niedziela, 28 kwietnia 2013

Od Arsusa "Żałoba?Raczej tak..."

Jak znam życie,już nic mnie nie zaskoczy.Czemu?Straciłem swoją siostrę.Nigdy sobie tego nie wybaczę,że nie byłem przy Emi gdy potrzebowała nas...
Kogokolwiek widzę,widzę w nich Emi.Gdy była szczeniakiem i bawiła się ile wlezie,kiedy dorastała oraz gdy już stała się samodzielna.Nie poradzę nic na to.Zbyt związani węzłami rodzinnymi byliśmy.Kochałem ją i nie chciałem by stała się jej jakaś krzywda.Ale stało się.Straciłem ją...
Kolejne dni zostawałem w jaskini nie rozmawiając z nikim.Nawet z Nirvaną.Byłem w pewny sposób żywym trupem.Odechciewało mi się żyć.Aż do tamtego pamiętnego dnia...
O północy gdy szalała burza,wyszedłem z jaskini bez żadnych emocji.Stanąłem dopiero na środku łąki.Miałem nadzieję,że zamarznę na śmierć lub trafi mnie śmiertelnie piorun.Patrzyłem tak w niebo ignorując spadający deszcz.
-Ars?
T-ten głos...
-Emi?-spytałem się ledwo słysząc własny głos.Odwróciłem się i zobaczyłem ją jako ducha.Stała smutna ale z lekkim uśmiechem.
-Jasne,że to braciszku...Czemu nie możesz się pogodzić z moją śmiercią?
W tym momencie zacząłem niemiłosiernie płakać.Duch siostry mnie poklepał.
-Bo obiecałem sobie,że nie dopuszczę by stała się tobie jakaś krzywda!Nie było mnie potrzebowałaś pomocy!
-Ars nie zamartwiaj się.Wcale nie bolało a jednak zdążyłam urodzić swoje i Sauron'a dzieci...Nie mogę być szczęśliwa widząc jak cierpisz...
-Bo nie żyjesz!-krzyknąłem ochryple płacząc.
-Ale musisz się z tym pogodzić.Dzisiejszej nocy przyszłam do Hope i powiadomiłam ją o tym w śnie.Czemu ukrywaliście przed nią moją śmierć?Co prawda rozpaczała ale pogodziła się gdy obiecałam odwiedzać ją.Obiecuje też ciebie i innych bliskich odwiedzać ale mam warunek...
-Jaki?-spytałem się powoli dochodząc do siebie.
-Przestań się umartwiać moim końcem i wyjdź do innych.Potrzebują cię,zwłaszcza Nirvana...Tylko proszę uspokój się po mojej śmierci...
-Ale będziesz nas odwiedzać?
-Tak często jak tylko będę mogła.Pomóż Sauron'owi i naszym dzieciom.Nie chcę by też cierpieli.
-Jak mają nie cierpieć skoro odeszłaś?
-No tak,słuszna uwaga.Ale tak chciał Wilczy Król i trzeba się pogodzić z jego decyzją...
-Ty i twoja litość dla wszystkiego co oddycha-udawałem,że się obraziłem.
-I widzisz?Powoli wracasz do siebie braciszku-uśmiechnęła się.
-Bez ciebie to już nie będzie to samo...
-Ale niech wróci przynajmniej do ładu jaki ma być.Nie wybaczę sobie jak przez moją śmierć umierasz z rozpaczy.Co zrobi Nirvana?Nawet nie wiesz,że chce mieć z tobą szczenięta ale czeka nadal aż otrząśniesz się z żałoby...Weź nie smarkaj na mnie!-wrzasnęła za śmiechem.
-Co tu poradzić siostra?Chyba mam prawo smarkać.Poza tym wcale nie widać,że oberwałaś ode mnie glutem skoro przenikasz przez wszystko-zażartowałem.
-Blee...Jesteś obrzydliwy...-zesztywniał duch.
-Oj tam,nie czepiaj się szczegółów.Nawet jako duch.
-Żartowniś?Hmm,czyli wracasz do siebie-uśmiechnęła się.
-Dzięki temu,że znowu cię widzę i będziesz nas odwiedzać.Obiecujesz?
-Jasne.Przecież nie zostawię własnego brata na pastwę losu!
-Bez jaj kochana!
-Muszę już znikać-spojrzała na mnie nieco smutno.
-To do następnego spotkania Emi...-wyszeptałem patrząc jak rozpływa się w powietrzu.
Stałem tak jeszcze kilka dobrych minut obserwując miejsce gdzie był jeszcze przed chwilą duch mojej kochanej młodszej siostry...Spojrzałem w niebo w dalszym ciągu ignorując deszcz i grzmoty.W końcu wróciłem do jaskini.
Wytrzepałem się po czym położyłem się z myślą,że duch Emi nieraz do nas zajrzy.
Ta nadzieja mnie uspokoiła po czym zasnąłem...

<Nirv?Chcesz dokończyć?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz