czwartek, 29 listopada 2012

Od Hige - Wszystko od początku

Ciemność. Wszędzie dookoła ciemność. Ani jednego choćby małego, jasnego promyczka, który wskazywał by jakąś dobrą drogę, nadzieję. Ciemność a wraz z nią cisza, irytująca cisza przerywana od czasu do czasu cichym trzaskiem spowodowanym kroplami deszczu uderzającymi o szybę. Od czasu do czasu też niebo rozjaśniła błyskawica. Jej zdradliwe światło niczym jakiś wojownik, który chciał zniszczyć wszystko co stanie mu na drodze wdarło się do prawie pustego pokoju. Dlaczego prawie? Gdyby nie ten błysk nikt by nie zauważył uciekającego wilka.Jego smutnego pyska. Przygaszonych oczu, które już dawno utraciły swój blask. Jak mogły być wesołe skoro tak cierpi? On sam z resztą czuł jakby ktoś ranił go nożem w serce.Nie, doskonale wiedział kto.To było poczucie winy silne niczym głaz i bolesne niczym śmierć.Wiedział już co musi zrobić ,uciec uciec od całej odpowiedzialności, chciał się jej pozbyć tak jak krople ciekną po szybie tak chciał się teraz wszystkiego wyprzeć i rzucić to w niepamięć.Jednak nie miał żadnego wyjścia bowiem przyczynił się do rzeczy gorszych od śmierci(która dla niego była by nagrodą) do torturowania wilków , które przeżyły z jego watahy przez spółkę Jagerę.
Jednak to nie było takie proste strażnicy bacznie obserwowali swojego cennego "sojusznika".Hige był jednak inteligenty i rozumny, wiedział że nie pozwolą na jego śmierć. Wymyślił podstęp,udał rannego, gdy straż zbliżyła się do niego cichym ale mocnym kłapnięciem zębów pozabijał ich.Nie zauważony wyszedł jak księżniczka z wieży, tylko gdzie podziała jego wybranka. Biegł przez lasy i różne doliny, poznał wspaniałych wilków jednak nie znalazł odpowiedniego domu.Szedł w stronę północną kiedy doszedł go słuch pewnej śpiewanej piosenki, schował się . Dostrzegł wyłaniającą się z zarośli wilczyce, przestraszył się odruchowo, jednak dostrzegł w niej"przyjazną twarz".
-Witaj przybyszu-powiedziała jakże mile zaskoczona
-Witaj ja.. własnie ten jestem Hige- powiedział zaskoczony i zarumieniony ze wstydu.
-Ja jestem Skayres-powiedziała z promiennym uśmiechem .
Jak dawno nie widziałem uśmiechającego się pyska w dodatku do mnie.To było tak jakby z serca ktoś powyrywał gwoździe, ta uśmiechnięta twarz tak wiele dla mnie znaczyła.
-Ahhhh-westchnąłem
-Coś nie gra , boli cię coś
-Wręcz przeciwnie czuję się wspaniale
-Więc co cię trapi
-Szukam watahy
-Watahy powiadasz,a co ty na to żebyś został w mojej
-Ja.. nie nie mogę ... ale naprawdę
-No pewnie, nie ma problemu, będziesz tutaj szczęśliwy,wszyscy traktujemy się jak jedna wielka rodzina.
Wreszcie poczułem że w moim życiu otwiera się nowy rozdział, który muszę zapełnić, jaki on będzie dowiecie się sami .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz