Przechadzałem się po terenach watahy.Ciągle rozmyślałem o mamie,tacie,Teemi i Ksandrze...Mam nadzieję,że dobrze zrobiłem nie odchodząc z watahy wraz z rodzeństwem...Chodziłem tak sobie gdy nagle zobaczyłem coś,a raczej kogoś za krzakami.Była to wadera i basior.Ta wadera...Ona...Była piękna...Mój wzrok był skupiony tylko na niej.Nic wokoło nie istniało tylko ona...Nagle zniknęli mi z oczu.Wyskoczyłem zza krzaka i zacząłem się rozglądać.Ujrzałem ich i szybko do nich podbiegłem.Szedłem z tyłu ich.Przez pierwszy moment nie wiedzieli,ze idę za nimi,ale w pewnym momencie basior gwałtowanie się odwrócił i wyszczerzył zęby.
-Kim jesteś?! - warknął.
-Raczej kim wy jesteście...To są tereny Watahay Srebrnego Księżyca. - odparłem i spojrzałem na waderę.
-Aa... - uspokoił się basior. - Bo my właśnie szukamy watahy...
-Świetnie! - uśmiechnąłem siew kierunku wadery. - Jestem Orion i jestem młodym betą watahy.
-Nix... - powiedział basior i zaczął iść.
-Ja jestem Anori. - powiedziała wadera i spojrzała na mnie swymi pięknymi oczyma.
Ja słysząc to imię nagle posmutniałem,przypomniałem sobie o mamie (bo moja babcia nazywała się Anorii). W prawdzie jej nie znałem,ale przypomniała mi o mamie...
-Idziesz? - zapytała Anori ponieważ z Nix'em odeszli już kilka metrów.
-Tak,idę... - podbiegłem do nich.
Zacząłem ich wszędzie oprowadzać.A gdy byliśmy koło jaskiń,poszliśmy do Nirvany,ta chętnie przyjęła Nix'a i Anori.Potem dalej ich oprowadzałem.Nix został przy wodopoju,a ja z Anori poszedłem dalej.Już zapomniałem o wszystkim co złego się dzieje i działo...Zapomniałem na chwile,że mama nie żyje,ze tata ma depresję,że rodzeństwo nas opuściło.O tym wszystkim na chwilę zapomniałem.Liczyła się wtedy tylko Anori...
<Anori?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz