Tak gwałtownie przyśpieszyłam biegu że James chyba nawet nie zorientował się że juz dawno go minęłam. Wilk wyglądał na przerażonego całą sytuacją, ale czemu mam mu odpuszczać. Wykonałam skok. I to bardzo celny. Przekoziołkowaliśmy się trochę. On miał połamane kości, a ja tylko mała rankę. Rzuciłam wilkiem o skałę. I słychać było jedynie głuchy trzask jego kości.
- No James. Dobrze się spisałam? - zapytałam po chwili
- Tak...
Po czym przybilismy sobie piątkę. James zaczął się śmiać, ale mi nie było do śmiechu...
- James... Spójrz... Zobacz gdzie wywlókł nas ten frajer...
(James?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz