mnie zdziwiło,jeszcze to że ona musi wznosić księżyc.Jeszcze chwilę leżałam tak w lesie.Jednak później poszłam nad jeziorko.Księżyc już świecił.A ja myślałam nad tym wszystkim.Nawet nie chciało mi się iść do jaskini.Jednak zrobiło się dosyć chłodno i niechętnie odeszłam od jeziora.Spotkałam jeszcze raz Kasandrę.
-Jeszcze nie śpisz?-zapytała po cichu
-Nie...a ty tez nie?-zapytałam tak samo cicho
-Nie dopiero co wzniosłam księżyc...
-Aha to dobranoc-powiedziałam i weszłam do jaskini
-Dobranoc
Jeszcze nie spałam.Obserwowałam tylko księżyc i myślałam o...wszystkim co się wydarzyło.I o smutnych wydarzeniach i o bardzo szczęśliwych.Jednak chciałam znaleźć swoją drugą połówkę ale wolałam chyba zaczekać.Nie jestem jeszcze gotowa i pewna co to miłość...
Było mi trochę głupio.Ale ona ma rację.Może to chwilowe zauroczenie.Hmmm...sama nie wiem.Ale nie tylko to mnie zdziwiło,jeszcze to że ona musi wznosić księżyc.Jeszcze chwilę leżałam tak w lesie.Jednak później poszłam nad jeziorko.Księżyc już świecił.A ja myślałam nad tym wszystkim.Nawet nie chciało mi się iść do jaskini.Jednak zrobiło się dosyć chłodno i niechętnie odeszłam od jeziora.Spotkałam jeszcze raz Kasandrę.
-Jeszcze nie śpisz?-zapytała po cichu
-Nie...a ty tez nie?-zapytałam tak samo cicho
-Nie dopiero co wzniosłam księżyc...
-Aha to dobranoc-powiedziałam i weszłam do jaskini
-Dobranoc
Jeszcze nie spałam.Obserwowałam tylko księżyc i myślałam o...wszystkim co się wydarzyło.I o smutnych wydarzeniach i o bardzo szczęśliwych.Jednak chciałam znaleźć swoją drugą połówkę ale wolałam chyba zaczekać.Nie jestem jeszcze gotowa i pewna co to miłość...
Od Kasandry - CD historii Modesty
- To jest moje sanktuarium. - powiedziałam
dumnie.
- Że co? Nie rozumiem. - Moja świątynia. - Jesteś boginią? Nie powinnam klękać? - była speszona. - Oczywiście, że nie. Modesta? Proszę cie wstań... Ona naprawdę wyłożyła się na ziemi. - To co robiłaś w świątyni? - ponowiła pytane. - Wzlatuje w powietrze i wznoszę księżyc każdej nocy. - A więc jesteś boginią? - Nie, oczywiście, że nie. Mój dziadek jest księżycem. - Że jak?! - wrzasnęła. - Tak jak słyszysz. Jestem ostatnim żyjącym potomkiem ksieżycowych wilków. - Niesamowite... - Oj tak i do tego męczące. Ponownie zaczęłyśmy brechtać. Ta wadera naprawdę jest kimś dla kogo mogę w ogień pójść. - Wiesz co? Nigdy nie spotkałam jeszcze takiego wilka. - Ale jakiego? - Takiego jak ty! - Bom ja jestem unikalna - powiedziała podniosłym głosem i dumnie wypięła pierś. Pogaduszkom, ploteczkom i śmiechom towarzyszyła dobra atmosfera. Spędziłyśmy tak prawie cały wieczór. Do świątyni na spoczynek wróciłam dopiero nad ranem. Ach! Czy to wreszcie ta osoba, która zasługuje na moją przyjaźń? < Modesta dokończ > |
|
|
środa, 28 listopada 2012
Od Kasandry - CD historii Shili
- Miłość - zaczęłam - nie jest czymś co przemija. Miłość
trwa na wieki i przemawia każdą istotą. Aby zrozumieć miłość trzeba najpierw
zaznać jej. Trzeba stracić ją by wiedzieć jaka jest warta. - Tutaj urwałam.
Powstrzymałam łzy - Miłość - ciągnęłam - jest przez ciebie rozumiana tylko jako
nowe doświadczenie lub chwilowe uczucie. Pamiętaj, że miłość dostrzec można
tylko wtedy, gdy będziesz gotów oddać za nią życie.
- To jest po prostu moje całe życie. - Jestem Shila. - Kasandra. - Miło mi. - Nawzajem. Posłałam jej promienny uśmiech. - Czy mogę cię o coś spytać?- powiedziała niepewnie. - Pytaj. - Dlaczego tyle wiesz o miłości. - Moje matka oddała życie za wszystkich. Również i za mnie. Wtedy ukazała mi czym jest miłość. Widać było, że trochę jest jej wstyd, że zadała takie pytanie. - Ale to żaden problem - oznajmiłam chcąc załagodzić sytuacje. - Pogodziłam się z tym już te trzydzieści lat temu. - Trzydzieści lat - szeptała. - Tak, mam moc wiecznej młodości. - Ale to powinnaś mieć pięć lat? - Niby tak, ale ja wolę liczyć każdy rok. - Aha. - Myślę, że jeszcze się spotkamy, ale muszę iść wznieść księżyc. Przecież sam tego nie zrobi.Po tych słowach odeszłam zostawiając wadere w osłupieniu.
< Shila dokończ >
|
|
|
Od Reicher'a
Odkąd postanowiłem znaleźć te moje miejsce błąkałem się ...wszędzie gdzie się
tylko dało.Niestety w mojej głowie cały czas słyszałem śmiechy tych którzy mnie
wyśmiali po tym jak postanowiłem iść szukać swego miejsca na ziemi.
- Ty? Masz znaleźć swoje miejsce? Jesteś ciamajdą, a ciamajd nigdzie nie chcą!- w mojej głowie znów krążyły słowa tego podłego alfy
Wszedłem na najwyższe wzgórze i poczułem taki piękny zapach. Tak ten zapach był w powietrzu.
-Ach...piękne.-powiedziałem nie przestając napawać się zapachem wiatru
Podszedłem do drzewa i powiedziałem:
- Czy ktoś tu mieszka odpowiedz...proszę.
Usłyszałem odpowiedź "tak". Postanowiłem tego kogoś znaleźć.Nagle usłyszałem krzyki jakiegoś wilka:
- Intruz!! Intruz! Skayres, na terenach jest intruz!
Podbiegło do mnie kilka wilków,a ja szybko wspiąłem się na drzewo.
- Ja... ja nie jestem intruzem. Chciałem tylko dowiedzieć się kto tu mieszka.- odpowiedziałem
- To czemu skryłeś się na drzewie? - spytał Arsus
- Nie lubię konfliktów. - powiedziałem
Chwile dyskutowaliśmy aż w końcu alfa postanowiła przyjąć mnie do stada. Poczułem, że nareszcie rozpoczynam nowe....miłe życie.
<niech ktoś dokończy>
- Ty? Masz znaleźć swoje miejsce? Jesteś ciamajdą, a ciamajd nigdzie nie chcą!- w mojej głowie znów krążyły słowa tego podłego alfy
Wszedłem na najwyższe wzgórze i poczułem taki piękny zapach. Tak ten zapach był w powietrzu.
-Ach...piękne.-powiedziałem nie przestając napawać się zapachem wiatru
Podszedłem do drzewa i powiedziałem:
- Czy ktoś tu mieszka odpowiedz...proszę.
Usłyszałem odpowiedź "tak". Postanowiłem tego kogoś znaleźć.Nagle usłyszałem krzyki jakiegoś wilka:
- Intruz!! Intruz! Skayres, na terenach jest intruz!
Podbiegło do mnie kilka wilków,a ja szybko wspiąłem się na drzewo.
- Ja... ja nie jestem intruzem. Chciałem tylko dowiedzieć się kto tu mieszka.- odpowiedziałem
- To czemu skryłeś się na drzewie? - spytał Arsus
- Nie lubię konfliktów. - powiedziałem
Chwile dyskutowaliśmy aż w końcu alfa postanowiła przyjąć mnie do stada. Poczułem, że nareszcie rozpoczynam nowe....miłe życie.
<niech ktoś dokończy>
Od Lily - CD historii Bloodspill'a
Przechadzałam się właśnie po polanie, kiedy spotkałam
Bloodspill'a. Wydawał się miły i fajnie wyglądał.
-Chcesz może się przejść?-spytałam niepewnie. Chciałam go trochę poznać. -Chętnie-uśmiechnął się. Poszliśmy nad jeziorko, rozmawiając. Okazało się, że jednym z jego żywiołów (tak jak u mnie) jest ogień. Zdziwiło mnie to, ale jednocześnie ucieszyło. Opowiedział mi on też swoją historię. -A jak to było z tobą?-spytał po krótkim milczeniu. -Och... To było tak-i opowiedziałam mu wszystko. Nie przerywał mi, czekał aż skończę. Skończyłam opowieść, gdy dotarliśmy nad jeziorko. -Nie wiesz, gdzie on teraz jest?-spytał. -Nie... Rozstaliśmy się około dwóch lat temu-wzdychnęłam-Nie wiem, gdzie on teraz jest... Możliwe, że już ma partnerkę. -Może... Zamyślałam się. Gdy Bloodspill wspomniał o Ricku, zaczęłam się zastanawiać, gdzie teraz jest. Tak, chciałam go znowu zobaczyć, ale naprawdę nie wiedziałam, gdzie on jest. Może mu się udało. I znalazł swoją prawdziwą miłość. -O czym myślisz?-spytał. <<Bloodspill, dokończ>> |
|
|
Od Arsusa - CD historii Skayres
-Tylko uprzedzam, że oprócz was w watasze jest jeszcze tylko jeden
członek...
-Nic nie szkodzi.W końcu będzie wiele wilków.
-Serio tak myślisz?-spytała się mnie piękność z uśmiechem
-Naturalnie.-również się uśmiechnąłem
Już wtedy czułem,że można jej zaufać.Gdyby nie to,że ledwo dusiłem w sobie aby wrzasnąć jaka jest piękna.Nagle Emi lekko zsunęła mi się na głowę.Ona była mała i nieśmiała co przyczyniało się,że ufała tylko mi i moim przyjaciołom.Była tak jakby zależna ode mnie.
Spytała mnie szeptem:
-Można jej ufać?
Piękność to usłyszała i stanęła przez smutek.
-Nie ufasz mi mała?
Emi od razu schowała mi się na grzbiecie.
-Emi jest bardzo nieśmiała.-szepnąłem do Skayres
-Naprawdę?-lekko się zdziwiła
-Tak.Wybacz mi,że Ci nie wyjaśniłem. Emi spokojnie, zaufaj Skayres.
-Można mówić do mnie Skay.-uśmiechnęła się
-Pewny jesteś?-szepnęła
Kiwnąłem głową.Na ten znak Emi zsunęła się ze mnie i ostrożnie podeszła do największej piękności.Spojrzała w jej oczy i się uśmiechnęła.Mała nagle zaczęła merdać ogonem i skoczyła na Skay.
-Emi...-upomniałem ją
<Skayres,dokończ>
-Nic nie szkodzi.W końcu będzie wiele wilków.
-Serio tak myślisz?-spytała się mnie piękność z uśmiechem
-Naturalnie.-również się uśmiechnąłem
Już wtedy czułem,że można jej zaufać.Gdyby nie to,że ledwo dusiłem w sobie aby wrzasnąć jaka jest piękna.Nagle Emi lekko zsunęła mi się na głowę.Ona była mała i nieśmiała co przyczyniało się,że ufała tylko mi i moim przyjaciołom.Była tak jakby zależna ode mnie.
Spytała mnie szeptem:
-Można jej ufać?
Piękność to usłyszała i stanęła przez smutek.
-Nie ufasz mi mała?
Emi od razu schowała mi się na grzbiecie.
-Emi jest bardzo nieśmiała.-szepnąłem do Skayres
-Naprawdę?-lekko się zdziwiła
-Tak.Wybacz mi,że Ci nie wyjaśniłem. Emi spokojnie, zaufaj Skayres.
-Można mówić do mnie Skay.-uśmiechnęła się
-Pewny jesteś?-szepnęła
Kiwnąłem głową.Na ten znak Emi zsunęła się ze mnie i ostrożnie podeszła do największej piękności.Spojrzała w jej oczy i się uśmiechnęła.Mała nagle zaczęła merdać ogonem i skoczyła na Skay.
-Emi...-upomniałem ją
<Skayres,dokończ>
Od Bloodspill'a
Byłem nowy w Watasze Srebrnego Księżyca. Włóczyłem się bez celu. Strasznie mało
samców - pomyślałem i skierowałem się do Świątyni Ognia. Chwilę tam
pometydowałem. Poczułem nagły napływ mocy i sił. Poszedłem na polanę do lasu,
gdzie zawsze trenowałem.
Zacząłem biec, zrobiłem salo i uderzyłem tylnymi nogami w drzewo. Zachwiało się. Wyrwałem jego część z korzeniami. Zrobiłem tak kilka razy, aż drzewo padło. Potem upolowałem sarnę i wróciłem do watahy.
Zobaczyłem jakąś biało-niebieską wilczycę. Była całkiem ładna.
- Siema. Jestem Bloodspill. - powiedziałem.
- Cześć. Ja Lily - uśmiechnęła się.
- Jesteś tu nowa? Co ja mówię! Wszyscy są tu nowi.
- Taaak - zaśmiała się.
<Lily, dokończ>
Zacząłem biec, zrobiłem salo i uderzyłem tylnymi nogami w drzewo. Zachwiało się. Wyrwałem jego część z korzeniami. Zrobiłem tak kilka razy, aż drzewo padło. Potem upolowałem sarnę i wróciłem do watahy.
Zobaczyłem jakąś biało-niebieską wilczycę. Była całkiem ładna.
- Siema. Jestem Bloodspill. - powiedziałem.
- Cześć. Ja Lily - uśmiechnęła się.
- Jesteś tu nowa? Co ja mówię! Wszyscy są tu nowi.
- Taaak - zaśmiała się.
<Lily, dokończ>
Od Shiru - CD historii Skayres ''Czy to miłość?''
Podniosłem kawał mięsa i zaniosłem do spiżarni. Potem Skay poszła załatwić "
Alfie obowiązki ". Przez ten czas nudziłem się, prawda, ale wolałem się nie
spotykać się z tym Jamesem. Za to wolałem sobie smacznie pospać. Przeleżałem
chwilę i poczułem piekący ból w brzuchu. Syknąłem i zwinąłem się w kłębek. Od
czasu, gdy pojawiły mi się pręgi na brzuchu tak czasem jest, boli góra przez dwa
dni. Dość długo leżałem trzymając się za brzuch, wtedy nadeszła Skayres.
-Co ci się stało?! - wykrzyknęła nagle i podbiegła
-Powiedzmy, że bóle naturalne... - wydukałem z problemem. Rozejrzała się, a ja spróbowałem wstać. Przez chwilę sztywno sterczałem na nogach, ale w końcu się ruszyłem.
-Dasz radę dojść do jaskini? - zapytała niespokojnie
-Powinienem - wycedziłem przez zęby. Powoli poruszając łapami szedłem w stronę groty. Wszedłem do niej i położyłem się na legowisku. Wtedy pojawiła się sylwetka Skay.
<Skayres, dokończysz?>
-Co ci się stało?! - wykrzyknęła nagle i podbiegła
-Powiedzmy, że bóle naturalne... - wydukałem z problemem. Rozejrzała się, a ja spróbowałem wstać. Przez chwilę sztywno sterczałem na nogach, ale w końcu się ruszyłem.
-Dasz radę dojść do jaskini? - zapytała niespokojnie
-Powinienem - wycedziłem przez zęby. Powoli poruszając łapami szedłem w stronę groty. Wszedłem do niej i położyłem się na legowisku. Wtedy pojawiła się sylwetka Skay.
<Skayres, dokończysz?>
Od Modesty - CD historii Kasandry
Nadal byłam w szoku. Kasandra była ode mnie sporo większa, ale też jej
umiejętności nie były przeciętne. Ocknęłam się i odpowiedziałam wilczycy.
- Achh... Ja Ci się nie przedstawiłam!( zarumieniłam się) Jestem Modesta. Niedawno dołączyłam do watahy.
- Nie szkodzi. Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam...- odpowiedziała
Nie miałam do niej żalu o ten incydent. A przeciwnie bardzo mnie on rozbawił. Zaczęłam się głośno śmiać.
-Ej.. Czemu się śmiejesz ? Bardzo się ubrudziłam upadając ?-wadera nie miała zielonego pojęcia o co mi chodzi.
- Nie, jesteś czysta. Ale ten wypadek wydaje był strasznie śmieszny.
Obie zaczęłyśmy się śmiać i pokładałyśmy się ze śmiechu. Teraz Kasandra naprawdę się ubrudziła, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej. Czułam, że rozkwitnie pomiędzy nami piękna przyjaźń.
Kiedy w końcu (po 15 minutowym) śmiechu. Zrozumiałam, że dość nietypowe jest chodzenie do świątyni w nocy spytałam Kasandry:
-Ale co robiłaś o tak późnej porze w świątyni ??
<Kasandra dokończ>
- Achh... Ja Ci się nie przedstawiłam!( zarumieniłam się) Jestem Modesta. Niedawno dołączyłam do watahy.
- Nie szkodzi. Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam...- odpowiedziała
Nie miałam do niej żalu o ten incydent. A przeciwnie bardzo mnie on rozbawił. Zaczęłam się głośno śmiać.
-Ej.. Czemu się śmiejesz ? Bardzo się ubrudziłam upadając ?-wadera nie miała zielonego pojęcia o co mi chodzi.
- Nie, jesteś czysta. Ale ten wypadek wydaje był strasznie śmieszny.
Obie zaczęłyśmy się śmiać i pokładałyśmy się ze śmiechu. Teraz Kasandra naprawdę się ubrudziła, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej. Czułam, że rozkwitnie pomiędzy nami piękna przyjaźń.
Kiedy w końcu (po 15 minutowym) śmiechu. Zrozumiałam, że dość nietypowe jest chodzenie do świątyni w nocy spytałam Kasandry:
-Ale co robiłaś o tak późnej porze w świątyni ??
<Kasandra dokończ>
Od Youki
To nie fair! Jestem najstarsza i powinnam zostać alfą! Ale moje durne rodzeństwo
wygnało mnie. Na szczęście udało mi się znaleźć tę watahę. Jako pierwszą
sptkałam Skayres. Zgodziła się mnie przując. Jestem taka...HAPPY!!! Na razie
jest mało członków, ale to się chyba zmieni. Postanowiłam zamienić słówko z
Jamsem.
-Hejka-przywitałam się- co porabiasz?
-Zapewne siedzę-roześmiał się
-Taaa... Masz może ochotę się przejść? Naprzykład na polowanie?
-Czemu nie?
Po polowaniu poszliśmy nad wodospad. Zjedliśmy sarnę i zaczęliśmy rozmawiać.
<James, dokończysz?>
-Hejka-przywitałam się- co porabiasz?
-Zapewne siedzę-roześmiał się
-Taaa... Masz może ochotę się przejść? Naprzykład na polowanie?
-Czemu nie?
Po polowaniu poszliśmy nad wodospad. Zjedliśmy sarnę i zaczęliśmy rozmawiać.
<James, dokończysz?>
wtorek, 27 listopada 2012
Od Kasandry
Dotknęłam również piersi. Gdy podniosłam oczy - matki już nie było. Chciałam
wmówić sobie, że to sen, że zaraz się obudzę i wszystko wróci do normy. Lecz gdy
otworzyłam oczy nic się nie zmieniło.
Wyszłam z świątyni, była już późna pora. Wnet potknęłam się.
Spojrzałam za siebie. Potknęłam się o wilka! Podleciałam do niego by udzielić mu pomocy. Przestraszył się. Szybko schowałam skrzydła. Był mocno poturbowany. Wymówiłam zaklęcie i dotknęłam go łapami . Promień światła księżycowego skierował się na nas. Po chwili wilk a tak naprawdę to wilczyca wstała.
- Jak to zrobiłaś? - była zaskoczona - jeszcze przed chwilą tak bolał mnie bok.
- uleczyłam cię i no.. to moja wina... - urwałam.
- Hę?
- Potknęłam się o ciebie - przyznałam i opuściłam łeb.
- Potknęłaś?
- No tak...
Wtedy wstałam i wadera doznała szoku - byłam prawie raz większa jak ona.
- Teraz rozumiem - powiedziała a ja przytaknęłam.
Miałam już wzlatywać, gdy zatrzymała mnie. Zaniechałam wzbicia się w powietrze i odwróciłam się. Była zachwycona mną! Może to właśnie przez mój wzrost, a może to dlatego, że z bijącym aurą futrem wyglądałam jak bogini?
- Kim jesteś - zapytała się drżącym głosem.
- Kasandra.
- Kasandra? Wznosicielka księżyca?
- Skąd wiesz?
- Wszyscy wszędzie znają ciebie i twoją historię.
Uśmiechnęłam się do niej.
<Modesta dokończ>
Wyszłam z świątyni, była już późna pora. Wnet potknęłam się.
Spojrzałam za siebie. Potknęłam się o wilka! Podleciałam do niego by udzielić mu pomocy. Przestraszył się. Szybko schowałam skrzydła. Był mocno poturbowany. Wymówiłam zaklęcie i dotknęłam go łapami . Promień światła księżycowego skierował się na nas. Po chwili wilk a tak naprawdę to wilczyca wstała.
- Jak to zrobiłaś? - była zaskoczona - jeszcze przed chwilą tak bolał mnie bok.
- uleczyłam cię i no.. to moja wina... - urwałam.
- Hę?
- Potknęłam się o ciebie - przyznałam i opuściłam łeb.
- Potknęłaś?
- No tak...
Wtedy wstałam i wadera doznała szoku - byłam prawie raz większa jak ona.
- Teraz rozumiem - powiedziała a ja przytaknęłam.
Miałam już wzlatywać, gdy zatrzymała mnie. Zaniechałam wzbicia się w powietrze i odwróciłam się. Była zachwycona mną! Może to właśnie przez mój wzrost, a może to dlatego, że z bijącym aurą futrem wyglądałam jak bogini?
- Kim jesteś - zapytała się drżącym głosem.
- Kasandra.
- Kasandra? Wznosicielka księżyca?
- Skąd wiesz?
- Wszyscy wszędzie znają ciebie i twoją historię.
Uśmiechnęłam się do niej.
<Modesta dokończ>
Od Shili - Kto to?
Spałam słodko całą noc.Jednak rano obudziły mnie odgłosy..Wstałam i wyszłam z
jaskini.Zauważyłam czarnego wilka z niebieskimi oczami.Był nawet przystojny.No
nie mówię od razu że się w nim zakochałam tylko możliwe że delikatnie
zauroczyłam.Nie zauważył mnie.Pomyślałam o tym by się zaprzyjaźnić bo po
pierwsze: trzeba sobie znaleźć przyjaciół i po drugie: tak później jak może się
w nim zakocham będzie łatwiej (xp).Więc zaczęłam powoli do niego
podchodzić.
-Jesteś nowy?-zapytałam
-Tak...ale ty chyba też prawda?
-Tak.Jestem Shila-powiedziałam
Trzymałam się jednak trochę dalej tak dla bezpieczeństwa.
-Jestem Shiru
Nagle zaburczało mi w brzuchu.Zaczęliśmy się śmiać.Jednak przestaliśmy bo zrobiło mi się słabo.
-Idę na polowanie idziesz?-zapytałam
-Jasne
Poszliśmy do lasu.Upolowaliśmy dzika.Nigdy nie jadłam dzika.Ale to zawsze jakaś odmiana.Po śniadaniu poszliśmy w swoje strony.Chyba na prawdę się w nim zakochałam.A może to jednak tylko zauroczenie? Sama nie wiedziałam.Wiem tylko że zastanawiałam się na głos bo przyszła biała wilczyca ze skrzydłami.Chyba to słyszała.Nie wiedziałam co powiedzieć.Za to ona chyba wiedziała...
<Kasandra dokończ>
-Jesteś nowy?-zapytałam
-Tak...ale ty chyba też prawda?
-Tak.Jestem Shila-powiedziałam
Trzymałam się jednak trochę dalej tak dla bezpieczeństwa.
-Jestem Shiru
Nagle zaburczało mi w brzuchu.Zaczęliśmy się śmiać.Jednak przestaliśmy bo zrobiło mi się słabo.
-Idę na polowanie idziesz?-zapytałam
-Jasne
Poszliśmy do lasu.Upolowaliśmy dzika.Nigdy nie jadłam dzika.Ale to zawsze jakaś odmiana.Po śniadaniu poszliśmy w swoje strony.Chyba na prawdę się w nim zakochałam.A może to jednak tylko zauroczenie? Sama nie wiedziałam.Wiem tylko że zastanawiałam się na głos bo przyszła biała wilczyca ze skrzydłami.Chyba to słyszała.Nie wiedziałam co powiedzieć.Za to ona chyba wiedziała...
<Kasandra dokończ>
Od Jamesa - CD historii Skayres ''Nowe miejsce, nowy dom''
Zapytałem Skayres, czy ma ochotę przejść się ze mną.
Chciałem lepiej ją poznać. Jak na razie była super fajna, miła i... piękna.
Czekałem na odpowiedź w spokoju (zapatrzyłem się w jej purpurowe śliczne
oczy).
- No cóż...Nie mam nic lepszego do roboty, więc czemu nie...- machnęła radośnie ogonem. - Oki. - powiedziałem - Yes! - szepnąłem pod nosem. Poszliśmy w stronę wodospadu, co chwilę wymieniając kilka słów. Poznaliśmy się lepiej i tak jak myślałem, Skayres była bardzo fajna, inteligentna, zabawna (powtórzę się) i urocza. Gdy mówiła patrzyłem na nią i podziwiałem jej urodę, ale gdy ona zerkała na mnie natychmiast odsuwałem wzrok. - James? Mam coś na twarzy? - spytała lekko zarumieniona. - Nie...- odparłem, ale nie chciałem wypaść na zakochanego psychopatę więc szybko dodałem. - Znaczy masz jakieś paproszki we włosach... - Na prawdę? Ojej...- chciała je strzepać, ale pod wpływem silnych emocji przerwałem jej. - Pozwól, że pomogę. - zacząłem otrzepywać i gładzić jej włosy. Były takie puszyste i przyjemne w dotyku. - Dzięki. - Proszę bardzo. - powiedziałem lekko zadowolony z siebie. - A powiesz mi może, jak wpadłaś na pomysł założenia watahy? - Ta...To nudna historia. - przewróciła oczami. - Przyłapałam chłopaka na zdradzie, odeszłam z dawnej watahy i...dotarłam tutaj. - uśmiechnęła się lekko. - Nie wiedziałem... - zrobiło mi się głupio. Nie powinienem pytać. - Nie szkodzi. To był totalny debil, nie żałuję. - Heh... Skoro Cię zdradził to na pewno był debilem. - powiedziałem i nagle usłyszałem jak coś zabrzęczało mi na łapie. To medalion lekko świecił. - Patrz! Widać już wodospad. - No racja... Chcesz popływać? - zapytała. - No jasne. - powiedziałem i pobiegliśmy do wody. Ja zatrzymałem się przed taflą wody. Nim zauważyłem Skayres mnie tam wrzuciła. Potrafię oddychać pod wodą. Na ok. 1 min. pozostałem pod wodą. Gdy Skayres wyjrzała by sprawdzić, gdzie jestem z uśmiechem wciągnąłem ją do wody. - James! Jak ja wyglądam! - krzyknęła z uśmiechem. Spojrzałem na nią... Wyglądała cudnie. Jej sierść tak pięknie skrzyła, jej oczy... Jak dwa ametysty. - Szczerze? - zapytałem - Yhym... - Wyglądasz pięknie. - powiedziałem i odwiązałem z łapy naszyjnik. - Dzięki... - odpowiedziała zarumieniona. - Skayres... To dla ciebie. - powiedziałem podając jej naszyjnik mojej matki. - Za to, że przyjęłaś mnie z otwartymi ramionami. < Skayres, dokończ > |
|
Od Lily - Wszystko od początku
Nie sądzę, żeby was zainteresowała moja historia. No, ale trudno. Urodziłam się
w takiej jednej watasze. Kiedy miałam rok, urodził się mój brat- Rick. Nasi
rodzice byli alfami. Jednak pewnej nocy gdy spaliśmy, rodzice zanieśli nas do
lasu. Nie potrafiliśmy odnaleźć drogi do domu. I tak zaczęła się nasza wędrówka.
Któregoś dnia, kiedy Rick miał 3 lata, powiedział że idzie w świat. Chciał
odnaleźć swoją prawdziwą miłość. Kiedy odszedł, było mi ciężko. Samemu jeszcze
gorzej się podróżowało. Pewnego dnia wyszłam na piękną polankę. Przebiegłam
przez nią. Kiedy zobaczyłam grupkę wilków, dotarło do mnie, że jestem na terenie
innej watahy. W pewnym momencie jedna wadera zwróciła swoją głowę w moim
kierunku. Musiała mnie zauważyć! Podbiegła do mnie i najeżyła sierść jak do
ataku. Cofnęłam się o kilka kroków, ale też próbowałam się najeżyć.
-Co ty tu robisz i kim jesteś?-spytała.
-Jestem Lily- z moich ust wyrwało się ciche warczenie. Popatrzyła się na mnie. Czułam jak mierzy mnie wzrokiem- I weszłam na tereny waszej watahy przez przypadek.
-Dobrze-wyprostowała się. Dopiero teraz zauważyłam, że ma na szyi talizman- Skąd pochodzisz?
-Eh...Um-próbowałam sobie przypomnieć... Ale wszystko wydawało mi się takie zamazane-szczerze mówiąc, nie pamiętam. Nie pamiętam nazwy tej watahy. Moi rodzice porzucili mnie i mojego brata.
-Oh...-spojrzała na mnie ze współczuciem-może chcesz dołączyć do naszej?
-Jeśli można... To chętnie.
-Co ty tu robisz i kim jesteś?-spytała.
-Jestem Lily- z moich ust wyrwało się ciche warczenie. Popatrzyła się na mnie. Czułam jak mierzy mnie wzrokiem- I weszłam na tereny waszej watahy przez przypadek.
-Dobrze-wyprostowała się. Dopiero teraz zauważyłam, że ma na szyi talizman- Skąd pochodzisz?
-Eh...Um-próbowałam sobie przypomnieć... Ale wszystko wydawało mi się takie zamazane-szczerze mówiąc, nie pamiętam. Nie pamiętam nazwy tej watahy. Moi rodzice porzucili mnie i mojego brata.
-Oh...-spojrzała na mnie ze współczuciem-może chcesz dołączyć do naszej?
-Jeśli można... To chętnie.
Od Skayres - CD historii Veile
Na polanie, koło lasu, rozmawiałam właśnie z Jamesem i Shiru. Nie dało się ukryć, że się trochę kłócili. Spoglądali na siebie nie ufnie i starali się wypaść we wszystkim najlepiej. Co chwila ripostowali swoje słowa. Ta rywalizacja nie miała sensu. Chciałam im zwrócić uwagę, ale podbiegła do nas zdyszana wadera. Miała strach, złość i za razem rozpacz w oczach. Zrobiło mi się jej trochę żal.
- Przepraszam...Kim jesteście? - spytała nie pewnie.
- Skayres, alfa w Watasze Srebrnego Księżyca. - przedstawiłam się. - To James, a to Shiru. - wskazałam na nich łapą. - A ty?
- Veile...Ja...Czy...- jąkała się. - Nie, to nie tak...- mówiła już prawie przez płacz.
- Co się stało? - spytałam troskliwie głaszcząc ją po głowie.
- Mój przyjaciel...Nie żyje...Oddał życie...<chlip> za mnie <chlip>...
- Przykro mi. - objęłam ją delikatnie.
- Przed chwilą, to przez..
- Ciii...- przerwałam jej. - Nie mów, jak to się stało. To nie ważne. Chodź, może odprowadzę Cię do domu.
- A czy mogę dołączyć do twojej watahy? - spytała ocierając łzy.
- Oczywiście, chodź, zaprowadzę Cię do jaskini. Potrzebujesz teraz ciszy i spokoju. - odparłam. - Chłopcy, poczekajcie.
Tak jak mówiłam, poszłam razem z Veile i przydzieliłam jej jaskinię. Ta od razu tam weszła i prawdopodobnie rozpałakała się. Z jej nowego mieszkania dopiegało dosyć głośne szlochanie. Przejdzie jej. Teraz jest trudny w jej życiu okres. Porozmawiam z nią później, kiedy trochę ochłonie po tym zdarzeniu.
<Niech ktoś dokończy>
- Przepraszam...Kim jesteście? - spytała nie pewnie.
- Skayres, alfa w Watasze Srebrnego Księżyca. - przedstawiłam się. - To James, a to Shiru. - wskazałam na nich łapą. - A ty?
- Veile...Ja...Czy...- jąkała się. - Nie, to nie tak...- mówiła już prawie przez płacz.
- Co się stało? - spytałam troskliwie głaszcząc ją po głowie.
- Mój przyjaciel...Nie żyje...Oddał życie...<chlip> za mnie <chlip>...
- Przykro mi. - objęłam ją delikatnie.
- Przed chwilą, to przez..
- Ciii...- przerwałam jej. - Nie mów, jak to się stało. To nie ważne. Chodź, może odprowadzę Cię do domu.
- A czy mogę dołączyć do twojej watahy? - spytała ocierając łzy.
- Oczywiście, chodź, zaprowadzę Cię do jaskini. Potrzebujesz teraz ciszy i spokoju. - odparłam. - Chłopcy, poczekajcie.
Tak jak mówiłam, poszłam razem z Veile i przydzieliłam jej jaskinię. Ta od razu tam weszła i prawdopodobnie rozpałakała się. Z jej nowego mieszkania dopiegało dosyć głośne szlochanie. Przejdzie jej. Teraz jest trudny w jej życiu okres. Porozmawiam z nią później, kiedy trochę ochłonie po tym zdarzeniu.
<Niech ktoś dokończy>
Od Skayres - CD historii Shiru ''Czy to miłość?''
I oto kolejny członek - Shiru. Wydawał się być groźnym i wrednym wilkiem, jednak jak dotąd był miły i sympatyczny. Właśnie oprowadzałam go po terenie, kiedy w oddali ujrzałam niedźwiedzia. Shiru jak strzała rzucił się na niego i błyskawicznie zabił.
- Zjesz ze mną? - spytał z uśmiechem.
- No cóż...- podbiegłam do niego. - Zazwyczaj nie jadam tego typu zwierzyny, ale teraz raczej mogę zrobić wyjątek. - zaśmiałam się.
Oby dwoje zabraliśmy się do krwawego posiłku. Nie powiem, był całkiem smaczny. Shiru, tak jak James na naszym ostatnim spacerze, ciągle na mnie zerkał. Odruchowo zaczęłam otrzepywać włosy, może znów coś w nich miałam. Po pewnym czasie, kiedy z niedźwiedzia została co najmniej połowa, poczułam się syta. Basior natomiast jadł z wielkim apetytem. Tym razem to ja zaczęłam przyglądać się jemu. Ten jego wygląd na prawdę może zmylić. Przecież on ma w sobie złote serce. Musi mu być z tym trudno. Nagle nieoczekiwanie...beknęłam.
- Sorry...- zaczęłam się rumienić.
- Nic się nie stało, nie przejmuj się. - powiedział wycierając pysk z krwi.
- Hehe...- zaśmiałam się, po czym zmieniłam temat. - Ja już się najadłam. Będziesz to jeszcze jadł?
- Nie sądzę.
- Zanieśmy do spiżarni.
<Shiru, dokończ>
- Zjesz ze mną? - spytał z uśmiechem.
- No cóż...- podbiegłam do niego. - Zazwyczaj nie jadam tego typu zwierzyny, ale teraz raczej mogę zrobić wyjątek. - zaśmiałam się.
Oby dwoje zabraliśmy się do krwawego posiłku. Nie powiem, był całkiem smaczny. Shiru, tak jak James na naszym ostatnim spacerze, ciągle na mnie zerkał. Odruchowo zaczęłam otrzepywać włosy, może znów coś w nich miałam. Po pewnym czasie, kiedy z niedźwiedzia została co najmniej połowa, poczułam się syta. Basior natomiast jadł z wielkim apetytem. Tym razem to ja zaczęłam przyglądać się jemu. Ten jego wygląd na prawdę może zmylić. Przecież on ma w sobie złote serce. Musi mu być z tym trudno. Nagle nieoczekiwanie...beknęłam.
- Sorry...- zaczęłam się rumienić.
- Nic się nie stało, nie przejmuj się. - powiedział wycierając pysk z krwi.
- Hehe...- zaśmiałam się, po czym zmieniłam temat. - Ja już się najadłam. Będziesz to jeszcze jadł?
- Nie sądzę.
- Zanieśmy do spiżarni.
<Shiru, dokończ>
Od Skayres - CD historii Arsusa i Emi
Ah, kolejny dzień mija od założenia watahy. No cóż, mało członków, bo tylko ja i James, ale to zawsze coś. Jestem pewna, że kiedyś będą tu setki wilków. Wyspana poszłam nad wodospad napić się i rozprostować trochę kości. Kilka metrów od zbiornika wody zauważyłam dwa wilki, które najwyraźniej zwabiła świeża woda. Jeden to był basior, dorosły, całkiem przystojny. Drugi to szczeniak, chyba wadera. Nie wyglądali na groźnych, jednak wolałam zachować ostrożność. Chciałam przejść nie zauważona, lecz nadepnęłam na gałązkę i tym samym ją złamałam. Oba przybysze od razu mnie zauważyli. Szczenię schowało się za dorosłego wilka, a ten przyjął bojową postawę. Odruchowo powtórzyłam jego ruch. Słyszałam, jak szepta coś do małego wilczka. Postanowiłam się odezwać.
- Kim jesteście? - krzyknęłam nie ufnie.
Nie uzyskałam jednak odpowiedzi. Samiec zaczął warczeć.
- Nie chcę wam zrobić krzywdy...- dodałam nieco przybliżając się do nich.
- Oby to była prawda. - prychnął.
- Jestem Skayres, alfa Watahy Srebrnego Księżyca. - przedstawiłam się.
- Arsus. - powiedział samiec, dalej zachowując ostrożność. - To moja siostra, Emi. - powiedziawszy to wziął małą na grzbiet.
- Co tu robicie?
- Szukamy domu. - rozejrzał się. - Jeśli to twój teren, to przepraszam, my już znikamy.
- Czekaj...Skoro szukacie domu, może dołączycie do mojej watahy? - zaproponowałam.
- No cóż...- spojrzał się na siostrzyczkę, która zasłaniała pyszczek łapkami. - Możemy dojść.
- To świetnie, zaprowadzę was. - miałam iść przed siebie, jednak o czymś sobie przypomniałam. - Tylko uprzedzam, że oprócz was w watasze jest jeszcze tylko jeden członek...
<Arsus lub Emi, dokończcie>
- Kim jesteście? - krzyknęłam nie ufnie.
Nie uzyskałam jednak odpowiedzi. Samiec zaczął warczeć.
- Nie chcę wam zrobić krzywdy...- dodałam nieco przybliżając się do nich.
- Oby to była prawda. - prychnął.
- Jestem Skayres, alfa Watahy Srebrnego Księżyca. - przedstawiłam się.
- Arsus. - powiedział samiec, dalej zachowując ostrożność. - To moja siostra, Emi. - powiedziawszy to wziął małą na grzbiet.
- Co tu robicie?
- Szukamy domu. - rozejrzał się. - Jeśli to twój teren, to przepraszam, my już znikamy.
- Czekaj...Skoro szukacie domu, może dołączycie do mojej watahy? - zaproponowałam.
- No cóż...- spojrzał się na siostrzyczkę, która zasłaniała pyszczek łapkami. - Możemy dojść.
- To świetnie, zaprowadzę was. - miałam iść przed siebie, jednak o czymś sobie przypomniałam. - Tylko uprzedzam, że oprócz was w watasze jest jeszcze tylko jeden członek...
<Arsus lub Emi, dokończcie>
Od Skayres - CD historii Jamesa ''Nowe miejsce, nowy dom''
Kilka minut po tym, jak James poszedł do swojej nowiutkiej jaskini zaczęłam się nudzić...W mojej starej watasze zawsze spędzałam czas z Jake'iem, nigdy nie brakowało mi towarzystwa. Chciałam pójść i porozmawiać z nowym członkiem watahy, ale przypomniałam sobie, że chce się teraz przespać. Tak więc postanowiłam pójść na obchód watahy. Ale...Co tu sprawdzać? Jeden członek i dość duży teren. Zajmie mi to pięć minut, jak nie mniej. Szybko więc obiegłam cały teren, nawet nie sprawdzając, czy jest gdzieś coś niepokojącego - no bo co się może zdarzyć w tak krótkim czasie? Po skończeniu chciałam wrócić do siebie, lecz przed moją jaskinią zauważyłam Jamesa. Wyspał się już? A może przyszedł na skargę? Podeszłam do niego.
- Cześć. - powiedział i uśmiechnął się.
- Cześć. Co tutaj robisz? - odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech.
- Chciałem zapytać, czy masz ochotę się przejść?
- No cóż...Nie mam nic lepszego do roboty, więc czemu nie...- machnęłam radośnie ogonem.
- Oki. - powiedział, a następnie szepnął coś pod nosem.
Ruszyliśmy więc w stronę lasu, co chwila zamieniając kilka słów i bardziej się poznając. Nie powiem, James nie należał do tych zadumanych w sobie nudziarzy. Był całkiem zabawny, miły i...przystojny. Po pewnym czasie zauważyłam, że kiedy się na niego nie patrzyłam, ten cały czas wgapiał się we mnie. Zrobiło mi się dziwnie nie swojo.
- James? Mam coś na twarzy? - spytałam lekko się rumieniąc.
- Nie...- odparł, jednak po krótkiej chwili dodał. - Znaczy masz jakieś paproszki we włosach...
- Na prawdę? Ojej...- miałam już się otrzepać, ale basior mi przerwał.
- Pozwól, że pomogę. - powiedziawszy to zaczął otrzepywać i gładzić moje włosy.
- Dzięki.
- Proszę bardzo. - powiedział zadowolony z siebie. - A powiesz mi może, jak wpadłaś na pomysł założenia watahy?
- Ta...To nudna historia. - przewróciłam oczami. - Przyłapałam chłopaka na zdradzie, odeszłam z dawnej watahy i...dotarłam tutaj. - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie wiedziałem..
- Nie szkodzi. To był totalny debil, nie żałuję.
<James, dokończ>
- Cześć. - powiedział i uśmiechnął się.
- Cześć. Co tutaj robisz? - odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech.
- Chciałem zapytać, czy masz ochotę się przejść?
- No cóż...Nie mam nic lepszego do roboty, więc czemu nie...- machnęłam radośnie ogonem.
- Oki. - powiedział, a następnie szepnął coś pod nosem.
Ruszyliśmy więc w stronę lasu, co chwila zamieniając kilka słów i bardziej się poznając. Nie powiem, James nie należał do tych zadumanych w sobie nudziarzy. Był całkiem zabawny, miły i...przystojny. Po pewnym czasie zauważyłam, że kiedy się na niego nie patrzyłam, ten cały czas wgapiał się we mnie. Zrobiło mi się dziwnie nie swojo.
- James? Mam coś na twarzy? - spytałam lekko się rumieniąc.
- Nie...- odparł, jednak po krótkiej chwili dodał. - Znaczy masz jakieś paproszki we włosach...
- Na prawdę? Ojej...- miałam już się otrzepać, ale basior mi przerwał.
- Pozwól, że pomogę. - powiedziawszy to zaczął otrzepywać i gładzić moje włosy.
- Dzięki.
- Proszę bardzo. - powiedział zadowolony z siebie. - A powiesz mi może, jak wpadłaś na pomysł założenia watahy?
- Ta...To nudna historia. - przewróciłam oczami. - Przyłapałam chłopaka na zdradzie, odeszłam z dawnej watahy i...dotarłam tutaj. - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie wiedziałem..
- Nie szkodzi. To był totalny debil, nie żałuję.
<James, dokończ>
Od Veile
Szłam przez las z moim ówczesnym przyjacielem, byłam przy nim szczęśliwa umiałam
się dogadać, to była jedyna osoba która mnie rozumiała, nagle poczułam ostry ból
w łapie i upadłam na ziemię. Lion (bo tak miął na imię) zapytał:
-Veile, co się stało?
- Nie wiem, moja łapa - była cała zakrwawiona - ale boliiii - zawyłam.
Lion przez chwilę milczał potem powiedział:
- To kłusownicy - powiedział przez zaciśnięte zęby - zastawili wnyki... - odpowiedział ze złością.
Lion w tym momencie próbował wyciągnąć moją łapę . Myślał, słyszałam co myśli właśnie wtedy odkryłam swoją moc. W jego głowie plątały się myśli czy mi nic nie jest i czy myśliwi nie przyjdą zabić naszej watahy .
- Słyszałaś ? - zapytał ze strachem w głosie Lion
- Nie, ale co - w tym momencie zobaczyłam kłusowników
Moja łapa nadal tkwiła we wnykach, więc zaczęłam krzyczeć do Liona by uciekał.
- Nigdy w życiu cię nie zostawię samej, choćbym miał sam zginąć - powiedział z odwagą w głosie.
Nadal szarpał wnyki, już mu się udało mieliśmy uciekać lecz w tym momencie kłusownik wycelował na mnie swoją broń, już nacisnął spust, lecz w tym momencie Lion podbiegł przede mnie i to on przyjął ten strzał, próbowałam go uratować jednak myśliwi próbowali zabić i mnie, nie chciałam uciekać bo wmawiałam sobie że to przeze mnie Lion nie żyje ,lecz w tym momencie z lasu wybiegł mój ojciec i zepchnął mnie na bok ścieżki i krzyknął ,że mamy uciekać . Nie miałam ochoty się nawet sprzeciwiać .
Mój tata biegł dalej ale ja skręciłam w boczną drogę, zatrzymałam się i błąkałam . Zauważyłam przywódczynie stada rozmawiającą ze swoimi wilczkami podeszłam do nich i Skayres
(przywódczyni ) rzekła.
<Skayres, dokończ>
-Veile, co się stało?
- Nie wiem, moja łapa - była cała zakrwawiona - ale boliiii - zawyłam.
Lion przez chwilę milczał potem powiedział:
- To kłusownicy - powiedział przez zaciśnięte zęby - zastawili wnyki... - odpowiedział ze złością.
Lion w tym momencie próbował wyciągnąć moją łapę . Myślał, słyszałam co myśli właśnie wtedy odkryłam swoją moc. W jego głowie plątały się myśli czy mi nic nie jest i czy myśliwi nie przyjdą zabić naszej watahy .
- Słyszałaś ? - zapytał ze strachem w głosie Lion
- Nie, ale co - w tym momencie zobaczyłam kłusowników
Moja łapa nadal tkwiła we wnykach, więc zaczęłam krzyczeć do Liona by uciekał.
- Nigdy w życiu cię nie zostawię samej, choćbym miał sam zginąć - powiedział z odwagą w głosie.
Nadal szarpał wnyki, już mu się udało mieliśmy uciekać lecz w tym momencie kłusownik wycelował na mnie swoją broń, już nacisnął spust, lecz w tym momencie Lion podbiegł przede mnie i to on przyjął ten strzał, próbowałam go uratować jednak myśliwi próbowali zabić i mnie, nie chciałam uciekać bo wmawiałam sobie że to przeze mnie Lion nie żyje ,lecz w tym momencie z lasu wybiegł mój ojciec i zepchnął mnie na bok ścieżki i krzyknął ,że mamy uciekać . Nie miałam ochoty się nawet sprzeciwiać .
Mój tata biegł dalej ale ja skręciłam w boczną drogę, zatrzymałam się i błąkałam . Zauważyłam przywódczynie stada rozmawiającą ze swoimi wilczkami podeszłam do nich i Skayres
(przywódczyni ) rzekła.
<Skayres, dokończ>
poniedziałek, 26 listopada 2012
Od Blue
Szłam po lesie. Zwiedzałam okolice, chociaż dopiero tu
dołączyłam. Szłam przed siebie. Usłyszałam jakiś dźwiek. Odwróciłam się, ale za
mną nikogo nie było.
Więc spojrzałam znowu przed siebie
znowu.
Ale ku mojemu zdziwieniu pojawił się tam czarny wilk z
niebieskimi oczami (jaśniejszymi od moich).
Zdziwiona upadłam do tyłu. Nieznajomy wilk pomógł mi
wstać:
-Wybacz....jestem Shiru
-ekhg...uważaj następnym razem..ja Blue - spojżałam na
niego
-miło mi cie poznać...co ty tu
robisz?
-właśnie dołączyłam do watahy...
-serio? no to...witaj w domu
-heh...to..może mnie oprowadzisz? nie znam tych terenów zbyt
dobrze a nie chciałabym się zgubić...
-jasne...
Shiru okazał się fajnym basiorem. Uznałam go za swojego
kolege (tymczasowo). Pokazał mi całe tereny oprucz wodospadu. Przeszliśmy obok
wody a ja, w razie żartu wżuciłam go do wody.
-Ej!
Ja udawałam że nic nie widziałam ale on nie dał za wygraną i
też mnie wciągnął do wody.
(Shiru dokończysz?)
Od Modesty - Jak dotarłam?
Od kiedy opuściłam swoja watahę mieszkałam w najciemniejszych zakątkach lasu.
Znalazłam tam sobie jakąś norę. ( szczerze mówiąc nie była za wygodna) Musiałam
odkrywać swoje moce i żywioły. W wolnym czasie oczywiście polowałam i robiłam to
co lubię. Może nie uwierzycie ale nie miałam kontaktu z żadnym wilkiem przed rok
!!!
Pewnego dnia poczułam silną potrzebę poszerzania horyzontów, opuszczenia lasu. Wyruszyłam. Szłam dniami, a czasem nawet nocami. Miałam z tego niezłą frajdę. Poznawałam nowe rośliny (które nie rosły w ciemnym lesie) Skakałam po chmurach. Nocą rozpalałam ognisko i śpiewałam.
Szesnastego dnia wędrówki przy jeziorze o krystalicznie czystej wodzie ujrzałam chatkę. Bardzo ciekawa kto w niej mieszka weszłam do środka.Okazało się, że mieszka w niej pewien stary wilk. Chatka w której mieszkał nie była zwyczajna. Było w niej pełno fiolek, i dziwnych przedmiotów. Dowiedziałam się, że stary wilk jest magiem. Bardzo mnie to zajęcie zafascynowało. U Tybalda (tak się nazywał starzec) przez kolejne dni bardzo pilnie uczyłam się magii i zaklęć. Mag był ze mnie bardzo dumny i pewnego dnia powiedział, że zakończyłam naukę
Potem Tybald wymamrotał pod nosem nieznane mi zaklęcie i pożegnał się. Chatka i wilk zniknęli.
Kontynuowałam moją wędrówkę. Nie uszłam daleko gdy przy kolejnym jeziorze zobaczyłam wilczycę. Trenowała. Wyprawiała z wodą rożne piękne rzeczy- to był Skayres. I to ona mnie zaprosiła do tej watahy.
No i tak wyglądała moja historia przed trafieniem do tej watahy. Wszyscy zebrani na Polance wysłuchali mojej opowieści. I ciepło przywitali.
Pewnego dnia poczułam silną potrzebę poszerzania horyzontów, opuszczenia lasu. Wyruszyłam. Szłam dniami, a czasem nawet nocami. Miałam z tego niezłą frajdę. Poznawałam nowe rośliny (które nie rosły w ciemnym lesie) Skakałam po chmurach. Nocą rozpalałam ognisko i śpiewałam.
Szesnastego dnia wędrówki przy jeziorze o krystalicznie czystej wodzie ujrzałam chatkę. Bardzo ciekawa kto w niej mieszka weszłam do środka.Okazało się, że mieszka w niej pewien stary wilk. Chatka w której mieszkał nie była zwyczajna. Było w niej pełno fiolek, i dziwnych przedmiotów. Dowiedziałam się, że stary wilk jest magiem. Bardzo mnie to zajęcie zafascynowało. U Tybalda (tak się nazywał starzec) przez kolejne dni bardzo pilnie uczyłam się magii i zaklęć. Mag był ze mnie bardzo dumny i pewnego dnia powiedział, że zakończyłam naukę
Potem Tybald wymamrotał pod nosem nieznane mi zaklęcie i pożegnał się. Chatka i wilk zniknęli.
Kontynuowałam moją wędrówkę. Nie uszłam daleko gdy przy kolejnym jeziorze zobaczyłam wilczycę. Trenowała. Wyprawiała z wodą rożne piękne rzeczy- to był Skayres. I to ona mnie zaprosiła do tej watahy.
No i tak wyglądała moja historia przed trafieniem do tej watahy. Wszyscy zebrani na Polance wysłuchali mojej opowieści. I ciepło przywitali.
Od Kasandry
W tej watasze było coś dziwnego - każdy wilk posiadał
talizman. Postanowiłam zbadać przyczynę tego zjawiska.
Udało mi się złapać Skay. - Moje uszanowanie - zaczęłam skromnie - czy mogę się o coś ważnego spytać? Wadera przystanęła. - Pytaj - odpowiedziała i wzniosła głowę by spojrzeć mi w oczy. - Nie wiem jakby tu zacząć, ale dlaczego wszystkie wilki posiadają talizmany? Przeszyła mnie lodowatym spojrzeniem. - Nie posiadasz? - Nie. - Dziwne, dziwne... Pomyślę jeszcze nad przyczyną. - Dziękuję. Odeszła a ja zostałam z niczym. Poszłam do mojej a raczej mojej starej groty w której mieszkałam z ojcem i siostrą. Było tu tyle pamiątek, tyle wspomnień. Łzy spływaly mi po policzku. Wnet poczułam silną falę magii. Poszybowałam w tamtym kierunku. To było w środku lasu. Drzewa były gęsto zasłonione bluszczem. To był ponury i nieprzyjazny krajobraz. Do miejsca gdzie przystanęłam docierało mało promieni słonecznych. Stałam chwilę w osłupieniu. Wzniosłam prawą przednią łapę i lekko postawiłam ją na mchu. Wszystko rozbłysło. Oślepiający blask zmusił mnie do zamknięcia oczu. Gdy je otworzyłam przed oczyma przeleciała mi cała historia tego miejsca. Szło to bardzo szybko. Widziałam wojny, narodziny, biesiady. A to wszystko zatrzymało się na śmierci mojej matki. Leżala tam w kałuży krwi. Chciałam jej pomóc, ale nie mogłam się ruszyć. Płakałam jak bóbr, patrzyłam na śmierć. Ale w końcu ujrzałam prawdziwą wersję moich narodzin i śmierci matki. Udało mi się tylko zobaczyć jak ciocia Say bierze mnie na łapy, a potem wszystko stało się jakby snem... Obudziłam się leżąc na wznak. Z trudem wstałam. Spojrzałam za siebię. Stał tam piękny świetlisty pałac. Jeszcze przed chwilą go tu nie było? Zmierzałam w kierunku budowli. Na jej ścianach widziałam wymalowane bądz wykute dzieje przodków. To było cudowne! Wnętrze miało kształt okręgu. Budynek nie posiadał dachu. Pod ścianami znajdowały się srebrne kopczyki - jakby były krzesłami dla wilków. Na środku był diamentowy ołtarz. - Kasandro - ktoś wołał mnie z tyłu. Odruchowo się odwróciłam. Stał tam piękny, błękitny wilk, bardzo podobny do mnie. Ale zaraz! Ja go widziałam, to ten wilk lezał w kałuży krwi. Czyżby to moja matka? - To jest twoją własnością - kontynuowała i wskazała ołtarz - to jest twój dom, twoja świątynia. - Dziękuję. - szeptałam. - Jestem z ciebie dumna, że tu wróciłaś. - To był przypadek. - Nie, to było przeznaczenie. - Trzydzieści lat wędrówki, widocznie nie poszło na marne. - Tak. Przeszyła mnie poważnym wzrokiem. Wiedziała co mnie trapi. - Córko, twój talizman nie jest jakimś zwykłym wisiorkiem. On jest w twoim sercu - po tych słowach podeszła do mnie i dotknęla moją pierś. - Księżycowym wilkom wystarczy ich dusza by mogły być wyjątkowe. A ty - tu urwała - ty jesteś najbardziej wyjątkowa. |
|
|
Od Shili - początek
Błąkałam się po lasach 2 lata.Myślałam o tym że wszyscy z mojej rodziny
zginęli.Z watahy uciekłam i byłam samotna w wielkim lesie.Nie widziałam wilka
już długo.I nie liczyłam że kogoś znajdę.A jednak.Spotkałam wilczycę.Była
ładna.
-Kim jesteś?-zapytała
-Jestem Shila
-Gdzie Twoja wataha
-Nie mam watahy...mogę dołączyć do Twojej?
-Hmmm...jak tu doszłaś?
Opowiedziałam jej całą historię.Po tym powiedziała:
-Dziękuję a jak masz na imię?
-Skayres
Zaprowadziła mnie do watahy.Wybrałam jaskinię obok niej.Poszłam na polowanie i spotkałam wilka.
-Kim jesteś?
-James a ty?
-Shila
-Jesteś nowa?
-Tak a ty?
-Też
-Idę na polowanie a ty?
-Też
Poszliśmy na polowanie i upolowaliśmy jelenia.Później go zjedliśmy i poszliśmy do swoich jaskiń.Myślałam o tym co by było gdybym nie spotkała Skayres.Bym się pewnie jeszcze błąkała albo bym zginęła.Po kilku minutach usnęłam...
-Kim jesteś?-zapytała
-Jestem Shila
-Gdzie Twoja wataha
-Nie mam watahy...mogę dołączyć do Twojej?
-Hmmm...jak tu doszłaś?
Opowiedziałam jej całą historię.Po tym powiedziała:
-Dziękuję a jak masz na imię?
-Skayres
Zaprowadziła mnie do watahy.Wybrałam jaskinię obok niej.Poszłam na polowanie i spotkałam wilka.
-Kim jesteś?
-James a ty?
-Shila
-Jesteś nowa?
-Tak a ty?
-Też
-Idę na polowanie a ty?
-Też
Poszliśmy na polowanie i upolowaliśmy jelenia.Później go zjedliśmy i poszliśmy do swoich jaskiń.Myślałam o tym co by było gdybym nie spotkała Skayres.Bym się pewnie jeszcze błąkała albo bym zginęła.Po kilku minutach usnęłam...
Od Kasandry
Potknęłam się i z rumerem uderzyłam o ziemię. Moje bolące kości dawały się we
znaki. Była już późna godzina, nie czułam się dobrze. Postanowiłam tu odpocząć.
Rano zauważyłam wilka stojącego obok mnie. Podniosłam się, musialam narobić mu strachu, bo byłam o wiele większa od niego. Wadera przyglądała się mi, jakby zobaczyła Boga czy jakieś inne dziwne zjawisko.
- Kasandra - szeptała.
O co jej mogła chodzić? Nie znałam jej.
- Em... Tak jestem Kasandra - odpwiedziałam grzecznie - A ty to kto?
- Skayres - alfa.
- Gdzie ja jetsem
- W watasze Srebrnego Księżyca.
- To jest to miejsce?
Nie patrząc na wadere szłam w kierunku wzgórza. Tak to było to miejsce. Stara jabłonka jeszcze tu była. Tu się wychowałam.
- Urodziłam się tu - mówiłam - wychowałam, tyle tu wspomnień.
Wadera podeszła.
- Chcesz z nami zostać Kasandro - wznosicielko księżyca?
- Jeżeli nie sprawię kłopotu.
Musiałam się mocno natrudzić aby spojrzeć jej prosto w oczy. Opłacało się , widziałam promienny uśmiech.
Rano zauważyłam wilka stojącego obok mnie. Podniosłam się, musialam narobić mu strachu, bo byłam o wiele większa od niego. Wadera przyglądała się mi, jakby zobaczyła Boga czy jakieś inne dziwne zjawisko.
- Kasandra - szeptała.
O co jej mogła chodzić? Nie znałam jej.
- Em... Tak jestem Kasandra - odpwiedziałam grzecznie - A ty to kto?
- Skayres - alfa.
- Gdzie ja jetsem
- W watasze Srebrnego Księżyca.
- To jest to miejsce?
Nie patrząc na wadere szłam w kierunku wzgórza. Tak to było to miejsce. Stara jabłonka jeszcze tu była. Tu się wychowałam.
- Urodziłam się tu - mówiłam - wychowałam, tyle tu wspomnień.
Wadera podeszła.
- Chcesz z nami zostać Kasandro - wznosicielko księżyca?
- Jeżeli nie sprawię kłopotu.
Musiałam się mocno natrudzić aby spojrzeć jej prosto w oczy. Opłacało się , widziałam promienny uśmiech.
Od Shiru - Czy to miłość?
Cóż moja historia jest smutna, ale mogę ją
opowiedzieć...
Narodziłem się podczas wojny, uratował mnie fakt że bomba, którą spuścili wrogowie mnie nie dosięgła. Tylko całą moją rodzinę, pamiętam moją siostrę, mama i tata zatarli mi się w pamięci. Siostra jedyna mnie pożegnała z mojej rodziny, reszta zginęła. Wyratował mnie fakt, że wygraliśmy wojnę, dzięki temu iż zasypałem pole frontu śniegiem i zmroziłem ich krainę. Podczas ogólnych wiwatów uciekłem. Wędrowałem między trawami przez 2 lata. Poznałem dużo wilków i wilczyc, ale wszystkie były pazerne i zbyt się przymilały. Uciekałem jak najdalej, aż pewnego dnia dotarłem do polany. Zmęczony położyłem się na trawie i zasnąłem. Obudziło mnie delikatne trącanie nosem, uniosłem zaspane powieki i ujrzałem wilczycę. Podniosłem się i kłaniając przedstawiłem : -Jestem Shiru, czy wkroczyłem na twój teren? -Tak, mniej więcej, jestem Skayres, a to moja wataha. - odparła spokojnie Nagle coś się we mnie zacięło, stanąłem oczarowany przed cudną samicą. Pomachała mi łapą przed nosem i oprzytomniałem -O, przepraszam, czy mógłbym dołączyć? -Tak, oczywiście, widzę na tobie wojowniczą przeszłość. Chciałbyś być na pozycji wojownika? -Z chęcią - odparłem, wtedy przedstawiła mi drugiego członka Jamesa. Na odległość przeczułem, że może być między nami na pieńku, ale starałem się odwrócić temat. -Od kiedy założyłaś tę watahę? -W sumie od niedawna. Chcesz to mogę pokazać ci teren... -Dziękuję. Poszliśmy do lasu pełnego zwierzyny, ujrzałem w oddali niedźwiedzia. W sam raz dla mnie i dla niej. Rzuciłem się na zwierze i bez problemu jest zabiłem. Zapytałem z uśmiechem: -Zjesz ze mną? - i serce zabiło mi mocnej <Możesz dokończyć, Skayres?> |
|
|
Od Arsusa i Emi
(Arsus)
Wędrujemy od kilku tygodni aby znaleść dom.Tak w sumie to robię to by Emi nie
cierpiała.Od kilku dni bez ustanku chodzimy ale niestety bez szczęścia.
-Bolą mnie łapy.-żachnęła się siostra-Ile jeszcze będziemy iść?
-Nie wiem mała.
-Ale mam siłę jeszcze.-nagle rozpłaszczyła się obok mnie
-Widzę.-zaśmiałem się i wziąłem ją na grzbiet
-Dzięki Ars.-szepnęła i chyba zasnęła
W dalszym ciągu szedłem.Po jakimś czasie zauważyłem zbiornik wody,więc zatrzymałem się aby zgasić pragnienie co też zrobiła Emi,która chwilę temu się zbudziła.
-Bolą mnie łapy.-żachnęła się siostra-Ile jeszcze będziemy iść?
-Nie wiem mała.
-Ale mam siłę jeszcze.-nagle rozpłaszczyła się obok mnie
-Widzę.-zaśmiałem się i wziąłem ją na grzbiet
-Dzięki Ars.-szepnęła i chyba zasnęła
W dalszym ciągu szedłem.Po jakimś czasie zauważyłem zbiornik wody,więc zatrzymałem się aby zgasić pragnienie co też zrobiła Emi,która chwilę temu się zbudziła.
(Emi)
Jejku,ile jeszcze będziemy wędrować?Arsus cały czas trzyma mnie na duchu,chociaż wiem,że robi to tylko dla tego,że jestem mała.
Kiedy skończyliśmy pić,usiedliśmy w cieniu i na moment odpoczywaliśmy.
Nagle usłyszeliśmy trzask łamanej gałązki.Odruchowo schowałam się za brata,któy przybrał postawę bojową.
Nagle przyszła jakaś wilczyca,która nawiasem mówiąc była ładna.
<Skayres,dokończ>
Od Jamesa - CD historii Skayres ''Nowe miejsce, nowy dom''
Skayres okazała się na prawdę bardzo interesującą i
mądrą (jej urody nie sposób opisać) waderą. Do tego zgodziła się, abym dołączył
do jej watahy. Ja to mam dzisiaj szczęście! Wzbiliśmy się w powietrze i
polecieliśmy do jaskiń:
- A gdzie będę mieszkał? - spytałem patrząc na ogrom jaskiń. - W jaskini, obok mnie. - odparła. - Obok Ciebie...- szepnąłem z zadowolenia. - To tamta. - wskazała na nią łapą. Dopiero teraz zauważyłem, że ma na niej coś w stylu fioletowego słońca. Za bardzo zagapiłem się na jej piękną twarz. - Chodź. Podeszliśmy do mojej jaskini. Znajdowała się obok jaskini Skayres po jej lewej stronie, bo po prawej już nie było jaskiń. Wleciałem do wnętrza mojego "domku" jak strzała o mało nie zabijając się o ścianę: - A jak z polowaniem? - zapytałem. - No cóż...W ostatniej jaskini mamy spiżarnię i możesz z niej brać jedzenie. Ale raz na tydzień trzeba coś do niej dostarczyć. Ewentualnie sam możesz polować. - oznajmiła. - A mam jakieś stanowisko, czy coś? - A jakiebyś chciał? - Coś związanego z polowaniem... - Może przywódca polowań? - zaproponowała. - Serio? Dzięki. - uwielbiałem polować. - Proszę bardzo. Pewnie chciałbyś się teraz przespać, czy coś...To ja pójdę do siebie. - Okey... Do zobaczenia. Wnętrze jaskini było zakurzone, ale ogonem szybko pozbyłem się brudu. Nagle coś mi się przypomniało i równie szybko jak wszedłem tak wyszedłem z jaskini. Przed wejściem stanąłem i powiedziałem: - Dziękuję Ci Wilczy Królu i bogini Rose za to, że obdarzyliście mnie takim szczęściem jak poznanie Skayres. Pomodliwszy się znów wbiegłem do jaskini i zacząłem się urządzać. Nie miałem za dużo rzeczy, zaledwie tylko jeden cenny naszyjnik po matce. Dała mi go, gdy się urodziłem. To moja jedyna pamiątka po matce. Jednak nie położyłem w jaskini tylko zawiązałem go sobie na łapie. Medalion był w kształcie małej główki wilka, przyjmował kolor tego, który go nosił. Pobiegłem na polowanie i tam zabiłem 3 jelenie. Zaniosłem je do spiżarni, abyśmy mieli co jeść bez wysiłku. Spojrzałem na horyzont. Jeszcze nie było zbyt ciemno więc powędrowałem do Skayres. Przed jej jaskinią miałem zapukać, ale ona nagle (nie wiem skąd) stanęła przede mną: - Cześć. - powiedziałem i uśmiechnąłem się. - Cześć. Co tutaj robisz? - odpowiedziała odwzajemniając uśmiech, tylko że jej był o wiele bardziej uroczy. - Chciałem zapytać, czy masz ochotę się przejść? < Skayres, dokończ > |
|
|
niedziela, 25 listopada 2012
Od Skayres - CD historii Jamesa ''Nowe miejsce, nowy dom''
Szczęśliwa ze swojej nowej watahy, chociaż liczyła ona jednego członka - mnie - poszłam nad wodospad zasmakować wody. Stanęłam nad jeziorkiem i przejrzałam się w czystej wodzie. Nie było w niej żadnych zanieczyszczeń. Machnęłam ogonem i przytrzymując jedną łapką medalion, by się nie zanurzył, zaczęłam pić. Nie wiem, czemu, ale dziś woda smakowała inaczej...lepiej. Może to z mojej nadmiernej ekscytacji? Nie ważne. Kiedy skończyłam pić wytarłam pyszczek łapką, usniosłam głowę zauważyłam basiora...Cóż, basiora w wiele wzorków. Ale nie powiem, był dość przystojny. Popatrzyłam się na niego z dziwieniem i lekką agresją, pokazując moją gotowość do ataku.
- Kim jesteś? - warknęłam.
- Kim jesteś? - warknęłam.
- Em... Ja...Ja... James. - wyjąkał. - Nazywam się James, a ty?
- Skayres. Co tu robisz? - odpowiedziałam podchodząc bliżej niego, ale dalej zachowując czujność.
- Latałem i ujrzałem ten wodospad. Strasznie chciało mi się pić więc podleciałem...
- Podleciałeś? - spytałam przyglądając mu się uważnie.
- Yhym... - odpowiedział (dumnie) rozkładając fioletowe skrzydła. - A więc podleciałem i ujrzałem twoją wspaniałą osobę. Przepraszam... Tak dawno nie widziałem wilka, że musiałem podejść.
- Jak to "tak dawno"?
- No bo ja nie mam watahy... - powiedział i poprawił grzywkę. - Dobra to ja nie zawracam ci głowy.
Odwrócił się i najwyraźniej miał wzbijać się w powietrze, ale przeszkodziłam mu.
- Czekaj. - powiedziałam, a on spojrzał na mnie z nadzieją. - Ja mam watahę. Znaczy, założoną dzisiaj, jestem w niej tylko ja, ale...
- Mogę dołączyć? - przerwał mi.
- Jasne, będzie mi bardzo miło. - uśmiechnęłam się. - Chodź za mną.
- Dzięki. - odparł.
- Polecimy? Będzie szybciej.
- Jak chcesz.
Po chwili wysunęliśmy swoje skrzydła i wzbiliśmy się w powietrze. Po kilku minutkach byliśmy już nad jaskiniami. Nic nie mówiąc jak strzała poleciałam w dół i wylądowałam. James powtórzył mój ruch. Rozejrzał się po nowej okolicy i uśmiechnął.
- A gdzie będę mieszkał? - spytał patrząc na jaskinie.
- W jaskini, obok mnie. - odparłam.
- Obok Ciebie...- szepnął z uśmiechem.
- To tamta. - wskazałam na nią łapą. - Chodź.
Podeszliśmy do nowej jaskini Jamesa. Wleciał do niej mało nie wpadając na ścianę. Pozaglądał we wszystkie szpary i dalej zadowolony spytał:
- A jak z polowaniem?
- No cóż...W ostatniej jaskini mamy spiżarnię i możesz z niej brać jedzenie. Ale raz na tydzień trzeba coś do niej dostraczyć. Ewentualnie sam możesz polować. - oznajmiłam.
- A mam jakieś stanowisko, czy coś?
- A jakiebyś chciał?
- Coś związanego z polowaniem...- przewrócił oczami.
- Może przywódca polowań? - zapoponowałam.
- Serio? Dzięki.
- Proszę bardzo. Pewnie chciałbyś się teraz przespać, czy coś...To ja pójdę do siebie.
<James, dokończ>
Odwrócił się i najwyraźniej miał wzbijać się w powietrze, ale przeszkodziłam mu.
- Czekaj. - powiedziałam, a on spojrzał na mnie z nadzieją. - Ja mam watahę. Znaczy, założoną dzisiaj, jestem w niej tylko ja, ale...
- Mogę dołączyć? - przerwał mi.
- Jasne, będzie mi bardzo miło. - uśmiechnęłam się. - Chodź za mną.
- Dzięki. - odparł.
- Polecimy? Będzie szybciej.
- Jak chcesz.
Po chwili wysunęliśmy swoje skrzydła i wzbiliśmy się w powietrze. Po kilku minutkach byliśmy już nad jaskiniami. Nic nie mówiąc jak strzała poleciałam w dół i wylądowałam. James powtórzył mój ruch. Rozejrzał się po nowej okolicy i uśmiechnął.
- A gdzie będę mieszkał? - spytał patrząc na jaskinie.
- W jaskini, obok mnie. - odparłam.
- Obok Ciebie...- szepnął z uśmiechem.
- To tamta. - wskazałam na nią łapą. - Chodź.
Podeszliśmy do nowej jaskini Jamesa. Wleciał do niej mało nie wpadając na ścianę. Pozaglądał we wszystkie szpary i dalej zadowolony spytał:
- A jak z polowaniem?
- No cóż...W ostatniej jaskini mamy spiżarnię i możesz z niej brać jedzenie. Ale raz na tydzień trzeba coś do niej dostraczyć. Ewentualnie sam możesz polować. - oznajmiłam.
- A mam jakieś stanowisko, czy coś?
- A jakiebyś chciał?
- Coś związanego z polowaniem...- przewrócił oczami.
- Może przywódca polowań? - zapoponowałam.
- Serio? Dzięki.
- Proszę bardzo. Pewnie chciałbyś się teraz przespać, czy coś...To ja pójdę do siebie.
<James, dokończ>
Od Jamesa - Nowe miejsce, nowy dom
Moja historia nie jest zbyt ciekawa, ale i tak wbrew woli ją
poznacie. Zacznijmy od tego, że gdy byłem małym szczylem starszy brat zabrał
mnie na polowanie. Wtedy czułem się jak prawdziwy, dojrzały basior! Nagle
zauważyłem pulchnego zająca. Ruszyłem za nim jak strzała. Mój brat kazał mi
zostać i wyzywał mnie od najgorszych, ale miałem go gdzieś. Rzuciłem się za
zdobyczą do jego norki i tam utknąłem. Na nieszczęście mój brat o tym nie
wiedział i mnie zostawił myśląc, że chyba nie żyję. Gdy wyszedłem okazało się,
że moja rodzinna wataha zmieniła miejsce pobytu i zostawiła mnie samego!
To moja historia traumatycznego dzieciństwa. Teraz powiem
jak to jest w teraźniejszości. Od 4,5 lat szukam odpowiedniej watahy z tą
odpowiednią waderą. Moja ukochana musi z pewnością być inteligentna (ale nie
kujon!), urocza, pewna siebie, szalona i atrakcyjna. Jak na razie takiej nie
znalazłem.
Jestem strasznie spragniony od kilku dni nic nie piłem.
Latałem sobie nad jakimiś lasami i nagle... WODA! Jak strzała popędziłem w dół.
Gdy byłem już na ziemi spostrzegłem, że znajduję się w uroczej okolicy.
Podszedłem bliżej, by się napić i wtedy ją zobaczyłem. Jakaś śliczna wadera piła
wodę. Szaro-fioletowa. Wyglądała jak anioł. Gdy skończyła pić spojrzała na mnie
ze zdziwieniem i lekką agresją.
- Kim jesteś? - warknęła.
- Em... Ja...Ja... James. - wydukałem onieśmielony jej
urodą i niebiańskim głosem. - Nazywam się James, a ty?
- Skayres. Co tu robisz?
- Latałem i ujrzałem ten wodospad. Strasznie chciało mi się
pić więc podleciałem...
- Podleciałeś? - zapytała.
- Yhym... - odpowiedziałem (dumnie) rozkładając fioletowe
skrzydła. - A więc podleciałem i ujrzałem twoją wspaniałą osobę. Przepraszam...
Tak dawno nie widziałem wilka, że musiałem podejść.
- Jak to "tak dawno"?
- No bo ja nie mam watahy... - powiedziałem i poprawiłem
grzywkę. - Dobra to ja nie zawracam ci głowy. - już miałem odlatywać, ale
zatrzymał mnie jej anielski głos.
< Skayres, dokończ >
Od Skayres - Nowe miejsce, nowy dom
Zacznę od tego jak postanowiłam odejść ze starej watahy i założyć własną. Było to prawie tydzień temu. Był pięknny, wiosenny dzień. Słoneczko grzało, kwiaty pięknie pachniały, wiał lekki wiaterek. Jak zawsze miałam humor do żartów, podśpiewywałam sobie czasami. Rozmyślałam o moim ukochanym partnerze - Jake'u. Był on synem przywódcy polowań. Byłam z nim od ponad roku. Świetnie się dogadywaliśmy, robił mi wspaniałe niespodzianki. Planowaliśmy nawet założyć rodzinę. Postanowiłam, że tym razem to ja zrobię mu niespodziankę. Miałam wielką ochotę spróbować postarać się o szczenięta. Uczesałam się, natarłam kwiatami dla ładnego zapachu i ruszyłam na polowanie. Nuciłam sobie pioseneczkę o miłości, wymyśloną na poczekaniu. Nim się obejrzałam byłam już w lesie. Weszłam w krzaki, przekucnęłam i czekałam na zdobycz. Cały czas nie mogłam się skupić. A to oglądałam swoje łapki, to bawiłam się medalionem (jest w nim towarysz, znalazłam go dawno temu), machałam ogonem, łamałam gałązki. Bałam się, że mi się coś nie uda, że nie sprawie przyjemności Jake'owi. Znudziłam się i postanowiłam zmienić miejsce. Poszłam kilka kilometrów głebiej w las i znów skryłam się za krzakami. Tym razem cierpliwie siedziałam i czekałam. Dręczyły mnie tylko myśli, że wszystko na marne. Oczy zaczęły mi się powoli zamykać, myślałam, że usnę, albo lepiej - umrę z nudów. Jednak wreszcie moja cierpliwość została nagrodzona. W oddali zauważyłam grupkę jeleni, która biegła w moją stronę. Przyszykowałam się do ataku. Jelenie przebiegły koło krzaków, w których byłam schowana. Zaczęłam je śledzić. Przemykałam od drzewa do drzewa, od krzewu do krzewu. Wyczułam odpowiedni moment, kiedy jelenie były odwrócone ode mnie. Zrobiłam kilka dużych susów i z pazurami skoczyłam na sarnę. Reszta grupki uciekła, a ja wgryzłam się w kark. Ta bezwładnie upadła na ziemię. Zadowolona z siebie złapałam ją za przednie kończyny i podrzuciłam tak, żeby upadła na mój grzbiet. Potem jak najszybciej pobiegłam do jaskini mojego ukochanego. Bez pukania weszłam do środka i z uśmiechem powiedziałam:
- Kotku, to dla...- i mnie zamurowało.
Jake obściskiwał się z samicą alfa, starszą o ponad 10 lat! Poczułam ból w sercu. Duży ból. Kilka chwil i mogłam zajść w ciążę z tym...Aż szkoda gadać.
- Skayres, kochanie...- podszedł do mnie.
- Nie mów tak! - przerwałam mu. - Jak mogłeś?! Ja Cię kochałam! - zrzuciłam sarnę z grzbietu. - Udław się tym!
Po tych słowach wybiegłam ze łzami.
Tak więc gdy tylko dotarłam na tą polanę z wieloma jaskniami wpadł mi do głowy pomysł - założyć własną watahę. To wspaniały sposób za zawarcie wielu przyjaźni i może poznanie tego jedynego, który by mnie kochał, tak na prawdę. Podeszłam do pierwszej jaskini i obejżałam jej środek. Da się tu mieszkać. Tak więc szczęśliwa postanowiłam przespać się w swoim nowym mieszkanku.
- Kotku, to dla...- i mnie zamurowało.
Jake obściskiwał się z samicą alfa, starszą o ponad 10 lat! Poczułam ból w sercu. Duży ból. Kilka chwil i mogłam zajść w ciążę z tym...Aż szkoda gadać.
- Skayres, kochanie...- podszedł do mnie.
- Nie mów tak! - przerwałam mu. - Jak mogłeś?! Ja Cię kochałam! - zrzuciłam sarnę z grzbietu. - Udław się tym!
Po tych słowach wybiegłam ze łzami.
Ominę nudną podróż jak trafiłam na to miejsce.
Tak więc gdy tylko dotarłam na tą polanę z wieloma jaskniami wpadł mi do głowy pomysł - założyć własną watahę. To wspaniały sposób za zawarcie wielu przyjaźni i może poznanie tego jedynego, który by mnie kochał, tak na prawdę. Podeszłam do pierwszej jaskini i obejżałam jej środek. Da się tu mieszkać. Tak więc szczęśliwa postanowiłam przespać się w swoim nowym mieszkanku.
Zresetowana...
Postanowiłam zacząć wszystko od początku. Ale czemu?! Prawie 1000 postów, 97 wilków, tyle poświęconego czasu! Ale co mi z tego, skoro tylko 20 osób zagląda na stronę watahy? Tak od 18 listopada, kiedy coś dziwnego stało się z zakładką ''Wilki'' dostałam formularze tylko od 20 właścicieli. Widać kto zagląda na stronę watahy i jak często -.- Przykro mi. Teraz będę aktualizowała watahę co tydzień i usuwała wilki, które przez długi okres nic nie pisały. Dodatkowo postaram się, by więcej tu się działo. Dziękuję za zrozumienie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)