Był piękny słoneczny dzień.Biegałam po łące pełnej kwiatów.Mama była na
polowaniu,a brat
(jak zawsze)podrywał dziewczyny.Położyłam się i oglądałam
mrówki, które chodziły
po ziemi.Było cicho i spokojnie...Nagle Zwiadowcy
ogłosili alarm głośnym wyciem dochodzący z
lasu obok łąki.Zdałam sobię
sprawę że przecież mama jest na polowaniu a brat akurat przy
lesie!Szybko
pobiegłam w tamtą stronę.Wołałam ich.
-Mamooo!!!-Flinnn!!!
Ale nikt nie
odpowiadał.Byłam zagubiona, nie wiedziałam co zrobić.Ktoś chwycił mnie za
łapę
i ciągnął w stronę ciemnego lasu.Gdy zobaczyłam brązowo-rudawą sierść
wiedziałam że to była
mama.
Mam...-nie zdążyłam nic powiedzieć, bo
zakryła mi usta lapą.
-Gdzie Flinn?-wyszeptałam najciszej jak
mogłam.
-Idzie za nami.-Jej głos był pełen strachu.-Zostawię cię w tym
ciemnym lesie, by wróg
cię nie znalazł.
-A co z wami?Moje oczy były pełne
paniki.
-Ja z flinem będziemy walczyć.
-Ale...-nie powiedziałam do końca
bo mnie uciszyła.
-Ciiiii!Już nic nie mów.I nie wychodź póki wszystko nie
ustanie!-Jej głos był
cichy ale stanowczy.I tak czekałam,wszystko
ustało.Zobaczyłam że mama i Flinn leżą martwi
na łące.Chciałam już płakać
ale usłyszałam zblirzający się szelest.Zaczęłam uciekać.Ktoś zaczął mnie
gonić.Biegłam
długo i choć już po kilku godzinach nie miałam już sił, nadal
biegłam.Wtedy ukazał mi
się wodospad,a obok niego wilczyca.Spytała się jak
się tu znalazłam.Opowiedziałam
jej wszystko,a ona powiedziała że przyjmie
mnie do stada i oprowadzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz