niedziela, 25 listopada 2012

Od Skayres - Nowe miejsce, nowy dom

Zacznę od tego jak postanowiłam odejść ze starej watahy i założyć własną. Było to prawie tydzień temu. Był pięknny, wiosenny dzień. Słoneczko grzało, kwiaty pięknie pachniały, wiał lekki wiaterek. Jak zawsze miałam humor do żartów, podśpiewywałam sobie czasami. Rozmyślałam o moim ukochanym partnerze - Jake'u. Był on synem przywódcy polowań. Byłam z nim od ponad roku. Świetnie się dogadywaliśmy, robił mi wspaniałe niespodzianki. Planowaliśmy nawet założyć rodzinę. Postanowiłam, że tym razem to ja zrobię mu niespodziankę. Miałam wielką ochotę spróbować postarać się o szczenięta. Uczesałam się, natarłam kwiatami dla ładnego zapachu i ruszyłam na polowanie. Nuciłam sobie pioseneczkę o miłości, wymyśloną na poczekaniu. Nim się obejrzałam byłam już w lesie. Weszłam w krzaki, przekucnęłam i czekałam na zdobycz. Cały czas nie mogłam się skupić. A to oglądałam swoje łapki, to bawiłam się medalionem (jest w nim towarysz, znalazłam go dawno temu), machałam ogonem, łamałam gałązki. Bałam się, że mi się coś nie uda, że nie sprawie przyjemności Jake'owi. Znudziłam się i postanowiłam zmienić miejsce. Poszłam kilka kilometrów głebiej w las i znów skryłam się za krzakami. Tym razem cierpliwie siedziałam i czekałam. Dręczyły mnie tylko myśli, że wszystko na marne. Oczy zaczęły mi się powoli zamykać, myślałam, że usnę, albo lepiej - umrę z nudów. Jednak wreszcie moja cierpliwość została nagrodzona. W oddali zauważyłam grupkę jeleni, która biegła w moją stronę. Przyszykowałam się do ataku. Jelenie przebiegły koło krzaków, w których byłam schowana. Zaczęłam je śledzić. Przemykałam od drzewa do drzewa, od krzewu do krzewu. Wyczułam odpowiedni moment, kiedy jelenie były odwrócone ode mnie. Zrobiłam kilka dużych susów i z pazurami skoczyłam na sarnę. Reszta grupki uciekła, a ja wgryzłam się w kark. Ta bezwładnie upadła na ziemię. Zadowolona z siebie złapałam ją za przednie kończyny i podrzuciłam tak, żeby upadła na mój grzbiet. Potem jak najszybciej pobiegłam do jaskini mojego ukochanego. Bez pukania weszłam do środka i z uśmiechem powiedziałam:
- Kotku, to dla...- i mnie zamurowało.
Jake obściskiwał się z samicą alfa, starszą o ponad 10 lat! Poczułam ból w sercu. Duży ból. Kilka chwil i mogłam zajść w ciążę z tym...Aż szkoda gadać.
- Skayres, kochanie...- podszedł do mnie.
- Nie mów tak! - przerwałam mu. - Jak mogłeś?! Ja Cię kochałam! - zrzuciłam sarnę z grzbietu. - Udław się tym!
Po tych słowach wybiegłam ze łzami.

Ominę nudną podróż jak trafiłam na to miejsce.

Tak więc gdy tylko dotarłam na tą polanę z wieloma jaskniami wpadł mi do głowy pomysł - założyć własną watahę. To wspaniały sposób za zawarcie wielu przyjaźni i może poznanie tego jedynego, który by mnie kochał, tak na prawdę. Podeszłam do pierwszej jaskini i obejżałam jej środek. Da się tu mieszkać. Tak więc szczęśliwa postanowiłam przespać się w swoim nowym mieszkanku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz