Gdy rozmawiałem z Carly weszła jakaś wadera. Szarotka przedstawiła mi ją jako Tamatę - swoją siostrę.
Tamara poprosiła Carly na stronę i wyszły. Zastanawiałem się o co chodzi. Po chwili mnie olśniło, chodziło pewnie o rodziców mojej partnerki. Zastanawiałem się tylko, czy to będzie dobra czy zła wiadomość.
Po pewnym czasie przyszła smutna Carly. Od razu wiedziałem o co chodzi. Jednak się rozstali... Ale na wszelki wypadek zapytałem:
- Co się stało?
- Nie... Nic...- odpowiedziała i posłała mi sztuczny uśmiech
Nastała chwila ciszy. Wtem Carly zapytała:
- A ty jakbyś nazwał szczenięta?
- Wiesz, przyszły mi na myśl takie imiona. Trochę przeinaczone niż ludzkie rodzaje pustyń, Atacama, Sahar, Gobi...
- Skąd znasz takie nazwy?- przerwała mi Szarotka
- Jako szczeniak lubiłem wyprawy do miasta, razem ze starszymi "kolegami". Pewnego dnia oddzieliłem się od nich i przypadkowo podsłuchałem rozmowę. I właśnie w ten sposób dowiedziałem się o tych pustyniach.
- I co było dalej?
Uśmiechnąłem się smutno i zacząłem swoją opowieść:
- Jak mówiłem odłączyłem się od nich. Zacząłem się błąkać między ulicami. Nagle złapał mnie hycel. Wsadził mnie do drewnianej budy i zabrał do schroniska. Na szczęście polujący z naszej watahy byli na łowach w mieście. Dodam, że przywódcą polowań miejskich był mój ojciec. Napadli na wóz, w którym byłem przewożony. Uwolnili mnie. Ojciec bardzo się na mnie gniewał. Odprowadził mnie do jaskini, a sam poszedł na jakieś zebranie. Dopiero później dowiedziałem się o co chodziło - zebranie dotyczyło mojego wydalenia z watahy. Wygnano mnie. Ale tak naprawdę nadal byłem w watasze, żyłem na drzewach, co noc przychodził do mnie Razjel. Pewnej nocy ustaliliśmy, że uciekamy razem. Błąkaliśmy się tak przez rok, w końcu natrafiliśmy na Arsusa, a on przyjął nas do watahy. Resztę historii już znasz.- powiedziałem i popatrzyłem na Carly
Wadera spała smacznie na kanapie. Uśmiechnąłem się przeniosłem ją na łóżko. Za oknami padał śnieg. Zasnąłem.
>>Carly co było rano?<<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz