Życie staje mi do góry nogami. Wciąż nie doszłam do siebie, po zerwaniu rodziców, ale... Ale jest coś jeszcze. Ostatnio byłam na prawdę pewna tego, że chcę zajść w ciążę, wydać na świat potomstwo. Teraz się waham. I już nie chodzi o to, że nie poradzę sobie jako matka, bo wiem, że dam radę. A jeśli nie, to mam przecież Saphirę, Asesina i Diego, rodziców... Chodzi o coś, a raczej kogoś innego. Wieczór, burza. Niedawno się obudziłam. Zauważyłam, że w jaskini nie ma Arsusa. Przyznam, że trochę się zaniepokoiłam. Co chwila przecież słychać groźny huk piorunów, na dworze leje jak z cebra. Na szczęście, kilka minut później mój partner wrócił. Wyglądał jak zmokła kura, ale cóż poradzić. Usiadł na środku i wysuszył futerko za pomocą ognia.
- Hej. - zaczęłam rozmowę.
- Cześć. - odparł smętnie, zresztą jak zawsze.
Uśmiechnęłam się lekko i przysunęłam do basiora. Ten jednak nie miał ochoty na pieszczoty i odsunął się... Straciłam humor. Znowu.
- Widziałem się dzisiaj z Emi. - uśmiechnął się, bardzo leciutko.
- Dobrze wiedzieć. - powiedziałam i wtuliłam się w tors samca alfa, a ten niechętnie mnie pocałował i znów się odsunął. - Wszystko dobrze? - spytałam.
Basior przytaknął. Zamilkłam. Poczułam się strasznie nieswojo. Ostatnio zawsze tak wyglądają nasze rozmowy. Zero romantyzmu, zero uczucia. Słowa zawsze skupiają się na Emi. Rozumiem, ja też płakałam, jak zmarli mi rodzice, ale przecież siostra Arsa została wyróżniona przez Wilczego Króla i dostała łaskę schodzenia na ziemię... Czego chcieć więcej? Tak trudno to pojąć? Dlaczego mamy za nią tęsknić, skoro zawsze możemy z nią porozmawiać? To tak, jakby żyła... Nie rozumiem...
- Skarbie, może masz ochotę na małe co nieco? - spytałam zalotnie machając ogonem.
- Przepraszam, ale nie.
- Taaa, świetnie. - szepnęłam.
- Coś nie tak? - zapytał, zgrywając głupka.
- Tak. Z nami jest coś nie w porządku. - odparłam.
- Nie rozumiem?
- Ja też. Nie rozumiem Ciebie. - teraz to ja oddaliłam się od Arsusa.
- O co chodzi?
- Na prawdę nie widzisz? - spytałam z ironią w głosie. - Pamiętasz, kiedy ostatni raz czule mnie pocałowałeś i wyszeptałeś mi do ucha, jak bardzo mnie kocham i jaka jestem dla ciebie ważna?
- Błagam, co ty znów odwalasz...
- Ja? Co ty odwalasz! Odkąd umarła Emi ciągle jesteś smutny i zamknięty w sobie, nie starcza Ci czasu dla mnie! Ale powiedz mi... czemu? Emi może zejść na ziemię kiedy chce, jest wiecznie szczęśliwa... Jest w raju.
- Po prostu mi jej brak! - krzyknął.
- Brak? Brak Ci kogoś, kto może być ciągle przy tobie? Jesteś żałosny! - uroniłam łzę.
Oboje zamilkliśmy. Unikałam kontaktu wzrokowego i bez sensu błądziłam wzrokiem po ścianach. Przez głowę przechodziły mi najgorsze myśli. To koniec...
- Arsus... - odezwałam się, przerywając ciszę. - Zrywam z tobą... - wymamrotałam.
- Słucham?!
- Wiesz... - westchnęłam. - Kiedy Cię poznałam byłeś moją prawdziwą miłością. Gdy staliśmy się parą, byłam przy tobie szczęśliwa. Teraz, gdy jestem przy tobie czuję się niezręcznie. Mama miała rację... Mogłam dać sobie z tobą spokój.
- Miłość idealna nie istnieje... - zaśmiał się.
- Istniała. Póki ty się nie zmieniłeś. - fuknęłam. - Wynoś się stąd. - tutaj z oczu zaczęło mi lecieć coraz więcej łez.
- Słucham?
- Idź stąd! - krzyknęłam dławiąc się łzami. - Nie jesteś już moim partnerem. Samcem alfa też nie...
Basior patrząc na mnie, jakby miał ochotę mnie zabić, wyszedł. Ja zaś położyłam się na mchu i zaczęłam płakać, jak małe ludzkie niemowlę. Zrozumiałam, co się właśnie stało. Tęsknie za chwilami, kiedy byłam na prawdę ważna dla Arsusa. W tym momencie odwiedziła mnie Saphira. Widząc mój stan podbiegła do mnie i czule przytuliła.
- Zerwałaś z nim? - spytała.
- Skąd to możesz wiedzieć? - otarłam łzy.
- Gdy do ciebie szłam spotkałam Arsusa.. Powiedział mi to. - wadera zaczęła troskliwie głaskać mnie po plecach.
- Nie rozumiem... Dlaczego to się musiało stać? Wszystko mi się wali...
- Tak samo się czułam po zerwaniu z Ichidą. Nie martw się... To przejdzie. - szeptała.
<Saphi? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz