Stałam jak wryta. Kiiyuko gdzieś zniknęła, a ja? No cóż, nie zdążyłam. Z oka poleciała mi łza. Pomyślałam jednak, że czas zacząć przygotowania do Sylwestra. Odeszłam z nadzieją, że Kiiy na sobie radę.
~kilka godzin później~
Trwały przygotowania do Sylwestra. Właśnie skończyłam polować i położyłam sarny na trawie. Potem zebrałam jeżyny i położyłam obok saren. Potrzebny mi był ktoś z żywiołem kamienia, ziemi. Jednak w mojej watasze nie było takiego wilka. Pobiegłam więc na drugi koniec wodospadu, gdzie mieszkała sąsiednia wataha i spytałam się alfy, czy mogłabym ''pożyczyć'' na minutkę samicę beta, która miała potrzebny dla mnie żywioł. Uzyskałam zgodę. Wadera poszła ze mną i szybko zrobiła kilka skał, po czym uformowała je na kształ stolików i jedną wielką skałę na kształ platformy, co miało być parkietem tanecznym. Podziękowałam samicy, która po wykonanej pracy wróciła do swojej watahy. Jak na razie wyglądało to nie źle. Następnie zaczęłam zrywać kwiaty i ustawiać je dookoła parkietu. Nagle podszedł do mnie Niko ze smutną miną.
- Anorii chyba nie będzie na sylwestrze....- powiedział.
- Dlaczego?! - spytałam ze zdziwieniem.
- Bo coś z nią się stało.
- A dokłaniej? - przerwałam pracę.
- Upadła i zemdlała.
- Ooo...- położyłam mu łapę na ramieniu. - Nie martw się, wyzdrowieje.
- Mogę Ci pomóc? - spytał.
- Jasne.
- A czemu robisz to sama? Gdzie James?
I wtedy znów posmutniałam. Usiadłam koło basiora, który co prawda był już dorosły, jednak dobrze pamiętałam go jako szczenię. Nie pewnie położyłam głowę na jego ramieniu.
- Nie wiem...Gdzieś...Gdzieś daleko. - uroniłam jedną łzę. - Podobnież gonił jakiegoś szpiega i razem z Massacre przedostali się przez telepor. Potem dołączyła do nich Kiiyuko i...
- Rozumiem. - przerwał mi.
<Niko, dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz