Ciemność. Wszędzie dookoła ciemność. Ani jednego choćby małego, jasnego
promyczka, który wskazywał by jakąś dobrą drogę, nadzieję. Ciemność a wraz z nią
cisza, irytująca cisza przerywana od czasu do czasu cichym trzaskiem
spowodowanym kroplami deszczu uderzającymi o szybę. Od czasu do czasu też niebo
rozjaśniła błyskawica. Jej zdradliwe światło niczym jakiś wojownik, który chciał
zniszczyć wszystko co stanie mu na drodze wdarło się do prawie pustego pokoju.
Dlaczego prawie? Gdyby nie ten błysk nikt by nie zauważył uciekającego
wilka.Jego smutnego pyska. Przygaszonych oczu, które już dawno utraciły swój
blask. Jak mogły być wesołe skoro tak cierpi? On sam z resztą czuł jakby ktoś
ranił go nożem w serce.Nie, doskonale wiedział kto.To było poczucie winy silne
niczym głaz i bolesne niczym śmierć.Wiedział już co musi zrobić ,uciec uciec od
całej odpowiedzialności, chciał się jej pozbyć tak jak krople ciekną po szybie
tak chciał się teraz wszystkiego wyprzeć i rzucić to w niepamięć.Jednak nie miał
żadnego wyjścia bowiem przyczynił się do rzeczy gorszych od śmierci(która dla
niego była by nagrodą) do torturowania wilków , które przeżyły z jego watahy
przez spółkę Jagerę.
Jednak to nie było takie proste strażnicy bacznie
obserwowali swojego cennego "sojusznika".Hige był jednak inteligenty i rozumny,
wiedział że nie pozwolą na jego śmierć. Wymyślił podstęp,udał rannego, gdy straż
zbliżyła się do niego cichym ale mocnym kłapnięciem zębów pozabijał ich.Nie
zauważony wyszedł jak księżniczka z wieży, tylko gdzie podziała jego wybranka.
Biegł przez lasy i różne doliny, poznał wspaniałych wilków jednak nie znalazł
odpowiedniego domu.Szedł w stronę północną kiedy doszedł go słuch pewnej
śpiewanej piosenki, schował się . Dostrzegł wyłaniającą się z zarośli wilczyce,
przestraszył się odruchowo, jednak dostrzegł w niej"przyjazną twarz".
-Witaj
przybyszu-powiedziała jakże mile zaskoczona
-Witaj ja.. własnie ten jestem
Hige- powiedział zaskoczony i zarumieniony ze wstydu.
-Ja jestem
Skayres-powiedziała z promiennym uśmiechem .
Jak dawno nie widziałem
uśmiechającego się pyska w dodatku do mnie.To było tak jakby z serca ktoś
powyrywał gwoździe, ta uśmiechnięta twarz tak wiele dla mnie
znaczyła.
-Ahhhh-westchnąłem
-Coś nie gra , boli cię coś
-Wręcz
przeciwnie czuję się wspaniale
-Więc co cię trapi
-Szukam
watahy
-Watahy powiadasz,a co ty na to żebyś został w mojej
-Ja.. nie nie
mogę ... ale naprawdę
-No pewnie, nie ma problemu, będziesz tutaj
szczęśliwy,wszyscy traktujemy się jak jedna wielka rodzina.
Wreszcie poczułem
że w moim życiu otwiera się nowy rozdział, który muszę zapełnić, jaki on będzie
dowiecie się sami .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz