Mama cały czas wygania mnie z jaskini. Mówi, że mam znaleźć przyjaciół, a nie ich sobie stworzyć. Ona mnie nie rozumie! Nie rozumie alchemii i magii! Nigdy nie zrozumie...
Gdy dzisiaj tworzyłam substancję, która miała zaprzestać mojej zmianie w człowieka ona akurat wparowała i znów kazała mi iść do jakiś wilków.
Chodziła, sobie po lesie, łące, obok jeziora, na plaży nawet na wyspie Królowej Zimy! Nigdzie żywej duszy. W końcu poddałam się i wskoczyłam na drzewo. Zaczęłam biegać, biegać i biegać, i biegać, aż w końcu dotarłam tak, gdzie chciałam. Na cmentarz. Do mojego "eliksiru" potrzebuję krew nieboszczyka. Zaczęłam niuchać nosem przy ziemi, czy jest tu gdzieś świeży trup. Po 10 minutach poszukiwania natrafiłam na jakieś zwłoki. Najwyraźniej ktoś go zagryzł, bo po: 1. Nie był pochowany, 2. Miał ślady walki.
Wbiłam mu domowej roboty strzykawkę do tętnicy udowej i zaczęłam pobierać krew. Wzięłam nie więcej niż 250 ml (na wszelki wypadek). Przelałam krew z strzykawki do fiolki, którą powiesiłam na szyję.
Odwróciłam się i zaczęłam biec zanim ktoś mnie zauważy. Jeszcze pomyśli, że bawię się w nekromancję xd Zamyślona szłam, aż dostałam czarną kulą, bodajże zrobioną z czarnej magii. Oszołomiona padłam na ziemię i wtedy podbiegł do mnie znajomy wilk. Widziałam go jak byłam szczeniakiem... Gdy moja babcia była z... Bremu? Tak chyba tak mu szło...
- Co robisz debilu? - warknęłam wstając. Kula trafiła wprost w fiolkę, która roztrzaskując się wbiła mi szkło w klatkę piersiową.
- Co ty robisz? Chcesz ożywić zmarłego czy co? - odwarknął, wtedy spojrzał tam gdzie miałam szkło O.o Zbliżył tam łapy, bo chyba chciał to wyjąć.
- Łapy przy sobie zboczeńcu! - znowu warknęłam waląc go po łapach.
- Chciałem wyjąć! - usprawiedliwił się.
- Ta jasne... Ja znam te wasze wymówki. - fuknęłam wyjmując szkło. Zaraz potem z woreczka przywiązanego do tylnej prawej łapy wyjęłam igłę i nić.
- Co ty chcesz zrobić? - spytał.
- Zszyć to. A co mam czekać, aż samo się zrośnie? Nie dziękuję... - mówiłam donośnie wbijając sobie igły w miejsce ran i szyjąc wszystko. Nie pierwszy raz się szyję więc robiłam to z cierpliwością i spokojem.
- Jestem ReZi. - powiedział, gdy prawie skończyłam.
- Fajnie. - mruknęłam odwracając się. - Effy.
- Co?
- Mam na imię Effy. - odparłam lekko zirytowana wędrując znów na cmentarz. - Pomógłbyś mi w wytropieniu jakiś świeżych trupów? Nie mogę wziąć krwi od tego poprzedniego, bo to by było... No nieważne. pomożesz? - spytałam.
<ReZi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz