czwartek, 27 grudnia 2012

Od Jamesa - CD historii Skayres

Gdy pocałowałem Skay, ona chwyciła mnie za ramiona i przewróciła tak bym wylądował obok niej. Wadera skarciła mnie radośnie, że nie miałem tak robić, a ja w przeprosiny pocałowałem ją. Po chwili Skay zapytała, czy nie powinniśmy razem mieszkać. Chyba oczywiste, że się zgodziłem. Jesteśmy parą więc to chyba normalne, a za jakiś czas może założymy rodzinę... Po uzgodnieniu miejsca naszego zamieszkania przeszliśmy do tematu obowiązków. Teraz stałem się alfą, więc połowa obowiązków Skay przejdzie na mnie. Ustaliliśmy, że będziemy się zmieniać w "bycie alfą". Jeden dzień ona, drugi ja, tylko jutro moja partnerka pokaże mi co i jak.

- Ale...Pierwszego dnia pójdziemy razem. Muszę Ci wszystko pokazać i w ogóle. - powiedziała.
- Sądzisz, że nie dam rady? - zaśmiałem się.
- No...właśnie tak sądzę. - również się zaśmiał.
- Dzięki... - dodałem całując ją w głowę.
Leżeliśmy chwilę wpatrując się w gwiazdy i całując się, lecz ktoś nam przerwał. Jakiś KTOŚ przeskoczył nad nami. Nie widziałem twarzy, po kształcie sylwetki wnioskowałem, że to wilk.
- Co to... - zacząłem.
- (...) było. - dokończyła Skay
- Nie wiem.
- Wracajmy już James. - powiedziała wadera z udawanych strachem w głosie i wtulając się we mnie.
- Oczywiście księżniczko. - odparłem wstając. Pomogłem jej wstać i wziąłem ją na przednie łapy. Ona oplotła swoje łapy o mój kark i tak zaniosłem ją do jaskini. W końcu tak się nosi księżniczki. Skay przed wejściem chciała już opuścić moje objęcia lecz ja miałem coś w głowie.
- Zaraz, zaraz... A gdzie Pani się wybiera? - zapytałem.
- Do mojej... Znaczy naszej jaskini.
- No właśnie... Skoro mieszkamy razem i jesteśmy razem, to ja muszę Cię przenieść przez próg. - dodałem z szarmanckim uśmiechem.
- O... Jesteś uroczy. - powiedziała przytulając mnie.
Gdy przekroczyłem próg naszej jaskini (to też super brzmi xD) ułożyłem Skayres na mchu, a sam położyłem się obok. Po krótkiej chwili zaczęliśmy się namiętnie całować... 

~Ominę noc...~

Gdy rano się obudziłem mój aniołek nadal spał. Chciałem jej zrobić niespodziankę więc pobiegłem do lasu i upolowałem jej umięśnioną sarnę (nie mylcie z otyłą!). Natarłem ją sokiem z jabłek, gruszek i liśćmi mięty. Jak najszybciej pobiegłem z mięsem do Veile, by ona mi ją upiekła. Podczas, gdy sarna się piekła ja biegiem ruszyłem na polanę pozrywać kwiaty dla Skay. W bukiecie były fioletowe krokusy i białe tulipany. Wróciłem do Veile, a ona dała mi upieczoną sarnę i kawałem pergaminu. 

Gdy byłem już w jaskini Skay nadal spała. Położyłem sarnę obok niej i otoczyłem wodą, by była ciepła, gdy moja ukochana się obudzi. Na pergaminie napisałem:

~"Dzień dobry kotku ;*** Muszę iść zapolować, a nie chciałem się budzić. Zrobiłem Ci śniadanko. Mam nadzieję, że będzie smakować."
                                                James~

Tak jak napisałem w liściku (skąd Veile miała pergamin?!) poszedłem na polowanie. Jednak nic nie złapałem, bo ciągle czułem na sobie czyjś wzrok. Nagle zza krzaków ujrzałem parę krwistoczerwonych oczu. Bez jakiegokolwiek planu rzuciłem się w stronę intruza, jednak on zaczął uciekać. Goniłem go i goniłem, a po drodze zawyłem. Po kilku minutach zobaczyłem biegnącą obok mnie Massacre.
- Czemu wyłeś? - zapytała wyjątkowo miło. Nie bardzo miło, ale też nie oschle.
- Intruz. To chyba twoja specjalność? - zapytałem wskazując łbem na wilka.

<Massacre, dokończ>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz