wtorek, 30 kwietnia 2013

Od Razjela - CD historii Mikiji

- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!-krzynęła
- ZABIJE CIE PIE*DOLO*NA SU*O! TY IDIOTKO ZABIJE CIE!-krzyczała i rzuciła się na Kay. Wywołała kulę swoją mocą. Nagle wbiegła Nirvana
- O co chodzi?-spytała i rozdzieliła walczące wadery 
Miki rozpłakała się i uciekła.
- Biegnij jeśli ją kochasz.- powiedziała Nirv
Zrobiłem tak jak powiedziała alfa. Pobiegłem za nią. Niestety biegła tak szybko, że nie mogłem jej dogonić. Ale wysłałem za nią ogniki, żeby ją znaleźć, a później przyprowadzić do mnie. (patrz "Merida Waleczna"). Pomyślałem, że zrobię Mikiji niespodziankę. Poszukałem jakiegoś wilka z żywiołem śniegu i lodu i poprosiłem by wykonał dla mnie domek. Po kilku godzinach, gdy wróciłem na miejsce zobaczyłem coś takiego:
 
 Wszedłem do środka, by zobaczyć czy wszystko jest w porządku. Gdy tylko przekroczyłem próg zaniemówiłem z zachwytu:


Wybiegłem na zewnątrz. Chciałem podziękować temu wilkowi, ale już go nie było. Zabrałem się za urządzanie domku. Najpierw urządziłem sypialnię, później salon, z którego było wejście do łazienki z jakuzzi, a na końcu kuchnię odpocząłem trochę i zabrałem się za przyrządzanie jelenia, królików itp. Gdy wszystko było gotowe wyjrzałem przez okno. Zobaczyłem jak ogniki "bawią" się z Mikiją. Zacząłęm kierować ogniki do wejścia do domku. Miki cały czas za nimi biegała. Gdy zobaczyła domek przystanęła. Niepewnie weszła do środka. Podeszła do stołu na którym wcześniej zostawiłem karteczkę z napisem "Ten dom jest tylko dla Ciebie, odśwież się i posil." Zrobiła tak jak napisałem. W czasie gdy ona była w łazience, ja wyciągnąłem na stół uprzednio przygotowane jedzenie. Sam posiliłem się małym zajączkiem, napisałem jeszcze karteczkę, by po zjedzeniu kolacji udała się na piętro. Wróciłem do mojej kryjówki. W samą porę, bo Miki właśnie wyszła z łazienki. Zjadła kolację i poszła na górę. Poczekałem godzinę. Mikija już zasnęła. Uprzątnełem resztki ze stołu i sam poszedłem się umyć. Gdy skończyłem zasnąłem.
Obudziłem się o 5:00. Poszedłem upolować coś na śniadanie. Po godzinie wróciłem. Ponownie przyrządziłem dziczyznę i czekałem aż Mikija zejdzie na dół. Troszeczkę przysypiałem. Nagle usłyszałem kroki. To moja partnerka schodziła. Zdziwiła się na mój widok...

<Mikija podoba ci się?>

Od Marikko - CD historii Jacob'a

W jaskini nastała cisza.Po jakimś czasie zaczęłam rozmowę.
-Vitani to twoja mama?
-Tak.
-Jesteś młodym gammą? 
Pokiwał tylko głową.
-A ja jestem deltą! - powiedziałam z uśmiechem.
-Deltą? Jakieś nowe stanowisko?
-Tak, nowe. 
-Aha, nawet o nim nie słyszałem - mówił z lekkim uśmiechem. 
  Basior popatrzył mi prosto w oczy, ja też patrzyła się w jego. I zaczęłam się do niego zbliżać,już mieliśmy się pocałować gdy do jaskini weszła Yuka i Leo. Wadera obróciła tylko wzrok, a Leo wybiegł.
Popatrzyłam się na Jacoba i delikatnie pocałowałam w policzek. Nagle do jaskini wbiegły moje dzieci. Zapytały się o jakąś Rukię. Przeprosiłam Jacob'a poszłam za dziećmi.

( Kilkanaście minut później)

 Szczeniaki spotkały pewną waderę. Zaczęły z nią rozmawiać. Wyglądało ma to, że się dobrze znają. Rozmawiały o jakimś Ichigu, czy jak mu tam. Znowu gdzieś pobiegły. Nie chciało mi się za nimi gonić. Głowę miałam zaprzątniętą innymi myślami. Wróciłam do jaskini. Zastanawiałam się, kogo wybrać na stanowisko delty, czy moje dzieci go zaakceptują, czy Jacob wyzdrowieje. Zmęczona zasnęłam...
Gdy się obudziłam w progu mojej jaskini stał Jacob. Zdziwiłam się. Co on robi u mnie?

< Jacob, wybacz Kaliki zaraża brakiem weny xD > 

Od Evalyn'a - CD historii Carly

Gdy rozmawiałem z Carly weszła jakaś wadera. Szarotka przedstawiła mi ją jako Tamatę - swoją siostrę.
Tamara poprosiła Carly na stronę i wyszły. Zastanawiałem się o co chodzi. Po chwili mnie olśniło, chodziło pewnie o rodziców mojej partnerki. Zastanawiałem się tylko, czy to będzie dobra czy zła wiadomość.
Po pewnym czasie przyszła smutna Carly. Od razu wiedziałem o co chodzi. Jednak się rozstali... Ale na wszelki wypadek zapytałem:
- Co się stało?
- Nie... Nic...- odpowiedziała i posłała mi sztuczny uśmiech
Nastała chwila ciszy. Wtem Carly zapytała:
- A ty jakbyś nazwał szczenięta?
- Wiesz, przyszły mi na myśl takie imiona. Trochę przeinaczone niż ludzkie rodzaje pustyń, Atacama, Sahar, Gobi...
- Skąd znasz takie nazwy?- przerwała mi Szarotka
- Jako szczeniak lubiłem wyprawy do miasta, razem ze starszymi "kolegami". Pewnego dnia oddzieliłem się   od nich i przypadkowo podsłuchałem rozmowę. I właśnie w ten sposób dowiedziałem się o tych pustyniach.
- I co było dalej?
Uśmiechnąłem się smutno i zacząłem swoją opowieść:
- Jak mówiłem odłączyłem się od nich. Zacząłem się błąkać między ulicami. Nagle złapał mnie hycel. Wsadził mnie do drewnianej budy i zabrał do schroniska. Na szczęście polujący z naszej watahy byli na łowach w mieście. Dodam, że przywódcą polowań miejskich był mój ojciec. Napadli na wóz, w którym byłem przewożony. Uwolnili mnie. Ojciec bardzo się na mnie gniewał. Odprowadził mnie do jaskini, a sam poszedł na jakieś zebranie. Dopiero później dowiedziałem się o co chodziło - zebranie dotyczyło mojego wydalenia z watahy. Wygnano mnie. Ale tak naprawdę nadal byłem w watasze, żyłem na drzewach, co noc przychodził do mnie Razjel. Pewnej nocy ustaliliśmy, że uciekamy razem. Błąkaliśmy się tak przez rok, w końcu natrafiliśmy na Arsusa, a on przyjął nas do watahy. Resztę historii już znasz.- powiedziałem i popatrzyłem na Carly
Wadera spała smacznie na kanapie. Uśmiechnąłem się przeniosłem ją na łóżko. Za oknami padał śnieg. Zasnąłem.

>>Carly co było rano?<<

Od Marleny - CD historii Rexa



-Przepraszam...-powiedziałam.
Odwróciłam się i uciekłam. Biegłam daleko... Nie wiedziałam gdzie... Tylko byle jak najdalej od Rex'a... Czułam że zerwali przeze mnie... Nie mogłam sobie tego wybaczyć... Stanęłam. Byłam w górach. Spojrzałam za siebie. Słońce już zachodziło, wiał lekki, chłodny wiaterek. Postanowiłam pójść wyżej. Jednak w tej chwili coś usłyszałam.
-Marlena!-ktoś mnie wołał.
Znów się odwróciłam. To był Rex.
-Odejdź, proszę...-powiedziałam cicho.
-Marlena, czemu uciekłaś?-zapytał.
-Czuję... Że zerwaliście przeze mnie...
-Nie mów tak! To nie tak!
-Właśnie że tak!-powiedziałam.- Wiem że o to chodzi!
-Nie, wcale nie...
-Więc o co??-zapytałam patrząc na niego.
-To co było kiedyś już nie wróci... To już nie było to samo!-powiedział.
Nie odpowiedziałam. Zapadła martwa cisza... Postanowiłam ją przerwać.
-Jesteś pewien?
<<Rex?>>

Od Carly - CD historii Evalyn'a


-Cóż... Sądzę że dobre byłoby... Lily...-powiedziałam po chwili namysłu.
Evalyn się uśmiechnął. Usłyszałam pukanie. Odwróciłam głowę w stronę wejścia. Przy jaskini stała Tamara.
-Hej, Tamara!-przywitałam się z siostrą.
-Carly...-weszła i jej wzrok skierował się na Evalyn'a.
-Właśnie, wy się jeszcze nie znacie...-powiedziałam po chwili.
-Spoko, jestem Tamara, siostra Carly.
-Evalyn, partner.
-Super.... Carly, mogłabyś na słówko?
-Ee....-zawahałam się. Spojrzałam na Evalyn'a-Zaraz wrócę.
Wyszłyśmy na zewnątrz... Dziwne... Tak samo jak z Cole'em.
-Co jest?-spytałam niecierpliwie.
-Rodzice!-powiedziała.
-Co z nimi?! Wszystko dobrze?
-Nie!! Jak możesz tak myśleć?-zapytała.
-Dobra, przepraszam... Powiedz tylko co się stało...
-Tata.... -urwała. Pozwoliłam jej zebrać się w sobie.
-Spokojnie...
-Tata zerwał z mamą...
Załamałam się... Nie mogło do tego dojść!! Jak on mógł?! Mogło być dobrze! Mogli się pogodzić i dalej wszystko byłoby dobrze!! Wróciłam do jaskini. Postanowiłam nie dać po sobie znać że coś jest nie tak...
-Co się stało?-zapytał Ev.
-Nie... Nic...-odpowiedziałam siląc się na uśmiech.
Nastała chwila ciszy.. Potem spytałam:
-A ty jak byś nazwał szczenięta?
<<Evalyn?>>

Od Halloweena - CD historii Tamary


Powiedziałem:
- Wiesz dlaczego chcę się zabić?
- Nie- Odparła wadera.
- Bo Melisa umarła.- Odparłem i posmutniałe.
- Kto? Jak to umarła?
- Wybuchła. Melisa to mój eksperyment.
- Aha tęsknisz?- Spytała Tamara.
- Cóż zginęła godzinę temu i tak tęsknie.
- Rozumiem.- Odparła Tamara. Odleciała.
Ja tułałem się po lesie szukając sensu życia. Spotkałem Feisty.
- Witaj.- Odparłem.
- Cześć. Co tak sam chodzisz?- Spytała- Słyszałam że znalazłeś sobie waderę i potem bum jej już nie ma. Co jej zrobiłeś takiego strasznego? Pocałowałeś?
Nic nie mówiłem aż w końcu powiedziałem.
- Tak.
- No nieźle cud że ja jeszcze żyje.- Poodwiedzała Feisty i się zaśmiała.
Odleciałem. Nie mam serc z kamienia. mam uczucia jako takie.

Idąc lasem znowu napotkałem Feisty. Rozmawiała z Bremem. Chciałem ominąć ich szerokim łukiem ale przestali rozmawiać i Bremu sobie poszedł. Wtedy Feisty podeszła do mnie i powiedziała.

<<Feisty?>>

Od Trixie - CD historii Caspiana


Lubię zimę i zawsze lubiłam dlatego chciałam się pobawić na śniegu (chociaż nie jestem dzieckiem) a nie wygrzewać na słońcu.Zaproponowałam to Caspianowi ale on powiedział że nie przepada za zimą.Zdziwiłam się ale w końcu nie wszyscy muszą lubić zimę.Ulepiłam wcześniej śnieżkę a teraz wystarczyło tylko wcelować i rzucić.No i rzuciłam w tego kogo celowałam czyli Caspiana.Otrzepał się ze śniegu i rzucił we mnie.Potem zaczęła się wojna na śnieżki.Dołączyło jeszcze kilka wilków i wszyscy na wszystkich.Zauważyłam że basior nagle upadł i miałam do niego biec lecz ktoś wtedy się na mnie rzucił i natarł śniegiem.Kiedy wstałam dostałam śnieżką tak mocno że upadłam.Caspian do mnie pobiegł bo okazało się że to on rzucił niechcący we mnie tak mocno.Udawałam że zemdlałam.
-Trixie?! Trixie nic Ci nie jest?! - krzyczał
Zacisnęłam powoli łapę w której miałam śnieg.Wtedy wtarłam mu ją w twarz
-Ha! To taki rewanżyk!-zaśmiałam się
-O ty!- zacząłem mnie gilgotać
-Haha przestań!-nie mogłam opanować śmiechu
Cspian cały czas mnie gilgotał aż w końcu go popchnęłam a on złapał mnie za łapę i zaczęliśmy się turlać w dół wzgórza.
-Aaaaa!-krzyczeliśmy nadal się śmiejąc
Znaleźliśmy się w kuli śniegu.Po kilku minutach się wydostaliśmy.Basior wstał i chciał znowu zacząć mnie gilgotać lecz ja znowu uderzyłam go śnieżką.
-Ej no!-rzucił we mnie
-To za gilgotanie!-opanowałam śmiech
-Ale przyznasz że było czadowo-uśmiechnął się
-Przyznam,przyznam!-odwzajemniłam uśmiech
-Chyba jednak zaczynam lubić zimę
-Yay!-powiedziałam robiąc aniołka na śniegu
Caspian zrobił to samo.Bawiliśmy się jeszcze chwilę może dwie po czym mocno ziewnęłam
-Jesteś zmęczona?-zapytał
-Może troszeczkę-odparł
-Hmm...chodź za mną
Byłam ciekawa gdzie idziemy.Poszliśmy gdzieś daleko.Zobaczyłam cudowny widok ze wzgórza a pośrodku kamień i dwie szklanki gorącej czekolady.
-Mniam!-podbiegłam do kamienia po czym wypiłam czekoladę
Basior wypił swoją.
-Od razu lepiej-uśmiechnęłam się
Potem poszliśmy dalej.Zeszliśmy ze wzgórza podziwiając widoki.Przed nami była zamarznięta rzeka i las:
http://wallpapers.windowsace.com/pics/d/o/download-snow-wallpapers-wallpaper-aposfrozen-natureapos-a-e-ibackgroundz.com.jpg
-Idziemy się poślizgać?-zaproponował
-Czemu by nie-wbiegłam na lód
Świetnie się bawiliśmy.Jednak w pewnej chwili poczułam że lód pode mną pęka.Wpadłam do lodowatej wody.
-Trixie!-krzyknął Caspian
Potem film się urwał...

~~Trochę później~~

Obudziłam się już w swojej jaskini,owinięta kocem oraz przy ognisku z gorącą czekoladą.
-Gdzie ja jestem?-zapytałam
-Oh już się obudziłaś! Jak się czujesz? Wszystko w porządku?-pytał zatroskany Caspian
-Całkiem nie źle-odparłam
Podał mi gorącą czekoladę którą wypiłam.
-Co się stało?-zapytałam ponownie
-Wpadłaś do lodowatej wody
-Ah już pamiętam-powiedziałam uśmiechając się sama do siebie
-To dobrze...chyba-podszedł do mnie-Zimno Ci?
-Troszeczkę
Caspian się przysunął a ja się w niego wtuliłam.Nastała cisza.Było słychać tylko trzask ognia.
-Przepraszam-powiedział basior
-Nie przepraszaj! To był najlepszy dzień mojego życia!-powiedziałam i spojrzałam mu w jego cudowne kolorowe oczy...

<Caspian? Coś się potem wydarzyło? ;D tylko jeszcze nie idź,może zostań na noc? xd>

Od Teddy'ego - CD historii Nirvany - Czy to to?


-Pewnie-odpowiedziałem.
Poszliśmy na plażę. Trochę dziwiłem się zerwaniem Nirvany z Arsusem. Nie wiedziałem co się stało... Mimo to współczułem jej. Gdybym miał partnerkę która by potem ze mną zerwała, też pewnie tak bym się czuł. Ale przecież współczuciem jej nie pomogę... Dopiero po kilku minutach spostrzegłem że idziemy w zupełnie inną stronę... Po chwili byliśmy koło wodospadu. Spojrzałem na górę. Można tam było wejść... Z tamtego miejsca jest idealny widok na watahę... Wszedłem na jeden z kamieni. Nirvana spojrzała na mnie lekko zdziwiona.
-Wchodzisz?-spytałem odwracając głowę.
-Jasne-odpowiedziała.
Wskoczyliśmy na górę. Stąd był fantastyczny widok. Cały obszar watahy w zasięgu wzroku... Wtedy Nirvana spytała:
-Często tu wchodzisz?
-Kiedy mam doła...
-Czyli?
-Bo ja wiem?? Dwa razy na tydzień góra trzy,...
<<Nirvana?>>

Od Rukii - CD historii Mafii



Gdy już się obudziłam, wyleciałam z jaskini, by spotkać się Ichigiem, i zobaczyć czy znalazł mamę i tatę.Właśnie na niego trafiłam, ale on był jakiś smutny.Szybko podbiegłam do brata.Gdy już byłam obok niego, spytałam:
-Ichigo, co ci jest? - Basior nie odpowiedział, tylko przytulił się do mnie.Dlaczego?!
-Mama..... - Zaczął. - Ona-ona ......nie...żyje. - Tu przełknęłam ślinę.
-Ale jak, Ichigo, nie rób sobie takich żartów. - Powiedziałam z histerią w głosie.
-To prawda Rukia. - Zaczął szlochać, szlochać jak małe dziecko, gdy upadnie mu kawałek mięsa.
-Nie płacz. - Powiedziałam i teraz to ja się w niego wtuliłam.Po kilku minutach puściliśmy się z objęć i pożegnaliśmy.Miałam nadzieję że sobie nic nie zrobi.Wcześniej powiedział do mnie:
-Przeproś ode mnie Mafię. - I odszedł.Chwile po nim przybiegły dzieciaki.
-Jak się czujesz Rukia?
-Już lepiej.Mafia, Ichigo kazał mi cie przeprosić od siebie. - Powiedziałam patrząc na małą waderkę.
-Dobrze, przekaż mu że wybaczam, jeśli spotkasz go wcześniej ode mnie. - Wyglądała, jak by przed chwilą płakała.Chyba właśnie tak było.
-Płakałaś? -Spytałam, ale odpowiedziała mi cisza.


<Mafia, co ci?D:>

Od Adrienne - CD historii Capsiana


Byłam trochę zdenerwowana, ale nie było powodu, Nirvana przyjęła mnie do watahy, chciałam zwiedzić tereny z wilkiem oprowadzającym, ale Caspian zaproponował, że to on mnie oprowadzi.
-Jeśli to nie kłopot... - Powiedziałam z lekkim uśmiechem
-No jasne, że nie! I tak nie mam nic do roboty
-Dzięki, to gdzie idziemy? - Spytałam.
-Hmmm.... Zaczniemy od miejsca gdzie Cię spotkałem
-Wodospad?
-Zgadza się, ruszajmy
W drodze widziałam mnóstwo wilków, były takie szczęśliwe, szczeniaczki brykały z rodzicami, a ja szłam w stronę wodospadu, wiedziałam, że to miejsce będzie moim ulubionym, bo to w małej części dzięki niemu jestem w tej watasze. Gdy byliśmy na miejscu, po prostu czułam tą energię, chciałam skakać, ale słońce tak miło grzało, że jednak się położyłam.
-Hmmm... Caspian?
-Tak?
-Może się przyłączysz? - Zapytałam z ciekawością, bałam się, że odmówi, ale trudno, zawsze warto próbować.


<Caspian? ;d>

Od Caliente


Przechadzałam się po lesie, uważnie nasłuchując. Z równowagi wytrącał mnie nawet najcichszy odgłos.
- April, to ty? - rozległ się za mną jakiś głos. Podskoczyłam ze strachu.
- Nie, nie jestem April, najwyraźniej mnie z kimś pomyliłaś. - wyjaśniłam waderze.
- Och, w takim razie bardzo Cię przepraszam. - zawstydziła się. - Jak się nazywasz?
- Jestem Caliente. - przedstawiłam się. - A ty?
- Na imię mi Nirvana, jestem Alfą tej watahy. - odpowiedziała dumnie.
- To tu jest jakaś wataha? - zapytałam idiotycznie.
- Jest. - odparła wadera. - Wataha Srebrnego Księżyca.
- A czy mogłabym dołączyć? - spytałam bez wahania.
- Pewnie! - zaśmiała się. - Każda para łap się przyda.
Poszłyśmy na teren główny. Nirvana przedstawiła mnie kilku wilkom. Poznałam Modestę, Saphirę, Blow'a, Howie'go, Markitę i innych. Podeszła do nas jakaś wilczyca.
- Witaj, jestem Hannie, oprowadzę Cię. - zwróciła się do mnie, na co odpowiedziałam skinięciem głowy. Obeszłyśmy cały teren zwracając uwagę na każdy element. W końcu, kiedy skończyłyśmy, udałam się do pierwszej wolnej jaskini i rzuciłam się na posłanie. Wtulając się w miękki mech usnęłam...

Nowy członek - Caliente!


Caliente, nauczycielka walki

Od Nirvany - CD historii Petera

Jako, że wciąż bolało mnie rozstanie z Arsusem, postanowiłam zająć się czymś innym, by o nim zapomnieć. Gdy skończyłam już robić obchód watahy, wybrałam się na łąkę. Prószył lekki śnieżek, a na ziemi była jego nie duża warstwa. Złapałam mój medalion i wypowiedziałam kilka słów, a już po chwili stała przede mną Sailen. Na początku wsiadłam na grzbiet towarzyszki i we dwie latałyśmy po niebie, później urządziłyśmy sobie wyścig. Miejscem mety miał być wodospad. Ja obiecałam, że nie będę używać mocy super-szybkości i obie wystartowałyśmy. Niestety, klacz była pierwsza. Gdy dotarłam na miejsce, zauważyłam tam obcego basiora... Muszę przyznać, przystojnego basiora. Jego futro było ładną kompozycją barwy czerwonej, szarej i białej, a do tego miał śliczne, szmaragdowe oczy. Jego postawa była szczupła i elegancka. Stał w pozycji obronnej i nieufnie patrzył na Sailen. Rozpoczęliśmy rozmowę. Okazało się, że ma na imię Peter. O dziwo, to imię zawsze mi się podobało i miałam zamiar tak nazwać syna. Zaproponowałam basiorowi dołączenie do watahy, a ten się zgodził.
- To świetnie! Zapoznam Cię z innymi członkami watahy. - ruszyłam przed siebie, jednak Peter stał jak słup. - No chodź! - krzyknęłam i uśmiechnęłam się.
- Aaa, jasne, jasne.. - otrząsnął się i poszedł za mną.
- O, czekaj. - zatrzymałam się i zwróciłam do unipega, idącego koło nas. - Sailen, na Ciebie już pora. - szepnęłam, a klacz pokiwała twierdząco głową. Szybko wypowiedziałam zaklęcie, wciągające ją do medalionu. - Dobra, możemy iść dalej.
- Wow... Nigdy czegoś takiego nie widziałem.
- Unipega?
- Nie... Tego cacka. - wskazał na medalion.
- Na początku to był zwykły medalion, ale gdy spotkałam Sailen, która została zesłana dla mnie przez Boginię Zimę, jako towarzyszka i patronka, Isaly, członkini watahy dobrze znająca się na magii, sprawiła, że mogę nosić ją w medalionie. - wytłumaczyłam.
- A nie jest jej tam ciasno? - zaśmiał się.
- Nie. - zachichotałam. - Gdy wraca do medalionu, automatycznie teleportuje się do raju, a tam jest jej... No cóż, jak w raju.

Przez całą drogę wymienialiśmy ze sobą kilka zdań. Gdy doszliśmy, ogłosiłam, że mamy nowego członka i przydzieliłam mu jaskinię. Zazwyczaj prosiłam oprowadzających, by pokazali nasze tereny nowemu wilkowi, ale dzisiaj... Dzisiaj miałam ochotę sama to zrobić. Gdy już Peter wiedział co i jak, był wieczór. Przyznam, że wyjątkowo długo zeszło oprowadzanie mi go, ale nie żałowałam tego. Później basior odprowadził mnie do jaskini i pożegnaliśmy się.

~następnego dnia~

Obudziło mnie głośne pukanie do jaskini. Jako, że dopiero co wstałam, zanim podeszłam do gościa, szybko podbiegłam do lustra i uczesałam się, w między czasie żując liść mięty dla świeżego oddechu. Wszystko zajęło mi jakieś dwie minuty.
- Chwila! - krzyknęłam wypluwając liść mięty. Podeszłam do progu jaskini. - Peter? Cześć... - przywitałam się. - Co tu robisz?
- To może inaczej... Co tak długo? - zaśmiał się.
- Ee... No wiesz... Babskie sprawy.

<Peter? :3>

Od Caspiana - CD historii Adrienne



Przed spotkaniem z Trixie spotkałem pewną waderę. Nigdy jej nie widziałem w tych okolicach. Zaproponowałem jej dołączenie do watahy. Ruszyliśmy razem w kierunku jaskini cioci. Po drodze dowiedziałem się, że wadera ma na imię Adrienne... Dosyć wyjątkowe imię. Rozmawialiśmy jeszcze trochę po drodze w sumie na wszystkie tematy. Gdy byliśmy już blisko (powiadomiłem o tym Adrienne) wilczyca zaczęła się denerwować.
- Heej, spokojnie!
- Denerwuje się trochę- powiedziała zmieszana
- Ciocia na pewno Cie przyjmie
- Ciocia?
- No tak.. Alfą tej watahy jest moja ciocia- uśmiechnąłem się
- Hah... - uśmiechnęła się dziwnie
Ciocia przyjęła Adrienne do watahy, pomogłem wybrać jej jaskinię i troche ją urządzić
- Teraz zostało Ci tylko poznać okolicę
- Taak. Zaraz pójdę do jakiegoś oprowadzającego wilka
- Nie musisz, ja Cię chętnie oprowadzę- uśmiechnąłem się
- Jeśli to nie kłopot...
- No jasne, że nie! I tak nie mam nic do roboty
- Dzięki, to gdzie idziemy?
- Hmmm.... Zaczniemy od miejsca gdzie Cię spotkałem
- Wodospad?
-Zgadza się, ruszajmy


< Adrienne? >

Od Caspiana - CD historii Trixie


Gdy słońce było już wysoko postanowiłem się powygrzewać w zimowym słońcu. Postanowiłem wybrać się na pobliski pagórek. Po drodze zauważyłem znajomą waderę. Ucieszyłem się na jej widok
-Trixie!- krzyknąłem po czym od razu do niej podbiegłem
- Ooo.. Caspian- usmiechnęła się - Gdzie idziesz?
- W sumie? Chcę powygrzewać się na słońcu - uśmiechnąłem się starając przewyższyć uśmiech Trixie
- Mamy zimę! Na słońce przyjdzie jeszcze czas!
- Jakoś nie przepadam za zimą..
- Ach taak?? To masz!- bez wahania rzuciła we mnie snieżką którą chyba już wcześniej zamierzała we mnie rzucić
- Ohh ty!- wrzasnąłem otrzepując się ze śniegu
- Oh ty co..? Hmm?- spytała lepiąc kolejną snieżkę tym samym dostając jedną ode mnie.
Rozpoczęła się zaciekła wojna na śnieżki. Dołączyło do nas jeszcze kilka wilków. Wszyscy na wszystkich! Jedną ze śnieżek dostałem prosto w twarz. Zamroczyło mnie i wpadłem na kogoś. Od razu otrzepałem się i zacząłem rzucać śnieżkami na wszystkie strony, nie patrząc w kogo i gdzie. Jedna niefortunnie trafiła w Trixie która upadła.
- Trixie?! Trixie nic Ci nie jest?! - podbiegłem do niej, ale dalej nie dawała żadnego znaku, że jest przytomna. Zauważyłem tylko jak jej łapa powoli zaczyna się zaciskać. Wiedziałem o co chodzi. Trixie wtarła mi ją prosto w twarz
- Ha! To taki rewanżyk!
- O ty!- zacząłem ją gilgotać


<Trixie? >

Odchodzą!

Wszystkie wilki Tusia9090, czyli Chloe, Clove, Peeta, Sauron, Kishan, Avonell, Hazzelle, Britney i Cooper odchodzą.

Wasza samica alfa,
Nirvana.

Od Petera


Moja matka nie żyje i w dodatku to moja wina! Co ja zrobiłem?! Zamiast siedzieć w domu znikałem na całe dnia i nie dawałem znaku życia. Uciekłem z watahy. Wędruję już dobre dwa lata po świecie, miałem mnóstwo niesamowitych przygód które nauczyły mnie bardzo przydatnych rzeczy. Poznałem wiele watah, ale w żadnej się nie zatrzymałem na stałe. Boje się, że jak kogoś poznam, zranię go a historia się powtórzy.
Wędruję już kolejne lata, miesiące, tygodnie dni... Wszystkie powoli zaczynają się zlewać i tworzą całość. Wszystko już poznałem i nic mnie nie zaskoczy
Zatrzymałem się przy wodospadzie, usiadłem na brzegu i zacząłem mącić wodę łapą. Rozmyślałem o mojej przeszłości. Po moim policzku pociekła łza, wpadła do wody zataczając coraz większe kręgi na tafli jeziora. Gdy woda się uspokoiła w jej odbiciu zobaczyłem, że za moimi plecami jest.. UNIPEG?! Tak to był unipeg. Od razu odwróciłem się i przyjąłem pozycję do ataku. Ale co zobaczyłem kompletnie mnie oszołomiło, obok boskiego stworzenia stała wadera, nie walczyła z tym stworem tylko raczej się z nim.. bawiła? Wilczyca zauważyła mnie i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Natychmiast otrząsnąłem się z "transu"
- Kim jesteś?! - spytała.
- A jednak, w życiu coś może mnie jeszcze zaskoczyć..- mruknąłem z uśmiechem.
- Co tam mruczysz?! - pytała dociekliwie.
- Jestem Peter, i nie mam złych zamiarów. Spokojnie panienko.
- Tylko nie panienko, jestem Nirvana.- rzuciła mi porażające spojrzenie. - Co tu robisz?
- Jestem tu by odpocząć, nie wiedziałem, że jestem na terenach czyjejś watahy.
- Ale jesteś na terenach Watahy Srebrnego Księżyca, jestem jej alfą. - powiedziała już spokojniej podchodząc do mnie.
- Cudowne stworzenie. - powiedziałem patrząc się na klacz.
- To Sailen, jest moją towarzyszką...Ty nie masz watahy?
- Nie, chodzę już po świecie dobrych parę lat...
- A czy... Chciałbyś dołączyć do mojej watahy? - zamurowało mnie, jeszcze nikt mnie o to nie zapytał, a byłem już we wielu watahach... Nastała chwila milczenia. Musiałem to przemyśleć, może czas już się osiedlić?
- Ja.. Emm.. Tak
- To świetnie! Zapoznam Cię z innymi członkami watahy.- wadera ruszyła przed siebie, ja stałem jak słup.
- No chodź! - krzyknęła obdarzając mnie promiennym uśmiechem.

<Nirvana? >

Od Mafii - CD historii Ichiga

-Cześć Ichigo!- krzyknęłam
-Cz-cześć.- odpowiedział
-Co robisz?- Spytałam
-A nic, tak sobie biegam. Dla formy.- dodał
-Chcesz się przejść?- zapytałam
-Nie.Nie mam czasu.- odpowiedział, ominął nas i pobiegł
Natychmiast ruszyłam za nim. Chciałam żeby pomógł nam poszukać mamy. Po chwili dołączył do mnie braciszek. Po kilku minutach Ichigo obejrzał się, a widząc nas przyśpieszył. Próbowałam go dogonić, ale był ode mnie większy i szybszy. Dotarłam do lasu. Nigdzie go nie widziałam. Zrezygnowana wróciłam do Metalica, który został na polanie.
- I jak?- zapytał
- Chyba się na mnie obraził.- powiedziałam smutno
- Idziemy szukać mamy?
- Nie mam ochoty, sam to zrób, ja wracam do jaskini.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać
- Co ja mu zrobiłam?- mówiłam do siebie- Dlaczego się na mnie obraził? Ja go lubię- dalej ryczałam
Po chwili wszedł Metalico. Podszedł do mnie i przytulił.
- Nie płacz, to nie przez ciebie, chodźmy odwiedzić Rukię zobaczymy co u niej?
- Dobra.- powiedziałam ocierając łzę

< Rukia >

Nowy członek - Peter!


Peter, sędzia/rozjemca

Uwaga!

Weszła nowa zasada dotycząca szczeniąt. Teraz, jeśli nie dostałam formularzy w dniu dorastania szczeniąt, masz jeszcze 5 dni na wysłanie mi go. Inaczej szczeniaki umierają. Te szczeniaki, które są już po terminie przed wprowadzeniem tej zmiany, mają jeszcze równe 5 dni na dorośnięcie. A są to:

Alyssa i Fressia 

Kaoru i Kishan 

Tessa, Mia i Akvo 

Wasza samica alfa, 
Nirvana.

Nowa para!

W watasze mamy nową parę, a mianowicie - Nightmare i Vektusa! Gratulacje!

Wasza samica alfa,
Nirvana.

Od Nightmare - CD historii Vektusa


Miło było tak siedzieć z Vektusem.Jednak nagle zrobiło się zimno.Vek mnie przytulił a ja lekko się zarumieniłam.Zza chmur ukazał się piękny księżyc.
-Night?-zaczął
-Tak?-spojrzałam na niego
Wyjął cudowny naszyjnik i patrząc mi w oczy zapytał:
-Czy ty em.. zechciałabyś zostać em.. moją partnerką?
To pytanie dzwoniło mi cały czas w uszach.Tyle na nie czekałam i nareszcie się doczekałam.
-Vektus oczywiście że tak!-rzuciłam mu się na szyję.
On mnie przytulił po czym nastał długi i bardzo namiętny pocałunek.
-Kocham Cię...-szepnął
-Ja Ciebie mocniej...-szepnęłam i go pocałowałam
Poszliśmy do Nirvany.
-Nirv? Dasz nam wspólną jaskinię?-zapytaliśmy
Nirvana posmutniała.Niedawno rozstała się z Arsem a teraz ja i Vektus do niej przychodzimy jako para.
-Oczywiście-powiedziała z wymuszonym uśmiechem
Po tym jak przydzielili nam jaskinię było już późno.
-Dzięki Nirv-powiedzieliśmy a ona poszła
-Musi być jej ciężko-powiedziałam
-Racja...
Potem się położyliśmy.Ja się wtuliłam w mojego partnera i tak usnęłam...

Od Trixie - CD historii Caspiana


W mojej jaskini jest teraz dziwnie cicho.Mój brat i moja siostra mają już partnerów.Jedynie Damien chyba jeszcze nie ale skąd ja to mogę wiedzieć.Lucky jeszcze od czasu do czasu mnie odwiedza a Desoto zaczął się do mnie odzywać ale i tak brak mi kogoś...w jaskini jest cicho,ponuro i w ogóle to nie moje klimaty.W nocy wyszłam na spacer żeby wszystko na nowo przeanalizować i znowu coś sobie wyobrażać i mieć nadzieję że to się stanie...Chciałam spotkać się z Caspianem i kiedy spojrzałam w stronę wodospadu właśnie on tam siedział i bawił się swoimi mocami.Postanowiłam go wystraszyć.Po cichu i bezszelestnie zbliżałam się ku niemu...i nagle...
-BU!-krzyknęłam
Mini tornado wypadło mu z łapy i gdzieś zniknęło
-Ale mnie przestraszyłaś!- odwrócił się
-Wybacz- uśmiechnęłam się- Co tu robisz tak późno?
-Troche mi się nudzi, a do jaskini jakoś nie chce mi się wracać...
-Rozumiem- usiadłam obok niego
-A ty co tu robisz?-zapytał ze sztucznym uśmiechem
-Jakoś tak... Coś Cię gryzie, o co chodzi?-zapytałam ponownie
-No nie ważne- uśmiechnął się,- to na prawde nie było takie ważne
-No powiedz, powiedz powiedz powiedz powiedz powiedz! Jestem przecież twoją przyjaciółką-nalegałam
-Rodzice trują mi, że chcą już doczekać się wnuków.-spuścił głowę
Na tą wiadomość uśmiech spełzł mi z twarzy.
-Wiem jak to jest...nie łam się-patrzyłam w taflę wody która pod wpływem światła księżyca wydawała się być naprawdę niezwykłego koloru
-Serio?
-Yhym-pokiwałam głową
Potem nastała niezręczna cisza.
-A...masz partnerkę?-zapytałam w tym samym czasie co on zapytał:
-A...masz partnera?
Zaczęliśmy się śmiać.
-Jeszcze nieee-znowu powiedzieliśmy w tym samym czasie
Potem znowu zaczęły się śmiechy.
-Cieszę się że Ciebie spotkałem...jesteś naprawdę najlepszą przyjaciółką-uśmiechnął się
Zrobiło mi się ciepło na sercu ale i jednocześnie byłam lekko smutna że jestem tylko najlepszą przyjaciółką.No cóż...na razie musi mi to wystarczyć.
-Coś nie tak?-zapytał
-Nieee,wszystko w porządku-uśmiechnęłam się
-Tylko chyba jestem już zmęczona...idę spać dobranoc!-pożegnałam się
Weszłam do swojej jaskini i skuliłam się w kulkę.W takiej pozycji usnęłam...

~~Rano~~

Obudziłam się około godziny dwunastej.Słońce oświetlało moją jaskinię.Wyszłam na zewnątrz i ujrzałam dzieci bawiące się na dworze,rozmawiające wilki i wiele innych rzeczy na których widok od razu się uśmiechałam.Szłam sobie przez polanę kiedy usłyszałam za sobą głos:
-Trixie!
Odwróciłam się.To był Caspian.

<Caspian?>

Od Jackob'a - CD historii Nirvany

Po tym jak pogryzła mnie anakonda, Marikko i Leo - imiona usłyszałem gdy wilki zanosiły mnie do Yuki. - zanieśli mnie do medyka. Medyczka przyłożyła do mnie medalion uzdrowienia, jednak on nie zbyt dużo pomógł. Byłem nieprzytomny, ale słyszałem rozmowę wilków, które stały obok mnie.
- Słabo z nim. - westchnęła medyczka. 
- Umrze? - spytała z przejęciem Marikko. 
- Aż tak słabo to nie. - powiedziała Nirv, a Youka poparła jej zdanie.
Po jakimś czasie Yuka poszła pozbierać zioła, a moja mama poszła coś upolować. W jaskini zostałem ja, Nirvana, Leo i Marikko.
- Coś nie tak? - Nirvana spytała basiora.
- Nie, nie, skąd... - odparł.
- Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. - szeptała samica delta. 
- Ja również... - powiedziała cichym głosem Nirv.
Wilki siedziały na około mnie. Ale Nirvana nie mogła siedzieć przy mnie cały dzień, miała watahę na głowie więc poszła. Po tym jak Nirvana wyszła ja zacząłem się przebudzać. Marikko i Leo patrzyli na mnie jak na ducha, chyba nie wiedzieli, że ja byłem nieprzytomny. Wadera zaczęła do mnie mówić.
-Jak się czujesz? 
-Dobrze.. - odpowiedziałem, patrząc na Leo, który patrzył się na mnie jak na wroga nr. 1.
-Na pewno? A może jesteś głodny? Spragniony? - mówiła z niepokojem. 
-Chce mi się trochę pić, ale to nic ważnego. 
-Leo! Przynieś mu wody! - mówiła do basiora. 
-Ale on mówi, że to nic ważnego. - mówił obojętnie 
-Leo! - popatrzyła się, a ten wyszedł z jaskini. 
Siedzieliśmy więc tylko we dwoje. W jaskini była straszna cisza. A ja nie wiedziałem o czym by pogadać. Marii patrzyła się cały czas na mnie jak na jakiegoś bardzo chorego, a to było tylko kilka ugryzień i małych zadrapań. Po jakimś czasie Marii zaczęła rozmowę.
-Vitani to twoja mama?
-Tak.
-Jesteś młodym gammą? 
Pokiwałem tylko głową.
-A ja jestem deltą! - powiedziała z uśmiechem.
-Deltą? Jakieś nowe stanowisko?
-Tak, nowe. 
-Aha, nawet o nim nie słyszałem - mówiłem z lekkim uśmiechem. 
Popatrzyłem się waderze prosto w oczy, ona też patrzyła się w moje. I zaczęła się do mnie zbliżać,już mieliśmy się pocałować gdy do jaskini weszła Yuka i Leo. 

<Marii?>
 

Od Ryushay-chan - Nowy początek?


Moja siostra w końcu osiągnęła 2 lata.Kiedyś razem ustaliłyśmy że opuścimy dawną watahę i znajdziemy nową.Więc dzisiaj wyruszyłyśmy ku nowej przygodzie.Wcześniej dzień w dzień trzeba było szukać schronienia na noc w watahach które potem musiałyśmy opuścić.Tak było od około trzech miesięcy.Tym razem staramy się znaleźć watahę na poważnie...

Dzisiaj jak zwykle rano opuściłyśmy jakąś watahę,zapolowałyśmy na jelenia bo to mój ulubiony przysmak i ruszyłyśmy na nowo.Wędrowałyśmy bardzo długo kiedy nagle zaczął padać deszcz.Shay zaczęła biec i...zanim się obejrzałam leżała nieprzytomna na ziemi.
-Shayle-chan!-krzyknęłam i do niej podbiegłam
Zza krzaków wyłonił się biały i masywny basior.
-Co się dzieje?-zapytał z troską
-Moja siostra eee...-zagubiłam się
-Widzę...zaniosę ją do jaskini-powiedział,na grzbiecie położył moją siostrę i ruszył dalej
Po kilku minutach byliśmy w jego jaskini.Dał jej lód na czoło i coś tam zaparzył.Moja siostra się nie budziła jednak chwilę później zaczęła się jąkać,zadawać pytania i nie spuszczać oka z basiora.Basior się przedstawił jako Near po czym zwracając uwagę na to że nie pada że mogę iść już do swojej jaskini którą mi przydzielono.Shayle-chan była zdezorientowana dopóki jej nie powiedziałam że Nirvana czyli alfa tej watahy nas przyjęła.Potem wyszłam z jego jaskini i ruszyłam ku mojej.Byłam wykończona tą jakże długą drogą.Ale teraz wiem że mam już dom.Z tą myślą usnęłam...

Nowy członek - Ryushay-chan!


Ryushay-chan, pomocniczka

Od Nirvany - CD historii Teddy'ego - Czy to to?


Chodząc bez sensu po terenach watahy i przeżywając rozstanie z Arsusem zderzyłam się z Teddy'm. Chwilę porozmawialiśmy. Jednak nasza rozmowa wyglądała dość smętnie. Nie miałam nastroju. Basior odwrócił się i zaczął iść przed siebie, jednak ja go zatrzymałam.
- Teddy... - zaczęłam, a on odwrócił głowę w moją stronę.
- Co? - spytał.
- A... - westchnęłam. - W sumie to już nic.
- Czemu jesteś taka smutna?
- No cóż... Nie ogłaszałam tego jeszcze, ale zerwałam z Arsusem.
Na te słowa Teddy od razu się zdziwił, ale w jego oczach zauważyłam pewien błysk. Postanowiłam, że właśnie teraz ogłoszę to reszcie watahy. Poprosiłam basiora, by zwołał wszystkie wilki, a on posłusznie wykonał polecenie. Po chwili wszyscy zebrali się wokół wielkiej skały na Terenie Głównym, gdzie prowadzone są przemówienia. Ja stałam na niej. Ze wszystkich stron można było usłyszeć szepty.
- Proszę o ciszę. - zaczęłam, a wilki skupiły swój wzrok na mnie. - Chciałam powiadomić was o czymś ważnym. - westchnęłam. - W watasze nie ma już samca alfa. Ja i Arsus... Rozstaliśmy się. To tyle. Możecie odejść.
Po tych słowach wiele psowatych mocno się zdziwiło. Ponownie zaczęły się szepty i krzyki, wszyscy ze sobą rozmawiali i plotkowali. Ja podeszłam do Teddy'ego.
- Chcesz się przejść? - spytałam.

<Teddy?>

Nowa para!

Skayres i James znów są razem! Gratulacje!

Wasza samica alfa,
Nirvana.

Od Skayres - CD historii Jamesa

Zabolały mnie słowa Jamesa... Bardzo. Chciał, żebym poszła do piekła i dała mu spokój. Stałam więc się niewidzialna i teleportowałam się do granicy piekła z niebem. Nie wiem, co chciałam zrobić... Głupia byłam. Po prostu nie mogłam znieść faktu, że mój ukochany nic do mnie nie czuje... Zaczęłam już podchodzić do karła, który najwidoczniej cieszył się moją obecnością. Zmaterializowałam się. Byłam coraz bliżej i bliżej, kiedy... Poczułam dotyk. Ktoś wziął mnie na łapy i przeniósł w inne miejsce, na wysoką chmurę. Byłam zdezorientowana. Nie wiedziałam kto... Dopiero, gdy się odwróciłam, spostrzegłam Jamesa i od razu lekko się uśmiechnęłam.
- Jam... <czy. Dżejm...> - zaczęłam, ale nie skończyłam, bo basior przerwał mi pełnym czułości i namiętności pocałunkiem.
- Skayres oczywiście, że chce być z Tobą! Kocham Cię na życie! Wybacz mi. - szeptał przytulając mnie.
Chwilę się jąkałam. Nie zdążyłam jeszcze poukładać sobie tego wszystkiego w głowie. Dopiero po kilku minutach zrozumiałam, co się tak właściwie stało. Odzyskałam partnera...
- Oczywiście, że Ci wybaczę. - powiedziałam, wtulając się w jego tors jeszcze bardziej. - Kocham Cię...
- Przepraszam za moje zachowanie, byłem głupi i...
- Ciii... - zatkałam swoją łapką usta basiora. - Co było, minęło. Nie mówmy o tym.

Przez kilka minut siedzieliśmy wtuleni w siebie, co chwila wymieniając się słowami ''kocham cię'' i całusami. Wreszcie byłam szczęśliwa. Wciąż nie rozumiem, jak mogłam być taka głupia i zerwać z moim ukochanym partnerem dla Brema. Owszem, on też jest fajny... I kocham go, ale jak przyjaciela.
- Kochanie, martwi mnie jeszcze jedno... - zaczął James po chwili.
- Cóż takiego? Przecież znów jesteśmy razem, szczęśliwi, tak, jak powinno być. - mruknęłam patrząc mu w oczy.
- Ale dzieci? Co z dziećmi? - spytał.
- Aaa... - straciłam uśmiech z twarzy. - Dalej mnie nienawidzą?
- Nie mów tak. - pogłaskał mnie po łapie. - Są tylko trochę obrażeni, ale przecież Cię kochają.
- Tak, na pewno... A wywnioskowałeś to po czym? Po ostatnim spotkaniu? - zapytałam z ironią w głosie i lekkim smutkiem.
- Chodź, najlepiej do nich pójdziemy. - zaproponował i pociągnął mnie za łapę.
- Stój! - krzyknęłam. - Nie... Nie chcę...
- Oj przestań. Obrazili się, bo się rozstaliśmy. Teraz na pewno Cię przeproszą. - uśmiechnął się.
- Nie jestem pewna... - pokiwałam przecząco głową.
- Idziesz i już.
- No dobrze... - westchnęłam.

Oboje teleportowaliśmy się do jaskini Nirvany, ale było tam pusto. Stres zżerał mnie całkowicie. Gdybym miała serce, słyszałabym teraz jego bicie. James złapał mnie za łapę i teleportowaliśmy się do jaskini Saphiry. Tam na szczęście siedziała cała czwórka. Na nasz widok trochę się zdziwili.
- Jesteśmy razem. - powiedział James, gdyż ja nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.

<Saphira, Asesino?>

Nowa para + samica beta!

W watasze mamy nową parę, a mianowicie - Alsana i Kaliki! Jako że dany basior był samcem beta, Kaliki również staje się betą! Gratulacje!

Wasza samica alfa,
Nirvana.

Od Kaliki - CD historii Aslana



Płakałam zwinięta w kłębek, było mi przykro po tym co powiedział mi Aslan. W sumie to ja go sprowokowałam, nie musiałam tego mówić, tylko bardziej go przygnębiłam. Było mi trochę wstyd kiedy przemyślałam to co mu powiedziałam, ale jak już mówiłam to co się stało już się nie odstanie. Siedziałam więc i płakałam na łące, nagle usłyszałam jak by ktoś rozmawiał, ale nie zwracałam na to uwagi, nagle usłyszałam jak ktoś się do mnie zbliża, dalej nie zwracałam na to uwagi, jednak odgłosy biegu ucichły i słychać było tylko jak toś mnie wołał, a po chwili dowiedziałam się, że to Aslan, Aslan woła mnie, lepiej już być nie było.
- Kaliki! - krzyczał Aslan.
Otarłam więc oczy z łez i popatrzyłam na niego.
- Aslan? - zdziwiłam się.
Aslan podbiegł do mnie, pocałował mnie czule i namiętnie, nie wiedziałam co mam roić, więc nic nie mówiłam, cieszyłam się już tak, że nie dało się tego opisać słowami, wtedy Aslan...
- Kocham Cię... - szepnął i dalej mnie całował.
- Ja ciebie też... - powiedziałam i też nie przestawałam go całować.
Nie mogłam się nadziwić w jednym dniu pokłóciłam się z Aslanem i w tym samym dniu on...on wyznał mi miłość, też bardzo go kochałam, kiedy go zauważyłam już wiedziałam, że się zakochałam. Już dawno chciałam mu wyznać miłość, ale po wcześniejszych wydarzeniach nie miałam jak tego zrobił, przecież popadł w depresję.
- Aslan? - cały czas byłam zadziwiona.
- Kaliki... - mówił - ja...ja Cię na prawdę bardzo kocham - powiedział, znowu mnie pocałował i przytulił.
- Ja... - nie wiedziałam co mam powiedzieć - ja też Cię bardzo kocham - pocałowałam go.
- Chodź - powiedział do mnie Aslan.
Aslan zaprowadził mnie do swojej jaskini...a dalej wiecie co było xD

~~rano~~
To była moja najlepsza noc w życiu, bardzo cieszyłam się z tego, że jestem z Aslanem, nie wiedziałam co mam myśleć, czasami sądziłam, że to jest tylko sen... Jak się obudziłam Aslan stał nade mną.
- Cześć Aslanku - powiedziałam.

<<Aslan?>>

Od Adrienne - Czy znalazłam dom?


Jak się tu znalazłam? Może zacznijmy od początku. Zostałam porzucona przez rodziców, uważali, że jestem za słaba, byłam inna i tak mnie traktowali, jeszcze pamiętam te słowa "Nigdy Cię nie kochaliśmy, zawsze byłaś pośmiewiskiem, teraz umrzesz w samotności, wiedz, że nie będziemy płakać, będziemy się śmiać i bawić w najlepsze." te słowa... Zastanawiałam się tylko czemu, co ja zrobiłam? Pomyślałam, że zemszczę się, trenowałam, zabijałam, nie znałam litości, gdy byłam już w pełni silna, przyszłam w słoneczny, piękny dzień, by zniszczyć życie mojej "kochanej rodzince". Rodzice jako schorowane staruszki w jaskiniach, ledwo oddychające, inni by się rozczulili, przepraszali mnie, lecz ja nie reagowałam, zdarłam z nich skóry i przekłułam tchawice, czułam wielką satysfakcję słysząc ich krzyki, teraz wiedzieli co przeżyłam, wyszłam z jaskini cała we krwi, szczeniaki i rodziny bały się mnie, to było piękne, na moim pysku pojawił się psychopatyczny uśmiech, odsłoniłam zakrwawione kły i zawyłam, wilki były spanikowane, lecz nie uciekały, wiedziały co je czeka, mogłam zabić szczeniaki i rodziny, ale nie zależało mi na tym, zostawiłam je z rodzinami, ponieważ marzyłam właśnie o takiej rodzinie, uśmiechnęłam się i powiedziałam: "Hej, co jest? Chodźcie się pobawić! Nie jestem groźna!", to nie pomogło, wilczki nadal się bały, w moich oczach widać już było łzy, lecz powstrzymałam płacz, pożegnałam się i powiedziałam ostatnie słowa do tej watahy: "Cieszcie się z tych cudownych rodzin, ja nigdy takiej nie miałam, byłam inna i nadal jestem..." uśmiechnęłam się ponownie i odeszłam w nieznane. Wędrowałam przez nieznane, rozmyślałam, gdy nagle przypomniała mi się pewna piosenka, piosenka mojego ulubionego zespołu, pomyślałam: "A co mi tam!" i zaczęłam śpiewać, wystraszyłam się, nagle wydobyła się ze mnie ogromna fala dźwiękowa, to było piękne i zarazem straszne, wtedy odkryłam mój pierwszy żywioł: Magię. W czasie wędrówki kształciłam mój żywioł, nauczyłam się tylu nowych mocy, to było cudowne, lecz nadeszła zima, wszystko stało się białe i pokryte śniegiem, mróz był nie do zniesienia, a żadna moja moc nie mogła mi pomóc, byłam wściekła, nie miałam jedzenia, nie miałam nic, było okropnie zimno, wtedy zrobiło mi się cieplutko, myślałam, że to złudzenie, lecz gdy spojrzałam na łapy, ONE SIĘ PALIŁY! Mój pysk? Bezcenny i to bieganie po łące próbując zagasić pożar, haha, w czasie latania po łąkach i topienia śniegu, zaczęłam z ostatnią nadzieją dmuchać na łapy, wtedy wyleciała mi z pyska mała kulka ognia, dzięki niej odnalazłam drugi żywioł: Ogień, nabawił mi on dużego strachu, ten też kształciłam, kulki mogłam robić małe - za pomocą pyska i ogromne - za pomocą ogona i łap. Nadeszła wiosna, znalazłam jaskinię, chciałam się w niej przespać, lecz wyszedł z niej jakiś wilk, chyba Caspian jak dobrze pamiętam, okazało się, że jestem na terenie watahy, Caspian zaproponował dołączenie do watahy, zgodziłam się, bo o tym marzyłam, wtedy pobiegł do samicy Alfy - Nirvany.



<Caspian, raczysz dokończyć?>

Nowy członek - Adrienne!


Adrienne, trenerka zręczności

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Od Rose - CD historii Brema


To wszystko jest takie trudne, i dla mnie i dla moich dzieci i zapewne dla Brema, ja sama nie wiem już co o tym myśleć.... Jak ja sobie poradzę? Przecież ja eh.. nie chcę znów mieć na głowie dzieci.. nie żebym coś do szczeniaków miała ale.. ja .. to już dla mnie za wiele.. jeszcze będę sama... Kto mi pomoże? Nikt... Kto się mną zainteresuje? Nikt... A zresztą co tam ja , jak ze szczeniakami? Ja nie wiem jak to wytrzymam, co one potem zrobią? Jak im wytłumaczę brak ojca? Właśnie ! Ojciec! Kto będzie ich ojcem? Nikt... Kiedy wszystko sobie wyjaśniliśmy dzieciaki rozeszły się w swoje strony, ReZi gdzie indziej, Rega gdzie indziej, Saszka gdzie indziej i Mute gdzie indziej zostałam sama z Bremu
-I co ja teraz zrobię? - zapytałam zapłakanym głosem
-Jak to co?
-Ja..ja..ja nie dam rady...
-Ale w czym?
-W tym wszystkim, ze szczeniakami z tym że będęznów musiała wychowywać je od podstaw i z tym że nie będą miały ojca, Bremu trochę się zdziwił tym co powiedziałam ale po chwili odezwał się znów

<Bremu? <:>

Od Mikiji - CD historii Razjela


Razjel po prosił mnie bym doszła na polowanie.Z początku chciałam upolować króliki, ale mi się nie chciało. Wskoczyłam do wody i się kąpałam. Po 30 minutach poszłam do lasu. Upolowałam dużą sarnę i wróciłam do jaskini. Zobaczyłam Kaysie i Razjela całujących się.Rozszeczyłam oczy, szczęka mi opadła!Z początku chciałam zabić Raz'a a potem Kay, ale postanowiłam najpierw zabic Kay... musiałam się odezwać
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!-krzykłam- ZABIJE CIE PIERDOLO*NA SUKO! TY IDIOTKO ZABIJE CIE!-krzykłam i rzuciłam się na Kay. Wywołałam kulę swoją mocą. Nikt nie wiedział ze taka jestem! Usłyszałam kroi. Nagle wbiegła Nirvana
- O co chodzi?-spytała i nas rozdzieliła. Rozpłakałam się i uciekłam. Słyszałam jak Nirv powiedziała ,, Biegnij jeśli ją kochasz ". Biegłam daleko, daleko. Dobiegłam na stare tereny watahy. Nie było tu za ładnie. Weszłam do mojej jaskini, do mojej starej jaskini. Położyłam się. Jak on mi to mógł zrobić? Powiedział że mnie kocha! Jak?! Nie było to do... do chole*ry jasnej!!!!! Zaje*bie ją!Zastanawiało mnie 1. Czy Razjel mnie kocha. Czy też nie.,....... .... . Nie wiedziałam co zrobić. Nic mi nie pomoże jak i nikt. Będę wiecznie zła. Na Kay... jestem taka zła że mogę zabić cały świat... .
< Razjel, kochasz mnie??? >

Od Ivyllinn


Ranek.Piękny słoneczny ranek.W sam raz na polowanie.Wyszłam z jaskini.Nagle obok mnie przemknął się jakiś wilk.Wydawał się nie z watahy,więc zaczęła go śledzić...

~~Po jakimś czasie~~

Wilk cały czas szedł przez siebie.Nagle się zatrzymał i podszedł do skały.Stanął nad przepaścią.Chciałam krzyknąć ''NIE RÓB TEGO!'',ale nie jestem taka tępa.Może przyszedł pooglądać sobie widoki lub na jakieś spotkanie?A może chce się zabić...Nie odzywałam się.Po jakimś czasie na przeciw wilka stanął jakiś psowaty ze skrzydłami.Dzieliło ich 10 metrów.To i tak mało,jak na przepaść...Coś krzyczeli do siebie,a potem nagle ''wróg'' wzniósł się w górę i zaatakował wilka.Skryłam się w krzakach,ale potem wlazłam na drzewo.Przyglądałam się walce.Nie chciałam zdradzić swej obecności...

~~Po walce~~

''Nasz'' pokonał wroga.Cały obolały kuśtykał do krzewów.Usiadł i coś tam robił z nogą.Krew mu się lała z nosa,więc zatamował sobie krwotok jakimś liściem.W końcu gałąź na której siedziałam,urwała się,a ja wylądowałam na tyłku...Super...
-Ktoś ty?-zapytał basior.
-Ivyllinn,a ty?
-Ja jestem Watcher.Czego chcesz?!
-Nic...Ja...nie,nic...
-Śledziłaś mnie?
-Tak...Nie wiedziałam kim jesteś i myślałam,że jesteś obcym...
-E tam...Gorsze rzeczy słyszałem.
-Tylko powiedź mi jedno...
-No?
-Co to była za bójka?

<Watcher?>

Od Kity


Wstałam dziś rano.Wyczyściłam zęby miętą i wyszłam z jaskini.Chciałam iść dziś do Jessi.Dawno się z nią nie wiedziałam.Szłam do niej ale nigdzie nie spotkałam wadery.Teraz został mi Zick i West.Ostatnio trochę mi się nudziło.Widziałam Zicka i Wendy gdy leżeli na trawie i się całowali.Nie chciałam im przeszkadzać.West'a jak zwykle nie było.Zawsze zalatany.Weszłam w las.Szukałam czegoś do jedzenia.Zobaczyłam góry z których spływał strumień wody.Podeszłam i zanurzyłam pyszczek w wodzie,gdy w pewnej chwili ktoś mnie popchnął i wpadłam do wody.
-Co jest?!-wypłynęłam na powierzchnię cała mokra.
-Hehe...-usłyszałam śmiech.
-Z czego rżysz ?!-warknęłam i próbowałam wyskoczyć z wody ale się ześlizgiwałam.
-Z Ciebie,głupio wyglądasz...-śmiał się dalej.
Gdy odgarnęłam sierść z oczu,zobaczyłam że ten wilk to Shiru.Stał i śmiał się ze mnie.
-Yh....-ogarniała mnie złość.-Ty nie lepiej.-zamierzałam się do skoku.
-Że co?-już był ze mną w wodzie.
Wzięłam go z całej swojej siły za "fraki" i wciągnęłam za sobą.Gdy wyszliśmy z wody przygwoździłam go lekko do ziemi.
-To wcześniej było celowe?-warknęłam mokra,już mniej zła.Rozbawiła mnie ta cała sytuacja.

<Shiru?>

Nieobecni!

Toscha, Calvin, Vivani i Ebree (Magdzia11) są nieobecni, proszę nie pisać opowiadań z nimi w udziale.

Wasza samica alfa,
Nirvana.

Od Shayle-chan - Początek nowej historii


Nareszcie! Osiągnęłam 2 lata i razem z siostrą odeszłyśmy z dawnej watahy i wyruszyłyśmy w podróż.Tak przez 3 miesiące.Zawsze znajdowałyśmy schronienie ale tylko na kilka godzin lub dni.Najczęściej polowałyśmy na jelenie gdyż to przysmak Ryushay-chan czyli mojej siostry.Ona jest o pół roku starsza ode mnie dlatego ona nosi broń i tabliczki rozpoznawcze.A więc po tym jak znowu ruszyliśmy w drogę w poszukiwaniu watahy zaczął padać deszcz.Deszcz? Ulewa na maksa! Zaczęłam biec więc przed siebie ale przez ścianę wody nic nie widziałam i...rąbnęłam się w głowę...

Otworzyłam oczy.Byłam w jakiejś jaskini,albo w niebie gdyż obok mnie siedział najprzystojniejszy basior na świecie i...moja siostra.Na czole miałam umieszczony woreczek z lodem.
-Auć...-mruknęłam
-Jest plus...już się obudziła-powiedział basior
-Gdzie jestem?-zapytałam
-W Watasze Srebrnego Księżyca-odpowiedział
-Eee...?wydobyłam z siebie tylko tyle bo w głowie miałam za dużo myśli
-Hah...siostra znalazłyśmy watahę! Nirvana nas przyjęła-krzyknęła Ryu
Powtórzyłam to co wcześniej.
-Ja jestem Near...na tej watasze znam się nieco więcej niż wy gdyż tutaj się urodziłem więc ty...-zaczął wilk
-Jestem Ryushay-chan...w skrócie Ryu albo Ryu-chan-uśmiechnęła się siostra
-A więc Ryushay-chan ty możesz znaleźć sobie wolną jaskinię dobrze? Ja jej wszystko opowiem a Ciebie odprowadzi może...on?-wskazał na wilka na zewnątrz
-Dobra to idę-wyszła
-Ty jesteś zaś kim?-zapytał mnie Near
-Shayle-chan w skrócie Shay albo Le-uśmiechnęłam się
-Okay a teraz Ci opowiem o watasze,a więc...
Tu zaczęło się gadanie o Skayres i Jamesie i że umarli i Nirvana i Arsus potem tylko Nirvana,bla,bla,bla
-I to wychodziłoby na tyle-zakończył
-Długa ta historia...
-Taa...jak chcesz mogę Cię odprowadzić do Twojej jaskini okay?
-Naprawdę? Dzięki
Miło się z nim gadało.Kiedy dotarliśmy do jaskini na niebie była pełnia.
-To może spotkamy się jutro?-zaproponował
-No pewnie! Dzięki jeszcze raz za wszystko-uśmiechnęłam się i weszłam do jaskini
Ułożyłam się wygodnie i czym prędzej usnęłam.Nareszcie znalazłam watahę i miłość swojego życia...

Nowy członek - Shayle-chan!


Shayle-chan, pomocniczka

Wyniki konkursu pt. ''Stanowiska''!

I miejsce - Marikko (nikamakatka):

Obrońca/czyni bet- broni bety-
Obrońca/czyni gamm- broni gammy-
Obrońca/czyni delt- broni delty-
Nauczyciel/ka walki- uczy młode wilki obrony i ataku-
Nauczyciel/ka magii- uczy młode wilki podstaw magii (tylko tych z tym żywiołem)-
Nauczyciel/ka lotu- uczy wilki latać(tylko te co mają tą umiejętność)
Nauczyciel/ka pływania- uczy młode wilki pływać-
Trener/ka siły- trenuje siłę wilków-
Trener/ka zręczności- trenuje zręczność wilków-
Trener/ka szybkości- trenuje szybkość-
Sędzia/Rozjemca- sądzi wilki lub je jednoczy-
Dekorator/ka jaskiń- urządza jaskinię na prośbę wilków-
Fryzjer/ka- układa fryzury wilkom-
Jubiler/ka- robi biżuterie dla wilków-
Rzeźbiarz/ka- rzeźbi różne rzeczy z kamienia(stoły, posagi, naczynia itp., najlepiej, by wilk miał żywioł ziemi)-

II miejsce - Shine (Roksi27):

Kucharz/arka - gotuje posiłki na święta lub jakieś okazje-
Dekorator/ka - przygotowuje sceny, stoliki, inne elementy i dekoracje, pod rozkazem alfy -
Bibliotekarz/arka - zajmuje się magiczną biblioteką watahy (która znajduje się w szkole watahy, więcej w zakładce ''Tereny'') -
Garncarz/arka - wyrabia ceramiczne naczynia (z materiałów skradzionych z wioski ludzi) -
Stolarz/arka - wyrabia drewniane meble np. stoliki, łóżka

III miejsce - Bloodspill (Mirjam1997)

Ratujący/a - zostaje wysyłany w czasie różnych kataklizmów: tornad, powodzi, pożarów itd. -
Harmonista/ka - zachowuje harmonię w watasze -
Swatka - dobiera ze sobą samotne wilki -
Stanowiskowy/a - pomaga młodym wilkom w wyborze kariery -

Ps. niektóre stanowiska usunęłam, bo się nie nadawały, bądź już były w watasze, dlatego możecie mieć mniej stanowisk, niż do mnie wysłaliście.


Avatar odchodzi!


Powód odejścia: decyzja właściciela

Od Kimi - To chyba to


Spałam z Nickiem w jaskini.Wstałam,basior spał ciągle.Wyszłam z groty,coś zjeść,wyjść na świerze powietrze.Nagle źle sie poczułam.Schowałam się za skałami żeby nie zbudzić Nicka.Strasznie mnie bolał brzuch,kręciło mi się w głowie i zwymiotowałam.Nie wiedziałam o co chodzi ale coś podejrzewałam.Kręciło mi się w głowie wiec z trudem chodziłam,ale musiałam dojść do Ignis.Zebrałam w sobie siły.Gdy doszłam do jaskini medyczki,zaczęła mnie badać.
-Ignis co zemną jest?-zapytałam,nie wiedziałam co się zemną dzieje.
-Mam dobrą nowinę!-krzyknęła z uśmiechem.
-Jaką ?!-dopytywałam z ciekawością.
-A wiec...-ciągnęła.-Jesteś w ciąży!!!
-... .-mnie po prostu słów zabrakło,jakbym straciła mowę ze szczęścia.
Ignis stała i wpatrywała się we mnie.
-Nie żartujesz?-na moim pyszczku pokazał się uśmiech.
-Nie,będziesz mieć dzieci!
-Aaaa!-krzyknęłam ze szczęścia...i znów zrobiło mi się niedobrze.
Posiedziałam chwile w lesie na wzgórzu.Po chwili wstałam i poszłam do jaskini gdzie spał Nick.
-Ciągle śpi...-szepnęłam sama do siebie.
-Wstawaj śpiochu...-położyłam się obok niego.
-Kimi...daj pospać.-burknął i odwrócił się plecami.
-Oj nie bądź taki,muszę Ci coś powiedzieć.-szturchnęłam go w bark.
-O co chodzi.-podniusł pysk.
-Jestem w ciąży.-pocałowałam go.
Nick zaniemówił.Tak jak ja cieszył się z tego.Potem siedzieliśmy i myśleliśmy jak będą wyglądać małe,jakie nadać im imiona i ile ich będzie.Teraz tylko czekaliśmy aż nadejdzie dzień porodu.

Od Aslana - CD historii Kaliki

Przez ostatnie dni ciągle leżałem na łóżku,do nikogo nic nie mówiąc.Leżałem tak i myślałem o dzieciach i Asii.Pewnego dnia czułem już się trochę lepiej.Przyszła do mnie Kaliki i nie chętnie poszedłem z nią na spacer.Poszliśmy na jakąś łąkę.Przyznam,że nie było tam tak źle i może na moment zapomniałem o dzieciach,Asii i Keirze.Razem z Kaliki leżeliśmy w śniegu.
- Aslan? - zaczęła.
- Tak? - odpowiedziałem niechętnie.
- Chciałeś mnie o coś zapytać, ale o co? - ciągnęła dalej.
Nic na to nie odpowiedziałam,wolałem nic nie mówić.
- Aslan? - zapytała - co się stało?
- Nie ważne...
- Aslan,powiedz? - mówiła.
- Powiedziałem nie ważne. - trochę podniosłem ton i wstałem. - Wracam do jaskini.
- Nie!Aslan zostań.Przepraszam... - powiedziała.
- Ale ja chce wracać... - powiedziałem cicho i spokojnie,a Kaliki zwiesiła głowę.
- Ok... - powiedziała i odprowadziła mnie do jaskini.
Położyłem się znów na łóżku i odwróciłem się do ściany.Kaliki siedziała za moimi plecami.
- Aslan... - powiedziała. - Przestań się tym zamartwiać.To nie twoja wina...To co się stało już sienie odwróci.Nie zwrócisz życia Asii i Keirze,nie przyprowadzisz swoich dzieci...
- Idź stąd... - powiedziałem cicho,ale Kaliki ciągnęła dalej:
- Jesteś betą,powinieneś spełniać swoje obowiązki,nie powinieneś siedzieć tak i patrzeć w ścianę,myśląc,że wszystko to twoja wina.Swój smutek zachowaj dla siebie,a nie że twoje dzieci chodzą przygnębione i się o Ciebie martwią,tak jak ja.Jak już powiedziałam to co się stało to sienie odstanie,tak musiało być,pogódź się z tym... - Kaliki chciała mówić dalej,ale ja jej przerwałem:
- Powiedziałem idź sobie!
- Ale...
- Idź już! - wykrzyknąłem,a Kaliki wybiegła z jaskini ze łzami w oczach.
W sumie to głupio się później czułem,że wygoniłem Kaliki,ona chciała tylko pomóc ,a ja ją tak potraktowałem.Zacząłem rozmyślać o różnych rzeczach,między innymi o Asii...Może miałem dać jej drugą szansę...Nie łatwo zapomnieć o tych spędzonych razem latach...Myślałem też o moich dzieciach (które zostały ze mną) na pewno się o mnie martwią...Potem przypomniałem sobie o Teemi i Ksanderze...Ale Kaliki miała rację,tak musiało być,to co się stało...Po przeanalizowaniu wszystkiego wybiegłem czym prędzej z jaskini.Z uśmiechem na twarzy pobiegłem w las.Napotkałem tam Evelyn z jakimś basiorem.
- Tato?! - zdziwiła się.
- Witaj córeczko! - usmiechnąłem się.
- Wszystko w porządku? - dopytywała.
- W jak najlepszym! - odparłem. - Widzę,że oprowadzasz nowego wilka. - spojrzałem na basiora.
- Tato... - powiedziała jakby pytając. - ...On nie jest nowy.
- Ah nie jest...
Pomyślałem sobie,że ja jestem betą i nie znam wilków z watahy.
- No to córeczko,ja idę! - powiedziałem i odbiegłem dalej z uśmiechem na twarzy.
Biegłem tak sobie gdy usłyszałem płacz,zobaczyłem zwiniętą w kłębek i płaczącą Kaliki.Już pojąłem dlaczego rozstałem się z Asii,bo ja kocham Kaliki.
- Kaliki! -zawołałem i zacząłem biec w jej kierunku.
Ona otarła oczy i spojrzała na mnie.
- Aslan?
Gdy byłem już blisko Kaliki czule i namiętnie ją pocałowałem.
- Kocham Cię... - powiedziałem cicho i nadal całowałem.

<Kaliki :3 >

Od Luxa - CD historii Zazu



Strategia była dobra ale co z wykonaniem.
- Gotowy?- Spytała Zazu
- Tak.- Odparłem.
Faktyczne strategia okazała się dobra. Upolowaliśmy całkiem ładnego jelenia. Ja swojego ona swojego jelenia.
- Świetna.- Powiedziałem.
- Co świetna?- Spytała Zazu.
- Strategia.
- Dziękuje.- Powiedziała Zazu.- To może jutro pójdziemy na króliki?
- Spoko.- Odparłem.
- To przyjdź do mojej jaskini o 10 i idziemy.- Odrzekła Zazu.

Rano miałem jeszcze trzy godziny do pójścia z Zazu na króliki. Zjadłem śniadanie. Założyłem czapką i poszedłem.
- O już jesteś fajnie. Choć.- Powiedział Zazu.

Strategia znowu okazała się świetna. Lecz chcieliśmy zapolować na tego samego królika i skoczyliśmy na siebie. Zanim coś ktoś powiedział my już spadaliśmy z górki. Toczyłem się i toczyłem aż trafiłem w drzewo. Coś na mnie spadło. Otworzyłem oczy. To była Zazu. Patrzyliśmy się na siebie jak na UFO.

<< Zazu? Sory że krótkie>>

Od Vektusa - CD historii Nightmare


-Wiesz co? - zapytałem nagle
-Tak?
-Lubię Cię, - powiedziałem bo nie starczyło mi odwagi na prawdę czułem do niej coś więcej
-Ja Ciebie też- wadera uśmiechnęła się, jej oczy ah.. te oczy!
Były takie piękne, takie takie em... piękne!
Inaczej nie dało się tego opisać!
Głębia która się w nich znajdowała nadzieja, wspomnienia...
-Zimno się robi.. - powiedziała w końcu wadera, mi wcale nie było zimno no ale
-Zimno Ci? - zapytałem dla pewności
-T-t-troszkę...- odpowiedziała wadera dygocząc, przytuliłem ją.. przytuliłem?! tak przytuliłem.. nie mogłem się powstrzymać, musiałem po prostu musiałem! Wadera się zarumieniła i wtuliła się w mój tors, nagle księżyc wyłonił się zza chmur, to był idealny moment
-Night?
-tak?
Bardzo bałem zadać się to pytanie, ale , ale może ona coś do mnie czuje? Mam taką nadzieję w końcu wyjmując z zza siebie taki oto naszyjnik:

W końcu zebrałem się na odwagęi zapytałem
-Czy ty em.. zechciałabyś zostać em.. moją partnerką?

<Night? ^^>

Wyprawy Towarzyszy!

Calipso (towarzysz Shapiry) - Kamień Filozoficzny
Nicholas (towarzysz Asesina) - Towarzysz Specjalny
Youron (towarzysz Kiiyko )- Eliksir Kamiennego
Ambra (towarzysz Atosa) - Wilcze Jabłko
Kylie (towarzysz Modesty) - Lira Apolla
Delti (towarzysz Brema) - Woda Postarzenia
Libby (towarzysz Rose) - Strzała Rose
Morrigan (towarzysz Axl'a) - Eliksir Wilczej Królowej
Loster (towarzysz Calvina) - Srebrna Rybka
King (towarzysz Narcyzy) - Piorun Zeusa
Respil (towarzysz Marikko) - Zestaw Mocy
Misia (towarzysz Samanthy) - Upominek Hestii
Destiny (towarzysz Carly) - Zestaw Wieczności

(nagrody otrzymały tylko te wilki, które w poprzednim tygodniu napisały chociaż jedno opowiadanie)

Pora roku!

Obecna pora roku to zima. Dodatkowo, wszystkie wilki zostały postarzone o pół roku (6 mieś).

Wasza samica alfa,
Nirvana.

Od Westa - CD historii Evelin


Evelin zasnęła.Mi szczerze mówiąc też się chciało.Ten księżyc miało coś w sobie.Oparłem pysk od pyszczek Evelyn i...zasneliśmy. Obudził mnie w nocy jasny blask,to był księżyc.Zaczął świecić za śliczny srebrny kolor.Evelyn wtuliła się we mnie i dalej spała.Podniosłem ją delikatnie i wziąłem na grzbiet.Szukałem pierwszej,lepszej jaskini.Żebym mógł położyć Evi na mchu,żeby się wyspała po dzisiejszym dniu.Chodziłem cicho i delikatnie,w końcu znalazła sie idealna jaskinia.Była za lasem,przy niewielkiej łące.Wszedłem do środka i położyłem na kamiennej półce waderę.Była jeszcze noc wiec i sam położyłem się niedaleko niej i zasnąłem.

~~~~Następnego dnia~~~~

Słońce wschodziło.Do groty wpadły jego promienie i oświetliły jej część.Evi spała.Ja wstałem i poszedłem do lasu coś upolować i zrobić nam śniadanie.Złapałem dwa jelenie.Były duże i miałem mały problem z ich zaciągnięciem.Niedaleko jaskini znalazłem łąkę z widokiem na góry która wyglądała tak:



Jej kolory...wyglądała jak zaczarowana.Wszystko było już przygotowane.Jedzenie i miejsce gdzie mamy jeść.Poszedłem do Evi i obudziłem ją.
-Evelyn....-wyszeptałem jej do ucha.
-West?Co?-zapytała zaspana
-Wstawaj śpiochu...
-O co chodzi?-znów zapytała.
-Choc a zobaczysz.-uśmiechnąłem się
-No dobrze.-wziąłem ją za łapę i poprowadziłem na łąke.
Idąc tam zasłoniłem Evi oczy żeby nie podglądała.Chciałem jej zrobić niespodzienkę.Już na miejscu zabrałem łapy i czekałem na reakcje Evi.
-Podoba Ci się?-spojrzałem na nią.

<Evelyn?>

Od Near'a


Dorosłe życie nie jest wcale takie łatwe jak się wydaje.A jednak.Nie jest tak źle.W życiu trzeba szukać plusów.I ja tak robię.Moja siostra jest wredna dla innych ale ja taki nie jestem.Teraz chcę sobie wszystko ułożyć i zaprzyjaźnić się z innymi...

Dostałem nową jaskinię w której mieszkam.Moja siostra i ja jakoś rzadko się spotykamy więc nie wiem co u niej słychać.No cóż...nie moja wina...ale może kiedyś staniemy się normalnym rodzeństwem i wszystko będzie dobrze...

Rano wybrałem się na polowanie.Zaczaiłem się w krzakach na jakąś zwierzynę a kiedy usłyszałem szelest skoczyłem.I co? Bielusieńki,puszysty króliczek z błyszczącymi paczałkami.No bez jaj...Króliczek patrzył się na mnie błagalnie tak jakby mówił "Przygarnij mnie...ploooosee" Przewróciłem oczami.Królik wskoczył na mój grzbiet a ja ruszyłem głodny do mojej jaskini.Odstawiłem królika i zastanowiłem się:
-Jakby Cię tu nazwać?-zamyslony mówiłem
-Może...Fluffy?-powiedziałem
Króliczek podskoczył kilka razy i poruszył uszami.
-Okaaay to masz marchewkę a ja zaraz wracam-powiedziałem i wyszedłem z jaskini
Ruszyłem do spiżarni.Znalazłem jakiegoś jelenia w przyprawach po czym go zjadłem.Wróciłem do jaskini i usnąłem.Fluffy zaś się do mnie przytulił...

Dzieci Lucky i Kalandora dorosły!


Near, pomocnik




Metallica, prywatny ochroniarz

Od Ichiga - CD historii Mafii


Gdy M i M poszli w swoją stronę, ja zmęczony usnąłem w mojej starej, dobrej jaskini.

~Rano~

Gdy obudziłem się, zauważyłem Brave, lecz bez mamy.Podbiegłem szybko do niego, choć dopiero wstałem i trudno mi się biegało.
-Cześć Brave!Wróciłem.Rukia jest u medyków, gdyż zemdlała. - On tylko mozolnie się odwrócił i i spytał:
-Kim jesteś?! - Ożywił się trochę, ale to zachowanie nie było do niego podobne.
-Ja?Nie poznajesz mnie?To przecież twój syn.Ichigo. - Odpowiedziałem radośnie.
-Ichigo?Cieszę się że już jesteście. - Był już normalny, tyle ze smutny.Ale dlaczego?
-Gdzie mama? - Spytałem speszony jego zachowaniem.
-Shine?....... - Tu zamilkł.Po chwili ciszy ciągnął dalej.-Ona-ona.......n-nie....żyje. - Tu serce mi się zatrzymało.Myślałem że rozerwie mnie od środka.Chciałem krzyczeć, ale uciekłem.Biegłem przed siebie.Nie miałem już matki.Jak?Jak mogła nas tak zostawić?!JAK?!!Już miałem biec dalej, kiedy natknąłem się na Mafię i jej brata.
-Cześć Ichigo! - Krzyknęła mała waderka.
-Cz-cześć. - Odpowiedziałem, a cała złość zeszła z mego serca.
-Co robisz? - Spytała.
-A nic, tak sobie biegam. - Blef. - Dla formy. - Dodałem.
-Chcesz się przejść? - Mówiła dalej.
-Nie.Nie mam czasu. - Odpowiedziałem i ominąłem ich.Gdy tak biegłem, miałem wyrzuty sumienia, że ich spławiłem.Ale co to?Widziałem ich w oddali biegnących za mną.Ah te dzieci.
Nie miałem czasu na cackanie się z nimi.Chciałem gdzieś uciec, gdzie byłbym sam.Dotarłem na plażę.Było to miejsce cudowne, i chyba zgubiłem tamtą dwójkę.

<Mafia?>

niedziela, 28 kwietnia 2013

Od Teddy'ego - Czy to to?


Chodziłem znudzony po terenach watahy. Megan ciągle gdzieś znikała, nie miałem z kim pogadać... Nudy totalne.. Kiedy tak szedłem, zderzyłem się z pewną waderą. Przez chwilę jej nie rozpoznałem. Jednak kiedy bliżej się przyjrzałem , wiedziałem kto to...
-Hej Nirvana-przywitałem się.
-O, hej ...-powiedziała cicho.
Wyglądała na nie w humorze. Rozumiem, sam też nie miałem tego dnia nastroju...
-Co robisz?-spytałem patrząc na trawę.
-Chodzę...-odpowiedziała dość krótko.
-Ja też... Nie ma co robić,. tak?
-Nie o to chodzi-rzekła spokojnie.
-Em... Okej, to ja może pójdę...-stwierdziłem.
Odszedłem kilka kroków, jednak zaraz coś usłyszałem.
-Teddy...
Odwróciłem głowę w jej stronę.
-Co?
<<Co, Nirv?>>

Od Marikko - CD historii Kaliki

Co z tego, że mam dzieci. Oddam je pod opiekę opiekunki. Przecież nie są już takie małe. O 19 byłam umówiona z Kaliki pod wielkim dębem na skraju lasu. Wzięłam ze sobą torbę w której były opatrunki, i pare innych gadżetów ukradzionych od ludzi. Za pięć dziewiętnasta przyszłam pod dąb. Kaliki jeszcze nie było. Ale po chwili i ona przyszła. Miałyśmy zgodę na opuszczenie terenów i wyruszyłyśmy na tereny smoków. Uważałyśmy by nas nie zauważono. Szłyśmy cały czas tropem smoka-porywacza. Zapadł już zmierzch, a w świetle zachodzącego słońca ujrzeliśmy nie wyraźne kontury zamku. Dalej szłyśmy za śladami. Gdy słońce na dobre już zaszło stanęłyśmy na drodze prowadzącej do zamku.
- Wiesz co wejdę tam i sprawdzę czy jej tam nie ma, ok?- powiedziała Kaliki
- Idę z tobą.
- Nie, ty stój na straży.
- No dobra, ale weź to i załóż sobie na ucho, dzięki temu będziemy mogły się kontaktować.- powiedziałam i dałam Kaliki słuchawkę
- Dzięki.- powiedziała i pobiegła
Ja natomiast stanęłam na straży i czekałam.
Po długim oczekiwaniu Kaliki przyszła. Ale nie taka jak wcześniej, pełna nadziei, tylko zrezygnowana i zapłakana.
- Nie znalazłam jej <łezka> przeszukałam cały zamek <łezka> ...
- Nie płacz, bo jeszcze nas usłyszą. Musimy wracać, patrz już świta.
- Masz rację. Wracajmy.
Przez całą drogę do WSK biegłyśmy. Wycieńczone padłyśmy na trawę koło wodospadu. Zasnęłyśmy...

< Kaliki, zaraziłaś mnie brakiem weny>

Od Mafii - CD historii Ichiga

Dotarliśmy na tereny naszej watahy. Zanieśliśmy Rukię do jaskini medyków i pożegnaliśmy się z Ichigo. Wróciliśmy do naszej jaskini, niestety mamy w niej nie było. Powiedziałam bratu żeby coś upolował, bo w spiżarni nie było niczego do jedzenia.
               *  *  *
Zaczynało się już ściemniać, a mamy w dalszym ciągu nie było w jaskini. Trochę się o nią martwiłam, ale znając życie to ona martwiła się o nas. Znudzeni oczekiwaniem na mamę poszliśmy spać.
(Rano)
Przeciągnęłam się i ziewnęłam. Braciszek jeszcze spał, więc postanowiłam coś upolować. Gdy wróciłam Metalico jeszcze spał. Ale po kilku minutach się obudził. Spałaszowaliśmy razem śniadanie i poszliśmy poszukać mamusi.
- No to gdzie najpierw pójdziemy?- zapytałam
- Na teren główny.
- Ok, ale ty pytasz wilki.
- Spoko.
Zaczęliśmy "wędrówkę", po kolei pytaliśmy wilki czy nie widziały naszej mamy.
- Przepraszam.- zaczął po raz nie wiadomo który Metalico
- Tak?- odpowiedział wilk
- Szukamy naszej mamy, czy nie widział jej pan?
- Taka błękitna wadera.- dodałam
- Widziałem, ale wczoraj, nie wiem gdzie teraz jest.- odpowiedział
Posmutniałam. Więc nikt nie widział naszej mamy.
- Możemy pójść do Ichiga?- zapytał Metalico
Pokiwałam głową i poszliśmy.

>>Ichigo, co było dalej?<<

Od Jamesa - CD historii Skayres


Myślałem, że między mną, a Kasandrą coś jest. Bo rzeczywiście... Na początku coś było. Oby dwoje to wiedzieliśmy, ale gdy coraz bardziej się angażowaliśmy zdałem sobie sprawę, że ja nie kocham Kas. Myślałem tak, by zasłonić mały <ale jednak> ból po utracie Skayres. Kasandra również stwierdziła, że między nami nic nie ma i nie może być. Od jakiegoś czasu tylko się przyjaźnimy i dobrze. Dzieci są zadowolone i utrzymują za mną kontakty, znów mam czas na przyjacielskie zabawy z Anabeth itp. Niech moja -eks będzie sobie z Bremu i innymi. Właśnie otwarłem nowy rozdział w moim życiu i nie mam w nim miejsca dla Skayres.
Po rodzinnym obiedzie z dziećmi <znaczy ja nie jadłem> wróciłem do raju i tam zastałem moją przyjaciółkę Anabeth.
- Cześć Ana. - powiedziałem podlatując do niej.
- O James! Od tak dawna Cię tu nie widziałam! Gdzie wy wszyscy znikacie? Najpierw Skayres teraz ty.
- Nie martw się. Wróciłem raczej na stałe. - uśmiechnąłem się.
- To dobrze. Było mi tu strasznie nudno bez Ciebie. Jakby nie patrzeć jesteś jedynym basiorem z watahy tutaj.
- Hm... Jestem wyjątkowy. - zaśmiałem się. - Teraz mogę uzupełnić swoją nieobecność.
- Jak? - zapytała zdziwiona, a ja się zmaterializowałem.
- Weź się zmaterializuj. - poprosiłem i wadera tak zrobiła. Zacząłem ją przyjacielsko łaskotać i potem zaczęliśmy się wygłupiać. Może i jestem na to za stary, ale co tam.
Po około 1h postanowiłem się przejść do piekła. Czemu? A jakoś tak lubię oglądać te wszystkie cierpiące dusze, a najbardziej Starka. Zasługuje na piekło po tym co zrobił Skayres. Zaraz... Miało nie być miejsca dla niej w moim nowym rozdziale! Od teraz koniec rozmów o niej.

Do piekła nie wszedłem, ale za to siedziałem przy bramie. Akurat przybłądził tutaj był mojej byłej.
- No proszę, proszę... Kogo moje piękne oczy widzą. - zadrwił. - Czyżby to partner mojej Skay? Nie... Zaraz, zaraz... To BYŁY partner mojej Skay. - zaniósł się donośnym śmiechem.
- Miło mi Cię widzieć Stark. Masz jakiś problem? - basior był zdziwiony moim anielskim spokojem i po prostu zniknął.
Ja też nie miałem zamiaru dłużej tam siedzieć więc wstałem i odszedłem. Nagle usłyszałem za sobą głos Skayres. Odwróciłem się i zaczęliśmy ciężką rozmowę <nie będę powtarzać, bo jest ona w ostatnim opo. Skayres>.
Wadera pytała się mnie, czy jej wybaczę więc odparłem, że tak, ale nie miałem zamiaru do niej wracać. Po tym co mi zrobiła? Wolne żarty. Chodź... Widząc ją poczułem w sobie, głęboko w sobie radość... Ale to nic raczej nie znaczy. Skayres zaczęła prosić byśmy znów byli razem, żebyśmy znów byli szczęśliwi, ale jak być szczęśliwym z taką dziurą w sercu?
Skay nadal ciągnęła swoją gadkę, ale ja odwróciłem się i odszedłem. Wtedy wadera skoczyła mi na plecy i zaczęliśmy się turlać. Ostateczna pozycja była taka, że wadera leżała na plecach pode mną. Stałem i patrzyłem nad nią bez emocji, wtedy ona przyciągnęła mnie do siebie i namiętnie, z czułością pocałowała.
- Nie mów, że to nic dla Ciebie nie znaczyło... - szepnęła.
- Nic. - odparłem po chwili namysłu wstając jakby nigdy nic.
Wadera również wstała i z rozpaczą w oczach patrzyła jak odchodzę. Nie za daleko poszedłem, bo wilczyca znów do mnie podbiegła.
- James! - krzyknęła. - Zaczekaj! Naprawdę NIC nie znaczyło? - zapytała.
- Ile razy mam Ci mówić, że nic. Kompletne zero. - odparłem stanowczo. Skayres objęła mnie, ale ja wziąłem jej łapy i zrzuciłem z siebie.
- Kochanie proszę...
- Nie nazywaj mnie tak! - warknąłem. - Nie jestem Twoim kochaniem! Idź do Brema!
- Nie. - szepnęła.
- Czemu? - zadrwiłem. - Rzucił Cię?
- On mnie nie... Ja jego... Dla Ciebie James. - szepnęła znów mnie obejmując, a ja powtórzyłem to co wtedy. Zrzuciłem ją.
- Ojej! Co za poświęcenie! - krzyknąłem sarkastycznie. - I myślisz, że od tak teraz wrócimy do siebie i będziemy happy rodzinką?
- No... No... Ja... Sama nie wiem...
- Jak tak to się grubo mylisz! - celowo nie przeklinam, bo jesteśmy w raju :/
- Ale James... Jak to teraz będzie wyglądać?
- Jak? Heh... Pytasz jak?! Dla mnie powinnaś się smażyć w piekle! - warknąłem. - Wciąż nie wiem, czemu Wilczy Król Cię tutaj trzyma. - te słowa mocno zranił Skayres. Widać to było po jej wyrazie twarzy.
- Na-naprawdę chcesz żebym poszła do piekła?
- Tak! - odparłem stanowczo. - Chyba, że Blood'a też uwiodłaś. - moja -eks bez dalszych rozmów założyła „płaszczyk” niewidzialności i gdzieś zniknęła.
Szczerze? Nie tylko ją zabolały moje słowa. Żałowałem ich mocno, bardzo mocno. Nie chciałem, żeby Skayres poszła do piekła. Zacząłem latać po całym raju w poszukiwaniu mojej byłej.
Latałem i latałem, ale jakoś nigdzie jej nie było. W końcu zastałem zrozpaczoną Anabeth:
- Ana! Gdzie Skayres!? - krzyknąłem.
- James! Ona-ona... Poszła do Blood'a, do piekła! - krzyknęła.
- Co!? - byłem wstrząśnięty i jak najprędzej ruszyłem w stronę piekła.
Nie wiem jak mogłem nagadać takich bzdur. Ja... ja... kocham Skayres! Jest dla mnie całym światem nie da się bez niej żyć <wiem, wiem... i tak nie żyje>. Moja ukochana właśnie zbliżała się do karła. Była zmaterializowana. Ja również to zrobiłem, podbiegłem do niej, wziąłem na łapy i odleciałem <wysunąłem skrzydełka :3> na wysoką chmurkę.
- Jam.. <czy. Dżejm...> - Skayres nie dokończyła, bo przerwałem jej pełnym czułości i namiętności pocałunkiem.
- Skayres oczywiście, że chce być z Tobą! Kocham Cię na życie! Wybacz mi. - szeptałem przytulając ją.

<Skayres, wybaczysz?>

Od Nirvany - CD historii Marikko

Jackob'a ugryzła anakonda... Skąd w Watasze Srebrnego Księżyca anakonda? Gdy Marikko pobiegła już do jaskini medyków, ja z Vitani zamieniłyśmy jeszcze kilka słów, a później również my tam poszłyśmy. Gdy byłyśmy na miejscu, Youka przykładała do rannego basiora medalion uzdrawiania. Wszyscy zebraliśmy się dookoła niego. Szczególnie przejęła się Vivi, która była przecież jego matką. Siedziała koło syna i głaskała go po łapie. 
- Słabo z nim. - westchnęła medyczka. 
- Umrze? - spytała z przejęciem Marikko. 
- Aż tak słabo to nie. - powiedziałam, a Youka poparła moje zdanie.
Po pewnym czasie medyczka wyszła pozbierać zioła, Vitani zaś poszła zapolować. W jaskini zostałam tylko ja, Marikko, Jackob i Leo, który nieufnie patrzył na rannego. 
- Coś nie tak? - spytałam basiora.
- Nie, nie, skąd... - odparł, wciąż dziwne patrząc na Jackob'a.
- Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. - szeptała samica delta. 
- Ja również... 

<Leo, Jackob? Wybaczcie, że tak krótko>

Rozstanie!

Nirvana i Arsus rozstali się, nie są już parą.

Wasza samica alfa,
Nirvana.

Od Nirvany - CD historii Arsusa

Życie staje mi do góry nogami. Wciąż nie doszłam do siebie, po zerwaniu rodziców, ale... Ale jest coś jeszcze. Ostatnio byłam na prawdę pewna tego, że chcę zajść w ciążę, wydać na świat potomstwo. Teraz się waham. I już nie chodzi o to, że nie poradzę sobie jako matka, bo wiem, że dam radę. A jeśli nie, to mam przecież Saphirę, Asesina i Diego, rodziców... Chodzi o coś, a raczej kogoś innego. Wieczór, burza. Niedawno się obudziłam. Zauważyłam, że w jaskini nie ma Arsusa. Przyznam, że trochę się zaniepokoiłam. Co chwila przecież słychać groźny huk piorunów, na dworze leje jak z cebra. Na szczęście, kilka minut później mój partner wrócił. Wyglądał jak zmokła kura, ale cóż poradzić. Usiadł na środku i wysuszył futerko za pomocą ognia.
- Hej. - zaczęłam rozmowę.
- Cześć. - odparł smętnie, zresztą jak zawsze.
Uśmiechnęłam się lekko i przysunęłam do basiora. Ten jednak nie miał ochoty na pieszczoty i odsunął się... Straciłam humor. Znowu.
- Widziałem się dzisiaj z Emi. - uśmiechnął się, bardzo leciutko.
- Dobrze wiedzieć. - powiedziałam i wtuliłam się w tors samca alfa, a ten niechętnie mnie pocałował i znów się odsunął. - Wszystko dobrze? - spytałam.
Basior przytaknął. Zamilkłam. Poczułam się strasznie nieswojo. Ostatnio zawsze tak wyglądają nasze rozmowy. Zero romantyzmu, zero uczucia. Słowa zawsze skupiają się na Emi. Rozumiem, ja też płakałam, jak zmarli mi rodzice, ale przecież siostra Arsa została wyróżniona przez Wilczego Króla i dostała łaskę schodzenia na ziemię... Czego chcieć więcej? Tak trudno to pojąć? Dlaczego mamy za nią tęsknić, skoro zawsze możemy z nią porozmawiać? To tak, jakby żyła... Nie rozumiem...
- Skarbie, może masz ochotę na małe co nieco? - spytałam zalotnie machając ogonem.
- Przepraszam, ale nie.
- Taaa, świetnie. - szepnęłam.
- Coś nie tak? - zapytał, zgrywając głupka.
- Tak. Z nami jest coś nie w porządku. - odparłam.
- Nie rozumiem?
- Ja też. Nie rozumiem Ciebie. - teraz to ja oddaliłam się od Arsusa.
- O co chodzi?
- Na prawdę nie widzisz? - spytałam z ironią w głosie. - Pamiętasz, kiedy ostatni raz czule mnie pocałowałeś i wyszeptałeś mi do ucha, jak bardzo mnie kocham i jaka jestem dla ciebie ważna?
- Błagam, co ty znów odwalasz...
- Ja? Co ty odwalasz! Odkąd umarła Emi ciągle jesteś smutny i zamknięty w sobie, nie starcza Ci czasu dla mnie! Ale powiedz mi... czemu? Emi może zejść na ziemię kiedy chce, jest wiecznie szczęśliwa... Jest w raju.
- Po prostu mi jej brak! - krzyknął.
- Brak? Brak Ci kogoś, kto może być ciągle przy tobie? Jesteś żałosny! - uroniłam łzę.
Oboje zamilkliśmy. Unikałam kontaktu wzrokowego i bez sensu błądziłam wzrokiem po ścianach. Przez głowę przechodziły mi najgorsze myśli. To koniec...
- Arsus... - odezwałam się, przerywając ciszę. - Zrywam z tobą... - wymamrotałam.
- Słucham?!
- Wiesz... - westchnęłam. - Kiedy Cię poznałam byłeś moją prawdziwą miłością. Gdy staliśmy się parą, byłam przy tobie szczęśliwa. Teraz, gdy jestem przy tobie czuję się niezręcznie. Mama miała rację... Mogłam dać sobie z tobą spokój.
- Miłość idealna nie istnieje... - zaśmiał się.
- Istniała. Póki ty się nie zmieniłeś. - fuknęłam. - Wynoś się stąd. - tutaj z oczu zaczęło mi lecieć coraz więcej łez.
- Słucham?
- Idź stąd! - krzyknęłam dławiąc się łzami. - Nie jesteś już moim partnerem. Samcem alfa też nie...
Basior patrząc na mnie, jakby miał ochotę mnie zabić, wyszedł. Ja zaś położyłam się na mchu i zaczęłam płakać, jak małe ludzkie niemowlę. Zrozumiałam, co się właśnie stało. Tęsknie za chwilami, kiedy byłam na prawdę ważna dla Arsusa. W tym momencie odwiedziła mnie Saphira. Widząc mój stan podbiegła do mnie i czule przytuliła.
- Zerwałaś z nim? - spytała.
- Skąd to możesz wiedzieć? - otarłam łzy.
- Gdy do ciebie szłam spotkałam Arsusa.. Powiedział mi to. - wadera zaczęła troskliwie głaskać mnie po plecach.
- Nie rozumiem... Dlaczego to się musiało stać? Wszystko mi się wali...
- Tak samo się czułam po zerwaniu z Ichidą. Nie martw się... To przejdzie. - szeptała.

<Saphi? :3>

Od Caspiana


Wczoraj mama dziwnie się zachowywała, Axl chyba znowu coś nabroił a jak zwykle to mi się oberwie razem z nim! Wszystko jest jakieś niesprawiedliwe.
Dziś wszedłem znowu do jaskini i zastałem rodziców miziających się. Znowu nieodpowiednia chwila ;/ Wybiegłem z jaskini i skierowałem się w stronę wodospadu. Było już ciemno a nie chciałem wracać do jaskini i zastać rodziców w gorszej sytuacji więc postanowiłem posiedzieć nad wodospadem do później nocy. Usiadłem na brzegu i zacząłem bawić się moimi mocami. Na łapie pojawiło mi się maleńkie tornado którym zacząłem się bawić. Zmniejszałem je i powiększałem dla zabawy.
Nagle ktoś zaszedł mnie od tyłu.
-Bu!- moim oczom ukazała się Trixie tornado wypadło mi z łapy i nie wiem co dalej się z nim działo
-Ale mnie przestraszyłaś!- podniosłem głos, wodząc wzrokiem za uciekającym tornadem
-Wybacz- uśmiechnęła się- Co tu robisz tak późno?
-Troche mi się nudzi, a do jaskini jakoś nie chce mi się wracać...
-Rozumiem- usiadła obok mnie
- A ty co tu robisz?
- Jakoś tak... Coś Cię gryzie, o co chodzi?
- To nie ważne- usmiechnąłem się, to na prawde nie było takie ważne
- No powiedz, powiedz powiedz powiedz powiedz powiedz! Jestem przecież twoją przyjaciółką
- Rodzice trują mi, że chcą już doczekać się wnuków.


<Trixie? >

Od Kaliki - CD historii Marikko



Po tym jak wadera powiedziała, że możliwe jest to, ze to jakiś towarzysz smok, a nie basior, na początku trochę się zdziwiłam, ale potem wpadłam na pomysł, postanowiłam podzielić się tym pomysłem z waderami, ale nie wiedziałam jak zacząć, więc strzeliłam od czapy.
- Wiecie co, to może na prawdę był smok? - powiedziałam.
- Tak myślisz? - powiedziały razem wadery.
- No, przecież niedaleko naszych terenów są smoki! - ucieszyłam się, ale nie na długo.
- Ale...te smoki - mówiła Marikko - one zjadają wilki - zasmuciła się.
Momentalnie posmutniałam, już myślałam o najgorszym, jednak nie miałam zamiaru się poddawać, musiałam się przynajmniej dowiedzieć kto lub co zabrało mi córkę, na pewno ją pomszczę.
- Nie - powiedziałam - ona się nie poddaje - stanęłam dumnie.
- To co roimy? - spytały wadery - Kaliki?
- Pójdę dzisiaj w nocy na tereny smoków - powiedziałam - Marikko?
- Tak Kaliki?
- Czy moje szczeniaki mogły by dzisiaj u ciebie przenocować? - zapytałam - jak bym nie wracała to powiedz tylko Aslanowi.
- Kaliki - powiedziała Marikko - nie możesz tam sama pójść.
- Ale nie chcę was narażać - powiedziałam ze smutkiem.
- I tak z tobą pójdę - powiedziała Marikko, po jej głosie można było stwierdzić, że nie da za wygraną.
- Ale ty masz szczeniaczki, musi się nimi ktoś zająć .
Marikko nie dała za wygraną, poszła ze mną w nocy na tereny smoków, było widać ślady rzekomego porywacza, jednak w pewnym momencie się urwały, oczom naszym ukazał się potężny zamek, który należał do króla i królowej smoków.

<<Marikko? Sorry brak weny :/>>

Od Ichiga - CD historii Mafii



Rukia zemdlała, nie wiedziałem co robić, i jeszcze te słowa.Tkwiły mi w pamięci, ale najbardziej to ostatnie: "...przygotowani na najgorsze."Czyżby stało się coś złego?Nie wieżę.Jednak musimy wrócić.
-Chyba się budzi. - Wyrwał mnie z zamyślenia głos Metalico.
-Tylko się otrząsnę i ruszamy. - Usłyszałem jej słaby głos.
-Nie.Nie będziemy narażać cię na coś gorszego. - Powiedziałem stanowczym głosem, ale odpowiedziało mi milczenie.
-Ale proszę cię, Ichigo. - Powiedziała to tak....przekonującym? Głosem, że jednak odpuściłem.
-Dobrze, ale zaniosę cię na łapach. - Uśmiechnęła się słabiutko.


~Na terenach watahy~

Gdy dotarliśmy, było trochę pusto.Poszliśmy od razu do jaskini medyków, by zajęli się Rukią, a my chcieliśmy rozglądnąć się za rodzicami.Gdy przybiegłem do naszej jaskini zastałem ją pustą.Nie wiedziałem co się dzieje.Aż w końcu wypowiedziałem pytanie, które korciło mnie, od kąt weszliśmy na nasze tereny:
-Co tu się u licha dzieje?!


<Metalico, Mafia?>

Od Arsusa "Żałoba?Raczej tak..."

Jak znam życie,już nic mnie nie zaskoczy.Czemu?Straciłem swoją siostrę.Nigdy sobie tego nie wybaczę,że nie byłem przy Emi gdy potrzebowała nas...
Kogokolwiek widzę,widzę w nich Emi.Gdy była szczeniakiem i bawiła się ile wlezie,kiedy dorastała oraz gdy już stała się samodzielna.Nie poradzę nic na to.Zbyt związani węzłami rodzinnymi byliśmy.Kochałem ją i nie chciałem by stała się jej jakaś krzywda.Ale stało się.Straciłem ją...
Kolejne dni zostawałem w jaskini nie rozmawiając z nikim.Nawet z Nirvaną.Byłem w pewny sposób żywym trupem.Odechciewało mi się żyć.Aż do tamtego pamiętnego dnia...
O północy gdy szalała burza,wyszedłem z jaskini bez żadnych emocji.Stanąłem dopiero na środku łąki.Miałem nadzieję,że zamarznę na śmierć lub trafi mnie śmiertelnie piorun.Patrzyłem tak w niebo ignorując spadający deszcz.
-Ars?
T-ten głos...
-Emi?-spytałem się ledwo słysząc własny głos.Odwróciłem się i zobaczyłem ją jako ducha.Stała smutna ale z lekkim uśmiechem.
-Jasne,że to braciszku...Czemu nie możesz się pogodzić z moją śmiercią?
W tym momencie zacząłem niemiłosiernie płakać.Duch siostry mnie poklepał.
-Bo obiecałem sobie,że nie dopuszczę by stała się tobie jakaś krzywda!Nie było mnie potrzebowałaś pomocy!
-Ars nie zamartwiaj się.Wcale nie bolało a jednak zdążyłam urodzić swoje i Sauron'a dzieci...Nie mogę być szczęśliwa widząc jak cierpisz...
-Bo nie żyjesz!-krzyknąłem ochryple płacząc.
-Ale musisz się z tym pogodzić.Dzisiejszej nocy przyszłam do Hope i powiadomiłam ją o tym w śnie.Czemu ukrywaliście przed nią moją śmierć?Co prawda rozpaczała ale pogodziła się gdy obiecałam odwiedzać ją.Obiecuje też ciebie i innych bliskich odwiedzać ale mam warunek...
-Jaki?-spytałem się powoli dochodząc do siebie.
-Przestań się umartwiać moim końcem i wyjdź do innych.Potrzebują cię,zwłaszcza Nirvana...Tylko proszę uspokój się po mojej śmierci...
-Ale będziesz nas odwiedzać?
-Tak często jak tylko będę mogła.Pomóż Sauron'owi i naszym dzieciom.Nie chcę by też cierpieli.
-Jak mają nie cierpieć skoro odeszłaś?
-No tak,słuszna uwaga.Ale tak chciał Wilczy Król i trzeba się pogodzić z jego decyzją...
-Ty i twoja litość dla wszystkiego co oddycha-udawałem,że się obraziłem.
-I widzisz?Powoli wracasz do siebie braciszku-uśmiechnęła się.
-Bez ciebie to już nie będzie to samo...
-Ale niech wróci przynajmniej do ładu jaki ma być.Nie wybaczę sobie jak przez moją śmierć umierasz z rozpaczy.Co zrobi Nirvana?Nawet nie wiesz,że chce mieć z tobą szczenięta ale czeka nadal aż otrząśniesz się z żałoby...Weź nie smarkaj na mnie!-wrzasnęła za śmiechem.
-Co tu poradzić siostra?Chyba mam prawo smarkać.Poza tym wcale nie widać,że oberwałaś ode mnie glutem skoro przenikasz przez wszystko-zażartowałem.
-Blee...Jesteś obrzydliwy...-zesztywniał duch.
-Oj tam,nie czepiaj się szczegółów.Nawet jako duch.
-Żartowniś?Hmm,czyli wracasz do siebie-uśmiechnęła się.
-Dzięki temu,że znowu cię widzę i będziesz nas odwiedzać.Obiecujesz?
-Jasne.Przecież nie zostawię własnego brata na pastwę losu!
-Bez jaj kochana!
-Muszę już znikać-spojrzała na mnie nieco smutno.
-To do następnego spotkania Emi...-wyszeptałem patrząc jak rozpływa się w powietrzu.
Stałem tak jeszcze kilka dobrych minut obserwując miejsce gdzie był jeszcze przed chwilą duch mojej kochanej młodszej siostry...Spojrzałem w niebo w dalszym ciągu ignorując deszcz i grzmoty.W końcu wróciłem do jaskini.
Wytrzepałem się po czym położyłem się z myślą,że duch Emi nieraz do nas zajrzy.
Ta nadzieja mnie uspokoiła po czym zasnąłem...

<Nirv?Chcesz dokończyć?>

Od Nirvany - CD historii Brave'a, Watchera i Kiiyuko

Miałam już na prawdę dość wszystkiego. Chciałam spędzić romantyczne chwile z Arsusem, ale dosłownie zawsze coś nam przeszkadzało. Obecnie było to rozstanie rodziców i śmierć Emi. Ah, no i ten ból głowy... Życie totalnie mi się zawalało. Był dzień. Miałam ochotę położyć się na mchu i długo pospać, kiedy to do jaskini wparował Brave.
- Nirvana! - zawołał biegnąc. 
- Co? - zapytała zaniepokojona, wstając z łóżka. 
- Shine, ktoś ją za hipnotyzował!- krzyczał.
- Chodźmy do niej!- zawołałam.
Wybiegliśmy z jaskini, jednak przed nią się zatrzymałam. Stwierdziłam, że o wiele lepiej byłoby pójść po egzorcystę, który zna się na takich sprawach. Poza tym... Ja mam wszystkiego dość. Będę tam zbędna.
- Czemu nie idziesz?! - pytał coraz bardziej poddenerwowany basior.
- Ja tam nic nie wskóram. Chodźmy po ReZi'ego, tak będzie najlepiej. - zaproponowałam.
- Dobrze, byle szybko!
Tak, jak mówiłam, poszliśmy do egzorcysty. Na szczęście siedział w jaskini. Wytłumaczyliśmy mu wszystko, po czym dwa wilki pobiegli do Shine, ja zaś udałam się do siebie. Dwa kroki przed swoją jaskinią uświadomiłam sobie, że nie zrobiłam obchodu watahy. Westchnęłam więc głośno i ruszyłam przed siebie.

W lesie, kilka metrów przed wodospadem, natchnęłam się na jakiegoś nieznanego mi wilka. W pewnym sensie się ucieszyłam, bo mogłoby to znaczyć, że mamy nowego członka w watasze.
- Przepraszam... - wycedziłem przez zęby.
- Nic się nie stało... - odpowiedziałam. - Nirvana. - odparłam podając mu łapę.
- Watcher... - powiedział niepewnie.
- Co tu robisz? - spytałam.
- Chodzę bez większego sensu. - przewrócił oczami. - A co? To twoje tereny?
- Tak się składa, że to są moje tereny. Jestem alfą Watahy Srebrnego Księżyca.
- A... Może szukacie nowych członków?
- Chcesz dołączyć? - uśmiechnęłam się.
- No, tak...
- To świetnie. - zamerdałam ogonem. - Chodź, przydzielę Ci jaskinię.
Watcher posłusznie poszedł za mną. Na szczęście, po chwili spotkaliśmy Ryana, czyli oprowadzającego. Poprosiłam go, by oprowadził nowego członka watahy i przydzielił mu jaskinię.

Gdy już i to miałam z głowy, wreszcie miałam iść się położyć, usnąć i zapomnieć o wszystkim, kiedy to zatrzymały mnie przeraźliwe krzyki. Zaczęłam się rozglądać. I co? Na niebie wielkie tornado... Tornado? No błagam. I czego oni się boją. Gdy dotarłam na Teren Główny watahy, wszyscy siedzieli skuleni w jednym pomieszczeniu. Trąba powietrzna coraz bardziej się do nas zbliżała. Ja zaśmiałam się lekko, odwróciłam się na poduszeczce i używając żywiołu powietrza, zwinnie pozbyłam się zagrożenia. Wprawdzie nie udało mi się zniszczyć tornada, ale odpędziłam je daleko od terenów watahy. Przerażone wilki wyszły ze schronu.
- Jesteście śmieszni. - odezwałam się. - Czym jesteśmy? Magicznymi wilkami do cholery! No właśnie, magicznymi. Ruszcie głową. Jestem pewna, że w watasze jest wiele wilków z żywiołem powietrza.
Po tych słowach wreszcie z dumnie wypiętą piersią wróciłam do jaskini i kładąc się na łóżku, usnęłam. 

Od Brema - CD historii Rose


Siedziałem na polanie. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, jeszcze przed chwilą czułem się spoko, teraz nie mogę ogarnąć myśli. Wracając do jaskini napotkałem wymęczoną Rose, która chyba miała mi coś do powiedzenia. Dawno się nie widzieliśmy.
-Bremu! - krzyknęła spod mojej jaskini.
-Tak? - zapytałem zdziwiony, myślałem że nei chce mnie już widzieć.
-Muszę Ci coś powiedzieć... - odparła poważnie.
-Yhy, tak? - zapytałem zdziwiony.
-Bo wiesz, ja się źle czułam i...em...ja...ja jestem w ciąży...-powiedziała zapłakana.
-Ale my nie jesteśmy razem. Po co do mnie przyszłaś?
-Bo... Bo ty jesteś ich ojcem... - powiedziała smutno.
-Nie rozumiem Cię. - odparłem - Nie mogę być ich ojcem, gdyż nie jesteśmy razem...
-Ale ja nie jestem z innym! Rozstaliśmy się niedawno! - krzyknęła.
-Chodź tu. - powiedziałem cicho.
Zaprowadziłem ją do jaskini ReZi'ego, tam zawołaliśmy Reg. Wyjaśniliśmy sobie wszystko idealnie. Szczerze mówiąc nic nie zrozumiałem...
(Rose? ;>

Od Narcyzy - CD historii Calvina



Nie mogłam się napatrzeć na nasze szczeniaki. Nie wierzyłam że to się toczy tak szybko. Niedawno przecież byliśmy jak te szczenięta. A teraz jesteśmy rodzicami...
-Co jest?-spytał Calvin.
-To wszystko dzieje się tak szybko...-powiedziałam.
-Racja-odpowiedział.-Wkrótce dorosną, znajdą partnerów...
-Ale póki co mają godzinę życia...-spojrzałam na niego.
-Fakt...
Wkrótce potem położyliśmy się spać.
---Kilka tygodni potem---
Tego ranka obudziło mnie lekkie warknięcie przy uchu. Otworzyłam oczy. Obok mnie stała Ebree. Zerknęłam na kącik szczeniąt. Julie i Crow nadal spali. Spojrzałam na Ebree.
-Mamo, nudzi mi się...-powiedziała próbując mnie dobudzić.
-Ale... Czemu wstałaś tak wcześnie?-spytałam przecierając oczy.
-Nie mogę spać...-odpowiedziała.
W tym momencie Calvin otworzył oczy.
-Co jest?-spytał.
-Tato, nudzi mi się!-odpowiedziała Ebree.
<<Calvin, jak zareagujesz?>>

Od Kaliki - CD historii Aslana


Cała noc myślałam jak Aslan przeżyje samobójstwo Keiry, chciałam go pocieszyć, ale... ale nie wiedziałam jak mam to zrobić. Dopiero rano dowiedziałam się, że... Asi tez popełniła samobójstwo, teraz to Aslan musiał się załamać, nie wiedziałam co mam robić. Postanowiłam więc do niego pójść, ale nie wiedziałam jak mam go pocieszyć, ale jednak się przełamałam i poszłam do jego jaskini, zobaczyłam go leżącego na łóżku. Po zobaczeniu go, podeszłam, ale było jakoś cicho.
- Aslan? - zapytałam - dlaczego jest tak cicho?
- Kaliki - trochę płakał - Teemi i Kasander odeszli.
- CO? - zdziwiłam się.
Nie wiedziałam co mam zrobić, podeszłam więc bliżej Aslan i się przytuliłam, dzieci nie było w domu, może one by go jakoś pocieszyły, bo ja nie umiałam, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Postanowiłam zabrać go na spacer, żeby przynajmniej się trochę uśmiechnął.
- Chodź - powiedziałam i złapałam go za łapę, poleciałam w górę na wodospad, za wodospadem była piękna łąka rzadko ktoś na nią przychodził.
Aslan się uśmiechnął i zaczął się chować w kwiatach, ja razem z nim, ale nie wiedziałam po co. Poleciałam na chwilę w górę, zobaczyłam, że kwiaty tworzą wzór łapy, która jest takim jak by znakiem Watahy Srebrnego Księżyca, zleciałam więc w duł wzięłam Aslana i znowu poleciałam w górę, bardzo spodobała nam się ta łapa, postanowiliśmy powiedzieć o niej Nirv. Jak jej to powiedzieliśmy to od razu tam poszła, a my poszliśmy do jaskini Aslana. Cały czas pamiętam, że Aslan miał mnie o coś spytać, ale nie wiem o co. Bałam się trochę zapytać, bo był w depresji, ale byłam bardzo cikawa.
- Aslan?
- Tak?
- Chciałeś mnie o coś zapytać, ale o co?
Aslan nie odpowiadał, chyba powiedziałam coś nie tak, bałam się jak na to zareaguje, myślałam, ze się na mnie wkurzy.
- Alsna? - zapytałam - co się stało?

<<Aslan?>>