wtorek, 30 kwietnia 2013
Od Adrienne - Czy znalazłam dom?
Jak się tu znalazłam? Może zacznijmy od początku. Zostałam porzucona przez rodziców, uważali, że jestem za słaba, byłam inna i tak mnie traktowali, jeszcze pamiętam te słowa "Nigdy Cię nie kochaliśmy, zawsze byłaś pośmiewiskiem, teraz umrzesz w samotności, wiedz, że nie będziemy płakać, będziemy się śmiać i bawić w najlepsze." te słowa... Zastanawiałam się tylko czemu, co ja zrobiłam? Pomyślałam, że zemszczę się, trenowałam, zabijałam, nie znałam litości, gdy byłam już w pełni silna, przyszłam w słoneczny, piękny dzień, by zniszczyć życie mojej "kochanej rodzince". Rodzice jako schorowane staruszki w jaskiniach, ledwo oddychające, inni by się rozczulili, przepraszali mnie, lecz ja nie reagowałam, zdarłam z nich skóry i przekłułam tchawice, czułam wielką satysfakcję słysząc ich krzyki, teraz wiedzieli co przeżyłam, wyszłam z jaskini cała we krwi, szczeniaki i rodziny bały się mnie, to było piękne, na moim pysku pojawił się psychopatyczny uśmiech, odsłoniłam zakrwawione kły i zawyłam, wilki były spanikowane, lecz nie uciekały, wiedziały co je czeka, mogłam zabić szczeniaki i rodziny, ale nie zależało mi na tym, zostawiłam je z rodzinami, ponieważ marzyłam właśnie o takiej rodzinie, uśmiechnęłam się i powiedziałam: "Hej, co jest? Chodźcie się pobawić! Nie jestem groźna!", to nie pomogło, wilczki nadal się bały, w moich oczach widać już było łzy, lecz powstrzymałam płacz, pożegnałam się i powiedziałam ostatnie słowa do tej watahy: "Cieszcie się z tych cudownych rodzin, ja nigdy takiej nie miałam, byłam inna i nadal jestem..." uśmiechnęłam się ponownie i odeszłam w nieznane. Wędrowałam przez nieznane, rozmyślałam, gdy nagle przypomniała mi się pewna piosenka, piosenka mojego ulubionego zespołu, pomyślałam: "A co mi tam!" i zaczęłam śpiewać, wystraszyłam się, nagle wydobyła się ze mnie ogromna fala dźwiękowa, to było piękne i zarazem straszne, wtedy odkryłam mój pierwszy żywioł: Magię. W czasie wędrówki kształciłam mój żywioł, nauczyłam się tylu nowych mocy, to było cudowne, lecz nadeszła zima, wszystko stało się białe i pokryte śniegiem, mróz był nie do zniesienia, a żadna moja moc nie mogła mi pomóc, byłam wściekła, nie miałam jedzenia, nie miałam nic, było okropnie zimno, wtedy zrobiło mi się cieplutko, myślałam, że to złudzenie, lecz gdy spojrzałam na łapy, ONE SIĘ PALIŁY! Mój pysk? Bezcenny i to bieganie po łące próbując zagasić pożar, haha, w czasie latania po łąkach i topienia śniegu, zaczęłam z ostatnią nadzieją dmuchać na łapy, wtedy wyleciała mi z pyska mała kulka ognia, dzięki niej odnalazłam drugi żywioł: Ogień, nabawił mi on dużego strachu, ten też kształciłam, kulki mogłam robić małe - za pomocą pyska i ogromne - za pomocą ogona i łap. Nadeszła wiosna, znalazłam jaskinię, chciałam się w niej przespać, lecz wyszedł z niej jakiś wilk, chyba Caspian jak dobrze pamiętam, okazało się, że jestem na terenie watahy, Caspian zaproponował dołączenie do watahy, zgodziłam się, bo o tym marzyłam, wtedy pobiegł do samicy Alfy - Nirvany.
<Caspian, raczysz dokończyć?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz