poniedziałek, 26 listopada 2012

Od Kasandry

Potknęłam się i z rumerem uderzyłam o ziemię. Moje bolące kości dawały się we znaki. Była już późna godzina, nie czułam się dobrze. Postanowiłam tu odpocząć.
Rano zauważyłam wilka stojącego obok mnie. Podniosłam się, musialam narobić mu strachu, bo byłam o wiele większa od niego. Wadera przyglądała się mi, jakby zobaczyła Boga czy jakieś inne dziwne zjawisko.
- Kasandra - szeptała.
O co jej mogła chodzić? Nie znałam jej.
- Em... Tak jestem Kasandra - odpwiedziałam grzecznie - A ty to kto?
- Skayres - alfa.
- Gdzie ja jetsem
- W watasze Srebrnego Księżyca.
- To jest to miejsce?
Nie patrząc na wadere szłam w kierunku wzgórza. Tak to było to miejsce. Stara jabłonka jeszcze tu była. Tu się wychowałam.
- Urodziłam się tu - mówiłam - wychowałam, tyle tu wspomnień.
Wadera podeszła.
- Chcesz z nami zostać Kasandro - wznosicielko księżyca?
- Jeżeli nie sprawię kłopotu.
Musiałam się mocno natrudzić aby spojrzeć jej prosto w oczy. Opłacało się , widziałam promienny uśmiech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz