Było mi strasznie szkoda Eternal Night... Ostatnio dużo w watasze łez i bólu. Gdy Youka podała już rannej wilczyce zioła, ja uśmiechnęłam się i powiedziałam, że wszystko będzie dobrze, po czym pogłaskałam ją po głowie i wyszłam. Szłam zamyślona, obserwując młode liście i kwiaty. Rozmyślałam o Arsusie. Przeszło mi już, nie rozpaczałam. Pogodziłam się z tym. W pewnym momencie wpadłam na kogoś. Otrząsnęłam się. Była to Saphira. Na mojej twarzy namalował się uśmiech, gdyż lubiłam spędzać czas ze swoją siostrą.
- A ty co tak bujasz w obłokach? - spytała wadera.
- Tak jakoś wyszło. Dawno się nie widziałyśmy. - westchnęłam.
- Nom, ostatnio to z tobą rozmawiałam jakieś trzy dni temu. - zaśmiała się.
- No co? To długo. - zachichotałam.
- Masz już kogoś na oku? Wataha potrzebuje samca alfa, wiesz, co mam na myśli.
- Szczerze? To chyba... Chyba tak... - przygryzłam wargę. - Ale jeszcze niezbyt dobrze go znam.
- Uuuu, coś się święci... Może ci pomogę? - zaczęła naśladować mój głos. - Dzięki mnie zbliżycie się do siebie!
- Wiesz co? Nie skorzystam. - zaśmiałam się. - Przejdziemy się gdzieś, czy coś?
<Saphira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz