niedziela, 12 maja 2013

Zawieszona!

Przykro mi, ale wataha jest zawieszona. Powód? Po prostu mi się znudziła. Odwieszę ją za prawdopodobnie miesiąc. Każdy zostanie o tym powiadomiony. Do tego czasu nie będę dodawać ani wilków, ani opowiadań.

Ps. Nie próbujcie mnie przekonać... Po prostu znudziło mi się pisanie opowiadań.

Wasza samica alfa,
Nirvana.

Od Kiiyuko


Było zimno. Majowo -.- Deszcz lał... nudziłam się. Teraz będzie coraz cieplej i coraz gorzej. Musiałam dopełnić misję powierzoną rodzinie. Musiałam. Wyszłam z jaskini i utworzyłam ,,lodową" parasolkę . Poszłam do jaskini Nirvany
- Witaj!- powiedziałam
- Hej!
- Muszę iść w wyprawę. Potrzebuję 3 wilków. Muszą mieć takie żywioły jak moje czyli woda, lód i elektryczność. Nie muszą mieć ich wszystkie razem, ale np. w 1 wilku może być lód. Chcę jeszcze powiedzieć że Akimitsu się do mnie nie odzywa. Dlatego chcę iść bez niego. Zabieram jeszcze ze sobą Youksi i Kaminari'ego . Mała jest w ciąży , a Kami będzie się tu nudził. Lenny, Mikija, Arya i Leo zostają, mają co robić. Wychodzę wieczorem. ,, Dałabyś" mi te wilki?
- A daleko idziesz?
- Za tereny starej watahy
- Kiedy wrócicie?
- Jeśli będą mieli skrzykdła to za tydzień, jeśli nie to za 3 tygodnia
- O której idziesz?- spytała
- O 20-powiedziałam i wyszłam, mam nadzieję że Nirv pozwoli mi iść. Kaysie dopilnuje jeszcze Mikiji i Leo .
~~~~ W jaskini~~~~
Gdy przyszłam podbiegła do mnie Youski.
- Babciu ja wiem jak nazwę swoje dzieci! -krzykła
- JAK?
- Dziewczynkę Kiruko a chłopaka Mikey - powiedziała
- Yous( czyt. Dżus ) ,ale ty wiesz że masz 2 córki i 2 synów? - Spytałam
- Wiem, ale pomyślę na wyprawie.
Nagle weszła Nirv. Miałam nadzieję że mi pozwoli wziąść wilki, bo ona wie że tak czy siak pójdę, ale te wilki są mi potrzebne!
< Nirv? Pozwolisz? Daj potem dokonczyć !>

sobota, 11 maja 2013

Od Lany - CD historii Atosa


Po ataku niedźwiedzia Atos musiał nosić opatrunek.Z dziećmi zajmowaliśmy się nim jak najlepiej mogliśmy.,,Gips" Atos będzie musiał nosić przez jakieś cztery tygodnie.bez przerwy któreś z nas czuwało przy nim.Mieliśmy wszyscy nadzieję,że rana szybko się zagoi.
---Po dwóch tygodniach---
Atos mógł już chodzić,a raczej wlec za sobą chorą łapę.Dzieci już dorosły,powoli szukały sobie jaskiń.wciąż polowałam za mojego partnera,gdyż nie mógł ruszyć się z jaskini przez co najmniej tydzień.Atos był wykończony koniecznością takiego poruszania się.
-Lana...Ile jeszcze dni?-zapytał się Atos któregoś dnia.
-Osiem-odpowiedziałam mu-Możesz już jako tako chodzić.
Ten na to wyraźnie się rozpromienił.Nagle przyszły z wizytą dzieci.
-Jak się czuje tata?-rzucił na powitanie Edward.
-Dobrze-powiedziałam.
Axel położył na podłodze jaskini tłustą przepiórkę.
-Żeby szybciej wyzdrowiał-wyjaśniła Shanti.

<Atos?Brak weny>

Od Rexa - CD historii Marleny


Przysunąłem się do niej. Była dobrą przyjaciółką, nie wiedziałem czemu się obwinia. To ja zerwałem z Amber, ona nic nie zrobiła.
-Słuchaj, może...-zacząłem. Spojrzała na mnie.- Może masz ochotę się przejść?
-Jako przyjaciele?
-Jasne!-zapewniłem ją.
Poszliśmy nad wodospad. Tutaj przynajmniej mogliśmy trochę pomyśleć i w ogóle... Zacząć się lepiej dogadywać. W pewnym momencie ona weszła do wody. Wyglądała pięknie wychodząc z niej. Otrzepała się z wody. Zerknęła na mnie. Dopiero teraz zauważyłem że ciągle się na nią patrzę...
-Co?-spytała.
-Nie, nic...-powiedziałem odwracając wzrok.
-Na pewno?-zapytała podchodząc.
-Tak-mruknąłem.
Spojrzała na mnie niepewnie. Wiem chyba co sobie myślała... Ja sam nie mogłem uwierzyć w to co chcę powiedzieć... Dopiero po chwili zorientowałem się że pytam:
-Zostaniesz moją partnerką?
Marlena, CD?

Od Jacka


Błąkałem się po lesie i nagle wpadłem na wilczycę,przewracając ją.
-Przepraszam!Nic ci nie jest?!jestem Jack,a ty?-zakłopotałem się.
-Nic mi nie jest.Jestem Ivyllinn,ale w skrócie Ivy,Iv.Z jakiej watahy?-spytała.
-Nie mam watahy...-spuściłem łeb.
-Chcesz do jakiejś dołączyć?-zaproponowała.
-Pewnie!-ożywiłem się.
-To choć!-machnęła łapą i prowadziła przez jakieś chaszcze.
Przeszliśmy około godziny i byliśmy na miejscu.
-Jak tu ładnie!-popatrzyłem po wszystkim wokoło.
-Choć do samicy alfa;musisz mieć jej zgodę,aby należeć do watahy.-Ivy pociągnęła mnie w stronę największej jaskini.
Weszliśmy do środka i Ivy zapytała:
-Nirvano!To jest Jack;Jack to jest Nirvana,alfa Watahy Srebrnego Księżyca.-przedstawiła nas sobie-Czy Jack może dołączyć?-

<<Nirvana,Ivyllinn,CD>>

Nowy członek - Jack!


Jack, taktyk

Od Eternal Night - CD historii Nirvany


Mija już drugi dzień od skąd jestem w jaskini medyków ... nadal nieprzytomna . Śniły mi się okropne rzeczy:
Był piękny dzień . Ja byłam szczeniakiem . Nagle wilki smok zaatakował z chmur. I tak jak opowiadałam zaniósł moje szczątki do podziemi . Potem wilki smok który przypominał tego co mnie zaatakował dwa dni temu zaatakował moich rodziców i watahę . - Nagle się obudziłam . Gwałtownie siadając . Lecz nadal czułam ból po atakach smoka .
- Eltern ! - Krzyknęła Nirvana
- Ty żyjesz!
- Nirvana? - Spytałam w bólu
- Tak to ja !
- Gdzie ja jestem? - Spytałam
- W jaskini medyczki. - Odpowiedziała wilczyca .
- Ile ja tutaj siedziałam? - Odpowiedziałam
- Z dwa dni .
- Tak długo?
-Tak. - Podeszła do mnie medyczka dając mi coś do picia . Wypiłam to i się położyłam.
-Musisz teraz odpoczywać... - Powiedziała medyczka.
-Dobrze... - wyszeptałam .
< Nirvana?>

Potomstwo Narcyzy i Calvina dorosło!


Julie, nauczycielka lotu




Ebree, nauczycielka mocy




Crow, stanowiskowy

Uwaga!

W związku z tym, że na dworze jest coraz cieplej, rzadziej będę na stronie watahy. Nie obraźcie się, jeśli długo nie dokończę, czy nie dodam opowiadania, albo dorastających szczeniaków.

Wasza samica alfa,
Nirvana.

piątek, 10 maja 2013

Od Samanthy - CD historii Saphiry


Ucieszyło mnie , że Saphi - chyba mogę jej tak mówić , sama nie wiem - zaprosiła mnie na spacer . W rzeczywistości nie znałam tu praktycznie nikogo , większość czasu spędzałam z Anutriim , który nie był typem lubiącym towarzystwo . Ostatnimi czasy mam wrażenie jakby mnie olewał . Czy moje przypuszczenie są trafne ? Nie wiem , nie chcę nad tym myśleć , to trudna decyzja . Po długim milczeniu , odpowiedziałam :
- Em , no jasne . Wydajesz się być miła , bardzo miła . - skomplementowałam waderę .
- Dziękuję , ty również . - uśmiechnęła się i ruszyliśmy . Zastanawiałam się nad czym , lub raczej o czym będziemy rozmawiać . Saphi żeby przerwać niezręczną ciszę spytała :
- A jak ci się układa w związku ?
- A Tobie ? - zapytałam , nie chciałam za bardzo odpowiadać na to pytanie . Rzuciłam to tak po prostu , bez namysłu .
- Heh , zapytałam pierwsza , ale okej . U mnie wszystko w porządku . Nasze dzieci są szczęśliwe , tak samo ja z moim Loganem . Wszystko układa się znakomicie . - promieniowała radością . Troszkę jej tego zazdrościłam , też chciałabym mieć taki związek . Ale cóż , nie każdy ma łatwo . Wgl. ostatnio zauważyłam , że często używam słów : ,,Ale cóż'' .
- To masz dobrze . - powiedziałam , postanowiłam się otworzyć przed waderą . Dziwne , bo właściwie dopiero ją poznałam , ale czułam się jakbyśmy znały się wieki , ma bardzo przyjemny charakter. Powiedziałam w końcu . - No wiesz .... Nie wszyscy mają tak różowo . Ja po prostu czuję się jakby Anutrii ... no nie wiem , olewał mnie . - posmutniałam , chciałabym być taka szczęśliwa jak Saphi .

< Saphira ? >

Od Glassie - CD historii ReZi'ego


Nagle Rezi zemdlał.
-*Tylko nie to! On nie może umrzeć!*-Myślałam, a za chwilę Poszłam do Youki.
-Youka! Pomóż mi! On umiera!
-Ale co się stało???
-Zemdlał...po prostu zemdlał!
Youka wzięła się za leczenie ReZi'ego. Może to zabrzmi dziwnie, ale znowu zaczęłam ćpać. To przez ten stres.
~~~ Następnego dnia ~~~
Wyszykowałam się jak najszybciej mogłam i pobiegłam do ReZi'ego.
-Cześć.-Podeszłam do Jego łóżka.
-Hej.-Odparł i uśmiechnął się.
-Lepiej?-Spytałam spoglądając na niego.
-Jak na mój wcześniejszy stan to całkiem dobrze.
Usiadłam przy nim.
-Ja też Cie kocham.-Uśmiechnęłam się.-Widzę, że jesteś zmęczony, Nie chciałbyś może odpocząć? Może pójdę?-Spytałam.

<ReZi?

Od Akvo - CD historii Kiary

Zdziwiłem się kiedy Kiara dała mi ten medalion, tak dziwnie się czułem, znaliśmy się przecierz jakieś dwa lub trzy dni. Nawet dobrze jej nie znałem...Może podobał mi się ten medalion, ale...ale nie mogłem go wziąć.
- No...jest ładny -powiedziałem.
- Na prawdę Ci się podoba? - spytała.
- Tak, podoba mi się - mówiłem dalej - ale...
- Ale co?
- Nie mogę go przyjąć - powiedziałem spuszczając łeb.
- Dlaczego? - spytała.
- Po prostu...po prostu nie mogę - powiedziałam.
- Dobrze - posmutniała - nie musisz go przyjmować jak nie chcesz.
Było mi troche szkoda Kiary, ale na prawdę nie mogłem przyjąć tego medalionu, takie diamenty nie rosną przecierz na drzewach. Za ten diament można mieć wszystko, nigdy nie mógł bym przyjąć takiego drogiego prezentu, po prostu to do mnie nie pasuje, nie jest to w moim stylu. Siedzieliśmy więc tak koło mojej jaskini i nie mieliśmy co robić, gadaliśmy o różnych rzeczach, takich bzdurach.
- Kiara? - spytałem.
- Tak, Akvo?
- No wiesz, chciałem się coś spytać...
- Co? - pytała podekstytowana.
- Chciałem się tylko spytać, czy ty masz jakąś rodzinę?

<<Kiara?>> PS. Do Nirv - zamiast Akvo napisałaś Avko! W ostatnim opku Kiary

czwartek, 9 maja 2013

Od Renesme - CD historii Axl'a

Po tym jak Axl założył mi tą pandorę podziękowałam mu i mocno go przytuliłam.
Wyszliśmy jeszcze na chwilkę na dwór i przeszliśmy się na spacer do lasu. Nie było jeszcze ciemno, bo śnieg odbijał światło.
Z braku pomysłów poszliśmy jeszcze na polankę i na małe, zamarznięte jeziorko, gdzie się ślizgaliśmy dobrą godzinę.
Po ślizgawce poszliśmy do domku, gdzie się ogrzaliśmy i spędziliśmy noc.

~~ranek~~

Gdy się obudziłam Axl jeszcze spał, postanowiłam pójść coś upolować i zrobić śniadanie.
Poszłam więc do lasu i tam upolowałam sarnę i przyniosłam jakieś zioła, było je trochę trudno zebrać, bo były zakopane pod śniegiem i trzeba było je wygrzebywać. Przed domem zamieniłam się w smoka i przypiekłam troszkę sarnę, po czym odmieniłam się w postać wilka. Wszłam do domu i przyprawiłam sarnę ziołami i jakimiś owocami, były dziwne, ale nie były jakieś trujące czy coś. U nas na terenie ciepłym, nie ma takich owoców. Gdy przygotowałam sarnę, Axl właśnie wstał.
-Cześć - powiedziałam - siadaj do śniadania. - dodałam po chwili.
-O sarna - powiedział i usiadł do uczty.
Po skończonym posiłku położyliśmy się bo odpocząć.
-A co to były za....owoce - powiedział Axl, nie wiedząc czy to były na pewno owoce.
-Nie wiem, ale wiem, że nie były trujące czy coś takiego. - odpowiedziałam.
-A z kąt wiesz? - zapytał zdziwiony.
-Widziałam jak inne zwierzęta i wilk je jadły.
-Jaki wilk? - zdziwił się jeszcze bardziej.
-Nie wiem, nie znam go...
-A on cie zauważył?
-Tak i uciekł, a co?
Axl pokiwał tylko lekko głową, że o nic mu nie chodziło i popatrzył się na mnie dziwnym wzrokiem.
Siedzieliśmy cicho...nie miałam pojęcia co powiedzieć, więc zaproponowałam.
-Mogę cię zaprowadzić, tam, gdzie widziałam tego wilka.
-Dobrze zaprowadź mnie tam.
Poszliśmy więc do tego miejsca.

~~już na miejscu~~

-To tutaj! - powiedziałam wskazując na drzewo z tymi dziwnymi owocami.
Po większym przyjrzeniu się zauważyłam, że ten wilk którego wcześniej widziałam, znowu stał pod drzewem.
Wyglądał on tak:

http://pu.i.wp.pl/k,MzgyMTExMDgsMzkxNTgy,f,soulripperbyshadowkiroog2.jpg

Wilk spojrzał się na nas i zniknął, Axl, zarówno jak ja byliśmy zdziwieni. Popatrzyliśmy się na siebie i znowu spojrzeliśmy się na drzewo, pod którym był wilk. Ale go nadal tam nie było.
-On zniknął - powiedziałam przerażona.
-No....- powiedział Axl nadal patrząc na drzewo.


<Axl? I co dalej?>

Od ReZi'ego - CD historii Glassie


Wadera zdziwiła mnie, lecz czułem do niej chyba to samo... Jedynie ona wyciągnęła do mnie łapę, gdy ja umierałem. Nie wiem. Nie wiem, czy to nie za wcześnie... Ale - nie mogę myśleć, że na coś jest za wcześnie - muszę robić wszystko jak najszybciej... Odwzajemniłem pocałunek.
- Przepraszam. - powiedziałem.
- Za co? - spytała.
- Za to, że jestem, i nie daję ci spokoju. - wymruczałem skręcając się w bólu.
Wadera nie odezwała się, bo widziała, że cierpię. Odwróciłem się ( no prawie ) i zasnąłem.
~Nazajutrz~
Łapy bolały, lecz już nei tak. Nie mogłem się ruszyć, więc starałem ponownie zasnąc. Nic z tego, cały czas ta jakby coś kazało mi czekać... Ale na co? Po jakimś czasie obudziła się również Glassie. Najpierw poszła coś upolować, lecz później podeszła do mnie z poważną miną.
- ReZi, co daje Ci taką możliwość, że wszystko widzisz przez różowe okulary? - zapytała dosyć poważnie, jak wspomniałem wyżej, lecz podeszła do mnie bardzo blisko.
- Bo wiesz, szanuje to, że mam życie. Nie rozumiem ludzi, którzy o nie nie walczą. Muszę walczyć z tą chorobą, a wygram. - odpowiedziałem na jej pytanie, lecz i na moim pysku zagościł smutek.
Smutek z tego, że wiem, iż nie każdy stara się żyć, tak jak ja.
- Czyli... Jesteś optymistą? - podeszła do mnie.
- Hyh... Można tak powiedzieć, lecz wiem, że mimo tego, że wierzę w zdrowię, demon śmierci stara zaciągnąć mnie do siebie... - mruknąłem.
- No... Ale... - nie dałem jej skończyć.
- Cicho. Koniec tej historii, czas na coś innego.
- Czyli? - powiedziała zdziwiona.
- Kocham Cię. - powiedziałem, a me oczy zamknęły się, i upadłem na ziemię.
(Glassie? Czyżbym umarł?)

środa, 8 maja 2013

Od Effy - CD historii ReZi'ego


Po tym jak wykończyłam tego basiora ReZi chciał wrócić do domu.
- Effy, lepiej wracajmy, Jutro może wrócimy ... - mruknął.
- Czy ja wiem? Nic nie zrobią nam takie wilki.
- No może tobie nie ale... Ja nie mam sił na bicie się z wilkami.
- Dlaczego niby? - zapytałam śmiejąc się.
- Bo... Ostatnio zostawiłem sporą ilość krwi na swym posłaniu.
- E... Okey. - po tych słowach wstałam i pomogłam ReZi'emu dojść do jego jaskini. Szkoda mi go było. Był moim kolegą, a chorował na jakieś paskudztwo. Pod jego drzwiami postanowiłam mu dać jedną poradę.
- ReZi?
- No? - zapytał chwytając się za brzuch.
- Mam dla Ciebie małą radę na tą Twoją chorobę. Może jej nie uleczy, ale pomoże. Z tego co wiem często wymiotujesz, tak?
- Niestety. - burknął.
- Żeby zminimalizować wymioty pij napar z melisy pomieszany z żółtkami jajek. Ohydne jak choler*a, ale powinno pomóc. - odparłam uśmiechając się. - Gdybyś potrzebował jeszcze jakiś porad jestem u siebie.
- Dzi...Dzięki. - wyjąkał i wszedł do środka jaskini.

Nie czekając na nic pobiegłam zanieść moje rybki do jaskini. Tam tata pomógł mi wymienić wodę, a ja zrobiłam lodowe akwarium. Muszę poczekać, aż dorosną zanim je zabije.
- Wychodzisz gdzieś jeszcze? - zapytał tata.
- Tak, a co?
- Nic nic... - zaśmiał się i wyszedł. Ja również to zrobiłam.
Z braku pomysłów pobiegłam na cmentarz. Lubię tam przebywać, bo zazwyczaj nikogo tam nie ma. Tylko ja i nagrobki. Dzisiaj jednak było inaczej. Obok jednego z kamieni siedział, muszę przyznać przystojny basior. Odgarnęłam włosy i spokojnym krokiem podeszłam do niego.
- Cześć. Co tutaj robisz? - zapytałam.

<Watcher, o Cb chodzi ^.^>

Od Glassie - CD historii ReZi'ego


ReZi leżał nieruchomo na posłaniu.
-Wyzdrowiejesz, ale nie możesz się za bardzo obciążać.-Powiedziała Youka.- Nie możesz wdawać się w bójki z innymi wilkami, ani robić czegoś, co Cię zestresuje.
-Ta, jasne...-Odparł ReZi i syknął z bólu.
-Spróbuj usiąść.-Powiedziała Youka, a ReZi usiadł.
-Hmmm... a więc siedzieć możesz... nogi wyzdrowieją, za jakiś dzień, góra dwa. Wtedy będziesz już mógł chodzić nie kulejąc.
Nastała długa cisza.Spojrzałam na Nirvanę, Youkę i ojca ReZi'ego po czym podeszłam do nich i spytałam czy mogą wyjść, ponieważ jestem zmęczona i potrzebuję spokoju, a ReZi raczej nie będzie mi przeszkadzał, ponieważ nie może się ruszyć przez te łapy, a z bólu ledwo co mówi. Gdy Nirvana, Youka i Bremu wyszli usiadłam na posłaniu dla gości i spojrzałam na ReZi'ego.
-Przepraszam...-Powiedziałam.
-Ale za co?-Spytał ReZi i spróbował się podnieść.
-Za ten spacer... to przeze mnie.-Powiedziałam smutna.
-Przestań. To nie Twoja wina, że te wilki na mnie napadły.
-Mimo wszystko przepraszam.Wiesz... myślałam, że jesteś inny.
-Czyli?-Spytał spoglądając na mnie.
-Taki jak inni....ale ty jesteś wyjątkowy.
-Ponieważ w każdej chwili mogę umrzeć?-Uśmiechnął się.
-Nie.... Ponieważ żyjesz pełnią życia, chociaż wiesz, że może się niedługo skończyć.
Powoli podeszłam do niego i usiadłam przy nim. Zbliżyłam twarz do Jego twarzy i pocałowałam go. Taa... nie wiem co mnie napadło. Po prostu mi się podobał.Spojrzał na mnie i powiedział:

<ReZi? Co powiedziałeś?>

Od ReZi'ego - CD historii Effy



- Wyzwanie? - spytałem ironicznie - To tylko mordowanie jakiś tam stworków.
- To jak? - spytała.
- Normalnie.
Wskoczyłem do lodowatej wody, która lekko mnie oziembiła. Po jakimś czasie przyniosłem Effy te zwierzątka. Nie było ich tyle, ile chciała, ale zawsze coś. W końcu sama wskoczyła do wody.
~~Po jakimś czasie~~
Usiedliśmy na brzegu jaskini i liczyliśmy to, co zebraliśmy. Wyszło ich 150, lecz niestety nie mogliśmy łapać kolejnych ... Czemu? Pojawił się jakiś brązowy wilk, który wyglądał tak:



Głośno zawarczał, lecz co on robił na terenach WSK, skoro nie należy do watahy? Rzucił się w naszą stronę. Odskoczyłęm, lecz przez osłabienie choroby upadłem. Effy zabiła nędznego wiilka, który jednak padł po kilku minutach. Ja wstałem... znaczy... Próbowałem. W końcu udało mi się stanąc na łapach.
- Effy, lepiej wracajmy, Jutro może wrócimy ... - mruknąłem.
- Czy ja wiem? Nic nie zrobią nam takie wilki.
- No może tobie nie ale... Ja nie mam sił na bicie się z wilkami.
- Dlaczego niby? - zapytała śmiejąc się.
- Bo... Ostatnio zostawiłem sporą ilośc krwi na swym posłaniu. - rzekłem wychodząc z jaskini.
Rozeszliśmy się do swocih jaskiń.
(Effy? Sorki że krótko ale muszę iść...)

Od Nirvany - CD historii Teddy'ego

Gdy skończyłam się szykować, było już około godziny 17:00. Ostatni raz przeczesałam futro żebrami jelenia. Chwilę później usłyszałam pukanie. Podbiegłam do progu jaskini, a tam ujrzałam Teddy'ego, trzymającego w pysku bukiet kwiatów.
- Gotowa? - zapytał wręczając mi bukiet.
- O jej... - westchnęłam i powąchałam kwiaty. - Są piękne... Nie musiałeś...
- Trochę głupio tak przyjść bez niczego.
- Heh... To gdzie mnie zabierzesz? - spytałam opierając się o ścianę.
- Niespodzianka. Chodź. - uśmiechnął się.
- Ale... Już nic... - zarumieniłam się.
- O co chciałaś spytać?
- Eee... O nic. - wyszczerzyłam zęby.
Stanęłam obok basiora i chwilę szliśmy przed siebie. Ten jednak szybko się zatrzymał i powiedział, że w ten sposób będę widziała dokąd idę i nici z niespodzianki. Zawiązał więc mi oczy wielkim liściem i wziął mnie na barana. Tak też szliśmy, a raczej Teddy szedł przez całą drogę. Miałam dziwne uczucie, jakby ktoś szedł za nami... Ale to pewnie przez to, że nagle przestałam używać zmysły wzroku.
- No, mogę już zdjąć tą opaskę? - spytałam.
- Jeszcze chwilka.
Po około pięciu minutach basior postawił mnie już na łapy i odsłonił mi oczy. Rozejrzałam się. Siedzieliśmy w najmroźniejszym zakątku Wyspy Królowej Zimy, jaki kiedykolwiek widziałam. Warstwa śniegu była dosłownie kilku metrowa. Do tego w centralnej części stał uroczy stolik i ulepione ze śniegu fotele. Na ''talerzu'' leżał już posiłek, który Teddy jedynie podgrzał.
- Jesteś cudowny. - zarumieniłam się i usiadłam na fotelu, naprzeciwko basiora.
- Ciesze się, że Ci się podoba. - odparł.
Po chwili zjedliśmy już posiłek. Wtedy samiec stanął koło mnie i podał mi łapę, a ja zeskoczyłam z krzesełka. W tej właśnie chwili usłyszałam znajomy głos... Głos Michaela. Ni stąd, ni zowąd pojawił się właśnie on.
- Michael? Co ty tu robisz? - spytał Teddy, lekko warcząc.
- Przyszedłem do Nirvany. - fuknął i skierował się do mnie. - Cześć.
- Cześć, ale... My tu mamy kolację... We dwójkę... - wskazałam na mojego towarzysza.
- Tak? O patrz... Nie wiedziałem. - powiedział i opuścił łeb. - To może sobie pójdę.
- Nie! Znaczy... Możesz zostać, prawda Teddy? - spytałam z uśmiechem.

<Teddy?>

Od Strangera - Cd historii Kornelly

Byłem załamany po tym jak Lena mnie zostawiła, co ja jej takiego zrobiłem?! Nie miałem pojęcia...
Gdy tak siedziałem przyszła do mnie Korenlly.
-Hej Starnger... - powiedziała cicho.
-Hej... - odpowiedziałem smutnym głosem.
-Rozluźnij się. Chodź, zabiorę cię gdzieś. - uśmiechnęła się.
-No dobrze... Może mi to pomoże... - mruknąłem.
-Na pewno. - powiedziała podchodząc do mnie.

Wyszliśmy z jaskini w kierunku jeziora.

~~nad jeziorem~~

Nie tylko ty jesteś smutny... Ja muszę powiedzieć jakoś Peecie że z nim zrywam... - mruknęła.
-Powiedz mu to, co leży ci na sercu. - odpowiedziałem.
-Dziękuję... Tak mu właśnie powiem.
Przytuliliśmy się po przyjacielsku i wskoczyliśmy do wody. Pływaliśmy dobre 2 godziny, ale po tym wyszliśmy, by się wysuszyć. Gdy się wysuszyliśmy Kornella powiedziała
-Musze iść, zerwać z Peetą... - powiedziała markotnie.
-Dobrze, ja idę do swojej jaskini więc jak coś to przyjdź - odpowiedziałem.
-Dzięki... - powiedziała i poszła.
Ja poszedłem do swojej jaskini...

~~w mojej jaskini~~

Siedziałem już długo i nic nie robiłem..po jakimś czasie przyszła Kornelly.
-Co tam? - powiedziałem.
Ona nic nie odpowiedziała tylko wzdychnęła.
-Zerwaliście? 

<Kornelly?>

Od Nirvany - CD historii Eternal Night

Gdy zbliżałam się do jaskini Halloweena, by spytać go, kiedy skończy badać kroplę mikstury z fiolki Eternal, usłyszałam przeraźliwy pisk i groźny ryk z miejsca, gdzie przed chwilą z nią rozmawiałam. Szybko wróciłam do nieprzytomnej już wadery. Nad nią stał smok, który najwyraźniej miał w planach skosztować jej mięsa. Jak najszybciej wytworzyłam kulę lodu, którą rzuciłam w smoka.
- Pożałuję tego... - szepnęłam.
W tej właśnie chwili smoczysko spojrzało się na mnie rozwścieczonym wzrokiem i głośno zaryczało. Rozwinęło swe skrzydła, a ja zaczęłam warczeć. Miałam nadzieję, że chociaż to je odstraszy, jednak nie udało się. Jaszczur podleciał do mnie i zionął ogniem, a mi z trudem udało się tego uniknąć. Wytworzyłam lodową tarczę, która on szybko roztopił. W końcu podbiegł do mnie i wziął mnie w łapę. Wierzgałam się i próbowałam uwolnić... Na marne. Kiedy byłam już o krok od spotkania się z jego kłami, ścisnęłam za medalion, z którego uwolniłam Sailen, a ta niespodziewanie szybko kopnęła smoka tylnym kopytem w prawe oko, wydłubując je. Stworzenie, na wpół ślepe, opuściło tereny Watahy Srebrnego Księżyca, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Dzięki, Sailen... Było blisko... - skierowałam się do towarzyszki, która odpowiedziała mi skinieniem głowy. Szybko wpuściłam ją do medalionu.
Podbiegłam do Eternal. Biedna wilczyca wciąż była nieprzytomna. Zaniosłam ją do jaskini medyków.

<Eternal?>

Od ReZi'ego - CD historii Nirvany



- Ale... ReZi.... Widzę, że Cię boli, nie chcę zostawiać Cię tutaj samego... - mruknęła spoglądając się na mnie.
- Sam? - zapytałem dość oschle - Nie zostanę sam. Zaraz pewnie wejdzie tutaj Glassie. To przyjaciel, którego poznałęm w biedzie - gdy nie mogłem oddychać z bólu, przez chorobę. - odparłem.
- No wiem, ale widzę w jakim jesteś stanie... - Zaczęła mówić jedno i to samo.
- I co z tego do chole*ry? Nic mi się nie stanie, najwyżej ktoś zabierze mnie w ciemność...
- Ciemność? - spytała zdziwiona.
- Tak. W końcu jestem tylko wrakiem wilka, który szuka miłości w czasie, gdy szukać już nie może.
Wadera wyszła, lecz była dosyć... Ehh... Nie potrafię tego opisać. Była smutna, zdziwiona... Tak jak myślałem za jakąś chwilę pojawiła się Glassie. Chciałem wstać, lecz z hukiem padłem na ziemię. Mruknąłem ostatni raz, lecz po chwili zamknąłem oczy... Nie, nie umarłem. Jeszcze nie...
~~ Po przebudzeniu ~~
Obudziłem się w swojej jaskini, lecz wokoło mnie stało kilku medyków.
- On chyba traci swe szanse... Za wszelką cenę stara się uciec od bólu, lecz nie jest to możliwe, i w ten właśnie sposób wykańcza się nie tylko psychicznie ale i fizycznie... - powiedział jeden z nich.
- Ale to nei znaczy że on.. Ehh... Umiera? - zapytała Glassie ze smutkiem w głosie.
- Zasmucę Cię... - mruknął kolejny - Niestety, jest on na tyle wyczerpany...
- Nie! To nie może być prawda!... - krzyczała zaniepokojona.
Wstałem i podszedłem do niej.
- Przepraszam... - rzekłem.
- Za co? - spytała.
- Za to, że jestem. - odpowiedziałęm i wyszedłem.
Zlalazłem się na skale, na której jeszcze nie dawno prawie umarłem. Przypomniało mi się w tedy prawie całe życie... Jak biegałem tutaj z Mute, jak uczyłem się diabeskich czarów wraz z Reg, jak bawiłem się z mamą... I... Jak mama powiedziała mi o tym, że "nie mam" ojca. Stanęła tam równeiż Nirvana, lecz nie była to już iluzja.
(Nirvano?)

Od Kiary - CD historii Avka


Po kilku minutach ganianie okazało się zbyt męczące. Ja i basior dyszeliśmy ze zmęczenia, więc poszliśmy się napić wody. Basior zaczął pić, ale ja natomiast wskoczyłam prosto do wody. Zachęcałam basiora do wskoczenia do wody:
- Ej Akvo! Chodź do wody
- Nie dzięki, nie mam ochoty.- powiedział i chlapnęłam go wodą.
- No chodź, przecież wiesz, że woda jest ciepła.
- No dobra.- i mówiąc to wskoczył do wody.
Po 30 minutach zrobiło nam się zimno i wyszliśmy z wody. Basior siedział koło mnie.
-Chyba powinniśmy już wracać.- powiedział Akvo i wstał.
-Masz rację.- powiedziałam.
Pożegnaliśmy się i każdy z nas poszedł w inną stronę.
Przed swoją jaskinią zatrzymałam się, usiadłam i partzyłam w gwiazdy. Z gwiazd został ułożony wilk. Posiedziałam sobie jeszcze trochę i poszłam w stronę swojego domu.
~~~Następnego dnia~~~
Wcześnie rano wstałam i ruszyłam przed siebie. Chciałam zrobić mu niespodziankę, więc wyruszyłam do lasu. Przez przypadek potknęłam się o pień i wpadłam do jaskini. Była to niesamowita jaskinia pełna różnych klejnotów, ale ja szukałam tylko jednego- diamentu. Po zwiedzaniu jaskini i oglądaniu różnych klejnotów natknęłam się na diament. Za pomocą swojej mocy rośliny wyciągnęły biały klejnot. Wracając do domu udało mi się upolować antylopę. Kiedy wróciłam do domu natychmiast oszlifowałam diament i powstał mi piękny medalion. Wyruszyłam więc do jaskini Akva. Okazało się, że Akvo był koło jaskini. Widać było, że był zadowolony z mojego przyjścia. Przywitaliśmy się i zaczęła się rozmowa:
- Mam dla ciebie prezent.
-Jaki?- spytał i pokazałam mu diamentowy medalion
-Podoba ci się?
<<Akvo, podoba ci się?>>

Od Rinermaia - CD historii Saszy



Moje zdanie o Saszy?Optymistyczna wilczyca z lekkim świrem,jak ja.To tylko moje zdanie.Wadera podpłynęła bliżej mnie i zawołała :
-Chodź!
-Gdzie?
-Przed siebie
-Po co?
-Żeby się poszwędać... nigdy się nie szwędałeś?
-Szwędam się od kilku dni...
-No właśnie, chodź nie bądź taki!
-Ale jaki?
-Taki, smętny, smutny, samotny....
-Hehe, na mają samotność nic nie poradzisz
-To się jeszcze okaże...
Po raz pierwszy ktoś mnie do czegoś przekonał...Dziwne to uczucie,ale nie odmówię samicy.W końcu, przez całe życie nikt mnie nie lubił.Może to moja szansa, na przyjaźń?
-To gdzie chcesz się ''poszwędać''?-zapytałem
-Może obok mrocznych miejsc...?
-To raczej moje klimaty,ale ok.
Wyszliśmy z wody.Sasza zaczęła prowadzić.Gdy już byliśmy obok tego mrocznego miejsca.Co nim było?Cmentarz.

-Chodź na cmentarz...-powiedziałem bardziej rozweselony.
-Cmentarz?
-Nie do luna parku!
Poszedłem do bram tego miejsca.Stanąłem w progu.
-Może jednak pójdziemy gdzie indziej?-zapytałem niepewnie.
-Chciałeś,to masz.
-Wyczuwam obecność istot mitycznych...
-Czyli?
-Demony,jednorożce,feniksy...Duchy.
-Skąd wiesz?
-Jak się jest egzorcystom, to się takie rzeczy wie.A ty jesteś...?
-Taktyczką.
-Aaa...Jeśli wejdziemy do środka,może nas coś zaatakować.W wyjątkowym przypadku zabić w męczarniach.
-Mieliśmy się szwędać...
-No to się sama szwędaj.Ja już łaziłem bez celu parę dni lub tygodni.
-Wchodź...
-Ja mogę wejść,ale nie wiem czy ty chcesz.Uwielbiam adrenalinę i niebezpieczeństwo,więc to dla nie nic.Idziesz?

<Sasza?>

Od Ruby



Ech... Powiem moją historie w moim skrócie. Urodziłam się w watasze, gdzie każdy był SUPER spokojny i SUPER miły. Ja za to od dzieciństwa przejawiałam oznaki nadpobudliwości i arogancji. Moim rodzicom się to nie podobało, ale co tam. Gdy stałam się nastolatką mój charakter jeszcze bardziej się rozbudował tak, że stałam się według rodzeństwa podłą zołzą. Nie zwracałam na to uwagi, bo po co? Wkrótce wybuchnęła wojna podczas, której straciłam oko. Zrozpaczona kalectwem uciekłam z watahy, aż trafiłam na rozdroże. Tam zawarłam pakt z demonem Crowley'em, który w zamian za moją duszę sprawił, że znów miałam oko. Niestety po tygodniu odkryłam "haczyk". Wraz z oddaniem duszy zyskałam żywioł śmierci i dzięki niemu kiedy chce mogę zmienić się w pełnego demona bez oka na znak paktu. Do tego w normalnej postaci moje oczy zmieniają kolor ze względu na mój nastrój, nie wspomnę już, że po śmierci trafię wprost do piekła. Nie zbyt uśmiechało mi się tam trafić więc znów poszłam do Crowley'a, prosząc o zwrot duszy. On jednak odparł, że jest ona już u szatana i nie przyjmują "reklamacji". W szale chciałam zabić demona, lecz on przyznał mi towarzysza Lucyfera, który chce stać się demonem, ale jest zbyt miły. Pomoże mi w wszystkim.
No... to moja historia.

Od jakiegoś czasu płynę pod wodą z maseczką tlenową na twarzy. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie ten żywioł.
- Zawróćmy. - powiedział duch.
- Ani mi się śni! - odparłam, bo w maseczce mogę mówić. - Jesteśmy już blisko czegoś.
- Czego? - zadrwił.
- Nie wiem, ale się dowiem. - odwarknęłam. W tej chwili ujrzałam w dali jasną postać. Powietrzem sprawiłam olbrzymie fale, które szybko doniosły mnie do owej postaci.
Zorientowałam się, że to wilk więc jeszcze w wodzie zmieniłam się w demona. Wyskakując z wody padłam wprost na wilka obezwładniając go, a raczej ją. Stałam nad białą waderą, a właściwie lekko czerwoną. Nie zauważyłam kiedy wbiłam pazury w jej ramiona. Powoli z niej zeszłam i zaczęłam odchodzić.
- Kim jesteś? - warknęła oczyszczając wodą rany.
- Waderą, która odchodzi. - odwarknęłam odwracając się i zmieniając w normalną postać. - Chodź Lucyfer.
- Już idę. - powiedział wylatując z wody. - A może zapytasz jej, czy ma watahę?
- Nigdy. - szepnęłam.
- Co nigdy? - zapytała biała.
- Nie interesuj się. - powiedziałam.
- Wiesz może, czy gdzieś tu jest wataha? - zapytał Lucyfer.
- Zabije Cię. - warknęłam do niego.

<Nirvana, dokończ>

Nowy członek - Ruby!


Ruby, trenerka siły

Od Asesina - CD historii Saphiry i Skayres


Gdy tata i mama weszli do jaskini moje zdziwienie sięgnęło zenitu. Wilki, które dzień wcześniej nie chciały mieć ze sobą nic wspólnego dzisiaj stoją u progu jaskini Saphi i trzymają się za łapy. o.O
- Jesteśmy razem. - powiedział tata. Po tym wszyscy spojrzeliśmy się na mamę. Co jest grane? Jak... są razem? Przecież zaledwie kilka tygodni temu mama była wielce zakochana w Bremu, a teraz? To jakieś jaja.
- To są jaja tak? - zadrwiła Saphi.
- Kochanie nie, to prawda. Wytłumaczyliśmy sobie z mamą wszystko i... - tłumaczył tata.
- I okazało się, że to była pomyłka? - przerwała ironicznym tonem Nirvana.
- Nie, nie żadna pomyłka. - odparł spokojnie tata. Ja ciągle byłem wpatrzony w mamę, która siedziała cicho.
- To co? - odezwał się Diego.
- Słuchajcie... - zaczęła mama wreszcie. - Ja na prawdę kocham Jamesa i to wszystko... To był jeden wielki błąd. Na początku Waszemu ojcu się pomyliło i gdy zobaczył jak przytulał Brema myślał, że go zdradzam. Po naszym zerwaniu zakochałam się w Bremie, ale... To nie było prawdziwe uczucie. Zrobiłam to chyba... Z żalu, że...
- Rzuciłaś ojca. - przerwałem tym razem ja.
- Właśnie. Wybaczycie mi? - zapytała mama. Po Nirvanie przeszedł dreszcz, bałem się, że zaraz zmieni się w czarną postać. Na szczęście Saphira zaczęła ją uspokajać. To wszystko nie ma sensu...
Nirvana rozstała się z Arsusem, mama i tata znów są razem, to jest chore...
- Żartujesz sobie? Po tym co nam zrobiłaś?! Po tym jak cierpieliśmy?! Po tym jak przestałaś być naszą matką?! - wydarła się Saphira. Jeszcze nigdy nie widziałem jej tak wściekłej. Po jej twarzy zaczęły toczyć się małe łzy.
- Saphi, córciu... Uspok... - starał się uspokoić ją tata.
- Nie! - wtrąciłem się. - Ona ma racje. Po tym co nam wszystkim zrobiłaś od tak mamy Ci wybaczyć? Myślisz, że przyjdziesz do nas powiesz każdemu "Przepraszam, kocham Cię, wybacz." i będzie okey?
- N...ie.... wie...m. - wyjąkała mama.
- No to Ci powiem, że nie okey. Nawet sobie nie wyobrażasz przez co przechodziliśmy. Nasza rodzina przez kilka tygodni nie istniała, bo TY postanowiłaś zabawić się z Bremem.
- As... - szepnął ktoś.
- Nie wiem jak inni, ale ja wychodzę. - odparłem wybiegając na deszcz. Zaraz potem wybiegła Saphira.

<Diego, Nirvana, a może mamo? Dokończcie>

Od Saphiry - CD historii Nirvany


[to było duuuużo wcześniej, gdy Nirv rozstała się z Arsusem]

Chodziłam sobie po terenach WSK, gdy nagle wpadł na mnie rozwścieczony Arsus.
- Co tam? - zapytałam.
- Idź spytaj swojej siostry. Wiedziałem, że lubi zabawiać się z basiorami, ale myślałem, że dla niej nasz związek był czymś więcej. - odwarknął i poszedł. Po tym domyśliłam się, że Nirv go rzuciła. Tylko czemu? Pobiegłam wprost do jaskini samicy alfa i tam zastałam ją zapłakaną na podłodze. Widząc w jakim jest stanie natychmiast do niej podbiegłam i czule ją przytuliłam.
- Zerwałaś z nim? - spytałam.
- Skąd to możesz wiedzieć? - otarła łzy.
- Gdy do ciebie szłam spotkałam Arsusa.. Powiedział mi to. - szepnęłam i zaczęłam głaskać ją po plecach.
- Nie rozumiem... Dlaczego to się musiało stać? Wszystko mi się wali...
- Tak samo się czułam po zerwaniu z Ichidą. Nie martw się... To przejdzie. - szeptałam.
- Przejdzie, przejdzie... Pamiętaj, że ty niedługo po rozstaniu z Ichidą poznałaś Logana. On złagodził ten ból...
- Ty też kogoś poznasz. W watasze jest mnóstwo fajnych basiorów na pewno, któryś do Ciebie zagada.
- I właśnie w tym tkwi malutki problem. - zaczęła ocierając łzę. - Ty poznałaś Logana i wiedziałaś, że podrywa Cię dlatego, bo jesteś piękna, masz super charakter i ogólnie lubi Cię.
- Problem tkwi w tym, że znalazłam Logana? - zapytałam żartobliwie.
- Nie. Chce Ci powiedzieć to, że na mnie może lecieć teraz mnóstwo basiorów, a ja nie będę wiedzieć dlaczego. Przez moją urodę? Charakter? Może oby dwa? Albo znajdzie się jakaś świnia, która poleci tylko na stanowisko.
- Tu muszę Ci przyznać rację. - w tym momencie poczułam jak pode mną i Nirvaną robi się mokro. - Nirv... Posikałaś się? - zapytałam z lekkim uśmiechem.
- Nie, a ty? - również się zaśmiała.
- Nie.
- W takim razie czemu tu jest tak mokro? - po tym pytaniu moja siostra uniosła głowę (nieźle jej oczy spuchnęły od tych łez).
- Nie chcę Cię martwić, ale deszcz zalewa Ci jaskinię. - powiedziałam natychmiast wstając. Potem wybiegłam na dwór i starałam się powstrzymać deszcz, ale nie wychodziło mi to. Żywioł pogody to nowy żywioł i nie do końca potrafię go kontrolować. Zazwyczaj wychodzi mi to podczas dużych wahań nastroju. - Nie dam rady zrobić nic z tą pogodą.
- Co teraz? - zapytała zwijając mech, by również nie zmoknął.
- Masz 2 wyjścia. Albo szybko wytworzyć coś z lodu by to zatamować i podtrzymywać lód tak długo, aż będzie trwać ulewa, albo chodź do mnie. Ja mam jaskinię na wzniesieniu. Woda nie wlewa się do środka.
- Ile będzie trwać ulewa?
- Z jakieś... Do jutrzejszego ranka. - powiedziałam.
- Chodźmy do Ciebie. - odparła. Humor już jej się trochę poprawił, ale ból pozostanie jeszcze jakiś czas.

Gdy doszliśmy do mojej jaskini siedział tam Diego i Asesino. Ich jaskinie też zalało, a Logan pozwolił im tutaj posiedzieć. Razem z siostrą dołączyliśmy do nich i Nirvana wszystko im powiedziała o zerwaniu z Arsusem. Wtedy przyszła mama i tata... razem. Od razu na naszych twarzach namalowało się zdziwienie:
- Jesteśmy razem. - powiedział tata.

CD w opowiadaniu Asesina.

wtorek, 7 maja 2013

Obecni!

Akimitsu, Natalie i Dakota (agata842) są już obecni, można pisać opowiadania z nimi w udziale.

Wasza samica alfa,
Nirvana.

Od ReZi'ego - CD historii Glassie


Miałem tego dość... Czy... Czy to jest juz koniec? Nie chciałem o tym myśleć, lecz me serce powoli stawało przy krokach postawionych na ziemi...
- Zostań... Chcę, aby ktoś był przy mnie gdy ja... Powoli się wykańczam... - rzekłem.
- No dobrze... Ale nie chce ci się spać? - zapytała.
- Może i tak, ale po jakimś czasie się obudzę, więc nic mi to nie da. Masz, połóż się tutaj. - powiedziałem wskazując na moje posłanie.
- Nie, dzienkuję. Sam się tam połóż, jestem osłabiony. - odpowiedziała patrząc się na mnie.
"Widzę, że nic niw wskuram..." - pomyślałem kładąc się obok posłania.
~~Następnego dnia~~
Obudziłem się obok Glassie. Ona jeszcze spała... Wiedziałem, że nie muszę jeść śniadania, bo i tak wszystko zaraz ze mnie wyleci. Postanowiłem więc poczekać aż obudzi się Glassie, ponieważ być może przejdziemy się gdzieś aby... Odpocząć. Gdy Glassie się obudziła, ja leżałem nieruchomo obok posłania. Nie miałem co robić, więc po prostu leżałem.
- Hej... - powiedziała przeciągając się.
- Siema. - odpowiedziałem.
- Jak tam? - spytała siadając.
- Ujdzie w tłoku. - odparłem.
Później prześliśmy się niedaleko lasu, rozmawialiśmy o wielu rzeczach. Po drodze spotkaliśmy mojego ojca który... Całował się z... Ehh... Tą całą Feisty. Następnie przeszliśmy się nad jezioro... iestety, były tam bardzo wrogo nastawione wilki, które powailły mnie na ziemię, a ja po kilku sekundach zemdlałem.
Obudziłem się w jaskini Glassie, bo była niedaleko. W niej byli: Nirvana, Youka, Glassie, Tata i... Ja.
Glassie powiedziała opowiedziała mi wszystko jak było. Dopiero po jakimś czasie skapnąłem się, że nie mogę się ruszać... Matko... Moje nogi... One były całe we krwi. Powiedziała mi, że wilki pogryzły mi łapy, a ona rzuciła się na nich.

(Glassie?)

Od Roko


Szedłem sobie przez las gdy nagle:
- Witaj! - Wystraszyłem się pięknej wilczycy .
- Dzień Dobry . - Odpowiedziałem uprzejmie .
- Hmm.. - Zastanawiała się wilczyca a ja brykałem po lesie .



- Gdzie twoi rodzice?
- Nie wiem . Zostawili mnie w tych okolicach .
-Aha . - Po chwili wilczyca się dopytała -
A wiesz jak nazywa się wataha w której mieszkają?
- Nie .
- A w ogóle coś wiesz?
- Tak.
- Co?
- Że mam 1 rok i 9 miesięcy . - Wilczyca zaczęła się denerwować .
< Rukia?>

Nowy członek - Roko!


Roko

Od Mute - CD historii Metalico


Kiedy wracałam do domu była ładna pogoda, ach porobiłabym coś coś em.. szalonego... ciekawe gdzie jest Sasza? Ciekawe co się dzieje z ReZim, a co z Regą? Ale dawno się z nimi nie widziałam... podobnie z mamą z tatą w sumie też nie... czuję się dość samotnie.. ech... no może ten nowy przynajmniej się ze mną zakoleguje i spędzi trochę czasu.. ale by było fajnie...
Wreszcie doszłam do domu, położyłam się na łóżku i zasnęłam

~Rankiem~

Kiedy rano wstałam otrzepałam się i poszłam "umyć" tzn uczesać i wgl, kiedy byłam już gotowa wyszłam na spacerek do południa jeszcze daleko, ale może spotkam rodzeństwo, albo kogoś tam innego,
szłam więc sobie wzdłuż rzeki i nagle zobaczyłam Metalico podeszłam do niego

-Hej- powiedziałam
-Cześc.. - odpowiedział znużonym głosem
-A tobie co?
-Hm?
-Co taki smutny?

<Metalico?>

Odchodzą!


Alyssa i Fressia oraz Kaoru odchodzą, gdyż ich właściciele nie wysłali mi formularzy na czas.

Wasza samica alfa,
Nirvana.

Szczeniaki Trichy i Josh'a dorosły!


Rocky, obrończyni delt




Rocket, dekorator jaskiń

Od Glassie - CD historii ReZi'ego



Gdy ReZi poszedł do medyków postanowiłam, że zajdę do Jego jaskini. Gdy tam weszłam zastałam ojca ReZi'ego. Razem z jego dziewczyną właśnie wychodzili. Spytałam czy mogłabym troszeczkę tutaj posiedzieć, a oni się zgodzili. Zmyłam z podłogi krew (zapewne była to krew ReZi'ego) i poszłam złapać sobie coś do jedzenia, a później usmażyć. Gdy zaczęłam jeść wszedł Rezi.
-Cześć.-Rzekłam.
-Hej. Co tutaj robisz?-Spytał siadając przy mnie.
-Jem.. sprzątnęłam trochę.-Uśmiechnęłam się.
-Widzę.-Powiedział i spojrzał w miejsce, w którym dawniej była krew.
-I jak.. czujesz się lepiej?
-Można tak powiedzieć.-Powiedział z uśmiechem.
-Zjedz coś, pewnie po wizycie u medyka jesteś głodny.
Wziął się do jedzenia królika. W trakcie kolacji rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Nawet nie zauważyłam, a zrobiło się ciemno. ReZi był osłabiony i zapewne również zmęczony.
-To... może ja już pójdę.- Wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia.


<ReZi? Sorry, że takie krótkie xd brak weny ;/ >

Od Effy - CD historii ReZi'ego



Muszę przyznać byłam wdzięczna basiorowi za to, że pokazał mi to piękne miejsce. Wszędzie tyle świeżych trupów i ta krew... Znalazłam wilka z najrzadszą grupą krwi, czyli 0-. Strzykawką pobrałam krew, tak jak poprzednio przelałam ją do fiolki i zawiesiłam na szyi. Wróciłam do ReZi'ego i ten oświadczył, że robi się późno, a z tym wiąże się możliwość, że ktoś nas zobaczy i zabije.
Po powrocie do jaskini zobaczyłam mamę, która coś robiła przy moim stole do alchemii.
- Cześć... Co robisz? - zapytałam.
- A... Postanowiłam zrobić Ci niespodziankę i trochę posprzątać. - powiedziała, gdy dałam jej rodzinnego całusa w policzek. Zajrzałam na stół i...
- Gdzie jest ta fiolka z srebrnym światełkiem? - zapytałam przerażona.
- Córciu przepraszam, mam nadzieję, że to nie było nic ważnego.
- Gdzie ona jest?
- Gdy sprzątałam ogonem przez przypadek ją zrzuciłam i to coś wyleciało z jaskini. Chciałam to załapać, ale było zbyt szybkie. - powiedziała.
- Żartujesz sobie tak?! - warknęłam.
- Jakim tonem ty do mnie mówisz? - upomniała mnie.
- Mamo! Nawet nie wiesz ile mnie kosztowało by ją zdobyć! - krzyczałam.
- Ją?
- To była gwiazda! Prawdziwa gwiazda z nieba! Poprosiłam Axl'a by mi pomógł!
- Co za problem? Poproś jeszcze raz.
- Ty nic nie rozumiesz! Sprowadzenie takiej gwiazdy wymaga wiele wysiłku psychicznego i fizycznego!
- Przepraszam bardzo. - powiedziała udając się ku wyjściu. - Idę na polowanie. Chcesz coś?
- Hm... Homara, ale całego i żywego. - odparłam. Tak jest zawsze... Najpierw się kłócimy, a potem jak gdyby nigdy nic rozmawiamy.
Postanowiłam przenieść mój stół do alchemii i resztę rzeczy do drugiej komory jaskini. Prowadzi do niej mały tunel, ale zawsze da się go poszerzyć.

Po długim czasie powiększania przejścia udało się! Wnętrze drugiej części jaskini wyglądało mniej więcej tak po zmianach, które w niej zaszły:
Klik
Pod szerszą ze ścian postawiłam mój stół i różne skrzynki. Na stole rozłożyłam fiolki, słoiki i inne potrzebne mi rzeczy jak np. stojaki na coś.
Fiolkę z krwią włożyłam właśnie do wspomnianego stojaka. Przyniosłam z głównej części jaskini mech na, którym śpię i położyłam go do kąta. Tam usnęłam.

~nazajutrz~

Obudziłam się dość późno. Pierwsze co zrobiłam to podbiegłam do mojego stojaka. Krew była w nienaruszonym stanie jednak ktoś tutaj był. Deska, którą zasłoniłam przejście była obalona. Natychmiast poszłam do rodziców, akurat zastałam tatę:
- Ty byłeś u mnie w pokoju? - zapytałam szybko.
- No tak... Chciałem zobaczyć co tam jest. Nie pamiętam tego pomieszczenia. - odparł.
- Okey... Jest homar? Mama powiedziała, że przyniesie.
- Jest, jest... Tam. - tata pokazał mi jedzonko i natychmiast się za nie zabrałam.
Po skończonym posiłku pobiegłam nad brzeg plaży biorąc ze sobą kilka słoików. Tak wskoczyłam z nimi do wody w poszukiwaniu Glaucus atlanticus. Kolejny "składnik" potrzebny do substancji dzięki, której będę wilkiem. Bez zmieniania się w człowieka. Zwierzątko, które potrzebuje wygląda tak:



Jest niezwykle piękne, a do substancji potrzebuje jego całego. Szkoda mi ich będzie zabijać, ale cóż... Szukając stworzonek ktoś przysiadł na brzegu plaży. Popłynęłam do tego kogoś i zobaczyłam ReZi'ego.
- ReZi. Co ty tu robisz? - zapytałam oschle.
- Leże nie widać? - odparł równym tonem. - A ty?
- Szukam czegoś. - powiedziałam wylewając wodę z słoików.
- Czego?
- Glaucus atlanticus. To takie małe niebieskie stworzonko.
- Dobra...
- Masz ochotę pomóc? Znowu... - zaśmiałam się lekko po chwili ciszy podczas, której czyściłam słoje.
- Może. Pokaż mi jak to wygląda.
- Na razie żadnego nie złapałam, ale zrobię jednego z lodu. - już po kilku sekundach w mojej łapce była lodowa figurka Glaucusa. - Muszę ich mieć minimalnie 200. Podejmiesz się wyzwania?

<ReZi?>

Od Nirvany - CD historii ReZi'ego

Przeraził mnie stan ReZi'ego. Jeszcze nigdy nie widziałam wilka całego oblanego krwią. Jego oczy... Nie były już czerwone, a blado czarne. W pewnym momencie basior po prostu upadł. Mimo, że brzydziłam się go teraz dotknąć, po prostu złapałam go za przednie łapy i podrzuciłam tak, by upadł mi na grzbiet. Następnie szybko pobiegłam do jaskini medyków. Niestety, prócz innych rannych wilków, nikogo tam nie zastałam. W tej chwili zorientowałam się, że ReZi zemdlał. Położyłam go na mchu.
- Gdzie Youka? - spytałam się do jednego z pacjentów.
- Wyszła po zioła... - odparł ochrypniętym głosem.
Postanowiłam pójść po miskę wody. Przy jeziorze umyłam siebie, a potem wróciłam do jaskini i obmyłam futro basiora. Później usiadłam koło niego i starałam się dowiedzieć co nieco o tej jego chorobie. Strasznie było mi go żal... Ten jednak nie chciał powiedzieć nic i przeczuwam, że gdybym nie była alfą, dawno by się na mnie wydarł.
- Na pewno nie chcesz, żebym poszukała Youki? - dalej pytałam.
- Poradzę sobie... - szepnął. Ja jednak widziałam, jak zwija się z bólu.
- ReZi...
- Poradzę sobie... - powtórzył.

<ReZi?>

Od Akva - CD historii Kiary

Nawet bardzo mi sie podobało przebywanie z Kairą, ale gdy spytała się czy będe z nia chodził, troche sie zdziwiłem, nie chcem na razie rzadnej dziewczyny. Znałem ja tylko jeden dzień, a ta już mi z takim czymś wyskakuje, lubiłem ją, ale bez przesady.
- Wiesz...- nie wiedziałem jak jej to powiedzić.
- Tak Akvo? - spytała.
- Jak by Ci to powiedzieć... - ciągnąlem dalej - nie szukam na razie dziewczyny...
- Aha - zamuciła sie Kiara.
- Nie zniechęcaj się - próbowałem ja pocieszyć - po prostu na razie nie szukam dziwczyny.
- Dobrze - mowiła cały czas smutnym głosem. 
Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć, było mi jej troche szkoda, ale ja na prawde nie chcę dziewczyny. Tylko Kiara tego nie rozumiała, a ja nie umiałem tłumaczyć. Po chwili poszłem, a Kiara ze mną za wodospad, to miejsce pokazała mi moja mama ona tam znalazła swoją miłość - Aslana. Poszliśmy więc tak i ganialiśmy się.

<<Kiara? Sorry brak weny>> 

Od ReZi'ego - CD historii Glassie



- Przepraszam za niego. - powiedziałem wstając - On nie chce, abym widział świat od zewnątrz mej jaskini. Jest wyczerpany moją chorobą, chyba bardziej niż ja sam... - mruknąłem.
- No ale... Nie musiał mówić... Że ty umarłeś... - odpowiedziała podchodząc blisko mnie.
- Wiem. Wiem to, lecz ja już nic nie poradzę... - rzekłem padając na ziemię - Nic się nei stało, ale przynajmniej chwila wolnego od życia.
- Co? - zapytała zaniepokojona.
- Nie, nic... - odpowiedziałem skręcając się z bólu, które zawitało w mym sercu.
Wstałem ostatni mi siła i powędrowałem do medyków, przez noc nieźle się wykrwawiłem. Musiałem iść naszperować się krwią neiznanych wilków, żeby przeżyć. Sam już nie wiem kim jestem... Ahh.... Nie muszę.
- Gdzie idziesz? - spytała Glas.
- Tam, gdzie jestem codziennie. Do medyków.
- Aha... - odparła...
U medyków dostałem niezłą dawkę krwi, po czym zacząłem wracać do jaskini. Po drodze zaatakowały mnie wilki, lecz na szczęscie, Reg była w tedy neidaleko mnie. Użyła jakiś czarów... Em... Wilki padły. Ja wymenczony wszedłem do środka. Tam była również Glassie.
(Glassie? Przepraszam, że krótko, ale idę coś robić ;p)

Od Glassie - CD historii ReZi'ego

Gdy ReZi wyszedł z jaskini medyka, ja jeszcze zostałam tam trochę, ponieważ wszystko mnie bolało.
~~~ Następny dzień~~~
Gdy wyszłam rano z jaskini zobaczyłam coś, co bardzo mną wstrząsnęło. Nie mogłam wykrztusić ani słowa. Stałam tam jak wryta i patrzyłam na niego. Nagle spojrzałam na Bremu.
-Czy...czy On..-Mówiłam powstrzymując płacz.
-Tak.-Powiedział Bremu kiwając głową.
-Sprawdzał pan tętno? Może trzeba sprawdzić jeszcze raz, tak dla pewności...-Mówiłam, a łapy trzęsły mi się jak nigdy. Ledwo co mogłam stać. Chciałam przyłożyć łapę do tętnicy ReZi'ego, gdy Jego ojciec odtrącił ją i powiedział:
-Zostaw...On nie żyje. Ponowne sprawdzanie tego w niczym nie pomoże. Pogódź się z tym.
Pobiegłam z łzami w oczach do jeziora. Przesiedziałam tam aż do następnego dnia.Cały czas rzucałam kamienie do wody.
-Czemu?-Szeptałam tracąc kolejne litry wody z organizmu. Przez to ciągłe płakanie, mogłam się odwodnić. Nagle stało się coś, co było praktycznie nie możliwe.
-O co chodzi?-Spytał ktoś i położył łapę na moim ramieniu.
-O nic.. idź stąd, chcę zos...-Nie dokończyłam, ponieważ gdy się odwróciłam spostrzegłam znajomą twarz. To był ReZi! On żył! Rzuciłam mu się na szyje.
-Ty żyjesz!-Powiedziałam nie mogąc się nacieszyć. Po chwili przestałam go ściskać, ponieważ widziałam, że czuje ból.
-A co w tym dziwnego?- Spytał ReZi, patrząc na mnie.
-Gdy... gdy zobaczyłam Cię na tym zakrwawionym kamieniu... miałam nadzieję, że jeszcze żyjesz, ale Bremu.. On... On powiedział, że ty...
-Że nie żyje?
-No.. tak.- Powiedziałam siadając na ziemi.

<ReZi?>

Od Glassie - CD historii ReZi'ego



Po skończeniu tematów o terenach watahy, ojcu ReZi'ego itp. nastała długa cisza.
-Więc... wiem, że to tak głupio pytać, ale jeśli chodzi o Twoją chorobę...
-Chcesz wiedzieć kiedy to może się stać?
-Tak.. ale nie czekam na to z utęsknieniem.-Uśmiechnęłam się.
-To może stać się w każdej chwili.-Odparł i skulił się z bólu.
Współczułam mu jak żadnemu innemu wilkowi... taak to dziwne, ale śmierć nie jest przyjemną sprawą. Już kilka razy widziałam mordowanie wilków, ale nigdy nie widziałam śmierci przez tak dziwną chorobę. Wiedziałam, że traci dużo krwi, przez te częste wymioty. Gdybym była w takiej sytuacji jak on, już dawno bym się powiesiła, ale to ja. Może i boję się śmierci, ale w pewnych wypadkach śmierć jest jedynym ratunkiem. On zaś sprawiał wrażenie, jakby nie chciał się poddać. Wiedziałam, że jest mu ciężko, co było zupełnie normalne przy takich dolegliwościach. Rzecz jasna mogłabym cofnąć się w czasie i spróbować mu pomóc, ale jak? Choroby nie wypędzi się przeniesieniem się w przeszłość. Ona rozwija się w środku i wyniszcza organizm. Nagle wyrwał mnie z zamyśleń głos ReZi'ego.
-Może ja już pójdę? Zaczyna się ściemniać, a jak pewnie wiesz wolę się wyspać, co oczywiście ta choroba mi uniemożliwia.
-Dobrze.-Odparłam podchodząc do wyjścia.- Mogę Cie chociaż odprowadzić?-Spytałam spoglądając w dół.
-No okaay.- Odparł trochę niechętnie.
Szliśmy przez tereny watahy. Nie ukrywam: Jego jaskinia jest położona z 6 kilometrów od mojej, ale świeże powietrze pomaga mi się odprężyć. Szłam i wdychałam powietrze jak jakiś narkotyk. Najbardziej lubiłam wychodzić nocą. Powietrze było wtedy takie rześkie.
-Moja jaskinia jest parę kilometrów stąd. Na pewno chcesz iść?- Spytał.
-A czemu miałabym nie iść?
ReZi mi nie odpowiedział. Ustał tylko i patrzył się w przestrzeń.
-Coś jest nie tak?- Spytałam, a On upadł na ziemię i przestał się ruszać. Podeszłam bliżej i sprawdziłam tętno. Żył. Zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak mogłam.
-Pomocy!! Niech ktoś coś zrobi!- Nikt nie odpowiadał. Nie wiedziałam czy iść po medyka czy z nim zostać. Co by się stało gdybym poszła, a on w tym czasie by umarł? Postanowiłam działać. Wzięłam wilka dwa razy większego ode mnie na grzbiet i poszłam do jaskini medyka. To było jeszcze dalej od Jego jaskini. Gdy wreszcie podczołgałam się do jaskini medyka usłyszałam tylko:
-O matko!! Co się mu stało??!-Pytał zaniepokojony medyk.
-Przymknij się..-Wyszeptałam resztkami sił.- Zrób coś żeby nie umarł!- Zrzuciłam go z grzbietu.
-Ty też jesteś poraniona...-Powiedział medyk.
-Spróbuj przeciskać się przez krzaki róży i wyjść z tego bez szwanku...
-Może wdać się zakażenie...-Ciągną dalej medyk.
-Proszę... ucisz się. Zajmij się nim, a mnie zostaw w spokoju..-Świat zaczął mi się rozmazywać. Zemdlałam.
~~~ Następnego dnia ~~~
Obudziłam się w jaskini medyka.
-*Więc jednak zajął się mną.*-Pomyślałam.
Na posłaniu obok położonym obok mojego leżał ReZi. Szturchnęłam go, a On otworzył oczy.
-Dobrze się czujesz?-Spytałam.
-Nie najlepiej...a właściwie co się stało?
-Nie ważne.- Powiedziałam.-Czyli z naszego spaceru nici...-Uśmiechnęłam się i skuliłam z bólu.






<ReZi? :3 >

Od ReZi'ego - CD historii Glassie


- Nie martw się. Kiedyś jeszcze pójdziemy, myślę, że nie umrę jutro. - zaśmiałem się.
- No oby nie...! - powiedziała podnosząc ton i wstając.
- Też tak sądzę. Lecz wiem, że marzenia się nie spełniają, więc pewnie jutro mnie nie zobaczysz. - powiedziałem końćząc z zacieszą na ryju, tym razem poważnie.
- Nie mów tak. Niektóre marzenia są niesamowite i spełniają się, jeżeli ma się nadzieję... - odpowiedziała siadając obok mnie.
- Wiem. Ja wierzyłem, że będę miał normalną rodzinę, życie, miłość... - powiedziałem, a z mego blado czarnego oka wyleciała łza...
- Ehh... Masz normalną rodzinę... Ale... Taką... Troszeczkę inną...
- Inną? Twoja nie żyje, i nie widzisz cierpienia twej matki, która patrzy się jak twój ojciec cieszy się ze swą nową laską. Twoje rodzeństwo nie jest czymś... Eh... Czymś dziwnym. Połowa wyznaje, że jego rodzeństwo to połowa prawdziwego. - odpowiedziałem wstając i starając się iść.
Przede mną zamazany świat... Wiem że umiem żyć... Wiem, że nie umiem umierać... Wiem że nia mam nic, lecz mam wszystko... Wiem, że choroba mnie zabija, ale wiem, że śmierć może być dobra. Czekam, na łapy we krwi, czekam, na śmierć, któa będzie zakończeniem tego... Tego, co kochałem najbardziej. Życia.
- Przepraszam Cię, że wywaliłem z siebie wszystko, lecz muszę wytrwać to, co dzieje się ze mną. Nigdy nie chciałem zabijać, lecz musiałem... Lecz wyrosłem na to, czego nei chciałem spotkać. Zwykłego egzorcystę...
- Przestań tak mówić! Nie jesteś tylko zwykłym wilkiem! Wyrtwałeś taki ból...
Wyszedłem. Nawet nei wiem gdzie się znalazłem, lecz upadłem. Na skałę... Dziwną skałę na której była już krew. Nie moja. Krew znanego wilka... Yhh...
~~Po przebudzeniu~~
Znalazłem się w jaskini taty, który stał przedemną. Był zdenerwowany... Podeszła do niego ta cała Feisty. Myślała, że jestem dla niej przyjacielem... Zaśmiałem się szyderczo i wyszedłem szukać Glassie. Znalazłem ją - rzucała kamieniami do jeziora, a z jej oczu leciały łzy. Mówiła tylko "Czemu...?"
(Glassie? Czy Bremu nakłamał Ci o mej śmierci?)

Od Calvina - CD historii Narcyzy


Trochę mnie zaskoczyło to ,że Ebree wstała tak wcześnie.Nie wiedziałem z początku co robić ,ale zbliżała się pora śniadanie i wpadłem na pewien pomysł.
-Hmm...Ebree ,czy chciała byś mi w czymś pomóc?
-Tak ,Tak a co to będzie ,czy to jakaś tajna misja?
-No nie do końca.
-JA TEŻ CHCE!!!-krzyknęła Julie jeszcze zaspana ,przez co obudził się Crow
-Jak wy coś robicie to ja też!-krzyknął Crow
-Ach...No dobra ,idziemy wszyscy.Pa kochanie wrócimy niedługo.-dałem Narcyzie pożegnalnego buziaka.
Poszliśmy z dziećmi do lasu.
-Dobra kochani.-zabrałem głos-zrobimy mamie niespodziankę i przyrządzimy jej śniadanie.
-A gdzie to śniadanie?-zapytała ciekawa Ebree
-No trzeba je upolować.
-A jak?
-No...wy schowacie się w krzakach ,a ja coś upoluje ,później do przyrządzimy ,no i już.
Ukryłem dzieci w krzakach i upolowałem piękną sarnę.Było to trudne po szczeniaki ciągle krzyczały.
Potem ją razem przyrządziliśmy i zanieśliśmy do jaskini.Delikatnie obudziłem Narcyzę.
-Kochanie mamy dla ciebie niespodziankę-powiedziałem
<Narcyza,i jak niespodzianka>

Od ReZi'ego



Gdy mój żołądek całkiem się przeczyścił od wymiotów, i wymiotowałem już samą krwią, postanowiłem wyjść na podwórze. Nie było ono duże, z resztą jak sama moja jaskinia. Nie mogłem spać, może z bólu, może z zamartwień... Czy to się kiedyś skończy...? Chciałbym. Jeżeli będzie trwało to zbyt długo zabiję się sam. No i tak mijały kolejne dni. Medycy musieli lać we mnie litry krwi, aby dożył dzisiejszego dnia. Po drodze napotkałem wiele wilków, które omijały mnie szerokim łukiem. Jedynie Nirvana pomogła wstać, gdy ja nie mogłem już złapać oddechu. Następnie na drodze stała Glassie.
- Hej... - powiedziała.
- Siema. Sorry, ale trochę źle się czuję i nie bardzo podchodzą mi rozmowy, śmiechy, hihy, wrzaski i inne bzdety. - mruknąłem dosyć chamsko.
- No okej. Widzę, żeś niewyraźny, ale na krótki spacer dasz się namówić? - powiedziała tak jakby chciała flirtować (o bosz! D:).
- Spacer? Nie wiem. W każdej chwili mogę zwymiotować krwią, jak nei na ciebie to na drzewo... Lepiej chodźmy do mojej jaskini, lub do jakiegoś przytulnego zakątka w którym można o czymś porozmawiać. Tak będzie wygodniej. - starałem się uśmiechnąć.
- No okej. Ale następnym razem idziemy na spacer...
Poszliśmy do jaskini Glassie, bo była trochę większa od mojej. Po drodze raz upadłem, lecz nie było tak źle. Rozmawialiśmy między innymi o terenach, moim ojcu (tego tematu starałem się uniknąc) i jego nowej, głupiej dziewczynie ( o niej kompletnej nie chciałem gadać...) czy o Nirvanie którą podrywa połowa wilków z watahy.
(Glassie? :>)

poniedziałek, 6 maja 2013

Od Eternal Night - Walka ze smokiem



Siedziałam przy tafli wody przygląndając się talizmanowi oraz w środku niego mikstuże . Obok mnie stała Nirvana .
- Co tu robisz? - Spytała mnie
- Nic , rozmyślam . - Odpowiedziałam
- A o cym? - Dopytywała się wilczyca .
- No... od tamtego dnia kiedy szamanka zrobiła ten eliksir ciągneły do mnie smoki . Nie wiem czemu .
- Może to jakiś znak?
- Nie wiem . Ale co jakiś czasz je spotykałam .
- A może żeby dowiedzieć się co ona zawiera?
- Co? - Odpowiedziałam trochę nie jasno .
- Sorry , jeżyk mi się trochę poplątał . - Wyjaśniła
- Aha .
- Najlepiej ją zbadać .
- A właśnie . - przerwałam Nirvanie .
- Kiedy Halloween zbada miksturę? Bo miał już dawno ją zbadać .
- Nie wiem . Pogadam z nim .
- Dobrze . To ja pójdę na wzgórze spokoju .
- Dobrze , chociaż nie wiem gdzie to jest . - Powiedziała alfa .

~~ Na Wzgórzu Spokoju ~~

Czułam niepokój , że ktoś się zbliża . Słyszałam ryki , trzepot skrzydeł . Wiedziałam że w pobliżu jest jakiś smok .
Nagle z chmur wyleciał wilki stwór , tak jak przeczuwałam . Był to smok żywiołu Nocy . Nie wiedziałam czemu on jest w dzień jak on wychodzi tylko w Noc kiedy nie ma jego wroga Smoka Światła i dnia .
Niespodzianie smok mnie zaatakował .



Broniłam się jak dało . Szkakałam z miejsca na miejszcze , warczałam , gryzłam ... I wszystko by urchronić swój talizman jak i moje życie . Nagle usłyszałam warczenia innych wilków . Były mi znane . Lecz ja traciłam przytomność ..



< Nirvano? >

Od ReZi'ego - CD historii Effy


- Trupy? - zapytałem zdziwiony lecz podekscydowany - Mało masz ich tutaj? Mogę Ci pokazać miejsce gdzie ostatnio znowu się wykrwawiłem (Osłabiony, ale nadal żyje. Wykrwawiłem się przez chorobę (wymioty *~*))- zaśmiałem się.
- Nie, nie trzeba. Poszukajmy świeżo zdechłego trupa.
- Świeżo zdechły, powiadasz? Wiem, gdzie można takiego znaleźć. Na arenie morderców - często tam bywam. Prawie codziennie jest nowy okaz. - mruknąłem.
- Szczerze? - powiedziała ironicznie.
- Tha. Chodź za mną, pokażę Ci. - warknąłem ruszając brwią.
Gdy byliśmy na miejscu śmierdziało zdechlakami. Moja płuca... No... Nie wytrzymały by tego. Tym bardziej serce.
- Ja nie idę. Nie że się boję, ale wymiękam przy trupach przez chorobę serca i płuc. Sory, ale nie. - mruknąłem z ciężkim oddechem.
- No okej... - powiedziała tak jakby ze śmeichem.
Za pół godziny wróciła, z krwią w szklanej fiolce. SPojrząłem na nią, a ta jarała się widokiem trupów.
- I jak? Zacieszasz się widokiem kilku zgniecionych, lekko zniszczonych ciał wilków? - zaśmiałem się.
- Thaa. - warknęła.
- Chyba czas wracać? W każdej chwili zjawić się tu może morderca i któremuś z nas oderwać łeb. Chociaż... Ja tu często sypiam.
- Hah. Nawet niezłe miejsce.
~~W domu~~
- Gdzieś był? - spytał tata.
- Nigdzie... - powiedziałem zamęczony kłądąc się na posłanie.

(Effy? :>)

Od Kiary


Była piękna noc. Gwiazdy świeciły na niebie, lecz było bardzo ciemno. Ja szukałam schronienia w ciemności. Gdy znalazłam schronienie usłyszałam dziwny dźwięk. Wystraszyłam się i pobiegłam w drugą stronę. Po drodze znalazłam wielką przepaść. Chciałam się zrzucić, bo nie miałam po co żyć. Już miałam tam wskoczyć, kiedy nagle usłyszałam czyjś krzyk:
-Stój!!!
Zatrzymałam się. Nagle ktoś wyszedł z krzaków. Był to wilk.
-Kim ty jesteś?- spytałam.
-Jestem Akvo. Należę do Watahy Srebrnego Księżyca.-odpowiedział.
- Czyli jest tu jakaś wataha!?
-Oczywiście.
-A zaprowadzisz mnie tam?
-Bardzo chętnie.- powiedział i poszłam w jego kierunku.
Kiedy dotarliśmy na miejsce czekała na mnie Nirvana. Opowiedziałam jej całą historię co się wydarzyło.
-Jest to przykra historia.- westchnęła Nirvana ze współczuciem.
-To prawda ,ale czy mogę dołączyć do watahy?
-Oczywiście.
Byłam szczęśliwa bo wreszcie wiedziałam, że będę miała nowy dom i nowe życie, lecz kiedy zaczęłam się cieszyć podszedł do mnie Akvo i spytał:
-Czy chcesz żebym oprowadził cię po całym naszym terenie?
-Oczywiście.-odpowiedziałam i poszłam za nim.
Pokazał mi wiele różnych miejsc takie jak: Wyspa Królowej Zimy, głaz na polanie, cmentarz, góry, i inne, ale najbardziej podobał mi się wodospad.
Zbliżał się wieczór. Usiedliśmy sobie na plaży. Basior rozpalił ognisko, a ja upolowałam sobie sarnę. Kiedy ją przyniosłam basior na mnie czekał i uśmiechnął się do mnie. Kiedy on gotował sarnę ja zaczęłam rozmowę:
-Czy mogę cię o coś spytać?
-Mów.
-Czy chciałbyś być ze mną?
<Akvo, dokończ>

Nowy członek - Kiara!


Kiara, obrończyni bet

Od Narcyzy - CD historii Calvina


Nie mogłam się napatrzeć na nasze szczeniaki. Nie wierzyłam że to się toczy tak szybko. Niedawno przecież byliśmy jak te szczenięta. A teraz jesteśmy rodzicami...
-Co jest?-spytał Calvin.
-To wszystko dzieje się tak szybko...-powiedziałam.
-Racja-odpowiedział.-Wkrótce dorosną, znajdą partnerów...
-Ale póki co mają godzinę życia...-spojrzałam na niego.
-Fakt...
Wkrótce potem położyliśmy się spać.
---Kilka tygodni potem---
Tego ranka obudziło mnie lekkie warknięcie przy uchu. Otworzyłam oczy. Obok mnie stała Ebree. Zerknęłam na kącik szczeniąt. Julie i Crow nadal spali. Spojrzałam na Ebree.
-Mamo, nudzi mi się...-powiedziała próbując mnie dobudzić.
-Ale... Czemu wstałaś tak wcześnie?-spytałam przecierając oczy.
-Nie mogę spać...-odpowiedziała.
W tym momencie Calvin otworzył oczy.
-Co jest?-spytał.
-Tato, nudzi mi się!-odpowiedziała Ebree.
<<Calvin, jak zareagujesz?>>

Od Nirvany - CD historii Anubisa

Anubis znów zaczął prawić mi komplementy, mówić o mojej urodzie. Lubiłam spędzać czas z tym basiorem... Nie wiem, czy tylko się podlizywał, poleciał na stanowisko, czy też mówi to szczerze i otwarcie, ale po prostu mi się to podoba.
- (...) To gdzie idziemy? - spytałam.
- Myślałem o Wyspie Królowej Zimy, chyba, że chcesz wybrać inne miejsce... - odparł.
- Cóż, wiosna przyszła. - uśmiechnęłam się. - Chętnie poszłabym popływać.
- Twe życzenie jest dla mnie rozkazem. - ukłonił się.
- Anubis! - szturchnęłam go w ramię.
- No co? - zaśmiał się.
Oboje ruszyliśmy na plażę. Dzisiaj, dla odmiany, chciałam popływać w morzu, a nie w jezioru. Było dość chłodno (tak mówił mój towarzysz, ja nie czuję zimna) i fale bijące o brzeg były dość wysokie. Ja jako pierwsza weszłam do wody i zaczęłam się chlapać, a basior siedział z boku.
- Nie wejdziesz? - spytałam.
- Nie sądzisz, że trochę zimnawo?
- Nie... No chodź! W wodzie się rozgrzejesz!
- No dobra... - westchnął i zanurzył łapę w wodzie, po chwili jednak otrząsnął się i wyciągnął ją. - Brrr...
- Przestań! - krzyknęłam i ochlapałam go wodą. Po chwili już cały się trząsł. - Jak chwilę popływasz, to się rozgrzejesz. No chodź!

<Anubis? Sorry, brak weny...>

Wyprawy towarzyszy!

Delti (towarzysz Brema) - Upominek Hestii
Libby (towarzyszka Rose) - Kamień Filozoficzny
Morrigan (towarzyszka Axl'a) - Błyskawica Nike
Respil (towarzysz Marikko) - Łzy Luny
Misia (towarzyszka Samanthy) - Zestaw Rose
Destiny (towarzyszka Carly) - Woda Odmłodzenia
Calipso (towarzyszka Saphiry) - Piorun Zeusa
Irma (towarzyszka Dereka) - Wilcze Jabłko

Pora roku!

Obecna pora roku to wiosna.

Wasza samica alfa,
Nirvana.

Od ReZi'ego - CD historii Glassie


Hah. Kolejny fail ze strony Glassie.
- No dobrze, ale jestem na tyle osłabiony że pewnie wy********** się z tobą. - zaśmiałem się.
Złapałem waderą za łapę i pomogłem wstać. Usiadłem... Złapałem ciężki oddech. Spojrzałem przed siebie lecz... Lecz serce zadudniło mi głośno. Wziąłem kolejny oddech.
- Co Ci jest? - zapytała.
- Nic. Po prostu "choroba" atakuje głównie serce. Często tak m... - nie dokończyłem.
Zemdlałem. Z hukiem padłem na ziemię...

~~ Po przebudzeniu w jaskini medyków ~~

SPojrzałęm się na ścianę, później na wyjście, znowu na ścianę... Szukałem... Szukałem, ale nie wiem czego. Próbując złapać oddech wstałem i bez wiedzy medyków wyszedłem. Mimo że chwiejne to jakieś, stawiałem powolnie kroki przed siebie, lecz nie widziałem świata przed sobą, tym bardziej za sobą. Czy to koniec? Czy ja już zakończyłem swą historię? Starałem się iść dalej, nie stawać, nie poddawać się. W końcu zobaczyłem, jaskinię, wielką jaskinię. Wszedłem do niej i zasnąłęm.

~~ Następnego dnia ~~

Powstałem z kałuży zwymiotowanej krwi. Ujrzałem w niej siebie. Ale czy to ja? Byłem cały we krwi, lecz me czerwone oczy straciły kolor. Zmieniły się w bladą czerń. Wyszedłem z czernej jaskini, przed nią stała Nirvana. Podeszła bliżej mnie.
- Co ty tu robisz?! - krzyknęła.
- Umieram, nie widać? - powiedziałem szyderczo, starając sięwyjść dalej, lecz nie miałem na to siły.
- Możesz iść? - zapytała zaniepokojona.
- Nie. - mruknąłem łapiąc oddech.
- Ale co Ci się stało? Czemu jesteś we krwi? - spytała zdziwiona lecz nadal zaniepojkojona okrążając mnie wokoło.
- Bo ja... Ah... Nie ważne. Krew jest moja, tamta też.
- Ktoś Cię zaatakował? Powiedz mi, muszę wiedzieć czemu wilk z mojej watahy jest obolały i cały we krwi.
- To jest jedynie choroba. Nic się nie dzieje, to tylko czas mojej śmierci... Chyba... - mruknąłem starając się wstać i wrócić do siebie.
Szczerze mówiąc słabo widziałem już wszystko. Wiedziałęm, że ten czas się kończy.
- Chodź. Pomogę Ci wrócić, lecz zaprowadzę do jaskini medyków. - odpowiedziała.
- Rób co chcesz, aby żeby więcej krwi się nie rozlało: mem jej w sobie już za mało.

(Nirvano?)

Od Dereka


Od jakiegoś czasu w watasze panuje spokój. Trochę niezręcznie się czuje, bo spokój... No nie moje klimaty. Chodzę na tereny WKP dla zabawy. Zawsze można kogoś trochę poturbować. Dzisiaj też miałem zamiar wybrać się tam, ale był jeden problem... Irma zrzędzi, że nie podoba jej się wystrój jaskini. Nie chce wracać do talizmanu za nic! Byłem u alchemików i egzorcystów, ale nikt nie mógł mi pomóc. Zaciągnąłem ptaka (dla mnie to ptak) nawet do świątyni Zimy, ale to nic nie dało!
Wystrój jaskini zmienił maksymalnie. Bez umeblowania wygląda tak:



Na zdjęciu jest zrobiony "przedpokój" i "miejsce dla gości" w jednym. Po prawej stronie jest tunel. Prowadzi on do mojej sypialni, a z sypialni w dół jest tunel to własnej spiżarni (geniusz zła!). Wszystko jest oblodzone i wyszlifowane. W pokoju moje łóżko również jest idealnie wyrzeźbione tak by wygodnie mi się spadło. Irma sama zrobiła sobie klatkę, bo powiedziała, że ja nie mam gustu.
Pod koniec dnia ciężkiej pracy padłem jak trup do łóżka wyścielonego niedźwiedzim futrem.

Od Effy - Przypadek?


Mama cały czas wygania mnie z jaskini. Mówi, że mam znaleźć przyjaciół, a nie ich sobie stworzyć. Ona mnie nie rozumie! Nie rozumie alchemii i magii! Nigdy nie zrozumie...
Gdy dzisiaj tworzyłam substancję, która miała zaprzestać mojej zmianie w człowieka ona akurat wparowała i znów kazała mi iść do jakiś wilków.
Chodziła, sobie po lesie, łące, obok jeziora, na plaży nawet na wyspie Królowej Zimy! Nigdzie żywej duszy. W końcu poddałam się i wskoczyłam na drzewo. Zaczęłam biegać, biegać i biegać, i biegać, aż w końcu dotarłam tak, gdzie chciałam. Na cmentarz. Do mojego "eliksiru" potrzebuję krew nieboszczyka. Zaczęłam niuchać nosem przy ziemi, czy jest tu gdzieś świeży trup. Po 10 minutach poszukiwania natrafiłam na jakieś zwłoki. Najwyraźniej ktoś go zagryzł, bo po: 1. Nie był pochowany, 2. Miał ślady walki.
Wbiłam mu domowej roboty strzykawkę do tętnicy udowej i zaczęłam pobierać krew. Wzięłam nie więcej niż 250 ml (na wszelki wypadek). Przelałam krew z strzykawki do fiolki, którą powiesiłam na szyję.
Odwróciłam się i zaczęłam biec zanim ktoś mnie zauważy. Jeszcze pomyśli, że bawię się w nekromancję xd Zamyślona szłam, aż dostałam czarną kulą, bodajże zrobioną z czarnej magii. Oszołomiona padłam na ziemię i wtedy podbiegł do mnie znajomy wilk. Widziałam go jak byłam szczeniakiem... Gdy moja babcia była z... Bremu? Tak chyba tak mu szło...
- Co robisz debilu? - warknęłam wstając. Kula trafiła wprost w fiolkę, która roztrzaskując się wbiła mi szkło w klatkę piersiową.
- Co ty robisz? Chcesz ożywić zmarłego czy co? - odwarknął, wtedy spojrzał tam gdzie miałam szkło O.o Zbliżył tam łapy, bo chyba chciał to wyjąć.
- Łapy przy sobie zboczeńcu! - znowu warknęłam waląc go po łapach.
- Chciałem wyjąć! - usprawiedliwił się.
- Ta jasne... Ja znam te wasze wymówki. - fuknęłam wyjmując szkło. Zaraz potem z woreczka przywiązanego do tylnej prawej łapy wyjęłam igłę i nić.
- Co ty chcesz zrobić? - spytał.
- Zszyć to. A co mam czekać, aż samo się zrośnie? Nie dziękuję... - mówiłam donośnie wbijając sobie igły w miejsce ran i szyjąc wszystko. Nie pierwszy raz się szyję więc robiłam to z cierpliwością i spokojem.
- Jestem ReZi. - powiedział, gdy prawie skończyłam.
- Fajnie. - mruknęłam odwracając się. - Effy.
- Co?
- Mam na imię Effy. - odparłam lekko zirytowana wędrując znów na cmentarz. - Pomógłbyś mi w wytropieniu jakiś świeżych trupów? Nie mogę wziąć krwi od tego poprzedniego, bo to by było... No nieważne. pomożesz? - spytałam.

<ReZi?>

Obecni!

James, Saphira, Effy, Asesino, Axl i Derek (Sisi_02) oraz Toscha, Calvin, Vivani i Ebree (Magdzia11) są już obecni, można pisać opowiadania z nimi w udziale.

Wasza samica alfa,
Nirvana.

Od Saphiry - CD historii Samanthy ''Co mam zrobić?''


Ostatnim czasem moje życie jest wprost cudowne! Dzieci są szczęśliwe, Effy zaczęła spotykać się ze znajomymi, Logan i ja mamy miłe chwile ^.^ Idealnie! Troszkę głupio się czuje, bo Nirvana właśnie straciła partnera, ale to nie znaczy, że mam teraz nosić żałobę. Energia wręcz ze mnie wychodzi!
Wstałam dość wcześnie glebę jeszcze okrywała poranna rosa. Zaczęłam chodzić po całych terenach, tam gdzie mnie nogi poniosły tam byłam. W końcu nad ślicznym jeziorkiem spotkałam Sam (dziwne, bo mamy takie same skróty imion. Tata często mówi mi Sam).
- Cześć. - powiedziałam.
- Cześć. - odparła. Trochę ją zdekoncentrowałam co było skutkiem, że wpadła do wody. - No bardzo śmieszne. - powiedziała lekko zawstydzona.
- Tak. Trzeba było widzieć swoją minę. - zaśmiałam się.
- Co tu robisz ? Jesteś rannym ptaszkiem jak ja ? - również zaśmiała się.
- Hm... Nie często, ale dzisiaj jakoś tak.
- Możesz wyjść z cienia? Nie widzę Cię i dziwnie mi tak... - odparła skrępowana.
- A no tak... - wyszłam zza drzew.
- Saphira! To ty? Dawno Cię nie widziałam... Właściwie na nowych terenach ani razu Cię nie widziałam.
- Ja Ciebie też Samantho. - odparłam i zrobiłyśmy takiego koleżeńskiego przytulasa. Nie jesteśmy jakimiś BFF, ale może kiedyś...
- A więc mówisz, że dzisiaj zachciało Ci się wcześnie wstać?
- Yhym... Moje życie jest cudowne więc postanowiłam czerpać z niego garściami, wiąże się to z wczesnym wstawaniem.
- No tak. To trochę dziwne... Słyszałam, że Twoja siostra rzuciła samca alfę, a ty jesteś szczęśliwa. - odparła.
- Sprawy Nirvany to jej sprawy. Ja nie zamierzam zaśmiecać sobie jej sprawami życia. Kocham ją, ale... No sprawy rodzinne. - zachichotałam.
- Spoko. Rozumiem.
- A co tam u Ciebie? Masz ochotę na poranny spacer? - uśmiechnęłam się.

<Samantha, dokończ =)>

niedziela, 5 maja 2013

Od Glassie - CD historii ReZi'ego

Po tym jak w milczeniu doszłam do jaskini razem z ReZi'm położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam o tym, że może umrzeć. Śmierć to nie żart... nie żadna rzecz, z której można pożartować. Bałam się śmierci. Często myślałam o tym, co będzie jak zasnę i się nie obudzę... Śmierć mnie przerastała. To była jedyna ,,rzecz", jeśli można to tak nazwać, przez którą stawałam się bezsilna. Spojrzałam w stronę wejścia do jaskini. No tak.. słońce już wstaje. Kolejna nie przespana noc. Wstałam i zaczęłam się szykować. Nie używałam żadnych kosmetyków. Według mnie niszczyły cerę, wiec przygotowywaniem się nazywałam wyrzucie paru liści mięty, wzięcie prysznica i uczesanie futra. Wreszcie wyszłam z jaskini. Walka pomiędzy leżeniem na posłaniu, a spacerem trwała z pół godziny, ale wreszcie postanowiłam, że wyjdę na zewnątrz. Co kilka kroków przysypiałam. Nagle usłyszałam znajomy głos.
-Hej Glassie.-To był ReZi.Spojrzałam na niego i ziewnęłam.
-Cześć.-Odpowiedziałam cicho.
-Widzę, że się nie wyspałaś.-Powiedział i uśmiechnął się.
-Wiesz....- Zaczęłam.
-Uważaj!- Krzyknął ReZi, a ja uderzyłam głową w drzewo.
-F**k!-To powoli staje się moim powiedzonkiem.
Basior zaczął się śmiać.
-Co Cię śmieszy? To nie jest śmieszne.-Powiedziałam i spojrzałam na niego.
-Może z twojej perspektywy nie jest, ale gdybyś była na moim miejscu...
Spojrzałam na niego, a on na mnie i po chwili wybuchliśmy śmiechem.
-No dobra... to było śmieszne, ale również bolesne.- Jęknęłam.
-Następnym razem uważaj gdzie idziesz.-Rzucił.
-Taaa... to nie takie proste po zarwanej nocy.
-A właściwie czemu nie spałaś?-Spytał.
-Rozmyślałam....-Powiedziałam.-Powinnam zostać filozofem.-Rzuciłam i spojrzałam w niebo.- Pomożesz mi wstać?- Spytałam ReZi'ego.
-Sama nie potrafisz?-Rzucił w moją stronę szyderczy uśmieszek.
-No weeeeź.-Powiedziałam i spojrzałam na niego.

<ReZi? :3 >

Od Axl'a - CD historii Renesme

Kolacja z Esme była udana. Muszę przyznać, że coś do niej czuję, coś więcej niż tylko przyjaźń. Gdy skończyliśmy jeść porozmawialiśmy trochę, wyszliśmy, a gdy zrobiła się zimno wróciliśmy do domku. Wyspa Królowej Zimy na prawdę jest piękna.
- [...] A co w nim jest? - zapytała wadera patrząc na pudełko, które przyniosłem ze sobą. Co tam miałem? Srebrną bransoletkę, którą wykonałem sam. Ciocia Saphira tylko roztopiła srebro, które znalazłam razem z Morrigan podczas jednej z naszych wędrówek. Postanowiłem ją dać Esme, ale nie teraz.
- E... Niespodzianka. - uśmiechnąłem się.
- Nie bądź taki... Pokaż mi! - nalegała.
- Nie. Potem.
- No dobra... - powiedziała odwracając się. Gdy myślałem, że dała mi spokój zabrała szybko pudełko i zaczęła z nim biegać po całym domku, rzecz jasna dlatego, że ją goniłem.
Nie chciałem by sama otwarła pudełko więc posłałem za nią malutkie kuleczki światła. Zaczęły one "dźgać/łaskotać" waderę co sprawiło, że zaczęła się śmiać i wypuściła pudełko.
- Pokazać Ci? - zaśmiałem się usuwając światła.
- Yhym! - wykrzyknęła radosna. Wtedy otwarłem pudełko i wyciągnąłem pandorę. Wyglądała ona tak:
http://imworld.aufeminin.com/dossiers/D20120206/PANDORA-moja-pierwsza-bransoletka-125636_L.jpg
Była na niej już jedna zawieszka. - Wow...
- Pandora... Zrobiłem dla Ciebie. - zarumieniłem się. - Mogę? - zapytałem wskazując na jej łapę.

<Esme? Brak weny>

Nowa para!

W watasze mamy nową parę, a mianowicie - Feisty i Brema! Gratulacje!

Wasza samica alfa,
Nirvana.

Od Feisty - CD historii Brema

Gdy Bremu przyszedł do mnie, zdziwiłam się, gdyż nie wiedziałam co powiedzieć.Po długim zastanowieniu odparłam:
-Tak od razu, tak nagle? - Byłam trochę smutna, basior nadal klęczał, ale widocznie tez był trochę smutny.
-Więc jak? - Spytał, po długiej ciszy.Nie wiedziałam co powiedzieć, z jednej strony zakochałam się w nim, z drugiej to tak szybko się dzieje.
W jego oczach było coś błagalnego, coś czemu nie mogłam się oprzeć.
-Tak! - Rzuciłam się na niego.Pocałowałam po namiętnie, on oczywiście odwzajemnił pocałunek, ale nadal był trochę smutny.
-Co ci jest? - Spytałam.
-Nic, tylko...och... - Nie mogłam tego wytrzymać.Była tak smutny, ze dobijał nawet mnie.
-Powiedz co cię trapi. - Powiedziałam opiekuńczym głosem do Bremu.
-Mój syn, ReZi.Zachorował. - Myślałam że to coś gorszego, ale chyba nie był by smutny z takiego powodu.
-Każdemu się to przytrafia, nic sienie stało. - Powiedziałam uspokajając go.
-To choroba śmiertelna. - Wilczy Królu.(od ludzkiego Jezu)Czy to musiało przytrafić się jego synowi, czy w ogóle komuś z tej watahy?
-Współczuję. - Przytuliłam się do basiora, a on ścisnął mnie mocno.


<Bremu?Sorcia ze tak krótko:*>

Od Brema - CD historii Feisty

Siedząc pod drzewem słyszałem odgłosy dwóch wader szukających mnei gdzie popadnie. Zaśmiałem się szyderczo i wyszłem, po czym podeszłem nad jeziorko i położyłem na plecach. Spoglądałem się cały czas w stronę, gdzie poszły, i z dziwnym uśmiechem czekałem na wadery. W końcu się pojawiły.
- Gdzieś ty był? - zapytała Camelle wskakując na mnie i skacząc jak idiotka.
- Tutaj. - zaśmiałem się głośno.
- Hahahahaha. - odpowiedziała śmiechem Feisty.
- No dobrze, chyba trzeba będzie już wracać. Ściemnia się. - odparłem.
- No widzę. - powiedziała Feitsty - Camelle, idziemy. - dodała.
- Ja nie chceee! Ja chce zoostać! - krzyknęła biegając w kółko.
- Jutro wrócimy. Jest już ciemno, a mieliśmy jeszcze odwiedzić ReZi'ego, ma nam coś do powiedzenia. - odpowiedziałem zabierając malucha na grzbiet.

~~U ReZi'ego~~

Przed jaskinią ReZi'ego poczułem się dziwnie. Przypominało mi się wszystko... To, co przeżyłem kiedyś. Otrzepałem się i weszliśmy do środka.
- Czo mogę zostać z nim sam? - zapytałem wadery.
- Tak. Camelle, chodźmy.
Podszedłem do swojego syna. Był on jakiś dziwny... Zasmucony... Lecz szyderczy uśmiech oczywiście rozporomieniał sę po jego pysku.
- Tato... Muszę ci coś powiedzieć... - mruknął.
- Tak?
- Ja jestem chory. Chory na chorobę śmiertelną. Jeżeli nie znajdę lekarstwa umrę. - odpowiedział podchądząc do mnie.
Zamurowało mnie. Mój syn umiera, a ja nawet nei jestem blisko niego. Chciałem mu pomóc, ale jak? Może... Może da się to wyleczyć życiem wilka? Nie wiem. W tedy nie wiedziałem nic.
- ReZi. Chodź do mojej jaskini. Tam będziesz blisko mnie, lepiej się poczujemy.
- No okej. Nie mówiłem jeszcze mamie... Nie wiem, chyba nie powiem. Jeszcze tyle do zrobienia... Nie chcę aby moja śmierć poszła na marnę.
- Nie mów tak. Ty neie umrzesz.

~~ Tydzień Później ~~

Postanowiłęm dzisiaj oświadczyć się Feisty. Nie wiedziałem jednak jak to zrobić, czy powiedzieć jej czy będzie moją partnerką, czy użądzić przyjęcie... Postanowiłem zrobić to skromnie. Wziąłem kwiaty o poszedłem do wadery.
- Czy wyjdziesz za mnie? - powiedziałem klękając.

(Feisty?)

Od Samanthy - Co mam zrobić?

Chodziłam sama po watasze . Dlaczego sama ? Nie wiem . Anutrii tak jako mało się odzywa ostatnio . Czasami się zastanawiam czy ten związek ma sens ... Mam w głowie czarne myśli . Kocham go , ale ... właśnie ale . Nie odzywa się ostatnio , a czy takie coś ma sens ? Nie wiem . Nie chcę wiedzieć . Dobra , nie chcę już rozmyślać . Muszę gdzieś pójść . Poszłam do jednego z lasów . Zaczaiłam się na łosia . Byłam głodna, więc trzeba było coś zjeść . W końcu go dopadłam, omal bym nie wpadła do wodospadu , przy ostrym zakręcie . Usiadłam i zaczęłam się zajadać. Zajęło mi to jakieś 10 minut . Najedzona zaczęłam dalej zwiedzać okolice . Sporo tu terenu tej watahy . Nie da się wszystkiego w jeden dzień obejść. Zwłaszcza mi . Ale się nie poddawałam , szłam dalej . Teraz weszłam nad jezioro , pięknie tu było . I wcale nie cicho . Słychać było i szczeniaki, i rozmowy między ich matkami . Stały tam też różne wadery, basiory ... Porozmawiałam z kilkoma , ale po chwili poszłam dalej . Powietrze było cudowne . Letni, rześki poranek . Zastanawiałam się gdzie pójść, nie chciało mi się już być w tym miejscu . Wiem ... Idę nad jezioro . Było przepiękne , znalazłam się nad takim :

http://us.123rf.com/400wm/400/400/maxordus/maxordus0704/maxordus070400163/883639-a-magiczne-jezioro-z-sugestywne-kolory-i-refleksje.jpg

Było przepięknie . Słonecznie , bez wiatru . Nie wiedziałam co mam tu robić, żeby się nie nudzić . Postanowiłam sobie poskakać z kamienia na kamień , które znajdowały się na tafli jeziora . Weszłam na pierwszy , ostrożnie przeskoczyłam na drugi . Musiałam się na tym skupić, żeby nie spaść do wody . Chciałam dojść na drugi brzeg . Gdy byłam przy szóstym kamieniu usłyszałam głos :
- Cześć .
- Cześć . - odpowiedziałam i wytrącona z równowagi wpadłam do wody .
Wilk zaczął się śmiać , a ja wypłynęłam na brzeg . Pomógł mi wyjść .
- No bardzo śmieszne . - powiedziałam lekko zawstydzona .
- Tak . Trzeba było widzieć swoją minę . - zaśmiał się .
- Co tu robisz ? Jesteś rannym ptaszkiem jak ja ? - zaśmiałam się .

< Ktoś dokończy , basior lub wadera , obojętnie , bo w opo pisałam ,,wilk'' >

Nieobecni!

Marikko, Evalyn, Razjel, Mafia i Metalico (nikamakatka) są nieobecni, proszę nie pisać opowiadań z nimi w udziale.

Wasza samica alfa,
Nirvana.

Od Lessa

Wstałem rano,zjadłem małe śniadanie ( od kiedy jestem sam nie mam apetytu ) i poszedłem na spacer.Lubię przebywać w samotności,a tym bardziej na łonie natury.Szedłem sobie spokojnie przez las,gdy ujrzałem Nirvanę.Przypomniałem sobie o mamie...Szybko skręciłem,by nie spotkałem się z nią.Miałem nadzieje,że mnie nie widziała.Pobiegłem szybko przez siebie.Zatrzymałem się przy rzece.Stanąłem na jej brzegu i znów pomyślałem o mamie...Jak ona mogła to zrobić...Dlaczego skoczyła do rzeki?Uroniłem kilka łez,ale szybko przestałem,bo usłyszałem że za mną ktoś stoi.Spojrzałem do tyłu i zobaczyłem Nirvanę.Usiadła koło mnie.Ja szybko odwróciłem wzrok.
- Co tu robisz? - zapytała.
Ja nic nie odpowiedziałem tylko spojrzałem na rzekę,nie chciałem jej nic mówić,choć zapewne wiedziała...
- Wiesz...Kogoś mi przypominasz,ale nie wiem kogo,jesteś tu nowy? - pytała dalej,a ja spojrzałem jej w oczy.
- Jestem Less... - powiedziałem nieśmiało.
- Less... - powtórzyła i zrobiła duże oczy.
Potem nastała głucha cisza.Słychać było tylko szum wody.
- Eem...A czemu tu przyszedłeś? - chciała zmienić temat.
Nie chciałem nic mówić,a jednak powiedziałem:
- To tu nie wiesz co stało się przy rzece na starych terenach? - zapytałem ze smutkiem w głosie.
- Nie? - odparła.
- Jak to nie? - spojrzałem znów na nią.
- No,nie wiem. - powiedziała.
- M-moja mam-a...Utopiła się...W rzecze na starych terenach... - zwiesiłem głowę.
- Jak to? - zapytała. - Twoja mama nazywała się Shila?
- No...
- Ona się nie zabiła,kto ci to powiedział?
- Jak to? - zapytałem. - Rache była przy tym...
- Ona Ci skłamała. - poklepała mnie. - Twoja mama żyje i...Jest w Watasze Krwawego Pazura... - powiedziała przez zęby.
- Na prawdę? - zapytałem nie dowierzając.
- Tak... - odparła.
- Idę do Rache! - powiedziałem jakby dumnie.
Szedłem pewnym krokiem przed siebie.Gdy stanęła przede mną fioletowa wadera.Miała biały szalik i białe wzory na ciele.Patrzałem na nią z wytrzeszczonymi oczami.
- Hejka! - uśmiechnęła się wadera.
- Ee...Cześć. - odparłem.
- Jestem Tessa. - podała mi łapę.
- A j-a Less. - także podałem jej łapę,nie odrywając od niej wzroku.

<Tessa :3 >

Od Metalico

"Mafia sobie znalazła partnera"- myślałem wieczorem chodząc po lesie. "Widziałem jak dzisiaj bawiła się z Ichigo. Fajne jej."- myślałem nadal. Postanowiłem trochę potrenować. Znalazłem polanę na której zacząłem ćwiczyć. Najpierw zrobiłem kilka kółek nad polanką. Później robiłem powietrzne pociski, ciskałe me wysoko w górę tak by nieuszkodzić niczego w otoczeniu, na koniec wypuściłem mraczną mgłę i wniej zrobiłem tor przeskód. Nie było łatwo. Gdy mgła opadła usłyszałem czyjeś oklaski. Obejżałem się, nikogo za mną nie było. Nagle z wysokiego dębu, który był na skraju polany zleciała jakś wadera (nie miała skrzydeł!?). Zmieszałem się trochę. Nie lubię jak mnie ktoś obserwuje. Wadera podeszła do mnie.
- Nie źle.- powiedziała
- To tylko trening.
- Ale i tak byłeś świetny.
Spóściłem wzrok. Nie lubię być przez kogoś chwalony.
- Spotkamy się jeszcze?- zapytała, widząc że ja odchodzę
- Tak. Może jutro po południu?
- Pasi. To cześć!- krzyknęła i odleciała
W drodze do jaskini cały czas myślałem o spotkanej waderze.
- Kur**! Nawet nie znam jej imienia.- zdenerwowałem się
Wróciłem do siebie. W jaskini nie było nikogo popatrzyłem na zegar. 21:23. Postanowiłem położyć się spać. W nocy śniła mi się nowopoznana wadera.
Biegaliśmy razem po łącę (jak w filmie dla dzieci xD). Po chwili wadera zaczęła do mnie coś mówić:
- Metalico, Metalico...- zaraz, coś tu nie gra, to głos Mafii
Obudziłem się. Nade mną stała Mafijka.
- Leżysz mi na łapie, stary.- powiedziała
- Wybacz.
Odsunąłem się i ponownie zasnęłem. Znowu śniła mi się tajemnicza wadera.
Rano gdy opowiedziałem moje sny Mafii (czasami lubię z nią gadać) powiedziała, że się zakochałem.
- To cześć! Muszę się z kimś spotkać.- powiedziała i wybiegła
A ja siedziałem w kątku zdruzgotany jej diagnozą.

< Mute, co u ciebie? >

Od ReZi'ego - CD historii Glassie


Wadera była dość.. Inna... Em.... Podobna do mnie. Było mi jej szkoda (o matko! Szkoda?! D:) chyba po raz pierwszy w życiu...
- Chodzę. Nie wiem za czym, chyba szukam zdrowie. - odparłem spoglądając się na waderę.
- Zdrowia? - zapytała nadal idąc.
- Tak, jestem chory na dziwną chorobę. Wynikło to z częstych omdleń. Aktualnie nie znalazłem leku na chorobę, lecz postaram się znaleźć...
- Szkoda. A możesz umrzeć?
- Tak. W końcu jest to choroba śmiertelna. Jeszcze tyle do zrobienia... Postaram się aby moja śmierć nie poszła na marne. - mruknąłem.
Wadera spojrzała się ze współczuciem w oczach.
- Ale chyba... E... Nie będzie to wcześnie? Ta śmierć? - zpaytała.
- Nie. Ból może potrwać nawet do dwóch lat - odpowiedziałem podchodząc do jeziorka.- Uda mi się znaleźć cokolwiek co wpłynie na chorobę. Obiecałem to sobie i rodzinie. - dodałem po chwili.
Resztę drogi przebyliśmy w ciszy, aż znaleźliśmy się obok jaskini Glassie. Później spotkałem mamę, która odprowadzała gdzieś Saszę. Później tatę, chodzącego z nową dziewczyną (tak przynajmniej to wyglądało), która zwie się Feisty. Nie wiem, czy są już razem, ale opiekują się Camelle jak 2 rodziców...

~~Dzień następny~~

Na spacerze spotkałem Glassie.
-Hej Glassie. - powiedziałem.
(Glas? :3)

Od Feisty - CD historii Brema


Gdy go pocałowałam, wydawał się trochę dziwny.
-Coś jest nie tak?Przepraszam, ale ie wiem co mnie napadło. - Tłumaczyłam się, jak by mnie oskarżono o zabójstwo.
-Nie, nic. - Powiedział Bremu, trochę smutny.Chciałam go rozweselić, więc wrzuciłam go do wody.To była jedna wielka fala.Szybko wskoczyłam i podniosłam Camelle, by ta faja jej nie zalała.
-Ej!Puszczaj! - Wyrywała się mała waderka.Nie chciałam robić kłopotu i ją puściłam.W tym czasie basior śmiał się z tego.Zaczęłam go chlapać i tak rozpoczęła się bitwa na wodę.Cam była po stronie Brema, więc miałam mniejsze szanse.Gdy w końcu waderce się to znudziło, wyszliśmy cali mokszy i leżeliśmy trochę.Słońce mocniej świeciło i można było się trochę ogrzać i wysuszyć jako, tako.
-Pobawmy się w co innego! - Krzyknęła nagle Camelle.Zaczęła biegać po Bremie, a około Brema itd.W końcu ulegliśmy i wstaliśmy.
-To w co chcesz się bawić? - Spytaliśmy jednocześnie, przez co ja się troszkę zaśmiałam.Basior odwzajemnił mój uśmiech.Cam, widząc to wskoczyła na mnie i szepnęła:
-Zostaw tatę w spokoju! - Potem udawała że się wygłupia, a Bremu się na to nabrał.Nie chciałam nic mu mówić.Przecież to jeszcze szczeniak i może być zazdrosna.Żartobliwie mówiąc, pozwalam jej na to xp.
-Cam, w końcu w co chcesz się bawić? - Spytał basior.
-W chowanego! - Krzyknęła waderka.
-No dobrze, ale uważaj, żeby się nie zgubić. - Odpowiedziałam miłym głosem(jak nigdy o,O).
-Nie musisz mnie pouczać, dobrze o tym wiem! - Widocznej była ma mnie zła, z niewiadomego powodu.Nie przejmowałam się tym.I tak zaczęła się zabawa w chowanego.Ja liczyłam, a inni(Brem i Cam) się chowali.
-1,2,3,4........30 Szukam! - Szukałam, szukałam i szukałam, byli mistrzami tej gry xp.Zauważyłam szarą sierść.Podeszłam cicho i zobaczyłam że w krzakach siedzi Camelle.
-Mam cię! - Krzyknęłam, lecz nie za głośno, by jej nie wystraszyć.
-Szkoda, chciałam tu posiedzieć. - Powiedziała wzdychając.
-Pomożesz mi szukać Bremu? - Spytałam spokojnie.
-Oh, no dobrze, ale łatwo nie będzie. - Powiedziała trochę marudząc i wstała.Szukałyśmy wszędzie.Gdzie on się ukrył?

<Bremu?>

Od Glassie - Ktoś


Przechadzałam się po lesie....czyż to nie zabawne? Moja stała czynność... Jestem nudna. Pomyślałam żeby zrobić coś innego. Pobiegłam do jaskini po przenośne radio, które sama zrobiłam...nie wyglądało to ładnie, ale grunt, że grało. założyłam coś podobnego do słuchawek i szłam przez łąkę słuchając muzyki, która mnie odpręża, czyli rock'a, punk'a, punk rock'a, itp. Nagle w coś uderzyłam. Był to jakiś basior, który po chwili zaczął coś mówić, a ja niestety nie umiałam czytać z ruchu ust. Muzyka była za głośna, ale nie chciałam jej wyłączyć, po prostu nie mogłam. Zdjęłam słuchawki i powiedziałam:
-Mógł byś uważać?! Nie widzisz, że idę?!-Mówiłam oburzona.
-To ty we mnie uderzyłaś! -Powiedział basior i chyba miał rację.
-No.... może tak.-Powiedziałam.- Sorry.-Jak ja nie lubię przepraszać.... ale kiedy nie mam racji, jest to konieczne, przynajmniej tak mówi mi moja godność.-Tak w ogóle to mam na imię Glassie.-Powiedziałam i wyciągnęłam łapę w stronę wilka.
-ReZi.-Powiedział i uścisnął moją łapę.-Co tam trzymasz?-Spytał wskazując na radio.
-Radio. Tyle, że jest przenośne.
ReZi obszedł mnie dookoła, a potem ja jego. Spojrzałam na niego.
-Co się gapisz?-Zapytał.
-A ty?-Spytałam z szyderczym uśmiechem.
-Nikt cię nie nauczył, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie?-Spytał.
-Tak. Moja matka wstała z grobu, żeby mi o tym przypomnieć.-Zaśmiałam się.
-Twoi rodzice nie żyją?
-Być może.... mówi się trudno.-Powiedziałam i wzruszyłam ramionami.-Co tutaj robisz?-Spytałam spoglądając na niego kątem oka.

<ReZi, dokończ>

Od Brema - CD historii Feisty


Wadera po przebudzeniu była mocno zmieszana. Rozejrzała się i spojrzała na mnie, później rozmawialiśmy.
-Prze... Znaczy... Czy przejdziesz się na krótki spacer? - spytała zmieszana.
-Em.. Spacer? - mastchnąłem - No okej. Tylko muszę wziąść moją... Nie córkę tylko... Adoptowaną córkę. - dodałem po chwili.
-Adoptowaną? - zapytała.
- Tak, adoptowaną. Byłem zmuszony zabić jej rodziców. Chodźmy już, Camelle czeka w mojej jaskini. - odpwiedziałem wychodząc.
Poszliśmy do mnie. Tam czekała Cam, stojąca przy drzwiach.
- Kto to jest? - zapytała Camelle podchodząc do Feisty.
- Jestem Feisty. - odpowiedziałą Fei wchodząc do mojej jaskini.
Chwilę zadziwiała się jej środkiem, lecz po jakimś czasie usiadła gdy ja karmiłem Cam królikiem. Na spacerze rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Później wybraliśmy się jeszcze nad rzeczkę. Mała Camelle śmiesznie pływała, a ja i Feisty siedzieliśmy obok.
- Chyba nie ma już o czym gadać. Poruszyliśmy już wszystkie tematy. - zaśmiałem się.
-Właśnie że mamy. - odpowiedziała i mnie pocałowała.
Poczułem się dziwnie, lecz było to coś lepszego niż całowanie się z duchem.
<Feisty? :3>