Byłam świeżo po obchodzie watahy. Musiałam robić to codziennie, gdyż nie było samca alfa. Zmęczona, skierowałam się do jaskini i gdy byłam już na miejscu, plackiem położyłam się na mchu. Zaczęłam rozmyślać. Doszłam do wniosku, że przez moje obowiązki zaniedbałam dużo znajomości. Teddy, Michael, Anubis, Saphira, Diego, Modesta, Peter i inni... A zwłaszcza z tym ostatnim najdłużej się nie widziałam. Z jakieś dwa tygodnie albo dłużej. Po krótkiej chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknęłam.
Skupiłam swój wzrok na progu jaskini. Po kilku sekundach ujrzałam w nich... Tak, Petera. Stał z uśmiechem na twarzy. Od razu do mnie podszedł.
- Wszystko okej? - spytał.
- Mhh, tak, a jak miało by być?
- No.. Nie widziałem Cie od jakiś dobrych dwóch tygodni. - zaczął bawić się łapą szurając nią po podłodze.
- O... ostatnio miałam dużo roboty... - westchnęłam. - Bardzo dużo.
- Nie możesz poprosić bet, by ci pomogły?
- Nie chce ich obciążać moimi obowiązkami. Obchód watahy i inne tego typu sprawy to zawsze było zadanie alf. - wytłumaczyłam.
- Ale na razie alfa jest tylko jedna. Nie martw się, zrozumieją i pomogą ci. - uśmiechnął się i podszedł bliżej.
- Wiesz? Chyba masz rację. Powiem im, ale nie teraz. - ziewnęłam i przeciągnęłam się.
- Jesteś śpiąca?
- Nie, tylko po prostu tak jakby nic mi się nie chce. - przewróciłam oczami. - A zresztą... Nie, jednak już wiem! Zrobimy imprezę, u mnie! Co ty na to? Każdemu chyba przyda się taki porządny melanżyk, hmm?
- W sumie to się zgadzam. - przytaknął.
- To świetnie! Pomożesz mi? Ja zrobię dekoracje, ty możesz zaprosić gości, a potem wspólnie coś upolujemy! - w tej chwili aż kipił ze mnie entuzjazm.
<Peter?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz