niedziela, 25 listopada 2012

Od Skayres - CD historii Jamesa ''Nowe miejsce, nowy dom''

Szczęśliwa ze swojej nowej watahy, chociaż liczyła ona jednego członka - mnie - poszłam nad wodospad zasmakować wody. Stanęłam nad jeziorkiem i przejrzałam się w czystej wodzie. Nie było w niej żadnych zanieczyszczeń. Machnęłam ogonem i przytrzymując jedną łapką medalion, by się nie zanurzył, zaczęłam pić. Nie wiem, czemu, ale dziś woda smakowała inaczej...lepiej. Może to z mojej nadmiernej ekscytacji? Nie ważne. Kiedy skończyłam pić wytarłam pyszczek łapką, usniosłam głowę zauważyłam basiora...Cóż, basiora w wiele wzorków. Ale nie powiem, był dość przystojny. Popatrzyłam się na niego z dziwieniem i lekką agresją, pokazując moją gotowość do ataku.
- Kim jesteś? - warknęłam.
- Em... Ja...Ja... James. - wyjąkał. - Nazywam się James, a ty?
- Skayres. Co tu robisz? - odpowiedziałam podchodząc bliżej niego, ale dalej zachowując czujność.
- Latałem i ujrzałem ten wodospad. Strasznie chciało mi się pić więc podleciałem...
- Podleciałeś? - spytałam przyglądając mu się uważnie.
- Yhym... - odpowiedział (dumnie) rozkładając fioletowe skrzydła. - A więc podleciałem i ujrzałem twoją wspaniałą osobę. Przepraszam... Tak dawno nie widziałem wilka, że musiałem podejść.
- Jak to "tak dawno"?
- No bo ja nie mam watahy... - powiedział i poprawił  grzywkę. - Dobra to ja nie zawracam ci głowy.
Odwrócił się i najwyraźniej miał wzbijać się w powietrze, ale przeszkodziłam mu.
- Czekaj. - powiedziałam, a on spojrzał na mnie z nadzieją. - Ja mam watahę. Znaczy, założoną dzisiaj, jestem w niej tylko ja, ale...
- Mogę dołączyć? - przerwał mi.
- Jasne, będzie mi bardzo miło. - uśmiechnęłam się. - Chodź za mną.
- Dzięki. - odparł.
- Polecimy? Będzie szybciej.
- Jak chcesz.

Po chwili wysunęliśmy swoje skrzydła i wzbiliśmy się w powietrze. Po kilku minutkach byliśmy już nad jaskiniami. Nic nie mówiąc jak strzała poleciałam w dół i wylądowałam. James powtórzył mój ruch. Rozejrzał się po nowej okolicy i uśmiechnął.
- A gdzie będę mieszkał? - spytał patrząc na jaskinie.
- W jaskini, obok mnie. - odparłam.
- Obok Ciebie...- szepnął z uśmiechem.
- To tamta. - wskazałam na nią łapą. - Chodź.
Podeszliśmy do nowej jaskini Jamesa. Wleciał do niej mało nie wpadając na ścianę. Pozaglądał we wszystkie szpary i dalej zadowolony spytał:
- A jak z polowaniem?
- No cóż...W ostatniej jaskini mamy spiżarnię i możesz z niej brać jedzenie. Ale raz na tydzień trzeba coś do niej dostraczyć. Ewentualnie sam możesz polować. - oznajmiłam.
- A mam jakieś stanowisko, czy coś?
- A jakiebyś chciał?
- Coś związanego z polowaniem...- przewrócił oczami.
- Może przywódca polowań? - zapoponowałam.
- Serio? Dzięki.
- Proszę bardzo. Pewnie chciałbyś się teraz przespać, czy coś...To ja pójdę do siebie.

<James, dokończ> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz