Zapytałem Skayres, czy ma ochotę przejść się ze mną.
Chciałem lepiej ją poznać. Jak na razie była super fajna, miła i... piękna.
Czekałem na odpowiedź w spokoju (zapatrzyłem się w jej purpurowe śliczne
oczy).
- No cóż...Nie mam nic lepszego do roboty, więc czemu nie...- machnęła radośnie ogonem. - Oki. - powiedziałem - Yes! - szepnąłem pod nosem. Poszliśmy w stronę wodospadu, co chwilę wymieniając kilka słów. Poznaliśmy się lepiej i tak jak myślałem, Skayres była bardzo fajna, inteligentna, zabawna (powtórzę się) i urocza. Gdy mówiła patrzyłem na nią i podziwiałem jej urodę, ale gdy ona zerkała na mnie natychmiast odsuwałem wzrok. - James? Mam coś na twarzy? - spytała lekko zarumieniona. - Nie...- odparłem, ale nie chciałem wypaść na zakochanego psychopatę więc szybko dodałem. - Znaczy masz jakieś paproszki we włosach... - Na prawdę? Ojej...- chciała je strzepać, ale pod wpływem silnych emocji przerwałem jej. - Pozwól, że pomogę. - zacząłem otrzepywać i gładzić jej włosy. Były takie puszyste i przyjemne w dotyku. - Dzięki. - Proszę bardzo. - powiedziałem lekko zadowolony z siebie. - A powiesz mi może, jak wpadłaś na pomysł założenia watahy? - Ta...To nudna historia. - przewróciła oczami. - Przyłapałam chłopaka na zdradzie, odeszłam z dawnej watahy i...dotarłam tutaj. - uśmiechnęła się lekko. - Nie wiedziałem... - zrobiło mi się głupio. Nie powinienem pytać. - Nie szkodzi. To był totalny debil, nie żałuję. - Heh... Skoro Cię zdradził to na pewno był debilem. - powiedziałem i nagle usłyszałem jak coś zabrzęczało mi na łapie. To medalion lekko świecił. - Patrz! Widać już wodospad. - No racja... Chcesz popływać? - zapytała. - No jasne. - powiedziałem i pobiegliśmy do wody. Ja zatrzymałem się przed taflą wody. Nim zauważyłem Skayres mnie tam wrzuciła. Potrafię oddychać pod wodą. Na ok. 1 min. pozostałem pod wodą. Gdy Skayres wyjrzała by sprawdzić, gdzie jestem z uśmiechem wciągnąłem ją do wody. - James! Jak ja wyglądam! - krzyknęła z uśmiechem. Spojrzałem na nią... Wyglądała cudnie. Jej sierść tak pięknie skrzyła, jej oczy... Jak dwa ametysty. - Szczerze? - zapytałem - Yhym... - Wyglądasz pięknie. - powiedziałem i odwiązałem z łapy naszyjnik. - Dzięki... - odpowiedziała zarumieniona. - Skayres... To dla ciebie. - powiedziałem podając jej naszyjnik mojej matki. - Za to, że przyjęłaś mnie z otwartymi ramionami. < Skayres, dokończ > |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz