Massacre zapytała, na czym miałby polegać taki pojedynek dusz. Podeszłem do
niej.
- Hmmm...No np. będziemy wywoływać duchy i kontrolowanie kazać im ze
sobą walczyć.
- Nie Ci będzie. - westchnęła.
Nie wiem, co się ze mną
stało! Zazwyczaj nie chciałem spędzać czasu z innymi wilkami i gardziłem nimi.
Nadal tak mam. Ale nie przy tej waderze! Mam takie uczucie, jakby...Jakby była
ona kimś wyjątkowym. Szliśmy właśnie na jakieś odludnione miejsce, by tam
stoczyć pojedynek dusz, kiedy w oddali zauważyłem sarnę.
- Poczekaj tu. -
powiedziałem.
Szybko do niej pobiegłem i zapędziłem ją tak, by biegła w
stronę Massacre. Skoczyłem na nią i mocno ją poraniłem. Wadera do mnie
podbiegła. Patrzyła na mnie i zdawało mi się, że przez chwilę nawet z uśmiechem.
Ja gryzłem jeszcze na wpół żywą sarnę w kar i po kilku minutach przegryzłem jej
tętnicę.
- Chodźmy dalej. - odparłem.
- Eee...Nie będziesz jej jadł?
-
Nie...Zawsze zabijam sarny i zające, nawet gdy nie jestem głodny. - uśmiechnąłem
się tajemniczo. - Tylko zawsze tak, by cierpiały.
Dotarliśmy na miejsce.
Stanęliśmy na przeciwko siebie i wywołaliśmy duchy. Pojedynek trwał zaledwie
pięć minut, kiedy duch wywołany przez Massacre popchnął mnie tak, że upadłem
protsto na waderę. Oboje odesłaliśmy duchy. Popatrzyłem jej w oczy. Normalnie
wrzasnął bym ''co ty ku*rwa wyprawiasz'', ale nie do niej...Powoli nasze wargi
zaczęły się do siebie zbliżać...
<Massacre, dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz