Szłam przez jakiś las. Był czarno biały, jak wszystko. Idąc, natrafiłam na jakąś waderę. Odpychała swoją "urodą"
- Uważaj jak idziesz - warknęłam
- Raczej ty uważaj. Co tutaj robisz? - spytała
- A co cię to obchodzi?
- Dużo, gdyż jesteś na moich terenach
- I co mnie to obchodzi? Mogę być tam gdzie mi się podoba, nie zabroni mi tego taki naleśnik jak ty. - warknęłam i spojrzałam na nią. Tym razem przyjrzałam jej się. Wyglądała okropnie - była brzydka, oszpecona... Tym, że jest sobą...
- Dobra... Jestem Nirvana, a ty?
- Nie twój interes
- Właśnie, że mój.
- Aha. Bardzo dużo mnie to obchodzi - powiedziałam z sarkazmem
- Więc jak się nazywasz?
- Lyuu
<Nirvana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz