poniedziałek, 10 czerwca 2013

Od Rinermaia

Wataha została zawieszona... Szkoda trochę. Postanowiłem, że wyruszę na wyprawę. Szczerze, to mi się nudziło...
Tyle mam do powiedzenia. Na wyprawie spotkałem kilka smoków, zmutowane rośliny, ludzi i inne niepotrzebne pierdoły.
Jedna z moich przygód przedstawia... Ni kosmitę, ni dinozaura. ,,To coś'' wyglądało tak:

Śliniło się i... Śmierdziało niemiłosiernie. Mimo tego, najpierw ,,bawiłem się'' z nim.
Biegałem we wszystkie strony, a potwór mnie gonił i próbował taranować. Bez skutku. W końcu go osiodłałem i urządziłem rodeo.
Dziw mnie bierze, że tam był jakiś wilk z WSK... Ale jaki? Nie wiem. Wadera ze skrzydłami. Jasna wadera... Sasza?
Nie byłem pewien. Przechadzała się obok mnie. Nawet się nie obróciła... Dziwne. Mało mnie to obchodziło.
Ważniejsza była zabawa... Zwierzęciem nosiło okropnie, ale było fajnie.

Kilka godzin potem, spotkałem Nirvane.
- Cześć... - powiedziałem.
- Cześć, wataha została odwieszona!
- Ta, to dobrze. Jest Sasza?
- Raczej. A tak swoją drogą... Dlaczego o nią pytasz?
- Cenie sobie prywatność... Więc, nie mogę powiedzieć, proste. Mam pytanie...
- Hm?
- Dużo basiorów na ciebie leci?
- Można tak powiedzieć...
- Współczuję. Jestem pewien, że to dla władzy...
- Przestań, to może ich urazić!
- Nikt mnie nie lubi, wyrażam swoje porąba*e zdanie. Poryty jestem... Mało powiedziane.
Odszedłem bez słowa. Spojrzałem za siebie. Nirvany już nie było. Może to ważne sprawy... Nie obchodzi mnie to. Skierowałem się na zachód... Tam powinny być nasze tereny.

Po kilku godzinach tułaczki przez zarośla, dotarłem... Na polanę. Znów tętniło tam życie. Szczeniaki jeszcze nie miały lekcji, ale i tak dużo wilków już tam było. W tłumie wypatrzyłem Sasze, Trevligta, Nirvane i chyba kogoś nowego. Biała wadera z różowymi włosami... Nie robiąc sobie nic z tego, usiadłem pod drzewem i zacząłem grzebać w ziemi. Nudziło mi się straszne... To problem pierwszy. Drugi? Brak towarzystwa. Nikt mnie nie lubił i to mi odpowiada. Czasem mogę pogadać z duchami lub Trevem, ale to mało. I tak jestem happy. Gdy tak siedziałem pod rośliną, dostała się do mnie wadera. Sasza.
- Hey... - przywitałem się nie odrywając wzroku od kawałka gruntu.
- Cześć... Gdzie byłeś?
- Prywatne wiadomości. Powiem tyle, że było super.
- Wiele się dowiedziałam...
- Tyle wiedzy ci wystarczy. I tak więcej jej nie posiądziesz.

<Sasza?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz