Chyba każdy zauważył, że z WSK coś się dzieje. Ciesze się, że osiągnęła ona taką popularność, że lubicie przebywać na mojej stronce. Ale nic nie trwa wiecznie, tak? Pisanie... To jedna z moich pasji. Uwielbiam pisać. Jednak watahy wilków już mnie nie bawią. Nie czerpię już tej przyjemności z WSK, co kiedyś. Postanowiłam oddać komuś moją watahę. Decyzja podjęta - błagam, nie piszcie do mnie, żebym tego nie robiła. Wasze prośby zostaną zignorowane. Chcę, by WSK przejęła osoba odpowiedzialna, pisząca ładne i długie opowiadania. Liczyłam, że może by moja kochana Capuśka, albo niezastąpiona Isaly? Jeśli znajdzie się ktoś chętny, proszę o kontakt na howrse, a po ogłoszeniu nowej alfy, napiszę opowiadanie od Nirvany, o jej odejściu i usunę konto na howrse... Jeśli chcielibyście utrzymać ze mną kontakt, zaproście mnie na facebooku, będzie mi bardzo miło <33 (Magda Sobczak, profilowe zdjęcie ze mną na plaży. Po zaproszeniu wyślijcie wiadomość, jakiego wilka na WSK posiadaliście, żebym wiedziała, z kim piszę ;))
Ps. Zgłoszenia nowych członków oraz opowiadania przekażę nowej alfie, nie martwcie się.
poniedziałek, 24 czerwca 2013
piątek, 14 czerwca 2013
Od Evalyn'a - CD historii Carly
Razem z Carly poszedłem na spacer. Właśnie przechodziliśmy przez łąkę gdy zobaczyliśmy nasze dzieci. Byli zajęci polowaniem na króliki. Zobaczyłem Remusa, Ati i Sahara. Ale nigdzie nie mogłem znaleźć Lily.
-Remus, nie wiesz gdzie twoja siostra? - spytała Carly z nadzieją
-Remus, nie wiesz gdzie twoja siostra? - spytała Carly z nadzieją
W tym momencie jednak nie musiał odpowiadać. Lily wyszła z krzaków ciągnąc za sobą jakąś zdobycz. Dopiero po chwili zobaczyłem co dokładnie - małą sarnę.
-Lily... Sama ją upolowałaś? - zapytałem
Kiwnęła główką. Spojrzeliśmy po sobie.
O wielu rzeczach słyszałem, ale żeby szczeniak upolował sarnę !
-Jak to zrobiłaś? - spytała Szarotka
Wzruszyła bezradnie ramionami. Wyglądało na to, że zrobiła to nieświadomie, może sarna była już ledwo żywa...
- Dobrze dzieci. Myślę, że na dzisiaj już wystarczy a teraz do domu. - powiedziałem
- Ale tato! Jeszcze pięć minut! - jojczały
- Dobra, ale tylko 5 minut. - zgodziłem się
~ W jaskini ~
O dziwo szczeniaki przyszły o wyznaczonym czasie. Gdy już się wszystko uspokoiło zapytałem:
- Co zamierzacie robić w przyszłości?
>>Lily, Remus, brak weny<<
czwartek, 13 czerwca 2013
Od Will'a
Wyszedłem z jaskini i przespacerowałem się po lesie.Nagle natknąłem się na Nirvanę.
-O,hej!-uśmiechnęła się.
-Cześć!Właśnie o tobie myślałem!Chciałem się czegoś o tobie dowiedzieć...-odpowiedziałem jej również uśmiechem.
-Na przykład?-spytała.
-Na przykład...masz partnera?-wyjąkałem.
-Nie.Miałam,ale zerwałam z nim...-odpowiedziała.
Akurat zjawił się Arsus.Był smutny.
-Dlaczego z nim zerwałaś?-szepnąłem.
-Nirvano...Kocham cię nadal i kochać będę...-powiedział i odszedł.
-Nirvana?-popatrzyłem jej w oczy.
Zastanawiała się nad czymś.
-Nad czym tak myślisz?-spytałem.
-Proszę?-ocknęła się.
-Nad czym tak myślałaś i dlaczego zerwałaś z Arsusem?Przecież to Fajny koleś...
<<Nirvana,CD>>
-O,hej!-uśmiechnęła się.
-Cześć!Właśnie o tobie myślałem!Chciałem się czegoś o tobie dowiedzieć...-odpowiedziałem jej również uśmiechem.
-Na przykład?-spytała.
-Na przykład...masz partnera?-wyjąkałem.
-Nie.Miałam,ale zerwałam z nim...-odpowiedziała.
Akurat zjawił się Arsus.Był smutny.
-Dlaczego z nim zerwałaś?-szepnąłem.
-Nirvano...Kocham cię nadal i kochać będę...-powiedział i odszedł.
-Nirvana?-popatrzyłem jej w oczy.
Zastanawiała się nad czymś.
-Nad czym tak myślisz?-spytałem.
-Proszę?-ocknęła się.
-Nad czym tak myślałaś i dlaczego zerwałaś z Arsusem?Przecież to Fajny koleś...
<<Nirvana,CD>>
Od Vasyla - CD historii Sayren
- Heh- zaśmiałem się na widok wyjmującej sobie z włosów wadery.
A więc jednak chyba nie będę skazany na samotność... Chyba. Zawsze moneta może się odwrócić...
Zauważyłem, że Sayren jest zagłębiona w myślach.
- O czym myślisz Sayren?
Przez chwilę nie usłyszałem odpowiedzi. Dopiero chwilę później Say ocknęła się.
- A nic...- bąknęła.
Uśmiechnąłem się.
- Fajnie, że już kogoś tu znam- powiedziałem.
Wadera przytaknęła mi ruchem głowy i również uśmiechnęła się.
Cisza.
- M... Może sobie gdzieś pójdziemy?- zagadnęła.
- No spoko. Tylko gdzie...
- Hmmmmmmm....
Zacząłem się zastanwiać. Sayren też. Tak sobie myśleliśmy przez parę minut.
~2 minuty później~
Dalej kombinowałem, gdzie moglibyśmy iść na jakąś przechadzkę. Nagle z tego zamyślenia wyrwał mnie głos Sayren, która coś zaproponowała, mówiąc:
<Say?>
A więc jednak chyba nie będę skazany na samotność... Chyba. Zawsze moneta może się odwrócić...
Zauważyłem, że Sayren jest zagłębiona w myślach.
- O czym myślisz Sayren?
Przez chwilę nie usłyszałem odpowiedzi. Dopiero chwilę później Say ocknęła się.
- A nic...- bąknęła.
Uśmiechnąłem się.
- Fajnie, że już kogoś tu znam- powiedziałem.
Wadera przytaknęła mi ruchem głowy i również uśmiechnęła się.
Cisza.
- M... Może sobie gdzieś pójdziemy?- zagadnęła.
- No spoko. Tylko gdzie...
- Hmmmmmmm....
Zacząłem się zastanwiać. Sayren też. Tak sobie myśleliśmy przez parę minut.
~2 minuty później~
Dalej kombinowałem, gdzie moglibyśmy iść na jakąś przechadzkę. Nagle z tego zamyślenia wyrwał mnie głos Sayren, która coś zaproponowała, mówiąc:
<Say?>
Od Will'a
Dzielnie maszerowałem przez las i nagle natknąłem się na waderę.
-Cześć!-powiedziała jakbyśmy się znali od zawsze.
-H...ej...-zadziwiłem się.
-Jak masz na imię?-spytała.-Należysz do jakiejś watahy?
-Ja?Jestem Will (czytaj: Łil), a ty?Nie mam watahy.-oznajmiłem.
-Sakura jestem.Od niedawna należę do Watahy Srebrnego Księżyca.Dołączysz?-popatrzyła w górę.
-Ok.-pokiwałem głową.
Zamilknęliśmy na chwilę.Dzięki mojemu ultra - słuchowi usłyszałem szelest gałęzi.
-Uważaj!-krzyknąłem i skoczyłem na nią,przewracając (niestety) w błoto.
Z koron drzew wyleciał smok i odfrunął.Wstaliśmy.
-AAAAAAAAAAAAAAAA!!!-krzyknęła Sakura.-Patrz co zrobiłeś z moim futrem!
I rzuciła się na mnie:

(Sakura-czerwona,ja-niebieski)
Nagle zorientowałem się,że jesteśmy na terenach jakiejś watahy.Ona uciekła,a podeszła do mnie biała wadera.
-Jestem Nirvana.Co robisz na terenach watahy?-zapytała.
Znów przybiegła Sakura.
-Nirvano,patrz co on zrobił z moim futrem!!!-wykrzyknęła.
<<Nirvana,Sakura(sorry za to futro )CD>>
-Cześć!-powiedziała jakbyśmy się znali od zawsze.
-H...ej...-zadziwiłem się.
-Jak masz na imię?-spytała.-Należysz do jakiejś watahy?
-Ja?Jestem Will (czytaj: Łil), a ty?Nie mam watahy.-oznajmiłem.
-Sakura jestem.Od niedawna należę do Watahy Srebrnego Księżyca.Dołączysz?-popatrzyła w górę.
-Ok.-pokiwałem głową.
Zamilknęliśmy na chwilę.Dzięki mojemu ultra - słuchowi usłyszałem szelest gałęzi.
-Uważaj!-krzyknąłem i skoczyłem na nią,przewracając (niestety) w błoto.
Z koron drzew wyleciał smok i odfrunął.Wstaliśmy.
-AAAAAAAAAAAAAAAA!!!-krzyknęła Sakura.-Patrz co zrobiłeś z moim futrem!
I rzuciła się na mnie:
(Sakura-czerwona,ja-niebieski)
Nagle zorientowałem się,że jesteśmy na terenach jakiejś watahy.Ona uciekła,a podeszła do mnie biała wadera.
-Jestem Nirvana.Co robisz na terenach watahy?-zapytała.
Znów przybiegła Sakura.
-Nirvano,patrz co on zrobił z moim futrem!!!-wykrzyknęła.
<<Nirvana,Sakura(sorry za to futro )CD>>
środa, 12 czerwca 2013
Od Evelyn-CD. historii Westa
Smacznie spałam sobie w grocie gdy obudził mnie głos:
- Evelyn...
Otworzyłam i przetarłam oczy,zobaczyłam Westa.
- West? -zapytałam zaspana. - Coo?
- Wstawaj śpiochu... - mówił dalej.
-O co chodzi?
-Choć,a zobaczysz... - uśmiechnął się.
-No dobrze. - wziął mnie za łapę i poprowadził na jakąś obcą mi łąkę.
Idąc tam zasłonił mi oczy. Z początku mi to przeszkadzało,no ale skoro tak chciał...Już na miejscu zabrał łapy z moich oczy i usiadł przede mną i uśmiechnął się.
-Podoba Ci się? - spojrzał na mnie.
Siedzieliśmy na środku pięknej,przepięknej łąki! Była tak kolorowa.Wszędzie kwiaty,motyle i ptaki.To było coś cudownego.W tle było widać góry,a pod nim jezioro,w którym odbijała się cała łąka.Po prostu coś fantastycznego!
- Evelyn?! - mówił West.
- Eee... - ocknęłam się. - Jest C U D O W N I E - F A N T A S T Y C Z N A !
- Też tak uważam. - uśmiechnął się i przysunął dwa,upolowane jelenie. - Smacznego! - dodał i zaczął jeść.
- Dziękuję i nawzajem! - także zaczęłam jeść.
Jelenie były bardzo pyszne i soczyste,szybko się nimi najedliśmy.
- Było przeeepyszne! - powiedziałam oblizując pyszczek.
- Cieszę się,że Ci smakowało. - odparł z uśmiechem.
<West?Wiem krótkie,ale wyszłam z wprawy XD>
- Evelyn...
Otworzyłam i przetarłam oczy,zobaczyłam Westa.
- West? -zapytałam zaspana. - Coo?
- Wstawaj śpiochu... - mówił dalej.
-O co chodzi?
-Choć,a zobaczysz... - uśmiechnął się.
-No dobrze. - wziął mnie za łapę i poprowadził na jakąś obcą mi łąkę.
Idąc tam zasłonił mi oczy. Z początku mi to przeszkadzało,no ale skoro tak chciał...Już na miejscu zabrał łapy z moich oczy i usiadł przede mną i uśmiechnął się.
-Podoba Ci się? - spojrzał na mnie.
Siedzieliśmy na środku pięknej,przepięknej łąki! Była tak kolorowa.Wszędzie kwiaty,motyle i ptaki.To było coś cudownego.W tle było widać góry,a pod nim jezioro,w którym odbijała się cała łąka.Po prostu coś fantastycznego!
- Evelyn?! - mówił West.
- Eee... - ocknęłam się. - Jest C U D O W N I E - F A N T A S T Y C Z N A !
- Też tak uważam. - uśmiechnął się i przysunął dwa,upolowane jelenie. - Smacznego! - dodał i zaczął jeść.
- Dziękuję i nawzajem! - także zaczęłam jeść.
Jelenie były bardzo pyszne i soczyste,szybko się nimi najedliśmy.
- Było przeeepyszne! - powiedziałam oblizując pyszczek.
- Cieszę się,że Ci smakowało. - odparł z uśmiechem.
<West?Wiem krótkie,ale wyszłam z wprawy XD>
Od Narcyzy - CD historii Calvina
(jeszcze przed dorośnięciem szczeniąt)
Szczenięta rozeszły się na boki tak że mogłam zobaczyć tę niespodziankę. Okazała się ona sarną. I to nie byle jaką sarną.
-Upolowaliście ją?-spytałam z uśmiechem.
-Tata ją upolował...-powiedział Crow wciąż lekko zaspany.
-My pomagaliśmy!-krzyknęły Julie i Ebree jednocześnie.
-To gratuluję pomysłowości-powiedziałam z uznaniem.
Zjedliśmy śniadanie, po czym wyszliśmy na spacer. Koło jeziorka spotkaliśmy rodziców Calvina. Gdy rozmawialiśmy z nimi, maluchy co chwilę się wcinały. Nagle zobaczyłam tatę idącego do nas z wujkiem. Gdy tylko się do nas zbliżyli, trzy małe główki odwróciły się ku nim. Natychmiastowo zaczęły na nich biec. Nim się obejrzałam Ebree przewróciła swojego dziadka. Za nią nadbiegli Julie i Crow rzucając się na wujka Kevin'a.
-Dobra, dobra maluchy...-mówił co chwilę próbując ich jakoś zdjąć z siebie.
-To nic nie da-powiedziałam z uśmiechem.
<<Calvin? Sorki że tak króko...>>
Od Carly - CD historii Evalyn'a
-Tak naprawdę to nadal nimi są-powiedziałam z uśmieszkiem.
-W sumie racja-przyznał Ev.-Ale nim się obejrzymy będą dorośli...
Wiedziałam że to prawda. Przecież my też byliśmy szczeniętami. Wyszliśmy z jaskini na spacer. Na łące zobaczyliśmy nasze maluchy. Atacama szarpała na wszystkie strony martwego królika, Remus skakał właśnie na jednego (o dziwo jeszcze żywego), a Sahar dobijał kolejnego. Nie mogłam za to znaleźć Lily. Evalyn też nie. Podeszłam do Remusa.
-Remus, nie wiesz gdzie twoja siostra?-spytałam z nadzieją.
W tym momencie jednak nie musiał odpowiadać. Lily wyszła z krzaków ciągnąc coś za sobą. Po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że to mała sarna. Ale jak... Ona sama ją upolowała? Niemożliwe!
-Lily... Sama ją upolowałaś?-zapytał Ev.
Kiwnęła główką. Spojrzałam na Evalyn'a, a on na mnie. O wielu rzeczach słyszałam, ale.. Szczeniak który może upolować małą sarnę??
-Jak to zrobiłaś?-spytałam.
Wzruszyła bezradnie ramionami. Wyglądało na to, że zrobiła to nieświadomie, może sarna była już ledwo żywa...
<<Evalyn?>>
Obecna!
Isaly (Amirah) jest już obecna, można pisać opowiadania z jej udziałem!
Wasza samica alfa,
Nirvana.
Od Lyuu
Szłam przez jakiś las. Był czarno biały, jak wszystko. Idąc, natrafiłam na jakąś waderę. Odpychała swoją "urodą"
- Uważaj jak idziesz - warknęłam
- Raczej ty uważaj. Co tutaj robisz? - spytała
- A co cię to obchodzi?
- Dużo, gdyż jesteś na moich terenach
- I co mnie to obchodzi? Mogę być tam gdzie mi się podoba, nie zabroni mi tego taki naleśnik jak ty. - warknęłam i spojrzałam na nią. Tym razem przyjrzałam jej się. Wyglądała okropnie - była brzydka, oszpecona... Tym, że jest sobą...
- Dobra... Jestem Nirvana, a ty?
- Nie twój interes
- Właśnie, że mój.
- Aha. Bardzo dużo mnie to obchodzi - powiedziałam z sarkazmem
- Więc jak się nazywasz?
- Lyuu
<Nirvana?>
- Uważaj jak idziesz - warknęłam
- Raczej ty uważaj. Co tutaj robisz? - spytała
- A co cię to obchodzi?
- Dużo, gdyż jesteś na moich terenach
- I co mnie to obchodzi? Mogę być tam gdzie mi się podoba, nie zabroni mi tego taki naleśnik jak ty. - warknęłam i spojrzałam na nią. Tym razem przyjrzałam jej się. Wyglądała okropnie - była brzydka, oszpecona... Tym, że jest sobą...
- Dobra... Jestem Nirvana, a ty?
- Nie twój interes
- Właśnie, że mój.
- Aha. Bardzo dużo mnie to obchodzi - powiedziałam z sarkazmem
- Więc jak się nazywasz?
- Lyuu
<Nirvana?>
Od Caibre
Biegłam przez ciemny las, słysząc wokół siebie jedynie odgłosy nocnych zwierząt. Moje łapy rytmicznie uderzały w mokrą od deszczu ziemię, a pęd powietrza rozwiewał mi sierść. Biegnąc, uderzały we mnie konary drzew, znacząc na mojej skórze czerwone ślady. Ale w tym momencie miałam inne sprawy na głowie niż rany. Nie biegłam przez ten las bez powodu. Ja uciekałam od mojej rodziny. Wiedziałam, że ani moja matka ani siostra nie są na tyle szybkie by mnie dogonić, ale mimo to biegłam w szalonym tempie. Teraz to już nie była ucieczka przed rodziną, ale przed własnym wyrzutami sumienia. Na myśl o mojej matce, zaczęłam płakać gorzkimi łzami, które zmieszały się kroplami deszczu spadającymi z nieba. Ale biegłam dalej. Nie wiedziałam, ile jeszcze będę musiała, tak biec ale na razie na pewno nie miałam zamiaru się zatrzymywać. Nagle usłyszałam dziwny dźwięk. Jakby pisk zwierzęcia. Mimo woli zatrzymałam się, zaciekawiona. Zaczęłam powolnym krokiem iść w stronę dźwięku. Po kilku minutach, zobaczyłam małego, białego królika. Zdziwiłam się trochę. Przecież króliki o tej porze chowały się do swoich jam. I wtedy zauważyłam cienki sznureczek przywiązany do łapy królika. Sznurek był przywiązany do konara wystającego z drzewa. I wtedy zrozumiałam co królik tu robi. Ale skoro był złowiony, to czemu go jeszcze nie zabrali? I wtedy zmroziła mnie prawda. Królik był przynętą! W panice rzuciłam się między drzewa. Za późno. Spadła na mnie ciężka siatka. Wywróciłam się, uderzając w kamień leżący na ziemi. Chwilę walczyłam ze sobą, ale po chwili zapadła ciemność. Straciłam przytomność.
***
Obudziło mnie rażące światło. Przymknełam na chwilę oczy żeby przyzwyczaić się do światła. Kiedy je otworzyłam nade mną stała czarno biała wadera.
<Isaly, dokończ>
***
Obudziło mnie rażące światło. Przymknełam na chwilę oczy żeby przyzwyczaić się do światła. Kiedy je otworzyłam nade mną stała czarno biała wadera.
<Isaly, dokończ>
Potomstwo Carly i Evalyn'a dorosło!
Atacama, jubilerka
Lily, fryzjerka
Remus, nauczyciel walki
Sahar, rzeźbiarz
Od Westa - CD historii Jade
-Chcesz być moim przyjacielem?
Zapytała nowo mi poznana wadera.
Wydawała się miła,wiec czemu nie?
-No jasne.
Uśmiechnąłem się.
-Mówiłaś że szukałaś jedzenia,wiec jesteś głodna.Masz ochotę coś zjeść?
Szliśmy razem powoli w stronę lasku.
-Tak,jestem bardzo głodna.Nic nie jadłam od pewnego czasu.
Złapała się łapami za brzuch,słychać było burczenie.Zaśmiałem się lekko w duszy i poszliśmy dalej na polowanie.
-Wiec choć,chyba że chcesz być głodna.
Chwyciłem waderę za łapę i poprowadziłem na polanę,na której pasało sie najczęściej stado sarn.
-Widzisz?
Spytałem maskując sie w trawach.
-Tak,ruszymy z zaskoczenia.
-Nie,ty jesteś zmęczona.Ja zaatakuje i ci przyniosę,poczekaj chwilkę.
Ruszyłem w stronę zdobyczy i zaatakowałem jelenia.Wracałem z samcem w zębach i położyłem przy Jade.
-Smacznego.
Oblizałem się na samą myśl.
< Jade?>
Zapytała nowo mi poznana wadera.
Wydawała się miła,wiec czemu nie?
-No jasne.
Uśmiechnąłem się.
-Mówiłaś że szukałaś jedzenia,wiec jesteś głodna.Masz ochotę coś zjeść?
Szliśmy razem powoli w stronę lasku.
-Tak,jestem bardzo głodna.Nic nie jadłam od pewnego czasu.
Złapała się łapami za brzuch,słychać było burczenie.Zaśmiałem się lekko w duszy i poszliśmy dalej na polowanie.
-Wiec choć,chyba że chcesz być głodna.
Chwyciłem waderę za łapę i poprowadziłem na polanę,na której pasało sie najczęściej stado sarn.
-Widzisz?
Spytałem maskując sie w trawach.
-Tak,ruszymy z zaskoczenia.
-Nie,ty jesteś zmęczona.Ja zaatakuje i ci przyniosę,poczekaj chwilkę.
Ruszyłem w stronę zdobyczy i zaatakowałem jelenia.Wracałem z samcem w zębach i położyłem przy Jade.
-Smacznego.
Oblizałem się na samą myśl.
< Jade?>
Od Teddy'ego - CD historii Nirvany
W myślach zacząłem panikować. Właśnie... Jak Nirv ma mi pomóc? Cały czas miałem tę białą głowę przed oczami. Zupełnie jakbym już ją gdzieś kiedyś widział. Próbowałem to sobie przypomnieć i nagle... ŁUP. Wstałem z ziemi z mocnym bólem głowy. Nirvana się zatrzymała.
-Teddy?-spytała zaniepokojona.
Uśmiechnąłem się sam do siebie, nadal rozcierając głowę.
-WIEM!!-mało nie krzyknąłem.
-Co?!-spytała podchodząc.
-Nie mamy czasu!-powiedziałem i zacząłem biec. Nirv po chwili pojawiła się obok mnie.-Nie możemy się zatrzymywać. I choćbyś nie wiem jak chciała... Nie odwracaj się.
-Ale... Czemu?!-spytała nie rozumiejąc.
-Ten wilk... Słyszałem o nim od ciotki... Ona sama go kiedyś widziała-mówiłem szybko, jednym tchem.- Nazywa się Slender. To wilk, którego nie każdy może zobaczyć.
-Jak to nie każdy?-spytała.
-Krąży legenda, że jeśli go zobaczysz... Niedługo...Umrzesz...
-Ale twoja ciotka nadal żyje!-zauważyła Nirv.
-Tak, to prawda-powiedziałem- Ale to dlatego, że znalazła na niego dobry sposób.
Schowaliśmy się w gałęziach drzew. Pokazałem jej znowu kawałek kartki który miałem ze sobą.
-To jedna z kartek zapisanych informacjami na jego temat-szepnąłem.- Ponoć jest ich osiem. Musimy je wszystkie znaleźć, zanim on dorwie nas.
-Ale jak mamy to zrobić?? Nie wiemy gdzie one są!-powiedziała zrozpaczona.
-Ty nie-powiedziałem przymykając oczy.- Ale ja tak.
-Skąd? Przecież...
-CIIII!!-wskazałem na dół.
Slender już tam siedział. Rozglądał się na wszystkie możliwe strony próbując nas znaleźć. Nagle zauważyłem coś na gałęzi. Kolejna kartka. Hm... Coś to jak na razie za łatwe...Sięgnąłem po nią łapą, jednak Nirv mnie powstrzymała. Przestaliśmy się ruszać, bo nagle dwie gałęzie zmieniły się w wilcze łapy, a przed nami pojawił się on. "Tylko się nie ruszaj, tylko się nie ruszaj..." myślałem ze strachem. Slender przejechał wzrokiem (mniej więcej wiem gdzie patrzył) po Nirv, jednak zatrzymał go na mnie. Przekręcił lekko głowę, tak że zobaczył kartkę na drzewie. Momentalnie zrobiło mi się słabo. Co teraz? Zerwie kartkę i już nigdy jej nie znajdziemy?? Dostrzegłem ponad jego ramieniem napis na kartce. Coś w stylu... "Don't look back or it takes you". Znam się nieco na ludzkich językach, więc (trochę koślawo) przetłumaczyłem to. "Nie odwracaj się"... Ironia losu?? Już dawno temu się odwróciliśmy!!
<< Nirvana?>>
-Teddy?-spytała zaniepokojona.
Uśmiechnąłem się sam do siebie, nadal rozcierając głowę.
-WIEM!!-mało nie krzyknąłem.
-Co?!-spytała podchodząc.
-Nie mamy czasu!-powiedziałem i zacząłem biec. Nirv po chwili pojawiła się obok mnie.-Nie możemy się zatrzymywać. I choćbyś nie wiem jak chciała... Nie odwracaj się.
-Ale... Czemu?!-spytała nie rozumiejąc.
-Ten wilk... Słyszałem o nim od ciotki... Ona sama go kiedyś widziała-mówiłem szybko, jednym tchem.- Nazywa się Slender. To wilk, którego nie każdy może zobaczyć.
-Jak to nie każdy?-spytała.
-Krąży legenda, że jeśli go zobaczysz... Niedługo...Umrzesz...
-Ale twoja ciotka nadal żyje!-zauważyła Nirv.
-Tak, to prawda-powiedziałem- Ale to dlatego, że znalazła na niego dobry sposób.
Schowaliśmy się w gałęziach drzew. Pokazałem jej znowu kawałek kartki który miałem ze sobą.
-To jedna z kartek zapisanych informacjami na jego temat-szepnąłem.- Ponoć jest ich osiem. Musimy je wszystkie znaleźć, zanim on dorwie nas.
-Ale jak mamy to zrobić?? Nie wiemy gdzie one są!-powiedziała zrozpaczona.
-Ty nie-powiedziałem przymykając oczy.- Ale ja tak.
-Skąd? Przecież...
-CIIII!!-wskazałem na dół.
Slender już tam siedział. Rozglądał się na wszystkie możliwe strony próbując nas znaleźć. Nagle zauważyłem coś na gałęzi. Kolejna kartka. Hm... Coś to jak na razie za łatwe...Sięgnąłem po nią łapą, jednak Nirv mnie powstrzymała. Przestaliśmy się ruszać, bo nagle dwie gałęzie zmieniły się w wilcze łapy, a przed nami pojawił się on. "Tylko się nie ruszaj, tylko się nie ruszaj..." myślałem ze strachem. Slender przejechał wzrokiem (mniej więcej wiem gdzie patrzył) po Nirv, jednak zatrzymał go na mnie. Przekręcił lekko głowę, tak że zobaczył kartkę na drzewie. Momentalnie zrobiło mi się słabo. Co teraz? Zerwie kartkę i już nigdy jej nie znajdziemy?? Dostrzegłem ponad jego ramieniem napis na kartce. Coś w stylu... "Don't look back or it takes you". Znam się nieco na ludzkich językach, więc (trochę koślawo) przetłumaczyłem to. "Nie odwracaj się"... Ironia losu?? Już dawno temu się odwróciliśmy!!
<< Nirvana?>>
Od Ruby - Krwawa przyjaźń
Jestem w watasze od dłuższego czasu jednak nie znałam nikogo. Może tylko Saphirę i jej rodzinę, Asesina i jego rodzinę, Nirvanę oraz Dereka. Jednak z nimi raczej się nie zaprzyjaźnię. Moja przyjaciółka musi być taka sama jak ja z charakteru: arogancka, nieprzyjemna, tajemnicza... Przyjaźń w moim wydaniu nie opiera się na wzajemnym gadaniu o basiorach i gustach innych ludzi. Raczej na obrabianiu d**y każdemu kto podpadnie i bycie wrednym dla... Tu akurat każdy pasuje.
Dzisiaj razem z Lucyferem u boku poszłam na spacer w poszukiwaniu wilków z którymi warto się zaprzyjaźnić. Nie byłam zbytnio chętna, ale demon mnie przekonał. Brak duszy pozbawił mnie pewnych uczuć więc łatwo było mnie do niektórych rzeczy przekonać. Chodząc sobie po polanie każdy dziwnie się na mnie patrzył. Nie dziwię im się... Rozmawiałam z Lucyferem, a on by nie robić zamieszania stał się niewidzialny więc tak jakby mówiłam do siebie. Ja również na nich patrzyłam. W moich oczach każdy był taki sam. Szary, prosty, żyjący w cieniu, nie wychylający się, nie podpadający alfom, betom i gammom. Nikt nie był godzien mojej uwagi. - To nie ma sensu! - warknęłam uderzając gałąź, która pod wpływem mocnej siły pękła. - W tej watasze nie znajdę znajomych! - Ruby uspokój się! - Lucyfer podniósł głos. - I ty mi to mówisz! Demon. - zaśmiałam się szyderczo. - Przestań. - odparł. Nienawidził, gdy śmiałam się z niego, bo jeszcze nie był demonem. - Na pewno kogoś znajdziesz. - Ale kur*a gdzie?! - zapytałam ponownie łamiąc gałąź. - Może na polowaniu? - zaproponował. - ... - bez słowa ruszyłam na polowanie. W całym lesie było cicho. Żadnej zwierzyny. Wymieniałam z Lucyferem czasami kilka słówek, ale w końcu zauważyłam coś w krzakach. Cicho, z brzuchem przy ziemi skradałam się do osobnika, by w końcu z szponami na niego skoczyć. Okazało się, że ten zwierz postanowił zrobić to samo. To była białą wadera z czarnymi pasami na grzbiecie oraz z różową grzywą i czarnymi końcówkami. Zderzyłyśmy się w powietrzu. Natychmiast wstałam i zaczęłam warczeć na wilczyce, ona po chwili również wstała i też zaczęła warczeć. Spodobało mi się to... - Patrz jak skaczesz s*ko! - warknęłam ostro wysuwając szpony. - Ty patrz sz**to! - odwarknęła szczerząc kły. - Tępa dzida. - dodałam i odwróciłam się do Lucyfera. Demon był niewidzialny tylko dla innych, ja wciąż go widziałam. Znaczy, gdy chce to i ja go nie zobaczę, ale jeszcze nigdy tak nie zrobił =3 - Luc... - miałam powiedzieć, że idziemy, ale wtedy ona się na mnie rzuciła. Leżałam brzuchem przy ziemi, a ona stała na mnie wbijając mi pazury w barki. Troszkę bolało, ale przeżyłam gorsze rzeczy. Gdy wilczyca nachyliła łeb nad moim karkiem złapałam ją za niego łapami i przerzuciłam do przodu. Zwinnym skokiem znalazłam się na jej brzuchu i przejechałam przez jego całą długość pazurami. Białe futro momentalnie stało się czerwone od krwi. Na twarzy ofiary pojawił się grymas z bólu. Chciałam wbić pazury głębiej, ale oślepiło mnie światło emitujące z ciała wilka. Poczułam jak silnymi nogami odpycha mnie od siebie. Walnęłam w drzewo, które złamało się w pół lądując na waderze. Muszę przyznać... Jest silna, ale ja bardziej. Co się dziwić, jestem starsza, mam doświadczenie, jedyne co w życiu robię to trenuję. Kurz zaczął powoli opadać, a ja podeszłam do wadery, która leżała pod drzewem. Widząc ją zachichotałam. - Z czego rżysz?! - warknęła. - Z Ciebie. - odparłam i podałam jej łapę. Manier mnie nauczono. Pomogłam jej wyjść, a zaraz potem stało się to czego się spodziewałam. Wadera wyskoczyła z zębami chcąc przegryźć mój kark. Byłam już wiele razy w tej sytuacji więc nie dałam się zaskoczyć. Przechwyciłam jej głowę pewnym ruchem i mocno ścisnęłam. Nie, nie... Nie zgniotłam... Jeszcze. - Lekcja nr. 1. Nigdy nie skacz na ofiarę mając głowę wysuniętą najbardziej. - powiedziałam poważnie, mocno odpychając ją od siebie. Wilczyca odbiegła 3 metry ode mnie i zaczęła masować się po skroniach. - Czemu mnie nie zabiłaś? - zapytała. - A miałam? - zaśmiałam się szczerze. - Twoje oczy... - zmieniła temat. - Co? - Gdy walczyłyśmy wydawały mi się krwisto czerwone... Teraz są... Mniej czerwone... - Zaraz będą złote. - oświadczyłam rozglądając się wokoło. - Czemu? - dopytywała. - Kolor tęczówek zmienia mi się w zależności od nastroju. No chyba, że jestem demonem. Wtedy zawsze są złote, a białka robią się czarne. - Demonem? - Tak masz problem?! - uniosłam się. - Spokojnie Ruby. - powiedział Lucyfer. - Ech... Dobra. Przez cały czas przyglądałeś się walce? - zapytałam szturchając go w ramie. - Tak. Było zabawnie. - zaśmiał się. - E-em! - chrząknęła głośno wadera. Zapomniałam, że nie widzi ani słyszy Lucyfera. - Z kim gadasz? - Moim towarzyszem. - ucięłam krótko. - Taaa... Jasne. Na niego trzeba zasłużyć. - Zasłużyłam, ale co ja będę się tobie tłumaczyć. Lepiej spie***aj zanim Cię alfa zobaczy. - uśmiechnęłam się wrednie. - Wali mi ona. - odparła. Pozytywnie mnie zdziwiło. - Hm... Lucyfer pokaż się niedowiarkowi. - Dzień dobry. - odparł demon. Wokoło od razu zaczęło się robić "martwo". Ptaki przestały śpiewać, a słońce schowało się za chmurami. - Cz-cze-ść. - wyjąkała. Na początku chyba się bała Lucyfera, ale potem było okey. - Tak w ogóle jestem Ruby. - podałam łapę z krwi... Jej krwi. - Metallica. - również podała mi łapę z mojej krwi. - Jak zespół? - uśmiechnęłam się lekko. - Tak. - Hm... Nieźle tu wygląda. - powiedziałam. Las po walce wyglądał tak: < Metallica, co potem? xd> |
wtorek, 11 czerwca 2013
Od Evalyn'a - CD historii Carly
Gdy wszyscy wyszli Carly położyła się na posłaniu. Już chciałem do niej podejść, ale ubiegła mnie Ati, która położyła się obok niej. A na dodatek Lily, Remus i Sahar zaczęli ze mną się bawić.
-Ratuj, jestem otoczony!-szepnąłem z uśmieszkiem
Carly popatrzyła na mnie, a później na Atacamę.
-Jeden wróg mniej -uśmiechnęła się
Wtem Sahar skoczył na mój grzbiet, zaś Remus zaczął się "siłować" z moim ogonem. Lily też nie odpuszczała. Zaczęli mnie łaskotać. Zacząłem się śmiać.
-Błagam.. Błagam, przestańcie!-mówiłem przez śmiech
Atacama spojrzała na nas zdziwiona. Widocznie nie miała ochoty na zabawę.
-Z twojej lewej!-powiedziała do Sarotka
Miała rację. Lily już skakała po mnie. Po prostu... Są rozbrajający...
-Dobra, dobra poddaje się!-powiedziałem wyczerpany
Łaskotki natychmiast ustały. Uśmiechnąłem się i zacząłem łaskotać Remusa w ramach odwetu.
Szczeniaki już ni miały sił na zabawę. Zmęczone dołączyły do Atakamy.
~ Kilkanaście miesięcy później ~
- Zobaczycie, że będę pierwsza! - krzyknęła Atacama po czym wpadła do jaskini
Za nią wpadł Remus i Sahar, a na końcu Lily.
- Cześć tato! Cześć mamo! - zawołali
- Cześć dzieci. Gdzie byłyście? - zapytałem
- Najpierw byliśmy nad jeziorem. I spotkaliśmy się z kilkoma wilkami. I w ogóle było fajnie. I jeszcze potem poszliśmy w góry. I zrobiliśmy wyścigi. - mówiło jedno przez drugie
- Skoro jest w was tyle energii to upolujcie coś na obiad. - powiedziała
Szczeniaki natychmiast wybiegły, a w jaskini zrobiło się cicho.
- Jak ten czas szybko leci. - westchnąłem - Jeszcze nie dawno były szczeniakami.
>>Carly, dokończysz?<<
-Ratuj, jestem otoczony!-szepnąłem z uśmieszkiem
Carly popatrzyła na mnie, a później na Atacamę.
-Jeden wróg mniej -uśmiechnęła się
Wtem Sahar skoczył na mój grzbiet, zaś Remus zaczął się "siłować" z moim ogonem. Lily też nie odpuszczała. Zaczęli mnie łaskotać. Zacząłem się śmiać.
-Błagam.. Błagam, przestańcie!-mówiłem przez śmiech
Atacama spojrzała na nas zdziwiona. Widocznie nie miała ochoty na zabawę.
-Z twojej lewej!-powiedziała do Sarotka
Miała rację. Lily już skakała po mnie. Po prostu... Są rozbrajający...
-Dobra, dobra poddaje się!-powiedziałem wyczerpany
Łaskotki natychmiast ustały. Uśmiechnąłem się i zacząłem łaskotać Remusa w ramach odwetu.
Szczeniaki już ni miały sił na zabawę. Zmęczone dołączyły do Atakamy.
~ Kilkanaście miesięcy później ~
- Zobaczycie, że będę pierwsza! - krzyknęła Atacama po czym wpadła do jaskini
Za nią wpadł Remus i Sahar, a na końcu Lily.
- Cześć tato! Cześć mamo! - zawołali
- Cześć dzieci. Gdzie byłyście? - zapytałem
- Najpierw byliśmy nad jeziorem. I spotkaliśmy się z kilkoma wilkami. I w ogóle było fajnie. I jeszcze potem poszliśmy w góry. I zrobiliśmy wyścigi. - mówiło jedno przez drugie
- Skoro jest w was tyle energii to upolujcie coś na obiad. - powiedziała
Szczeniaki natychmiast wybiegły, a w jaskini zrobiło się cicho.
- Jak ten czas szybko leci. - westchnąłem - Jeszcze nie dawno były szczeniakami.
>>Carly, dokończysz?<<
Od Metallicy i Asteria
*Z punktu widzenia Metallicy*
Razem z Asteriem wybrałam się na łowy. Dość banalny pomysł, wiem. Więc, poszliśmy do lasu. Tam upolowałam dużego byka. Asterio 2 małe sarenki i jednego dzika. Kiedy zjedliśmy, wpadłam na pomysł... Dziwny.
- Wiesz... Może by tak wyruszyć w przygodę?
- Przygodę?
- No... Może... Wyspa Królowej Zimy?
- Nie lubię takich klimatów, ale... Może spróbuję. Musimy coś zabrać... Może ktoś też się przyda?
- Możliwe... Na razie muszę iść do Nirvany, czy pozwoli nam razem iść do tego miejsca. Nie jest daleko, a w dodatku to prawie [lub nasz] teren.
- No dobrze... To ty idź to Nirv, a ja idę dowiedzieć się nieco więcej o tej wyspie.
- Chodź ze mną.
- Wstydzisz się?
- Nirvana lubi zimę. Powinna nieco wiedzieć o tym i owym.
- No dobra...
Poszliśmy do jej jaskini. Zastaliśmy ją tam... Nudziła się okropnie.
*Z punktu widzenia Asteria*
Zapukałem do jaskini. Otworzyła nam zastana alfa.
- Hey. - przywitałem się. - Coś nie tak?
- Witam, wszystko okey... Wchodźcie. - zaprosiła nas.
Weszliśmy do środka. Panowała tam miła atmosfera... Nie było za zimno, ani za gorąco. Usiadłem obok jakiejś rośliny, a Metallica obok mnie.
- Co was sprowadza? - powiedziała Nirvana.
- Metallica chciałaby wyruszyć na Wyspę Królowej Zimy.
- W związku z tym, chciałabym dowiedzieć się nieco o zimie. - powiedziała Metala.
<Nirv, wiesz coś?>
Razem z Asteriem wybrałam się na łowy. Dość banalny pomysł, wiem. Więc, poszliśmy do lasu. Tam upolowałam dużego byka. Asterio 2 małe sarenki i jednego dzika. Kiedy zjedliśmy, wpadłam na pomysł... Dziwny.
- Wiesz... Może by tak wyruszyć w przygodę?
- Przygodę?
- No... Może... Wyspa Królowej Zimy?
- Nie lubię takich klimatów, ale... Może spróbuję. Musimy coś zabrać... Może ktoś też się przyda?
- Możliwe... Na razie muszę iść do Nirvany, czy pozwoli nam razem iść do tego miejsca. Nie jest daleko, a w dodatku to prawie [lub nasz] teren.
- No dobrze... To ty idź to Nirv, a ja idę dowiedzieć się nieco więcej o tej wyspie.
- Chodź ze mną.
- Wstydzisz się?
- Nirvana lubi zimę. Powinna nieco wiedzieć o tym i owym.
- No dobra...
Poszliśmy do jej jaskini. Zastaliśmy ją tam... Nudziła się okropnie.
*Z punktu widzenia Asteria*
Zapukałem do jaskini. Otworzyła nam zastana alfa.
- Hey. - przywitałem się. - Coś nie tak?
- Witam, wszystko okey... Wchodźcie. - zaprosiła nas.
Weszliśmy do środka. Panowała tam miła atmosfera... Nie było za zimno, ani za gorąco. Usiadłem obok jakiejś rośliny, a Metallica obok mnie.
- Co was sprowadza? - powiedziała Nirvana.
- Metallica chciałaby wyruszyć na Wyspę Królowej Zimy.
- W związku z tym, chciałabym dowiedzieć się nieco o zimie. - powiedziała Metala.
<Nirv, wiesz coś?>
Uwaga!
Ponieważ Atacama, Lily, Remus i Sahar (które miały dorosnąć 19 maja 2013 roku) urodziły się przed zawieszeniem watahy i jeszcze nie dorosły, czekam na formularze do 20 czerwca 2013 roku.
Wasza samica alfa,
Nirvana.
Od Kalandora
Noc. Może kilka minut po północy. Przed wojną dałem Lucky kilka naszyjników... Niestety nie mogłem ich odnaleźć.
Pewnie wrodzy ukradli lub zginęły. Nie miałem zbytnio pomysłów na coś romantycznego.
W końcu już tak dawno nic się działo. Kolacja? Nie... Biżuteria? Ten nie... Dzieciaki są dorosłe, a dnia matki nie ma.
Pustka. Postanowiłem, że rano pójdę do jakiegoś wilka. Może to trochę głupie, pytanie się o jakiś prezent dla wadery.
Taki jestem i nikt tego nie zmieni.
Przez całą noc nie mogłem spać. Myślałem nad tym i owym. Rankiem odwiedziła nas Metallica.
- Hey. - przywitała się córka.
- Witam, dlaczego odwiedzasz nas tak rano? Jakoś dawno ciebie tu nie było... - mówiłem
- Trudno. Jestem dorosła, robię co chce. A tak w ogóle, to chciałam spotkać się z mamą.
- Jest na polanie. Zaraz powinna przyjść.
Do jaskini wszedł Near.
- Co ty tu robisz? - rzucił w stronę siostry.
- To już nie można rodziny odwiedzić? Paranoja, smród, ubóstwo...
- Można, wolny kraj, wolna wataha.
- To co się głupio pytasz. Ty też tu dawno nie byłeś... Kręcisz z waderami, kręcisz...
- Zamknij się, jeszcze nikogo nie mam!
- No i? Pewnie się w kimś kochasz!
Nie wytrzymałem i ryknąłem:
- Czy do jasnej cholery, możecie się nie kłócić?! Metalico, co się obchodzi życie prywatne brata?
- Powinno mnie obchodzić! Może mu się przyplątać jakaś dzi*ka z pod latarni!
- Nie fikaj se, pięknisiu! - krzyknął Near.
- Nie dbam o siebie, frajerze!
- Powinnaś, bo czuć na kilometr...
- Ciekawe czym!
- Gówn*m!
Rzucili się sobie do gardeł. Walczyli zaciekle. Nie zdołałem ich rozdzielić. Do jaskini weszła Lucky. Kiedy ich zobaczyła była wściekła. Szybko podeszła do córki i odciągnęła ją od Near'a.
- Dziękuję, za takie piękne powitanie! - zawołała Lucky.
- Kochanie uspokój się... - powiedziałem podchodząc do niej.
Przytuliłem ją mocno. Potem podszedłem do dzieci.
- Czy do jasnej cholery, zawsze musicie się prać jak opętani?! Kur*a rozmawiać się już nie da przy was! Wynocha z mojego domu!
Nie było mi za bardzo szkoda. Zachowywali się jak szczeniaki, jeszcze nie znające zła i dobra. Zły usiadłem w kącie. Podeszła do mnie Lucky.
<Lucky?>
Pewnie wrodzy ukradli lub zginęły. Nie miałem zbytnio pomysłów na coś romantycznego.
W końcu już tak dawno nic się działo. Kolacja? Nie... Biżuteria? Ten nie... Dzieciaki są dorosłe, a dnia matki nie ma.
Pustka. Postanowiłem, że rano pójdę do jakiegoś wilka. Może to trochę głupie, pytanie się o jakiś prezent dla wadery.
Taki jestem i nikt tego nie zmieni.
Przez całą noc nie mogłem spać. Myślałem nad tym i owym. Rankiem odwiedziła nas Metallica.
- Hey. - przywitała się córka.
- Witam, dlaczego odwiedzasz nas tak rano? Jakoś dawno ciebie tu nie było... - mówiłem
- Trudno. Jestem dorosła, robię co chce. A tak w ogóle, to chciałam spotkać się z mamą.
- Jest na polanie. Zaraz powinna przyjść.
Do jaskini wszedł Near.
- Co ty tu robisz? - rzucił w stronę siostry.
- To już nie można rodziny odwiedzić? Paranoja, smród, ubóstwo...
- Można, wolny kraj, wolna wataha.
- To co się głupio pytasz. Ty też tu dawno nie byłeś... Kręcisz z waderami, kręcisz...
- Zamknij się, jeszcze nikogo nie mam!
- No i? Pewnie się w kimś kochasz!
Nie wytrzymałem i ryknąłem:
- Czy do jasnej cholery, możecie się nie kłócić?! Metalico, co się obchodzi życie prywatne brata?
- Powinno mnie obchodzić! Może mu się przyplątać jakaś dzi*ka z pod latarni!
- Nie fikaj se, pięknisiu! - krzyknął Near.
- Nie dbam o siebie, frajerze!
- Powinnaś, bo czuć na kilometr...
- Ciekawe czym!
- Gówn*m!
Rzucili się sobie do gardeł. Walczyli zaciekle. Nie zdołałem ich rozdzielić. Do jaskini weszła Lucky. Kiedy ich zobaczyła była wściekła. Szybko podeszła do córki i odciągnęła ją od Near'a.
- Dziękuję, za takie piękne powitanie! - zawołała Lucky.
- Kochanie uspokój się... - powiedziałem podchodząc do niej.
Przytuliłem ją mocno. Potem podszedłem do dzieci.
- Czy do jasnej cholery, zawsze musicie się prać jak opętani?! Kur*a rozmawiać się już nie da przy was! Wynocha z mojego domu!
Nie było mi za bardzo szkoda. Zachowywali się jak szczeniaki, jeszcze nie znające zła i dobra. Zły usiadłem w kącie. Podeszła do mnie Lucky.
<Lucky?>
Od Nirvany - CD historii Teddy'ego
W mgnieniu oka znaleźliśmy się obok jakiegoś drzewa. Przez moje ciało przeszły dziwne dreszcze. Magia? Kto o tej porze robił by sobie z nas takie żarty? Dodam, że miejsce, gdzie się obecnie znajdowaliśmy, pod żadnym względem nie przypominało terenów Watahy Srebrnego Księżyca. Teddy podszedł do drzewa, na którym była umocowana jakaś karteczka. Basior poprosił, bym ją przeczytała. Było tam napisane ''"Always watches, no eyes". Poczułam się jak w jakimś horrorze... Nie chciałam w to wierzyć. Zaśmiałam się i zaczęłam mówić, że to tylko żart, że Teddy chce mnie wrobić. Niestety... Gdy basior zerwał karteczkę, usłyszeliśmy trzask łamanych gałęzi. W myślach zaczęłam się modlić, by to była tylko sarna. Odwróciłam się. Ujrzałam postać szczupłą i tajemniczą, przypominającą wilka. Cała była czarna. Tylko głowa... Cała biała, bez twarzy. Zrobiłam się blada jak ściana (pomijając fakt, że moje futro jest śnieżnobiałe). Dużo w życiu przeszłam, jednak ten widok... Ten widok był najstraszniejszy.
- Teraz mi wierzysz? - spytał Teddy, lekko drżącym głosem, a ja tylko przytaknęłam, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.
Dziwna postać zaczęła na nas syczeć. Nie zbliżała się. Stała w miejscu. My również staliśmy w bezruchu, mając nadzieję, że to coś sobie pójdzie. Tajemnicze stworzenie w końcu zaczęło się zbliżać. My dalej staliśmy jak sparaliżowani. Wilk zaczął nas obwąchiwać. W końcu obrócił się i zaczął odchodzić, kiedy to ja... Kichnęłam. I wtedy się zaczęło. Wilk bez twarzy głośno ryknął i zaczął biec w naszą stronę. Teddy rzucił w niego kulą ziemi, ja zaś dmuchnęłam, używając mocy i zamroziłam to coś. Chwilę odetchnęliśmy z ulgą, jednak nie na długo. Bestia rozłamała lód i była jeszcze bardziej rozwścieczona. Używaliśmy swoich mocy, ta jednak wydawała się niezniszczalna. Podchodziła coraz bliżej, a my coraz dalej się cofaliśmy. Żadne słowa nie mogły opisać tego, co właśnie czułam.
- Teddy, zrób coś! - krzyczałam.
- Sam nie dam rady, musisz mi pomóc!
- Ale jak?! - do moich oczu napływały łzy, a szczupła postać wciąż podążała za nami.
<Teddy?>
- Teraz mi wierzysz? - spytał Teddy, lekko drżącym głosem, a ja tylko przytaknęłam, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.
Dziwna postać zaczęła na nas syczeć. Nie zbliżała się. Stała w miejscu. My również staliśmy w bezruchu, mając nadzieję, że to coś sobie pójdzie. Tajemnicze stworzenie w końcu zaczęło się zbliżać. My dalej staliśmy jak sparaliżowani. Wilk zaczął nas obwąchiwać. W końcu obrócił się i zaczął odchodzić, kiedy to ja... Kichnęłam. I wtedy się zaczęło. Wilk bez twarzy głośno ryknął i zaczął biec w naszą stronę. Teddy rzucił w niego kulą ziemi, ja zaś dmuchnęłam, używając mocy i zamroziłam to coś. Chwilę odetchnęliśmy z ulgą, jednak nie na długo. Bestia rozłamała lód i była jeszcze bardziej rozwścieczona. Używaliśmy swoich mocy, ta jednak wydawała się niezniszczalna. Podchodziła coraz bliżej, a my coraz dalej się cofaliśmy. Żadne słowa nie mogły opisać tego, co właśnie czułam.
- Teddy, zrób coś! - krzyczałam.
- Sam nie dam rady, musisz mi pomóc!
- Ale jak?! - do moich oczu napływały łzy, a szczupła postać wciąż podążała za nami.
<Teddy?>
Od Nirvany - CD historii Vladimira
Ranek. Dopiero co się obudziłam. Wyszłam z jaskini, by powitać nowy dzień i przyjemnie grzejące słoneczko. Ledwo co zdążyłam zrobić kilka kroków, a już podbiegła do mnie Atacama z jakimś ptakiem w pyszczku. Spytała, czy to zwierzątko może zostać jej towarzyszem. Oczywiście, że się zgodziłam, jednak ptak (a może raczej ptaszysko) zaczęło wierzgać się i krzyczeć, że nie jest ptakiem, co mnie bardzo zdziwiło.
- To czym jesteś?- spytałyśmy chórkiem.
- Jestem - tu opierzone stworzenie zrobiło przerwę i... Zmieniło się w wilka. A raczej w waderę. - wilczycą. - dokończyła grubym głosem, który nijak nie pasował do postaci wadery z czerwonymi kosmkami włosów, spadających kaskadami na pyszczek.
Mi i Atacamie wprost szczęka opadła ze zdziwienia. Poprosiłam młodą członkinie watahy, by poszła do rodziców, a ta, jednak bardzo niechętnie, zgodziła się. Zostałam sama z pta... Znaczy wilkiem. Rozpoczęliśmy rozmowę.
- To... Jak się tutaj znalazłeś? - spytałam. - Aś... Znalazłaś... - szybko się poprawiłam.
- Eh, jak tam wolisz. - westchnęła.
- Nie rozumiem?
- Mam trzy wcielenia. - powiedziała (grubym, męskim głosem) i w kilka sekund zmieniła się... w basiora.
Tutaj już kompletnie zaczęłam się jąkać. Byłam strasznie skołowana. Wszystkie wilki, które koło nas przechodziły, patrzyły się, jak na wariatów.
- Okay... Chyba przyjęłam to do wiadomości. - otrząsnęłam się. - To w końcu mam mówić do ciebie w formie żeńskiej czy męskiej? - spytałam z lekkim uśmiechem.
- Jak wolisz.
- A... Może chcesz dołączyć do watahy? - zmieniłam temat.
- W sumie to... Czemu nie.
<Vladimir? :3>
- To czym jesteś?- spytałyśmy chórkiem.
- Jestem - tu opierzone stworzenie zrobiło przerwę i... Zmieniło się w wilka. A raczej w waderę. - wilczycą. - dokończyła grubym głosem, który nijak nie pasował do postaci wadery z czerwonymi kosmkami włosów, spadających kaskadami na pyszczek.
Mi i Atacamie wprost szczęka opadła ze zdziwienia. Poprosiłam młodą członkinie watahy, by poszła do rodziców, a ta, jednak bardzo niechętnie, zgodziła się. Zostałam sama z pta... Znaczy wilkiem. Rozpoczęliśmy rozmowę.
- To... Jak się tutaj znalazłeś? - spytałam. - Aś... Znalazłaś... - szybko się poprawiłam.
- Eh, jak tam wolisz. - westchnęła.
- Nie rozumiem?
- Mam trzy wcielenia. - powiedziała (grubym, męskim głosem) i w kilka sekund zmieniła się... w basiora.
Tutaj już kompletnie zaczęłam się jąkać. Byłam strasznie skołowana. Wszystkie wilki, które koło nas przechodziły, patrzyły się, jak na wariatów.
- Okay... Chyba przyjęłam to do wiadomości. - otrząsnęłam się. - To w końcu mam mówić do ciebie w formie żeńskiej czy męskiej? - spytałam z lekkim uśmiechem.
- Jak wolisz.
- A... Może chcesz dołączyć do watahy? - zmieniłam temat.
- W sumie to... Czemu nie.
<Vladimir? :3>
Pora roku!
Obecna pora roku to lato. Dodatkowo, wszystkie wilki zostały postarzone o pół roku (6 mieś).
Wasza samica alfa,
Nirvana.
Od Jade
Była piękna noc. Szłam sobie po lesie w poszukiwaniu pożywienia i schronienia. Chciałam się rozejrzeć, więc wspięłam się na drzewo. Usiadłam na gałęzi i się rozglądałam. Nagle gałąź zaczęła się łamać . Kiedy gałąź się złamała spadłam prosto na jakiegoś wilka:
-Przepraszam. Nic ci nie jest.-Powiedziałam otrzepując się z liści.
-Nie. Wszystko w porządku.-powiedział. -A co ty robiłaś na drzewie?
- Rozglądałam się za pożywieniem. – Odpowiedziałam szybko.- Jestem Jade, a ty?
-Jestem West. Pochodzę z Watahy Srebrnego Księżyca
-„To wspaniale”- pomyślałam z radością.-A czy mogę dołączyć?
-Musisz mieć zgodę samicy alfa, aby dołączyć.
-Zaprowadź mnie tam.-powiedziałam i razem ruszyliśmy przed siebie.
Cały czas basior zadawał mi pytania: Skąd jesteś?, Czym się zajmowałaś? Co lubisz najbardziej? lub Jak się tu dostałaś? Odpowiadał na jego pytania, a on słuchał z wielkim zainteresowaniem.
~~~Na miejscu~~~
Kiedy dotarliśmy na miejsce czekała na nas samica alfa.
-Nirvana to jest Jade. Jade to Nirvana.- przedstawił mnie West dla samicy alfa.- Czy Jade może dołączyć do watahy?
-Oczywiście.-Powiedziała Nirvana.
Cieszyłam się. Wreszcie będę miała nowe życie, lecz potrzebowałam kogoś do towarzystwa. Podeszłam do Westa i spytałam:
-Chcesz być moim przyjacielem?
<West, zgodzisz się?>
-Przepraszam. Nic ci nie jest.-Powiedziałam otrzepując się z liści.
-Nie. Wszystko w porządku.-powiedział. -A co ty robiłaś na drzewie?
- Rozglądałam się za pożywieniem. – Odpowiedziałam szybko.- Jestem Jade, a ty?
-Jestem West. Pochodzę z Watahy Srebrnego Księżyca
-„To wspaniale”- pomyślałam z radością.-A czy mogę dołączyć?
-Musisz mieć zgodę samicy alfa, aby dołączyć.
-Zaprowadź mnie tam.-powiedziałam i razem ruszyliśmy przed siebie.
Cały czas basior zadawał mi pytania: Skąd jesteś?, Czym się zajmowałaś? Co lubisz najbardziej? lub Jak się tu dostałaś? Odpowiadał na jego pytania, a on słuchał z wielkim zainteresowaniem.
~~~Na miejscu~~~
Kiedy dotarliśmy na miejsce czekała na nas samica alfa.
-Nirvana to jest Jade. Jade to Nirvana.- przedstawił mnie West dla samicy alfa.- Czy Jade może dołączyć do watahy?
-Oczywiście.-Powiedziała Nirvana.
Cieszyłam się. Wreszcie będę miała nowe życie, lecz potrzebowałam kogoś do towarzystwa. Podeszłam do Westa i spytałam:
-Chcesz być moim przyjacielem?
<West, zgodzisz się?>
Od Kiary - CD historii Akvo
-Moja rodzina nie żyje.-Powiedziałam trochę ze smutkiem. –Zabiła ich inna wataha.
-Bardzo tobie współczuję.
-Wiesz, ja…- I nie dokończyłam zdania, gdyż usłyszałam czyjś szelest w krzakach.
-Co to?- Spytał mnie basior.
-Nie wiem, ale idę sprawdzić.- I poszłam.
Okazało się, że to Tessa i Mia chodzą sobie, ale skąd o nich wiedziałam? Kiedy wracałam pewnej nocy do jaskini napotkałam je i tak się poznałyśmy. Nie zostałam zauważona przez nie, więc wróciłam do basiora.
-Co to było?- Spytał mnie Akvo
-To tylko twoje siostry chodzą sobie po lesie.- Odpowiedziałam szybko.
-Słuchaj, czy chcesz iść na wyspę Królowej Zimy?
-Pewnie.-Odpowiedziałam i ruszyliśmy przed siebie.
Kiedy dotarliśmy na brzeg wyspy było dosyć zimno. Jak zwykle bawiliśmy się razem w śniegu.
~~~2 godziny później~~~
Zmęczona padłam na śnieg. Chciałam bardzo poznać rodziców basiora, więc spytałam:
-Mogłabym poznać twoich rodziców?
<Akvo, zgodzisz się?>
Od Carly - CD historii Evalyn'a
-Świetnie-powiedziałam z uśmiechem.
Nie wiem czemu, ale czułam się padnięta. Na serio nie mam pojęcia czemu. Przecież przespałam praktycznie cały poród... W tej chwili Lily przyczepiła się do futra Evalyn'a. Remus i Sahar podeszli do niego z dwóch różnych stron. Spojrzał na mnie z udawanym strachem.
-Ratuj, jestem otoczony!-szepnął z uśmieszkiem.
Atacama za to leżała przy mnie spokojnie śpiąc.
-Jeden wróg mniej -uśmiechnęłam się.
Sahar skoczył na grzbiet swojego ojca, zaś Remus zaczął się "siłować" z jego ogonem. Lily też nie odpuszczała. Zaczęli łaskotać Evalyn'a do łez.
-Błagam.. Błagam, przestańcie!-mówił przez śmiech.
Atacama spojrzała na nich zdziwiona. Widocznie nie miała ochoty na zabawę.
-Z twojej lewej!-powiedziałam do Evalyn'a.
Miałam rację. Lily już skakała po swoim ojcu. Po prostu... Są rozbrajający...
-Dobra, dobra poddaje się!-powiedział wyczerpany Ev.
Łaskotki natychmiast ustały. Uśmiechnął się i znów zaczął łaskotać Remusa.
<<Evalyn?>>
Od Mikiji (CD historii Razjela) i Kiiyuko
- No wiesz, powiedziałam - popatrzałam na niego - No bo ja chciałam mieć szczeniaki, to wydaje się fajne. Ale czy ty się zgadzasz ?
- Pomyślę ok? - spytał
- Dobrze, ale jest 1 problem
- Jaki ? -spytał
- Bo jak wiesz moja babcia- Kiiyuko - urodziła 6 szczeniąt, potem moje ciotki po 1-2 a wg.. moja rodzina jest ,, dużo płodna" choć nie ma takiego określenia - powiedziałam
- Kochanie, to ile będziesz mieć dzieci nie ma znaczenia. Ważne że będą nasze - powiedział i poszedł
Nagle przyszła moja babcia
- Miki możesz wejść? - pokazała mi mój dom
- Kochanie - zaczęła - Ja idę na wyprawę z Kaminarim i Youksi, ty tu zostajesz z Arą. Lenny sobie poradzi.
- Babciu, gdzie idziesz? - spytała
Niczym nie mówiąc pokazała mi że mam iść za nią,
Poszłyśmy do centrum naszej watahy gdzie były co tygodniowe zebrania. Nagle moja babcia weszła na wielki głaz i zaczęła mówić :
- Wiki! Potrzebuje 3 wilków z żywiołami wody, elektryczności i lodu . Idę na wyprawę na tereny starej watahy, muszę coś zobaczyć... , wy o tym miejscu nie wiecie. Jak wiadomo jestem córką alf które już nie żyją, ale to one nas zaatakowały. Jest tam jaskinia z pewnymi rzeczami, muszę je przynieść... choć należą do rodziny alf to chyba powinniśmy je mieć nie? No... to chętnych proszę do swojej jaskini
Po przemowie Nirvana podeszła do nas i dziwnie na nas patrzała. Nagle spytała
- Jakie klejnoty ? -spytała
- Alf, wiesz takie kolorowe, z taką mocą - powiedziała
- Jaką?
- No.. wilczą? Wiesz ja wiem co daje mój i Kaysie nic więcej nie wiem.
- A co daje?- spytałam
- Kay daje moc muzyki, a mój dowodzenia, choć nie jestem nikim ważnym tu... to chyba oddam go Nirv.
( Nirv?Razjel ? Tu dokończyłam jeszcze od Kiiy i od Mikiji )
- Pomyślę ok? - spytał
- Dobrze, ale jest 1 problem
- Jaki ? -spytał
- Bo jak wiesz moja babcia- Kiiyuko - urodziła 6 szczeniąt, potem moje ciotki po 1-2 a wg.. moja rodzina jest ,, dużo płodna" choć nie ma takiego określenia - powiedziałam
- Kochanie, to ile będziesz mieć dzieci nie ma znaczenia. Ważne że będą nasze - powiedział i poszedł
Nagle przyszła moja babcia
- Miki możesz wejść? - pokazała mi mój dom
- Kochanie - zaczęła - Ja idę na wyprawę z Kaminarim i Youksi, ty tu zostajesz z Arą. Lenny sobie poradzi.
- Babciu, gdzie idziesz? - spytała
Niczym nie mówiąc pokazała mi że mam iść za nią,
Poszłyśmy do centrum naszej watahy gdzie były co tygodniowe zebrania. Nagle moja babcia weszła na wielki głaz i zaczęła mówić :
- Wiki! Potrzebuje 3 wilków z żywiołami wody, elektryczności i lodu . Idę na wyprawę na tereny starej watahy, muszę coś zobaczyć... , wy o tym miejscu nie wiecie. Jak wiadomo jestem córką alf które już nie żyją, ale to one nas zaatakowały. Jest tam jaskinia z pewnymi rzeczami, muszę je przynieść... choć należą do rodziny alf to chyba powinniśmy je mieć nie? No... to chętnych proszę do swojej jaskini
Po przemowie Nirvana podeszła do nas i dziwnie na nas patrzała. Nagle spytała
- Jakie klejnoty ? -spytała
- Alf, wiesz takie kolorowe, z taką mocą - powiedziała
- Jaką?
- No.. wilczą? Wiesz ja wiem co daje mój i Kaysie nic więcej nie wiem.
- A co daje?- spytałam
- Kay daje moc muzyki, a mój dowodzenia, choć nie jestem nikim ważnym tu... to chyba oddam go Nirv.
( Nirv?Razjel ? Tu dokończyłam jeszcze od Kiiy i od Mikiji )
Od Teddy'ego - CD historii Nirvany
Dziwne, bardzo dziwne... W jednej chwili z przygnębienia w nie ziemską radość?? Hm... Nirvana ma na mnie dobry wpływ ^^. Szliśmy sam nie wiem gdzie. Rozmawialiśmy na różne tematy. Tak... We dwójkę było nam (przynajmniej moim zdaniem) lepiej. Usiedliśmy na łące. Nirv chwilę później położyła się na plecach. Powtórzyłem jej ruch. Miło... Północ, gwiazdy świecą, pełnia księżyca... Przekręciłem głowę i spojrzałem na Nirv. Wyglądała... Pięknie w tym świetle (nie mówię że normalnie nie). Zauważyła że na nią patrzę. Nie przeszkadzało mi to.
-Masz na mnie dobry wpływ-powiedziałem z resztą świadomie.
Lekko się zarumieniła. Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki. Spojrzałem w tamtą stronę. W jednej chwili zobaczyłem jakąś białą głowę chowającą się za drzewem.
-Kto tam jest?-spytała.
-Nie wiem... Mogło mi się przywidzieć-powiedziałem kładąc się znów.
Zamknąłem oczy. Gdy je otworzyłem okazało się że... Leżymy pod drzewem. A przynajmniej pod gałęziami drzewa.
-Dobra.... Czy przed chwilą było tu jakieś drzewo?-spytałem zdziwiony.
-Ee... Nie...-stwierdziła Nirv równie zdziwiona.
Odwróciłem głowę. Za nami faktycznie rosło drzewo. Chociaż... Dziwne... Bo jeszcze sekundę wcześniej go nie było. Wstałem i podszedłem do niego. Nic szczególnego... Drzewo jak drzewo... Obszedłem je dookoła. Z drugiej jego strony do pnia przyczepiona była jakaś kartka.
-Nirv, możesz tu podejść?-spytałem nie spuszczając wzroku z kartki.
Wadera sekundę później stała koło mnie. Czytała napis z kartki. Po chwili zaśmiała się.
-Dobry żart, Teddy-powiedziała z uśmiechem.
-To nie żart...-powiedziałem spokojnie.
-Naprawdę... Dobrze to wykombinowałeś-poklepała mnie po ramieniu.
-Ale to nie ja!
Zerwałem kartkę i natychmiastowo usłyszeliśmy trzask łamanych gałęzi za nami. Odwróciliśmy się w tym samym momencie. I przez jakieś pięć sekund widzieliśmy jego:

Przyjrzałem mu się bliżej i stwierdziłem że... Wilk nie ma twarzy. Zerknąłem na kartkę. "Always watches, no eyes"... Czyżby...
-Teraz mi wierzysz?-spytałem.
<<Nirvana?>>
-Masz na mnie dobry wpływ-powiedziałem z resztą świadomie.
Lekko się zarumieniła. Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki. Spojrzałem w tamtą stronę. W jednej chwili zobaczyłem jakąś białą głowę chowającą się za drzewem.
-Kto tam jest?-spytała.
-Nie wiem... Mogło mi się przywidzieć-powiedziałem kładąc się znów.
Zamknąłem oczy. Gdy je otworzyłem okazało się że... Leżymy pod drzewem. A przynajmniej pod gałęziami drzewa.
-Dobra.... Czy przed chwilą było tu jakieś drzewo?-spytałem zdziwiony.
-Ee... Nie...-stwierdziła Nirv równie zdziwiona.
Odwróciłem głowę. Za nami faktycznie rosło drzewo. Chociaż... Dziwne... Bo jeszcze sekundę wcześniej go nie było. Wstałem i podszedłem do niego. Nic szczególnego... Drzewo jak drzewo... Obszedłem je dookoła. Z drugiej jego strony do pnia przyczepiona była jakaś kartka.
-Nirv, możesz tu podejść?-spytałem nie spuszczając wzroku z kartki.
Wadera sekundę później stała koło mnie. Czytała napis z kartki. Po chwili zaśmiała się.
-Dobry żart, Teddy-powiedziała z uśmiechem.
-To nie żart...-powiedziałem spokojnie.
-Naprawdę... Dobrze to wykombinowałeś-poklepała mnie po ramieniu.
-Ale to nie ja!
Zerwałem kartkę i natychmiastowo usłyszeliśmy trzask łamanych gałęzi za nami. Odwróciliśmy się w tym samym momencie. I przez jakieś pięć sekund widzieliśmy jego:

Przyjrzałem mu się bliżej i stwierdziłem że... Wilk nie ma twarzy. Zerknąłem na kartkę. "Always watches, no eyes"... Czyżby...
-Teraz mi wierzysz?-spytałem.
<<Nirvana?>>
Od Axl'a - CD historii Renesme
Wilk, czy duch zniknął tak szybko jak się pojawił:
- On zniknął. - powiedziała przerażona Esme.
- No.... - odparłem patrząc wciąż w drzewo.
- Wiesz co... Może wracajmy? Dziwnie się tutaj czuję, jakby...
- Tysiące oczu patrzyło w twoją stronę. - dokończyłem za nią.
- Dokładnie. - uśmiechnęła się uroczo. Muszę przyznać, że Esme bardzo mi się podoba z wyglądu jak i charakteru. - To co? Wracamy?
- Z chęcią, tylko... W którą stronę?
- Może w... Nie tam nie. Albo... W prawo? Nie! Czekaj... Wiesz co? Ja niezbyt wiem...
- Zdajmy się na instynkt. - uśmiechnąłem się i razem ruszyliśmy przed siebie.
Chodziliśmy już kilka godzin, ale nigdzie nie widziałem znajomej drogi, którą tu doszliśmy. Chyba, że napadało tyle śniegu. Sam nie wiem.
- Nic tutaj nie ma. - westchnąłem.
- No... Wiesz co. Zmienię się w smoka. Tak będzie szybciej. - odparła oddalając się kilka metrów.
- Ale Renesme, ja jeszcze nie panuję nad tą choler*ą mocą. Mogę zrobić Ci krzywdę.
- Jako smok mam grubą skórę. - powiedziała entuzjastycznie.
- Skóra jest tu obojętna. - upierałem się, ale wadera już jako smoczyca chwyciła mnie w łapę i posadziła sobie na grzbiecie.
Gdy dotarliśmy na tereny WSK ulżyło mi, bo trochę mnie zemdliło podczas lotów. Cieszę się, że nie odziedziczyłem po dziadkach skrzydeł.
- To teraz, gdzie? - zapytałem.
- Nie, że nie chce nigdzie iść, ale jest późno. - westchnęła patrząc na księżyc,
- Okey, a mogę przynajmniej Cię odprowadzić? - w tym momencie za waderą znów pojawił się ten wilk/duch. Esme widząc mój wyraz twarzy również na niego/nią spojrzała.
<Renesme, odprowadzić Cię?>
Od Trichy - Prawda...
Z każdym dniem czułam się gorzej. Spokoju nie dawała mi szczególnie jedna myśl. Myśl która krążyła po mojej głowie od ponad dwóch lat... Tego ranka wyleciałam z jaskini. Josh'a gdzieś wcięło. Może to i lepiej... Poleciałam nad jeziorko. Usiadłam przy nim i wpatrzyłam się w wodę. Czy tego chciałam? Czy chciałam to dalej ciągnąć, udając szczęśliwą? Nie mogłam... Ja nie jestem typem wadery będącej w związku. Nie lubię tego... Nie chcę być z kimś związana... Nigdy nie chciałam... Usłyszałam szelest w krzakach. Odwróciłam głowę. To był Rocket.
-Co tu robisz?-spytał podchodząc.
-Nic-mruknęłam.
Może teraz jest dobry moment? Nie... Nie teraz... Nie tutaj... W dodatku chcę o tym porozmawiać z Josh'em, nie z nim. Rozłożyłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze. W jednej chwili usłyszałam głośny krzyk. Dochodził od strony gór. Poleciałam tam. Szybko wylądowałam i zobaczyłam... Rocky leżącą pod stertą głazów. Musiały się osunąć... Tylko czemu? Córka traciła siły z chwili na chwilę. Próbowałam jej pomóc. Jednak każda próba była błędna. Po pięciu minutach zamknęła oczy.
-Rocky...-szepnęłam. Nic się nie stało.-ROCKY!
Nie... To nie mogła być prawda! Moja córka... Nie żyje.... Ale czemu... Usłyszałam kroki. Natychmiast się odwróciłam. Zobaczyłam Josh'a stojącego razem z Rocket'em. Obaj mieli przerażone miny.
-Co ty...-szepnął Josh.
-Ja?! Ja nic!-powiedziałam spokojnie.
-A ta krew na pysku i łapach to co?-zauważył Rocket.
Faktycznie... Miałam ją na pysku i łapach...
-To nie tak!-próbowałam się usprawiedliwić.-Próbowałam jej pomóc! Naprawdę!
-Tak, jasne!-warknął.-I co jeszcze?!
-Tricha... Ja Cię nie poznaję...-powiedział Josh.
Byłam bliska płaczu. Nie wierzą mi... Mój syn i partner mi nie wierzą... Postanowiłam teraz im to powiedzieć. Jednak właśnie w tej chwili... Ściana skalna zaczęła się walić. Poleciałam do góry. Przywarłam co niej ciałem, próbując zwolnić jej spadanie. Nic to nie dało. Po chwili leżałam przygnieciona przez skałę. Rozejrzałam się. Nigdzie nie było widać Rocket'a.
-Po co to zrobiłaś?!-krzyknął Josh.
-Chciałam was chronić!-również krzyknęłam.-I wiesz co jeszcze?! NIGDY nie chciałam mieć dzieci!!!
Stanął zamurowany. Nie wiedział co powiedzieć. Ja też nie. Nie miałam siły. Życie szybko ze mnie uchodziło.
-Ani... Partnera-dodałam po chwili ciszej.
Uśmiechnęłam się wrednie i zarazem szaleńczo. Chwilę później głaz dosłownie mnie zmiażdżył. Spokojna zamknęłam oczy. Przynajmniej powiedziałam mu to w twarz przed śmiercią, pomyślałam.
<<Josh, dokończysz to dramatyczne opowiadanie w którym nasza trójka ginie?>>
-Co tu robisz?-spytał podchodząc.
-Nic-mruknęłam.
Może teraz jest dobry moment? Nie... Nie teraz... Nie tutaj... W dodatku chcę o tym porozmawiać z Josh'em, nie z nim. Rozłożyłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze. W jednej chwili usłyszałam głośny krzyk. Dochodził od strony gór. Poleciałam tam. Szybko wylądowałam i zobaczyłam... Rocky leżącą pod stertą głazów. Musiały się osunąć... Tylko czemu? Córka traciła siły z chwili na chwilę. Próbowałam jej pomóc. Jednak każda próba była błędna. Po pięciu minutach zamknęła oczy.
-Rocky...-szepnęłam. Nic się nie stało.-ROCKY!
Nie... To nie mogła być prawda! Moja córka... Nie żyje.... Ale czemu... Usłyszałam kroki. Natychmiast się odwróciłam. Zobaczyłam Josh'a stojącego razem z Rocket'em. Obaj mieli przerażone miny.
-Co ty...-szepnął Josh.
-Ja?! Ja nic!-powiedziałam spokojnie.
-A ta krew na pysku i łapach to co?-zauważył Rocket.
Faktycznie... Miałam ją na pysku i łapach...
-To nie tak!-próbowałam się usprawiedliwić.-Próbowałam jej pomóc! Naprawdę!
-Tak, jasne!-warknął.-I co jeszcze?!
-Tricha... Ja Cię nie poznaję...-powiedział Josh.
Byłam bliska płaczu. Nie wierzą mi... Mój syn i partner mi nie wierzą... Postanowiłam teraz im to powiedzieć. Jednak właśnie w tej chwili... Ściana skalna zaczęła się walić. Poleciałam do góry. Przywarłam co niej ciałem, próbując zwolnić jej spadanie. Nic to nie dało. Po chwili leżałam przygnieciona przez skałę. Rozejrzałam się. Nigdzie nie było widać Rocket'a.
-Po co to zrobiłaś?!-krzyknął Josh.
-Chciałam was chronić!-również krzyknęłam.-I wiesz co jeszcze?! NIGDY nie chciałam mieć dzieci!!!
Stanął zamurowany. Nie wiedział co powiedzieć. Ja też nie. Nie miałam siły. Życie szybko ze mnie uchodziło.
-Ani... Partnera-dodałam po chwili ciszej.
Uśmiechnęłam się wrednie i zarazem szaleńczo. Chwilę później głaz dosłownie mnie zmiażdżył. Spokojna zamknęłam oczy. Przynajmniej powiedziałam mu to w twarz przed śmiercią, pomyślałam.
<<Josh, dokończysz to dramatyczne opowiadanie w którym nasza trójka ginie?>>
poniedziałek, 10 czerwca 2013
Od Dereka - CD historii Caliente
Chodziłem sobie po terenach watahy, gdy nagle wpadła na mnie jakaś wadera. Była biała... Widziałem w życiu wiele białych wader, ale ona była... Jak świeży śnieg na słońcu. Skrzyła.
- Uważaj, gdzie chodzisz. - warknąłem.
- Okay... - odpowiedziała. - A tak w ogóle, to jestem Caliente.
- Derek. - rzuciłem. Chwile staliśmy w miejscy milcząc. - Czemu milczysz?
- A co mam mówić? - powiedziała cicho.
- Nie wiem... Cokolwiek.
- ...
- Dobra widzę, że nie chcesz gadać. A może masz ochotę na spacer?
- Czemu nie. - westchnęła.
W dalszej ciszy ruszyliśmy w stronę lasu. Wadera wydawała się wrażliwa, delikatna, cicha i nieśmiała. Ogólnie olałbym taką waderę, ale Caliente... Ona miała w sobie coś czego inne by nie miały.
Dotarliśmy na plażę. Były tak jakieś pary wilków, ale na mój widok sobie poszły.
- Chyba Cię nie lubią. - szepnęła wilczyca.
- Nie zależy mi na dużej ilości znajomych. Wolę mieć trójkę prawdziwych niż setki, którzy w potrzebie kopną mnie w dup*ę za przeproszeniem.
- W sumie... Opowiesz mi coś o sobie? - nagle zmieniła cena.
- A co chciałabyś wiedzieć? - zapytałem.
- Nie wiem... Coś o sobie, może jak tutaj dotarłeś? Co było wcześniej?
- No więc tak... [zacząłem moją opowieść, czyli moją historię, którą wspominałem w pierwszym opo.] A ty? Jak tutaj trawiłaś?
<Caliente, dokończysz?>
- Uważaj, gdzie chodzisz. - warknąłem.
- Okay... - odpowiedziała. - A tak w ogóle, to jestem Caliente.
- Derek. - rzuciłem. Chwile staliśmy w miejscy milcząc. - Czemu milczysz?
- A co mam mówić? - powiedziała cicho.
- Nie wiem... Cokolwiek.
- ...
- Dobra widzę, że nie chcesz gadać. A może masz ochotę na spacer?
- Czemu nie. - westchnęła.
W dalszej ciszy ruszyliśmy w stronę lasu. Wadera wydawała się wrażliwa, delikatna, cicha i nieśmiała. Ogólnie olałbym taką waderę, ale Caliente... Ona miała w sobie coś czego inne by nie miały.
Dotarliśmy na plażę. Były tak jakieś pary wilków, ale na mój widok sobie poszły.
- Chyba Cię nie lubią. - szepnęła wilczyca.
- Nie zależy mi na dużej ilości znajomych. Wolę mieć trójkę prawdziwych niż setki, którzy w potrzebie kopną mnie w dup*ę za przeproszeniem.
- W sumie... Opowiesz mi coś o sobie? - nagle zmieniła cena.
- A co chciałabyś wiedzieć? - zapytałem.
- Nie wiem... Coś o sobie, może jak tutaj dotarłeś? Co było wcześniej?
- No więc tak... [zacząłem moją opowieść, czyli moją historię, którą wspominałem w pierwszym opo.] A ty? Jak tutaj trawiłaś?
<Caliente, dokończysz?>
Od Brave'a - CD historii Kleo
- Kleo...
- PUŚĆ!!! - wrzeszczała na całe gardło. Po chwili jej twarzy rozjaśnił się uśmiech.
- Jestem Brave. - powiedziałem ze spokojem.
- Przepraszam mam zły dzień...
- Wiem...Ja także. Ale jakoś to przetrwam...Chyba - mruknąłem.
- Chodź za mną. - mówiąc to pociągnęła mnie za łapę.
~Na miejscu~
- Jesteśmy. - odparła. Puściła moją łapę, a ja przyjrzałem się jej.
- Coś nie tak? - potrząsnąłem głową i uśmiechnąłem się. Ona odwzajemniła uśmiech.
To jest piękne miejsce! - pomyślałem. Chciałem coś powiedzieć, ale przyszła jakaś wadera. Już wiem! Markita.....
- Cześć, Kleo i Brave - zawołała.
- Ty mnie znasz? - zdziwiła się Kleo. Markita pokiwała głową.
- Brave o tobie opowiadał jakaś ty ładna, słodka i szkoda mu było, że nie może cię poznać. Ale widać, że w końcu cię poznał... - w tej chili uśmiechnęła się. Kleo zachichotała.
- To prawda? - zapytała w końcu.
- Mhm. - szepnąłem. - Tylko, że to miała być tajemnica...Markita - spojrzałem na Markitę złowrogo.
- Ach...Zapomniałam. Przepraszam. Zostawię was samych. - odpowiedziała i odbiegła.
- Wow...Niekt nie mówił o mnie takich rzeczy.
- Nie wierzę! Przecież jesteś piękna... - wiedziałem, że powiedziałem parę słów za dużo.
- Dziękuję. - odwróciłem się aby pójść, ale ona mnie zatrzymała.
- Zostań - poprosiła.
- Dobrze... - usiedłem obok niej.
<<Kleo wystarczająco długie?>>
Od Samanthy - Czy to już koniec?
Chodziłam sama po watasze , a z resztą .... przywykłam do tego . Przypadkowo , na prawdę zupełnie przypadkowo spotkałam Nirvanę .
- O hej Nirv ! - podeszłam do niej , nie dając nic po sobie poznać . Nic ? Chodzi o moje wewnętrzne rozterki , rozmyślenia ...
- Witaj Sam . Co tam ciekawego u ciebie ? - zapytała entuzjastycznie .
- A wiesz ... Jakoś leci . - odparłam . - A u ciebie ? - rzuciłam szybko , nie chciałam pozostać dłużna .
- Też dobrze ... - zakończyła i nastały sekundy ciszy po których odparła - Wybacz, ale muszę iść . Do zobaczenia . - odparła , pomachałyśmy do siebie i odeszła . A ja ? Postanowiłam pójść do mojego partnera , Anutrii'ego . Tak dalej nie może być . Po drodze usłyszałam jeszcze dwoje ludzi . Podeszłam bliżej czając się w krzakach . Ludzie byli ładni , bardzo ładni , szczególnie dziewczyna . Ale nie to mnie zafascynowało . Chłopak , bardzo przystojny recytował wiersz o tytule ,,Pieśń III'' Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego , która brzmiała tak :
Ile razem dróg przebytych?
Ile ścieżek przedeptanych?
Ile deszczów, ile śniegów
wiszących nad latarniami?
Ile listów, ile rozstań,
ciężkich godzin w miastach wielu?
I znów upór żeby powstać
i znów iść, i dojść do celu.
Ile w trudzie nieustannym
wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń?
Ile chlebów rozkrajanych?
Pocałunków? Schodów? Książek?
Ile lat nad strof tworzeniem?
Ile krzyku w poematy?
Ile chwil przy Bethovenie?
Przy Corellim? Przy Scarlattim?
Twe oczy jak piękne świece,
a w sercu źródło promienia.
Więc ja chciałbym twoje serce
ocalić od zapomnienia.
Łza spłynęła mi po policzku . Może nie jestem jakaś super romantyczna , ale to było coś , strzał w serce . Postanowiłam pójść do Anutrii'ego . Nie trwało to długo , był tam , gdzie zawsze . Podeszłam do niego i powiedziałam :
- Słuchaj , między nami nie układa się jakoś ... Nie to , że się kłócimy , tylko po prostu ... olewasz mnie . - ciężko przełknęłam ślinę i po chwili dodałam :
- Czy to już koniec ?
< Anutrii ? Taa , wiem , krótkie >
- O hej Nirv ! - podeszłam do niej , nie dając nic po sobie poznać . Nic ? Chodzi o moje wewnętrzne rozterki , rozmyślenia ...
- Witaj Sam . Co tam ciekawego u ciebie ? - zapytała entuzjastycznie .
- A wiesz ... Jakoś leci . - odparłam . - A u ciebie ? - rzuciłam szybko , nie chciałam pozostać dłużna .
- Też dobrze ... - zakończyła i nastały sekundy ciszy po których odparła - Wybacz, ale muszę iść . Do zobaczenia . - odparła , pomachałyśmy do siebie i odeszła . A ja ? Postanowiłam pójść do mojego partnera , Anutrii'ego . Tak dalej nie może być . Po drodze usłyszałam jeszcze dwoje ludzi . Podeszłam bliżej czając się w krzakach . Ludzie byli ładni , bardzo ładni , szczególnie dziewczyna . Ale nie to mnie zafascynowało . Chłopak , bardzo przystojny recytował wiersz o tytule ,,Pieśń III'' Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego , która brzmiała tak :
Ile razem dróg przebytych?
Ile ścieżek przedeptanych?
Ile deszczów, ile śniegów
wiszących nad latarniami?
Ile listów, ile rozstań,
ciężkich godzin w miastach wielu?
I znów upór żeby powstać
i znów iść, i dojść do celu.
Ile w trudzie nieustannym
wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń?
Ile chlebów rozkrajanych?
Pocałunków? Schodów? Książek?
Ile lat nad strof tworzeniem?
Ile krzyku w poematy?
Ile chwil przy Bethovenie?
Przy Corellim? Przy Scarlattim?
Twe oczy jak piękne świece,
a w sercu źródło promienia.
Więc ja chciałbym twoje serce
ocalić od zapomnienia.
Łza spłynęła mi po policzku . Może nie jestem jakaś super romantyczna , ale to było coś , strzał w serce . Postanowiłam pójść do Anutrii'ego . Nie trwało to długo , był tam , gdzie zawsze . Podeszłam do niego i powiedziałam :
- Słuchaj , między nami nie układa się jakoś ... Nie to , że się kłócimy , tylko po prostu ... olewasz mnie . - ciężko przełknęłam ślinę i po chwili dodałam :
- Czy to już koniec ?
< Anutrii ? Taa , wiem , krótkie >
Od Vladimira
- Ale z ciebie fajny zwierzak!- głośny, nad wyraz irytujący, szczenięcy głos podrażnił moje biedne uszy. Odwróciłem swój mały łeb w kierunku szczenięcia, które ów dźwięk. Była to mała niebieska wilczyca, która z niepokojącą prędkością zbliżała się do mnie. Byłem, o zgrozo, w ciele Ptaszyska. Nawet nie zdążyłam raz machnąć skrzydłami, a już znalazłem się w wężowym ścisku małych, wilczych łapek.
-PUŚĆ MNIE!- krzyknąłem tak głośno, na ile pozwalało mi moje ptasie gardło. Waderka spojrzała na mnie ciekawie i wybuchnęła śmiechem.
- Umiesz mówić! Pokażę cię alfie i będziesz moim towarzyszem!- krzyknęła radośnie, przytulając się do mnie i dodatkowo gniotąc moje skrzętnie układane pióra. Wstała i pobiegła w tylko sobie znanym kierunku.
***
Dosyć szybko znaleźliśmy się na terenie jakiejś wilczej watahy. Wszędzie krzątało się mnóstwo wilków, które radośnie witały mała, a podejrzliwe spoglądały na mnie. Nie moja wina, że jestem jak jestem.
Niebieska podeszła do jakiejś wadery i postawiła mnie na ziemi.
- Mogę go zatrzymać? Jest trochę brzydki, ale umie mówić!- powiedziała cicho chichocząc. Posłałem jej jedno ze swoich spojrzeń mówiących- "zaraz przerobię cię na pasztet". Wilczyca zaśmiała się serdecznie.
- Skoro umie mówić, zapytaj się go czy chce z tobą zostać- stwierdziła i również wbiła we mnie wzrok.
- NIE!- krzyknąłem, przez co wywołałem smutek na twarzy młodej wilczycy. Nie zważałem na to.- Nawet nie jestem ptakiem!
- To czym jesteś?- spytały chórkiem dwie wilczyce. Westchnąłem w myślach.
- Jestem - tu zrobiłem małą przerwę na zmianę w wilczycę- wilczycą- dokończyłem grubym głosem, który nijak nie pasował do postaci wadery z czerwonymi kosmkami włosów, spadających kaskadami na pyszczek.
<Nirvana dokończysz?>
-PUŚĆ MNIE!- krzyknąłem tak głośno, na ile pozwalało mi moje ptasie gardło. Waderka spojrzała na mnie ciekawie i wybuchnęła śmiechem.
- Umiesz mówić! Pokażę cię alfie i będziesz moim towarzyszem!- krzyknęła radośnie, przytulając się do mnie i dodatkowo gniotąc moje skrzętnie układane pióra. Wstała i pobiegła w tylko sobie znanym kierunku.
***
Dosyć szybko znaleźliśmy się na terenie jakiejś wilczej watahy. Wszędzie krzątało się mnóstwo wilków, które radośnie witały mała, a podejrzliwe spoglądały na mnie. Nie moja wina, że jestem jak jestem.
Niebieska podeszła do jakiejś wadery i postawiła mnie na ziemi.
- Mogę go zatrzymać? Jest trochę brzydki, ale umie mówić!- powiedziała cicho chichocząc. Posłałem jej jedno ze swoich spojrzeń mówiących- "zaraz przerobię cię na pasztet". Wilczyca zaśmiała się serdecznie.
- Skoro umie mówić, zapytaj się go czy chce z tobą zostać- stwierdziła i również wbiła we mnie wzrok.
- NIE!- krzyknąłem, przez co wywołałem smutek na twarzy młodej wilczycy. Nie zważałem na to.- Nawet nie jestem ptakiem!
- To czym jesteś?- spytały chórkiem dwie wilczyce. Westchnąłem w myślach.
- Jestem - tu zrobiłem małą przerwę na zmianę w wilczycę- wilczycą- dokończyłem grubym głosem, który nijak nie pasował do postaci wadery z czerwonymi kosmkami włosów, spadających kaskadami na pyszczek.
<Nirvana dokończysz?>
Nowy członek - Vladimir!
Vladimir, wojownik
(został on dodany do zakładki ''Wilki'', a nie do ''Wilki - CD'', ponieważ ostatnio dużo członków odeszło i znalazło się tam jeszcze miejsce)
Od Kleo
Najpierw ON, później Touch...!
"Dlaczego?"- myślałam sobie-"Musieli odejść? Czy to przeze mnie?!"
Płakałam przez całą noc...
Rano obudziłam się, popatrzyłam na wschód słońca, i przypomniałam jak kiedyś patrzyłam się na niego z Touch'em.
-Cho*lera!- odwróciłam wzrok od znienawidzonych wspomnień.
"Po co ja wogóle żyje?"-pomyślałam sobie idąc przez las
Przechadzałam się po cmentarzu .
"No właśnie..Po co do chol*ery? I tak nie mam partnera ani dzieci...ani przyjaciół..."
Poszłam zobaczyć nad wodospad.
"Jakby pięknie było teraz z niego spaść, i zdechnąć w takim przepięknym miejscu" Nagle, uświadomiłam sobie że bez trudu mogę tam wskoczyć. Serce mi zabiło szybciej. "Wreszcie skończyłoby się moje marne i smutne życie..."
Pochyliłam się nad wodospadem i zamknęłam oczy. Powoli osuwały mi się nogi. Już.
-KLEO?!- otworzyłam ostrożnie jedno oko. Zobaczyłam że ktoś trzyma mnie za łapę, i wiszę nad urwiskiem i zaczęłam ryczeć:
-Coś ty zrobił?! To wszystko miało się skończyć! Idiot o...!!!-
-Nie pozwolę ci umrzeć!
-Puść mnie!!! Jak mnie nie puścisz to nigdy ci nie wybacze!
Nie wiedziałam kto to jest.. Przez załzawione oczy widziałam tylko, że to był wilk..Nie wiedziałam jaki, i czy go znam, czy nie...
-Kleo...
-PUŚĆ!!!-wrzeszczałam na całe gardło
(Niech dokończy jakiś basior, który chce być moim partnerem)
"Dlaczego?"- myślałam sobie-"Musieli odejść? Czy to przeze mnie?!"
Płakałam przez całą noc...
Rano obudziłam się, popatrzyłam na wschód słońca, i przypomniałam jak kiedyś patrzyłam się na niego z Touch'em.
-Cho*lera!- odwróciłam wzrok od znienawidzonych wspomnień.
"Po co ja wogóle żyje?"-pomyślałam sobie idąc przez las
Przechadzałam się po cmentarzu .
"No właśnie..Po co do chol*ery? I tak nie mam partnera ani dzieci...ani przyjaciół..."
Poszłam zobaczyć nad wodospad.
"Jakby pięknie było teraz z niego spaść, i zdechnąć w takim przepięknym miejscu" Nagle, uświadomiłam sobie że bez trudu mogę tam wskoczyć. Serce mi zabiło szybciej. "Wreszcie skończyłoby się moje marne i smutne życie..."
Pochyliłam się nad wodospadem i zamknęłam oczy. Powoli osuwały mi się nogi. Już.
-KLEO?!- otworzyłam ostrożnie jedno oko. Zobaczyłam że ktoś trzyma mnie za łapę, i wiszę nad urwiskiem i zaczęłam ryczeć:
-Coś ty zrobił?! To wszystko miało się skończyć! Idiot o...!!!-
-Nie pozwolę ci umrzeć!
-Puść mnie!!! Jak mnie nie puścisz to nigdy ci nie wybacze!
Nie wiedziałam kto to jest.. Przez załzawione oczy widziałam tylko, że to był wilk..Nie wiedziałam jaki, i czy go znam, czy nie...
-Kleo...
-PUŚĆ!!!-wrzeszczałam na całe gardło
(Niech dokończy jakiś basior, który chce być moim partnerem)
Od Sayren - CD historii Vasyla
Siedziałam nudząc się w jaskini. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam stukać pazurem w kamienną posadzkę. Jestem w tej watasze już sporo czasu, a nikogo nie poznałam.Gdybym umarła to chyba nikt by nie zauważył, że zniknęłam dopóki nie znaleźliby mojego trupa. Zniechęcona do wszystkiego wyszłam z jaskini i poszłam w kierunku wodospadu. W sumie to nie wiedziałam czy tam jest wodospad bo moja orientacja jest mniejsza niż zero. Nagle poczułam mocny ból w prawej przedniej łapie i poczułam jak tracę równowagę. Wpadłam w krzaki robiąc naokoło ogromny szum. Wstałam i otrzepałam się z liści przeklinając moją niezdarność. Wyszłam z krzaków, w niektórych miejscach byłam podrapana przez gałęzie. Jakiś wilk dziwnie się na mnie gapił i warczał. Kiedy zobaczył, że jestem z watahy przestał, zmierzył mnie wzrokiem i chciał mnie obejść do okoła, ale ja w tym samym momencie zrobiłam to samo. I znowu, w drugą stronę. Zaśmialiśmy się. Podałam mu łapę.
- Sayren - przedstawiłam się.
- Vasyl. - powiedział dalej nie za bardzo przekonany do mnie i wskazał na moją głowę. - I... masz jakąś gałąź we włosach.
Przejechałam łapą po włosach i wyjęłam niewielką gałąź, pozostałość po wypadku z krzakami. Czemu zawsze jak kogoś poznaję to muszę zrobić coś przypałowego?
<Vasyl, dokończ>
- Sayren - przedstawiłam się.
- Vasyl. - powiedział dalej nie za bardzo przekonany do mnie i wskazał na moją głowę. - I... masz jakąś gałąź we włosach.
Przejechałam łapą po włosach i wyjęłam niewielką gałąź, pozostałość po wypadku z krzakami. Czemu zawsze jak kogoś poznaję to muszę zrobić coś przypałowego?
<Vasyl, dokończ>
Od Rinermaia
Wataha została zawieszona... Szkoda trochę. Postanowiłem, że wyruszę na wyprawę. Szczerze, to mi się nudziło...
Tyle mam do powiedzenia. Na wyprawie spotkałem kilka smoków, zmutowane rośliny, ludzi i inne niepotrzebne pierdoły.
Jedna z moich przygód przedstawia... Ni kosmitę, ni dinozaura. ,,To coś'' wyglądało tak:

Śliniło się i... Śmierdziało niemiłosiernie. Mimo tego, najpierw ,,bawiłem się'' z nim.
Biegałem we wszystkie strony, a potwór mnie gonił i próbował taranować. Bez skutku. W końcu go osiodłałem i urządziłem rodeo.
Dziw mnie bierze, że tam był jakiś wilk z WSK... Ale jaki? Nie wiem. Wadera ze skrzydłami. Jasna wadera... Sasza?
Nie byłem pewien. Przechadzała się obok mnie. Nawet się nie obróciła... Dziwne. Mało mnie to obchodziło.
Ważniejsza była zabawa... Zwierzęciem nosiło okropnie, ale było fajnie.
Kilka godzin potem, spotkałem Nirvane.
- Cześć... - powiedziałem.
- Cześć, wataha została odwieszona!
- Ta, to dobrze. Jest Sasza?
- Raczej. A tak swoją drogą... Dlaczego o nią pytasz?
- Cenie sobie prywatność... Więc, nie mogę powiedzieć, proste. Mam pytanie...
- Hm?
- Dużo basiorów na ciebie leci?
- Można tak powiedzieć...
- Współczuję. Jestem pewien, że to dla władzy...
- Przestań, to może ich urazić!
- Nikt mnie nie lubi, wyrażam swoje porąba*e zdanie. Poryty jestem... Mało powiedziane.
Odszedłem bez słowa. Spojrzałem za siebie. Nirvany już nie było. Może to ważne sprawy... Nie obchodzi mnie to. Skierowałem się na zachód... Tam powinny być nasze tereny.
Po kilku godzinach tułaczki przez zarośla, dotarłem... Na polanę. Znów tętniło tam życie. Szczeniaki jeszcze nie miały lekcji, ale i tak dużo wilków już tam było. W tłumie wypatrzyłem Sasze, Trevligta, Nirvane i chyba kogoś nowego. Biała wadera z różowymi włosami... Nie robiąc sobie nic z tego, usiadłem pod drzewem i zacząłem grzebać w ziemi. Nudziło mi się straszne... To problem pierwszy. Drugi? Brak towarzystwa. Nikt mnie nie lubił i to mi odpowiada. Czasem mogę pogadać z duchami lub Trevem, ale to mało. I tak jestem happy. Gdy tak siedziałem pod rośliną, dostała się do mnie wadera. Sasza.
- Hey... - przywitałem się nie odrywając wzroku od kawałka gruntu.
- Cześć... Gdzie byłeś?
- Prywatne wiadomości. Powiem tyle, że było super.
- Wiele się dowiedziałam...
- Tyle wiedzy ci wystarczy. I tak więcej jej nie posiądziesz.
<Sasza?>
Tyle mam do powiedzenia. Na wyprawie spotkałem kilka smoków, zmutowane rośliny, ludzi i inne niepotrzebne pierdoły.
Jedna z moich przygód przedstawia... Ni kosmitę, ni dinozaura. ,,To coś'' wyglądało tak:
Śliniło się i... Śmierdziało niemiłosiernie. Mimo tego, najpierw ,,bawiłem się'' z nim.
Biegałem we wszystkie strony, a potwór mnie gonił i próbował taranować. Bez skutku. W końcu go osiodłałem i urządziłem rodeo.
Dziw mnie bierze, że tam był jakiś wilk z WSK... Ale jaki? Nie wiem. Wadera ze skrzydłami. Jasna wadera... Sasza?
Nie byłem pewien. Przechadzała się obok mnie. Nawet się nie obróciła... Dziwne. Mało mnie to obchodziło.
Ważniejsza była zabawa... Zwierzęciem nosiło okropnie, ale było fajnie.
Kilka godzin potem, spotkałem Nirvane.
- Cześć... - powiedziałem.
- Cześć, wataha została odwieszona!
- Ta, to dobrze. Jest Sasza?
- Raczej. A tak swoją drogą... Dlaczego o nią pytasz?
- Cenie sobie prywatność... Więc, nie mogę powiedzieć, proste. Mam pytanie...
- Hm?
- Dużo basiorów na ciebie leci?
- Można tak powiedzieć...
- Współczuję. Jestem pewien, że to dla władzy...
- Przestań, to może ich urazić!
- Nikt mnie nie lubi, wyrażam swoje porąba*e zdanie. Poryty jestem... Mało powiedziane.
Odszedłem bez słowa. Spojrzałem za siebie. Nirvany już nie było. Może to ważne sprawy... Nie obchodzi mnie to. Skierowałem się na zachód... Tam powinny być nasze tereny.
Po kilku godzinach tułaczki przez zarośla, dotarłem... Na polanę. Znów tętniło tam życie. Szczeniaki jeszcze nie miały lekcji, ale i tak dużo wilków już tam było. W tłumie wypatrzyłem Sasze, Trevligta, Nirvane i chyba kogoś nowego. Biała wadera z różowymi włosami... Nie robiąc sobie nic z tego, usiadłem pod drzewem i zacząłem grzebać w ziemi. Nudziło mi się straszne... To problem pierwszy. Drugi? Brak towarzystwa. Nikt mnie nie lubił i to mi odpowiada. Czasem mogę pogadać z duchami lub Trevem, ale to mało. I tak jestem happy. Gdy tak siedziałem pod rośliną, dostała się do mnie wadera. Sasza.
- Hey... - przywitałem się nie odrywając wzroku od kawałka gruntu.
- Cześć... Gdzie byłeś?
- Prywatne wiadomości. Powiem tyle, że było super.
- Wiele się dowiedziałam...
- Tyle wiedzy ci wystarczy. I tak więcej jej nie posiądziesz.
<Sasza?>
niedziela, 9 czerwca 2013
Od Caliente - CD historii Halloweena
Kiedy obudziłam się następnego dnia było tak... Dziwnie. Jedno jest pewne: Spałam poza jaskinią, a w dodatku ktoś mi towarzyszył. Niepewnie uniosłam powieki i przed oczami ujrzałam Halloweena. Wyszczerzył się do mnie.
- Witaj. - odpowiedział z dobrym humorem.
- Hej. - odparłam nieśmiało.
- Jak tam?
- Eee... No wiesz, ja muszę... Iść. - wydusiłam i pobiegłam do lasu. Ja... Lubię Halla, ale nie na tyle, żeby być jego partnerką. Zajęta własnymi myślami nie zauważyłam, że wpadłam na basiora.
- Uważaj, gdzie chodzisz. - warknął w moją stronę.
- Okay... - odpowiedziałam. - A tak w ogóle, to jestem Caliente.
- Derek. - rzucił w moją stronę.
<<Derek?>>
Od Nirvany - CD historii Petera
Byłam świeżo po obchodzie watahy. Musiałam robić to codziennie, gdyż nie było samca alfa. Zmęczona, skierowałam się do jaskini i gdy byłam już na miejscu, plackiem położyłam się na mchu. Zaczęłam rozmyślać. Doszłam do wniosku, że przez moje obowiązki zaniedbałam dużo znajomości. Teddy, Michael, Anubis, Saphira, Diego, Modesta, Peter i inni... A zwłaszcza z tym ostatnim najdłużej się nie widziałam. Z jakieś dwa tygodnie albo dłużej. Po krótkiej chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknęłam.
Skupiłam swój wzrok na progu jaskini. Po kilku sekundach ujrzałam w nich... Tak, Petera. Stał z uśmiechem na twarzy. Od razu do mnie podszedł.
- Wszystko okej? - spytał.
- Mhh, tak, a jak miało by być?
- No.. Nie widziałem Cie od jakiś dobrych dwóch tygodni. - zaczął bawić się łapą szurając nią po podłodze.
- O... ostatnio miałam dużo roboty... - westchnęłam. - Bardzo dużo.
- Nie możesz poprosić bet, by ci pomogły?
- Nie chce ich obciążać moimi obowiązkami. Obchód watahy i inne tego typu sprawy to zawsze było zadanie alf. - wytłumaczyłam.
- Ale na razie alfa jest tylko jedna. Nie martw się, zrozumieją i pomogą ci. - uśmiechnął się i podszedł bliżej.
- Wiesz? Chyba masz rację. Powiem im, ale nie teraz. - ziewnęłam i przeciągnęłam się.
- Jesteś śpiąca?
- Nie, tylko po prostu tak jakby nic mi się nie chce. - przewróciłam oczami. - A zresztą... Nie, jednak już wiem! Zrobimy imprezę, u mnie! Co ty na to? Każdemu chyba przyda się taki porządny melanżyk, hmm?
- W sumie to się zgadzam. - przytaknął.
- To świetnie! Pomożesz mi? Ja zrobię dekoracje, ty możesz zaprosić gości, a potem wspólnie coś upolujemy! - w tej chwili aż kipił ze mnie entuzjazm.
<Peter?>
- Proszę! - krzyknęłam.
Skupiłam swój wzrok na progu jaskini. Po kilku sekundach ujrzałam w nich... Tak, Petera. Stał z uśmiechem na twarzy. Od razu do mnie podszedł.
- Wszystko okej? - spytał.
- Mhh, tak, a jak miało by być?
- No.. Nie widziałem Cie od jakiś dobrych dwóch tygodni. - zaczął bawić się łapą szurając nią po podłodze.
- O... ostatnio miałam dużo roboty... - westchnęłam. - Bardzo dużo.
- Nie możesz poprosić bet, by ci pomogły?
- Nie chce ich obciążać moimi obowiązkami. Obchód watahy i inne tego typu sprawy to zawsze było zadanie alf. - wytłumaczyłam.
- Ale na razie alfa jest tylko jedna. Nie martw się, zrozumieją i pomogą ci. - uśmiechnął się i podszedł bliżej.
- Wiesz? Chyba masz rację. Powiem im, ale nie teraz. - ziewnęłam i przeciągnęłam się.
- Jesteś śpiąca?
- Nie, tylko po prostu tak jakby nic mi się nie chce. - przewróciłam oczami. - A zresztą... Nie, jednak już wiem! Zrobimy imprezę, u mnie! Co ty na to? Każdemu chyba przyda się taki porządny melanżyk, hmm?
- W sumie to się zgadzam. - przytaknął.
- To świetnie! Pomożesz mi? Ja zrobię dekoracje, ty możesz zaprosić gości, a potem wspólnie coś upolujemy! - w tej chwili aż kipił ze mnie entuzjazm.
<Peter?>
Od Nirvany - CD historii Kiiyuko
Musiałam przemyśleć propozycję Kiiyuko. Szczerze, to niezbyt jej ufam i sądzę, że to nienajlepszy pomysł powierzyć jej dowodzenie tyloma wilkami. Bo około piętnastu minutach podjęłam decyzję - dam jej jeszcze jedną szansę. Szybko poszłam więc do jaskini Kiiyuko. Oprócz niej była tam jeszcze Youski. Usiadłam pomiędzy nimi. Zwróciłam się do starszej wadery.
- Zgadzam się. - powiedziałam.
- Na prawdę? - spytała, po czym uśmiechnęła się. - Dzięki, dzięki, dzięki! A które wilki mogę ze sobą zabrać?
- Możesz wziąć dowolne trzy wilki. No, prócz mnie, bet, gamm i delt. - oznajmiłam.
- Super, jeszcze raz wielkie dzięki! - krzyknęła.
- Nie ma za co. Ale proszę... Nie zepsuj tego.
- Nie zepsuję. - przytaknęła. - Możesz być tego pewna.
- Mam nadzieję. Cóż, to ja już pójdę.
Wstałam, obróciłam się na jednej łapie i wyszłam z jaskini.
<Kiiy?>
- Zgadzam się. - powiedziałam.
- Na prawdę? - spytała, po czym uśmiechnęła się. - Dzięki, dzięki, dzięki! A które wilki mogę ze sobą zabrać?
- Możesz wziąć dowolne trzy wilki. No, prócz mnie, bet, gamm i delt. - oznajmiłam.
- Super, jeszcze raz wielkie dzięki! - krzyknęła.
- Nie ma za co. Ale proszę... Nie zepsuj tego.
- Nie zepsuję. - przytaknęła. - Możesz być tego pewna.
- Mam nadzieję. Cóż, to ja już pójdę.
Wstałam, obróciłam się na jednej łapie i wyszłam z jaskini.
<Kiiy?>
Od Marleny - CD historii Rexa
Zamurowało mnie. Dopiero co zerwał z nią...Powinien trochę poczekać... Moje zdanie na ten temat?? Nie powinniśmy być razem. Znaliśmy się praktycznie dwa dni. Nic by z tego nie wyszło... Przynajmniej takie miałam przeczucia. Odwróciłam się i zaczęłam odchodzić. Nie wiedziałam gdzie, ani po co idę. Chciałam nie być przy nim, nie odpowiedzieć mu. Doszłam do rwącej rzeki. Na dnie były ostre kamienie. Gdyby ktoś tam wpadł... Umarłby od razu.
-Marlena!!!-usłyszałam krzyk za sobą.
Odwróciłam się. Dosłownie sekundę później ktoś walnął mnie łapą w głowę. Przewróciłam się na bok. Spojrzałam na tego kogoś. To była Amber. Chwilę później podbiegł do nas Rex. Stanął, oddzielając ją ode mnie.
-CO TY ROBISZ?!-krzyknął na nią. Patrzyłam na tę scenę przerażona.
-A TY CO?! DOPIERO CO ZE MNĄ ZERWAŁEŚ!! Już znajdujesz sobie nową?!-widziałam łzy w jej oczach.
Wstałam i spojrzałam na rzekę. Rex odwrócił się do mnie.
-Więc się zgodzisz?-spytał.
Spojrzałam na niego spokojnym wzrokiem. Potem przeniosłam go na nią i znów na Rex'a.
-Ja... Nie mogę... -szepnęłam.
Amber wyglądała na zarówno zdziwioną i zrozpaczoną.
-Co? Czemu?
-Ja wiem... Wiem że zerwaliście przeze mnie. Nie chcę się w to wplątywać... Powinniście być razem, ja nie mogę się na to zgodzić... Żegnajcie...-szepnęłam to ostatnie.
Odwróciłam się do rzeki. Zamknęłam oczy i wskoczyłam do niej. Porwał mnie nurt rzeki. Widziałam jeszcze Rex'a biegnącego wzdłuż brzegu. Na próżno... Wpadłam na skały. Po pewnym czasie wydostałam się na brzeg. Woda była czerwona od mojej krwi. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Spojrzałam w niebo.
-Teraz... Jest nowy początek...-szepnęłam sama do siebie resztkami sił.
Ostatni raz przypomniałam sobie wszystkie szczęśliwe chwile. Z policzka spłynęła mi łza. Po chwili zamknęłam oczy i... Umarłam...
-Marlena!!!-usłyszałam krzyk za sobą.
Odwróciłam się. Dosłownie sekundę później ktoś walnął mnie łapą w głowę. Przewróciłam się na bok. Spojrzałam na tego kogoś. To była Amber. Chwilę później podbiegł do nas Rex. Stanął, oddzielając ją ode mnie.
-CO TY ROBISZ?!-krzyknął na nią. Patrzyłam na tę scenę przerażona.
-A TY CO?! DOPIERO CO ZE MNĄ ZERWAŁEŚ!! Już znajdujesz sobie nową?!-widziałam łzy w jej oczach.
Wstałam i spojrzałam na rzekę. Rex odwrócił się do mnie.
-Więc się zgodzisz?-spytał.
Spojrzałam na niego spokojnym wzrokiem. Potem przeniosłam go na nią i znów na Rex'a.
-Ja... Nie mogę... -szepnęłam.
Amber wyglądała na zarówno zdziwioną i zrozpaczoną.
-Co? Czemu?
-Ja wiem... Wiem że zerwaliście przeze mnie. Nie chcę się w to wplątywać... Powinniście być razem, ja nie mogę się na to zgodzić... Żegnajcie...-szepnęłam to ostatnie.
Odwróciłam się do rzeki. Zamknęłam oczy i wskoczyłam do niej. Porwał mnie nurt rzeki. Widziałam jeszcze Rex'a biegnącego wzdłuż brzegu. Na próżno... Wpadłam na skały. Po pewnym czasie wydostałam się na brzeg. Woda była czerwona od mojej krwi. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Spojrzałam w niebo.
-Teraz... Jest nowy początek...-szepnęłam sama do siebie resztkami sił.
Ostatni raz przypomniałam sobie wszystkie szczęśliwe chwile. Z policzka spłynęła mi łza. Po chwili zamknęłam oczy i... Umarłam...
Od Vasyla - Samotność
Odkąd tu dołączyłem, było mi trochę dziwnie, a trochę smujtno. Pówód? Cóż... Do tej pory nikogo nie poznałem i pewnie nie poznam jeszcze długo... Ale od początku.
Wstałem jak zawsze. Umyłem się i wyszedłem aby coś zjeść. Przez całą drogę rozmyślałem. Ech... Może w końcu kogoś bym tu poznał... Mała szansa. Wszyscy już mają partnerów i przyjaciół. Wracając: szedłem przez las. Nagle zauważyłem duże stado... łosi. Może udało mi by się upolować jakiegoś... Przyjrzałem się uważniej w poszukiwaniu mniejszej sztuki. Mój skryty i świetny wzrok zatrzymał się na małym i młodziutkim łosiu. Zaczaiłem się w krzakach i czekałem, aż zwierzę zrobi coś nieumyślnego w moim kierunku. Gdy ofiara trochę zbliżyła się do mojej kryjówki, gwałtownie wyskoczyłem. Całe stado rozbiegło się. Skoczyłem młodemu na grzbiet i wbiłem się pazurami w grzbiet aby nie spaść. Zwierzę wierzgało jak nieujeżdżony koń, ale ja byłem nieugięty. Przesunąłem się bliżej karku i wtopiłem w niego kły. Łoś przeraźliwie ryczał i próbował się uwolnić. Po kilku sekundach młode padło martwe. Zaciągnąłem je w krzaki i zjadłem do samych kości. Najedzony postanowiłem pójść nad wodospad. Gdy przechodziłem obok krzewów, usłyszałem szelest. Odskoczyłem od roślin, bo to w nich szeleściło i zacząłem warczeć. Nagle wyłoniła się z nich jakaś postać. Ujrzałem sylwetkę...
<Ktoś dokończy?>
Wstałem jak zawsze. Umyłem się i wyszedłem aby coś zjeść. Przez całą drogę rozmyślałem. Ech... Może w końcu kogoś bym tu poznał... Mała szansa. Wszyscy już mają partnerów i przyjaciół. Wracając: szedłem przez las. Nagle zauważyłem duże stado... łosi. Może udało mi by się upolować jakiegoś... Przyjrzałem się uważniej w poszukiwaniu mniejszej sztuki. Mój skryty i świetny wzrok zatrzymał się na małym i młodziutkim łosiu. Zaczaiłem się w krzakach i czekałem, aż zwierzę zrobi coś nieumyślnego w moim kierunku. Gdy ofiara trochę zbliżyła się do mojej kryjówki, gwałtownie wyskoczyłem. Całe stado rozbiegło się. Skoczyłem młodemu na grzbiet i wbiłem się pazurami w grzbiet aby nie spaść. Zwierzę wierzgało jak nieujeżdżony koń, ale ja byłem nieugięty. Przesunąłem się bliżej karku i wtopiłem w niego kły. Łoś przeraźliwie ryczał i próbował się uwolnić. Po kilku sekundach młode padło martwe. Zaciągnąłem je w krzaki i zjadłem do samych kości. Najedzony postanowiłem pójść nad wodospad. Gdy przechodziłem obok krzewów, usłyszałem szelest. Odskoczyłem od roślin, bo to w nich szeleściło i zacząłem warczeć. Nagle wyłoniła się z nich jakaś postać. Ujrzałem sylwetkę...
<Ktoś dokończy?>
Od Sakury
-Ech... - westchnęłam , gdy rodzice przedstawili mi kolejnego kandydata na mojego partnera i samca alfa. To już było nudne.. No naprawdę , czemu Elizabeth nie mogła zostać samicą alfa ? Albo James , Charlie ? Przecież są starsi... Ale są też wady bycia ulubioną córeczką tatusia. Nowy amant zabrał mnie nad jakiś wodospad i nudził niezmiernie... Tak jak wszyscy. Po skończonej randce wróciłam do jaskini alf.
- I jak tam randka z Harrym ? - zapytał ojciec .
- Źle - odpowiedziałam cierpko i wróciłam do swojego pokoju. Tam czekała już Eli (moja młodsza siostra) i zadała to samo pytanie.
- Nie denerwuj mnie ! - warknęłam . Miałam już tego wszystkiego dosyć i najchętniej uciekła gdzieś daleko gdzie nie ma nowych amantów. Wkurzona rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. Obudziłam się gdzieś tak około drugiej w nocy. Cichutko wyszłam z pokoju by nie obudzić Eliz i stanęłam na progu jaskini.
,,A właściwie to czemu nie uciec ? " - pomyślałam , zbiegłam po schodkach i pobiegłam w las. Szłam tak ze dwa dni, aż wpadłam na jakąś waderę.
- O , sorry - powiedziałam.
-Nic nie szkodzi - odpowiedziała. - Co tu robisz ?
- A uciekłam z watahy , bo miałam dość kolejnych amantów - odpowiedziałam.
- Jestem Nirvana - przedstawiła się.
- Ja Sakura - odpowiedziałam.
-Chcesz może dołączyć do Watahy Srebnego Księżyca ? - zaprosiła mnie.
- Okej - odpowiedziałam.
- I jak tam randka z Harrym ? - zapytał ojciec .
- Źle - odpowiedziałam cierpko i wróciłam do swojego pokoju. Tam czekała już Eli (moja młodsza siostra) i zadała to samo pytanie.
- Nie denerwuj mnie ! - warknęłam . Miałam już tego wszystkiego dosyć i najchętniej uciekła gdzieś daleko gdzie nie ma nowych amantów. Wkurzona rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. Obudziłam się gdzieś tak około drugiej w nocy. Cichutko wyszłam z pokoju by nie obudzić Eliz i stanęłam na progu jaskini.
,,A właściwie to czemu nie uciec ? " - pomyślałam , zbiegłam po schodkach i pobiegłam w las. Szłam tak ze dwa dni, aż wpadłam na jakąś waderę.
- O , sorry - powiedziałam.
-Nic nie szkodzi - odpowiedziała. - Co tu robisz ?
- A uciekłam z watahy , bo miałam dość kolejnych amantów - odpowiedziałam.
- Jestem Nirvana - przedstawiła się.
- Ja Sakura - odpowiedziałam.
-Chcesz może dołączyć do Watahy Srebnego Księżyca ? - zaprosiła mnie.
- Okej - odpowiedziałam.
Od Petera - CD historii Nirvany
Gdy ostatni raz widziałem się z Nirvaną urządziliśmy sobie bitwę na śnieżki, potem poszliśmy do jaskini wadery. Miałem zostać u niej na noc ale...Trochę zmieszałem się po tym pytaniu, wadera udała po prostu, że go nie zadała. Rozeszliśmy się do swoich jaskiń. Minęło już trochę czasu, tydzień może dwa. Ale ani razu nie widziałem wadery, w sumie nawet jej nie szukałem, przecież jest alfą i ma swoje sprawy.
Ale w końcu coś mnie tknęło żeby sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Wyszedłem z mojej jaskini i skierowałem się w kierunku miejsca zamieszkania Nirvany. Gdy byłem już na miejscu oczywiście zapukałem. Na początku nie usłyszałem odpowiedzi, ale dopiero po chwili usłyszałem "proszę". Kamień spadł mi z serca, nic jej nie było i na szczęście była u siebie. A szczerze, to nie miałem ochoty biegać po całej watasze.
Wszedłem do jaskini, na łóżku leżała Nirv, podszedłem do niej i spytałem:
-Wszystko okej?
-Mhh, tak a jak miało by być?
-Noo.. Nie widziałem Cie od jakiś dobrych dwóch tygodni- zacząłem bawić się łapą szurając nią po podłodze
-O... ostatnio miałam dużo roboty...
<Nirvana? >
Ale w końcu coś mnie tknęło żeby sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Wyszedłem z mojej jaskini i skierowałem się w kierunku miejsca zamieszkania Nirvany. Gdy byłem już na miejscu oczywiście zapukałem. Na początku nie usłyszałem odpowiedzi, ale dopiero po chwili usłyszałem "proszę". Kamień spadł mi z serca, nic jej nie było i na szczęście była u siebie. A szczerze, to nie miałem ochoty biegać po całej watasze.
Wszedłem do jaskini, na łóżku leżała Nirv, podszedłem do niej i spytałem:
-Wszystko okej?
-Mhh, tak a jak miało by być?
-Noo.. Nie widziałem Cie od jakiś dobrych dwóch tygodni- zacząłem bawić się łapą szurając nią po podłodze
-O... ostatnio miałam dużo roboty...
<Nirvana? >
Od Swiftkill
Chodziłam po lesie. Strasznie mi się nudziło.W sercu czułam pustke.
Była cisza.Straszna cisza.Usiadłam w lesie i patrzałam na korony drzew.
-Ehh..-Westchnełam.
Postanowiłam pójść dalej. Zastanawiałam sie co mnie tu trzyma, wkońcu nie mam przyjaciół ani nic.
Nagle zauwarzyłam zę w moja strone biegnie jakiś wilk ale on nie był z watahy.
-SWIFT?!- Krzyknął.
-Eee....-Powiedziałam.-Kto ty?-Zapytałam.
-To ja! nie pamietasz mnie?-Zapytał.
-Niee...-powiedziałam.
-To ja Spike.-Przedstawił sie.
-Aaa... To ty....Nie lubiłam cie...-Powiedzialam
Wilk popatrzał na mnie i odszedl.
-Jaki Spike.-pwiedzialam do siebie. Po chwili zaczelam cos nucic.
I wpadłam na jakiegos basiora.
-Ops..przperaszam.-powiedziała.
<jakis basior dokonczy?>
Była cisza.Straszna cisza.Usiadłam w lesie i patrzałam na korony drzew.
-Ehh..-Westchnełam.
Postanowiłam pójść dalej. Zastanawiałam sie co mnie tu trzyma, wkońcu nie mam przyjaciół ani nic.
Nagle zauwarzyłam zę w moja strone biegnie jakiś wilk ale on nie był z watahy.
-SWIFT?!- Krzyknął.
-Eee....-Powiedziałam.-Kto ty?-Zapytałam.
-To ja! nie pamietasz mnie?-Zapytał.
-Niee...-powiedziałam.
-To ja Spike.-Przedstawił sie.
-Aaa... To ty....Nie lubiłam cie...-Powiedzialam
Wilk popatrzał na mnie i odszedl.
-Jaki Spike.-pwiedzialam do siebie. Po chwili zaczelam cos nucic.
I wpadłam na jakiegos basiora.
-Ops..przperaszam.-powiedziała.
<jakis basior dokonczy?>
Od Metalico - CD historii Mute
Wstałem wcześnie mimo, że umówiłem się z Mute popołudniu. Poszedłem w kierunku rzeki.
Myślałem o tym, że nie mam z kim spędzać czasu. Mafia jest z Ichigiem, moja mama spotyka się z Jacob'em.
- Heh. Mam nadzieję, że ta "nowa" wyciągnie mnie z tej martwoty. - myślałem
Położyłem się na trawie i bezmyślnie wpatrywałem się w wodę.
W pewnym momencie usłyszałem głos Mute
- Hej. - powiedziała
- Cześc. - odpowiedziałem znużonym głosem
- A tobie co?
- Hm?
- Co taki smutny?
- Aaa, nic. Tak myślałem o swoim życiu.
- Rozchmurz się, ładniej wyglądasz kiedy się uśmiechasz. - powiedziała uśmiechając się filuternie
- Na pewno. - powiedziałem, ale zrobiłem to o co prosiła
- Idziemy gdzieś?
- Możemy sobie polatać, zobaczymy nasze tereny. Co ty na to?
>>Mute<<
Myślałem o tym, że nie mam z kim spędzać czasu. Mafia jest z Ichigiem, moja mama spotyka się z Jacob'em.
- Heh. Mam nadzieję, że ta "nowa" wyciągnie mnie z tej martwoty. - myślałem
Położyłem się na trawie i bezmyślnie wpatrywałem się w wodę.
W pewnym momencie usłyszałem głos Mute
- Hej. - powiedziała
- Cześc. - odpowiedziałem znużonym głosem
- A tobie co?
- Hm?
- Co taki smutny?
- Aaa, nic. Tak myślałem o swoim życiu.
- Rozchmurz się, ładniej wyglądasz kiedy się uśmiechasz. - powiedziała uśmiechając się filuternie
- Na pewno. - powiedziałem, ale zrobiłem to o co prosiła
- Idziemy gdzieś?
- Możemy sobie polatać, zobaczymy nasze tereny. Co ty na to?
>>Mute<<
Od Nirvany - CD historii Onurixa
Chodząc po lesie wpadłam na pewnego białego basiora. Był dość przystojny, nie powiem, ale widziałam już ładniejszych. Wracając do tematu, poprowadziłam z nim krótką rozmowę i zaproponowałam dojście do Watahy Srebrnego Księżyca.
- Jeśli tylko mógłbym... - westchnął.
- Jakbyś nie mógł, to bym nie zadała tamtego pytania. - zaśmiałam się. - Jasne, że możesz.
- Dziękuję. - na jego twarzy namalował się uśmiech.
Jak przy każdym nowym członku, przydzieliłam jaskinię Onurixowi i oprowadziłam go po terenie watahy, po czym wspólnie wróciliśmy na Teren Główny.
- To może opowiesz mi coś o sobie? - spytałam.
- Co dokładnie chcesz wiedzieć?
- Na przykład ile masz lat, jaki masz żywioł, i tak dalej... - odparłam i usiadłam pod drzewem, a basior usiadł koło mnie.
- Cóż, mam 4 lata, moje żywioły to powietrze i woda. A twoje?
- Powietrze, lód i mrok. - wymieniłam. - A, no i mam 6 lat. Staruszka ze mnie, co? - zachichotałam.
- Nie przesadzaj.
- Wiem, wiem, żartowałam. A jak tu trafiłeś?
<Onurix?>
- Jeśli tylko mógłbym... - westchnął.
- Jakbyś nie mógł, to bym nie zadała tamtego pytania. - zaśmiałam się. - Jasne, że możesz.
- Dziękuję. - na jego twarzy namalował się uśmiech.
Jak przy każdym nowym członku, przydzieliłam jaskinię Onurixowi i oprowadziłam go po terenie watahy, po czym wspólnie wróciliśmy na Teren Główny.
- To może opowiesz mi coś o sobie? - spytałam.
- Co dokładnie chcesz wiedzieć?
- Na przykład ile masz lat, jaki masz żywioł, i tak dalej... - odparłam i usiadłam pod drzewem, a basior usiadł koło mnie.
- Cóż, mam 4 lata, moje żywioły to powietrze i woda. A twoje?
- Powietrze, lód i mrok. - wymieniłam. - A, no i mam 6 lat. Staruszka ze mnie, co? - zachichotałam.
- Nie przesadzaj.
- Wiem, wiem, żartowałam. A jak tu trafiłeś?
<Onurix?>
Od Nirvany - CD historii Anubisa
Gdy Anubis stanął w bezruchu strasznie się przeraziłam. Nie wiedziałam dlaczego tak się stało i czy to była moja wina. Po chwili basior przewrócił się i poszedł na dno. Czym prędzej popłynęłam mu na ratunek. Przez chwilę nie mogłam go znaleźć, gdyż woda była wyjątkowo mało przejrzysta. Szybko jednak dostrzegłam go i wzięłam basiora na grzbiet, po czym wynurzyłam się. Położyłam wilka na brzegu. Na szczęście żył, jednak nie oddychał. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Rozejrzałam się dookoła, w nadziei, że będzie tu jakiś wilk, który da radę mi pomóc. Niestety, nikogo tu nie było. Chwilę się zawahałam, po czym zrobiłam Anubisowi sztuczne oddychanie usta-usta (albo raczej pysk-pysk). Już po kilku sekundach basior się ocknął.
- Anubis! - krzyknęłam z uśmiechem.
- Nigdy więcej nie wejdę do lodowatej wody. - szepnął, po czym roześmiał się.
- Przepraszam... Nie wiedziałam, że może się tak stać. Dobrze wiesz, że nie czuję zimna i... - próbowałam się wytłumaczyć.
- Dobrze, dobrze. Nic się przecież nie stało. - uspokoił mnie.
- Mogłeś umrzeć!
- Ale nie umarłem. - pogłaskał mnie po łapie. - Dzięki tobie.
- Ale dzięki mnie również prawie umarłeś. - odparłam.
- Dobrze, uznajmy to za temat zamknięty. - basior po woli wstał.
- To... Co teraz robimy?
<Anubis?>
- Anubis! - krzyknęłam z uśmiechem.
- Nigdy więcej nie wejdę do lodowatej wody. - szepnął, po czym roześmiał się.
- Przepraszam... Nie wiedziałam, że może się tak stać. Dobrze wiesz, że nie czuję zimna i... - próbowałam się wytłumaczyć.
- Dobrze, dobrze. Nic się przecież nie stało. - uspokoił mnie.
- Mogłeś umrzeć!
- Ale nie umarłem. - pogłaskał mnie po łapie. - Dzięki tobie.
- Ale dzięki mnie również prawie umarłeś. - odparłam.
- Dobrze, uznajmy to za temat zamknięty. - basior po woli wstał.
- To... Co teraz robimy?
<Anubis?>
Od Onurixa
Chodziłem po lesie, szukając pożywienia. Nigdzie nic nie chodziło, pełzło ani skakało. No cóż, szczęście nie zawsze mi dopisuje.
Poszedłem do swojej groty, gdzie przespałem się trochę. Gdy rano wstałem i poszedłem się napić, wpadłem na jakąś waderę. Było wyjątkowo ładna, jednak motylków w brzuchu nie poczułem
O: Witaj, kim jesteś?
N: Zwą mnie Nirvana, a ty?
O: Onurix... - ukłoniłem się - Przepraszam za to, że na ciebie wpadłem... Niezdarą jestem...
Zaśmiała się, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem
N: Co tutaj robisz? Nie widziałam wcześniej ciebie w tych okolicach
O: Bo i nie jestem tu długo. Wczoraj czy przedwczoraj znalazłem małą grotę, to w niej chciałem zamieszkać. A ty?
N: Prowadzę watahę mojej matki - uśmiechnęła się - Może chcesz dołączyć?
O: Jeśli tylko mógłbym...
<Nirvana?>
Poszedłem do swojej groty, gdzie przespałem się trochę. Gdy rano wstałem i poszedłem się napić, wpadłem na jakąś waderę. Było wyjątkowo ładna, jednak motylków w brzuchu nie poczułem
O: Witaj, kim jesteś?
N: Zwą mnie Nirvana, a ty?
O: Onurix... - ukłoniłem się - Przepraszam za to, że na ciebie wpadłem... Niezdarą jestem...
Zaśmiała się, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem
N: Co tutaj robisz? Nie widziałam wcześniej ciebie w tych okolicach
O: Bo i nie jestem tu długo. Wczoraj czy przedwczoraj znalazłem małą grotę, to w niej chciałem zamieszkać. A ty?
N: Prowadzę watahę mojej matki - uśmiechnęła się - Może chcesz dołączyć?
O: Jeśli tylko mógłbym...
<Nirvana?>
Nowy członek - Onurix!
Onurix, szpieg
(został dodany do zakładki ''Wilki'', z powodu, że ostatnio odeszło dużo wilków z tej zakładki i jest tam dużo miejsca)
Od Anubisa - CD historii Nirvany
Nirvana wolała popływać, zamiast spędzać czas na Wyspie Królowej Zimy. Mnie to obojętne, byle by jej było wygodnie. Ruszyliśmy na plażę, cały czas gawędząc. O dziwo, ciągle znajdowaliśmy nowe tematy na rozmowy. Cały czas zasypywałem Nirv komplementami, na co wadera chichotała. Nie wiem czemu to robiłem, przychodziło mi to naturalnie. Dotarliśmy nad brzeg morza. Wilczyca niemal od razu rzuciła się do wody.
- Nie wejdziesz? - spytała Nirvana.
- Nie sądzisz, że trochę zimnawo?
- Nie... No chodź! W wodzie się rozgrzejesz!
- No dobra... - westchnąłem i zanurzyłem łapę w wodzie, po chwili jednak otrząsnąłem się i wyciągnąłem ją. - Brrr...
- Przestań! - krzyknęła i ochlapała mnie wodą. Woda miała chyba 10 stopni.
- Jak chwilę popływasz, to się rozgrzejesz. No chodź! - zachęcała mnie. "Raz kozie śmierć" - pomyślałem i skoczyłem do wody. Niska temperatura momentalnie zmroziła moje stawy. Nie mogłem się ruszać. Ogarnęła mnie panika. Dane mi było tylko patrzeć na przerażone oczy Nirvany i ogarniającą mnie ciemność.
<<Nirvana? Sorry, że takie krótkie, weny nie mam :/>>
- Nie wejdziesz? - spytała Nirvana.
- Nie sądzisz, że trochę zimnawo?
- Nie... No chodź! W wodzie się rozgrzejesz!
- No dobra... - westchnąłem i zanurzyłem łapę w wodzie, po chwili jednak otrząsnąłem się i wyciągnąłem ją. - Brrr...
- Przestań! - krzyknęła i ochlapała mnie wodą. Woda miała chyba 10 stopni.
- Jak chwilę popływasz, to się rozgrzejesz. No chodź! - zachęcała mnie. "Raz kozie śmierć" - pomyślałem i skoczyłem do wody. Niska temperatura momentalnie zmroziła moje stawy. Nie mogłem się ruszać. Ogarnęła mnie panika. Dane mi było tylko patrzeć na przerażone oczy Nirvany i ogarniającą mnie ciemność.
<<Nirvana? Sorry, że takie krótkie, weny nie mam :/>>
Od Nirvany - CD historii Teddy'ego
W drodze nad jeziorko Teddy zachowywał się dziwnie. Nie odzywał się, był zamyślony. W przeciwieństwie do Michaela, który cały czas rzucał nowy temat do rozmowy. Gdy dotarliśmy Teddy podszedł do powierzchni wody i zaczął się w nią wpatrywać. Po chwili drugi basior dołączył do niego i zaczęli rozmawiać. Nie chciałam siedzieć w tyle, więc i ja się dołączyłam.
- O czym dyskutujecie? - spytałam i wepchnęłam się pomiędzy wilki.
- O niczym ważnym. - odparł Michael.
- Tak właściwie, to nawet nie wiem. - dodał drugi samiec.
- Wiesz co, Teddy? - zaczęłam. - W sumie, to miała być nasza wspólna kolacja. Tylko nasza. - popatrzyłam na drugiego wilka. - Może przejdziemy się gdzieś razem? Nie obrazisz się, co nie, Michael?
- Nie, skąd. - uśmiechnął się.
- Ja się oczywiście zgadzam. - powiedział Teddy i znacznie się rozweselił.
- No... To pa. - powiedział drugi basior, obrócił się na łapie i zaczął iść przez siebie, w stronę jaskiń.
Ja i Teddy zaś poszliśmy w drugą stronę. Nie mieliśmy określonego celu. Szliśmy tam, gdzie nas łapy poniosą.
<Teddy? :)>
- No... To pa. - powiedział drugi basior, obrócił się na łapie i zaczął iść przez siebie, w stronę jaskiń.
Ja i Teddy zaś poszliśmy w drugą stronę. Nie mieliśmy określonego celu. Szliśmy tam, gdzie nas łapy poniosą.
<Teddy? :)>
Odchodzą!
Wszystkie wilki Alex147656 (Kovu, Sayona, Natasza, Green Shadow, Demon, Akita, Lyka) odchodzą.
Wasza samica alfa,
Nirvana.
Od Natalie - Czy kiedyś wrócę?
Music
Rano gdy jeszcze nic nie widziałam tylko wiele mgły wyszłam na polowanie zostawiając Tsume'a w jaskini. Nie chciałam go budzić. Gdy wyszłam poczułam świeże powietrze i promienie słoneczne które musnęły mnie po pysku. Weszłam do lasu i usłyszałam śpiew ptaków. Wszystko zostało zniszczone gdy ktoś trafił w moje prawe przedramię strzałką usypiającą. Momentalnie zakręciło mi się w głowie i zasnęłam.
~Po przebudzeniu się~
Otworzyłam oczy. Zobaczyłam przed sobą metalowe pręty. Naprzeciw mnie widziałam jakieś zwierzęta. No tak... Zrozumiałam. Zawieźli mnie do schroniska. Obok mnie był brudny i wytargany koc i miska ze zgniłym żarciem. Śmierdziało tu jakimś rodwailerem (nw jak napisać xd). Każde ze zwierząt miałczało, szczekało i piszczało. Tylko ja byłam cicho. Myślałam co ze mną będzie. Czy tu zdechnę? Czy już nigdy nie ujrzę mojej rodziny i watahy? Czy będę musiała zostać adoptowana?
Każde z tych pytań z głuchym łoskotem uderzało o mój mózg. Byłam zmęczona, głodna i spragniona. Najbardziej chciałam wrócić do domu. Co pomyślą? Odeszłam bez pożegnania? Gdy tak rozmyślałam hycel wszedł do pokoju. Każde zwierzę przestało wydawać jakiekolwiek odgłosy. Spojrzałam na nich. Bali się. Wyczuwałam ich strach...
<C.D.N>
Rano gdy jeszcze nic nie widziałam tylko wiele mgły wyszłam na polowanie zostawiając Tsume'a w jaskini. Nie chciałam go budzić. Gdy wyszłam poczułam świeże powietrze i promienie słoneczne które musnęły mnie po pysku. Weszłam do lasu i usłyszałam śpiew ptaków. Wszystko zostało zniszczone gdy ktoś trafił w moje prawe przedramię strzałką usypiającą. Momentalnie zakręciło mi się w głowie i zasnęłam.
~Po przebudzeniu się~
Otworzyłam oczy. Zobaczyłam przed sobą metalowe pręty. Naprzeciw mnie widziałam jakieś zwierzęta. No tak... Zrozumiałam. Zawieźli mnie do schroniska. Obok mnie był brudny i wytargany koc i miska ze zgniłym żarciem. Śmierdziało tu jakimś rodwailerem (nw jak napisać xd). Każde ze zwierząt miałczało, szczekało i piszczało. Tylko ja byłam cicho. Myślałam co ze mną będzie. Czy tu zdechnę? Czy już nigdy nie ujrzę mojej rodziny i watahy? Czy będę musiała zostać adoptowana?
Każde z tych pytań z głuchym łoskotem uderzało o mój mózg. Byłam zmęczona, głodna i spragniona. Najbardziej chciałam wrócić do domu. Co pomyślą? Odeszłam bez pożegnania? Gdy tak rozmyślałam hycel wszedł do pokoju. Każde zwierzę przestało wydawać jakiekolwiek odgłosy. Spojrzałam na nich. Bali się. Wyczuwałam ich strach...
<C.D.N>
Od Teddy'ego - CD historii Nirvany
Nieco się wnerwiłem. Mieliśmy z Nirvaną taki miły wieczór we dwójkę... A teraz on tu przychodzi i.... Dobra, starałem się zachować spokój, chociażby ze względu na to, że jest tu też Nirv.
-Jasne...-mruknąłem.
Mimo że chciałem by zabrzmiało to miło i pogodnie, wyszło troszkę inaczej,. Zapadła chwila ciszy, którą przerwał Michael.
-Chcecie się przejść?
-Zależy gdzie-uśmiechnęła się Nirv.
-Może nad jeziorko?-zaproponowałem patrząc na nią.
Ona i Michael spojrzeli na siebie. Uśmiechnęli się nieco. Zdziwiłem się. Tylko ja nie wiedziałem o co chodzi? Zapewne tak... Poszliśmy tam. Gdy byliśmy na miejscu, podszedłem do powierzchni wody. Spojrzałem w nią. Po raz pierwszy tego dnia pomyślałem szczerze" Co się ze mną dzieje?!". Zachowywałem się zupełnie inaczej niż zazwyczaj,... Sam nie wiedziałem co się stało... To nie byłem ja,,.. Nie ten sam ja. Zauważyłem że podszedł do mnie Michael.
-O czym myślisz?-spytał.
-A... O niczym...-odpowiedziałem patrząc na trawę.
Podeszła do nas Nirvana.
<<Nirvana?>>
-Jasne...-mruknąłem.
Mimo że chciałem by zabrzmiało to miło i pogodnie, wyszło troszkę inaczej,. Zapadła chwila ciszy, którą przerwał Michael.
-Chcecie się przejść?
-Zależy gdzie-uśmiechnęła się Nirv.
-Może nad jeziorko?-zaproponowałem patrząc na nią.
Ona i Michael spojrzeli na siebie. Uśmiechnęli się nieco. Zdziwiłem się. Tylko ja nie wiedziałem o co chodzi? Zapewne tak... Poszliśmy tam. Gdy byliśmy na miejscu, podszedłem do powierzchni wody. Spojrzałem w nią. Po raz pierwszy tego dnia pomyślałem szczerze" Co się ze mną dzieje?!". Zachowywałem się zupełnie inaczej niż zazwyczaj,... Sam nie wiedziałem co się stało... To nie byłem ja,,.. Nie ten sam ja. Zauważyłem że podszedł do mnie Michael.
-O czym myślisz?-spytał.
-A... O niczym...-odpowiedziałem patrząc na trawę.
Podeszła do nas Nirvana.
<<Nirvana?>>
Wielki powrót + ważna informacja!
Wataha Srebrnego Księżyca... Popularna, aktywna, lubiana... Wiecie do czego zmierzam? Tak, odwieszona! Nareszcie odwieszona! Po dość długim upływie czasu zaczęłam czuć, że czegoś mi brakuje. Brakuje mi właśnie mojej kochanej WSK! Mam nadzieję, że i Wy za nią tęskniliście, a teraz zasypiecie mnie górą opowiadań.
Aha, jeszcze coś. Wszyscy członkowie WSK dostaną informację o jej odwieszeniu. Każdy ma tydzień na napisanie jednego opowiadania, jeśli tego nie zrobi, zostanie wyrzucony. Robię to w celu pozbycia się niepotrzebnych członków watahy. Dodam również, że opowiadania z wieloma błędami ortograficznymi i interpunkcyjnymi zostaną zignorowane. Dokończyłam opowiadanie Eternal Night jako Nirvana. Jeśli jeszcze mam jakieś zaległe opowiadanie, proszę o link o na pw (dla przypomnienia - login: LovePets_30_07).
Aha, jeszcze coś. Wszyscy członkowie WSK dostaną informację o jej odwieszeniu. Każdy ma tydzień na napisanie jednego opowiadania, jeśli tego nie zrobi, zostanie wyrzucony. Robię to w celu pozbycia się niepotrzebnych członków watahy. Dodam również, że opowiadania z wieloma błędami ortograficznymi i interpunkcyjnymi zostaną zignorowane. Dokończyłam opowiadanie Eternal Night jako Nirvana. Jeśli jeszcze mam jakieś zaległe opowiadanie, proszę o link o na pw (dla przypomnienia - login: LovePets_30_07).
Wasza samica alfa,
Nirvana.
Od Nirvany - CD historii Eternal Night
Było mi strasznie szkoda Eternal Night... Ostatnio dużo w watasze łez i bólu. Gdy Youka podała już rannej wilczyce zioła, ja uśmiechnęłam się i powiedziałam, że wszystko będzie dobrze, po czym pogłaskałam ją po głowie i wyszłam. Szłam zamyślona, obserwując młode liście i kwiaty. Rozmyślałam o Arsusie. Przeszło mi już, nie rozpaczałam. Pogodziłam się z tym. W pewnym momencie wpadłam na kogoś. Otrząsnęłam się. Była to Saphira. Na mojej twarzy namalował się uśmiech, gdyż lubiłam spędzać czas ze swoją siostrą.
- A ty co tak bujasz w obłokach? - spytała wadera.
- Tak jakoś wyszło. Dawno się nie widziałyśmy. - westchnęłam.
- Nom, ostatnio to z tobą rozmawiałam jakieś trzy dni temu. - zaśmiała się.
- No co? To długo. - zachichotałam.
- Masz już kogoś na oku? Wataha potrzebuje samca alfa, wiesz, co mam na myśli.
- Szczerze? To chyba... Chyba tak... - przygryzłam wargę. - Ale jeszcze niezbyt dobrze go znam.
- Uuuu, coś się święci... Może ci pomogę? - zaczęła naśladować mój głos. - Dzięki mnie zbliżycie się do siebie!
- Wiesz co? Nie skorzystam. - zaśmiałam się. - Przejdziemy się gdzieś, czy coś?
<Saphira?>
- A ty co tak bujasz w obłokach? - spytała wadera.
- Tak jakoś wyszło. Dawno się nie widziałyśmy. - westchnęłam.
- Nom, ostatnio to z tobą rozmawiałam jakieś trzy dni temu. - zaśmiała się.
- No co? To długo. - zachichotałam.
- Masz już kogoś na oku? Wataha potrzebuje samca alfa, wiesz, co mam na myśli.
- Szczerze? To chyba... Chyba tak... - przygryzłam wargę. - Ale jeszcze niezbyt dobrze go znam.
- Uuuu, coś się święci... Może ci pomogę? - zaczęła naśladować mój głos. - Dzięki mnie zbliżycie się do siebie!
- Wiesz co? Nie skorzystam. - zaśmiałam się. - Przejdziemy się gdzieś, czy coś?
<Saphira?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)