środa, 8 maja 2013
Od Ruby
Ech... Powiem moją historie w moim skrócie. Urodziłam się w watasze, gdzie każdy był SUPER spokojny i SUPER miły. Ja za to od dzieciństwa przejawiałam oznaki nadpobudliwości i arogancji. Moim rodzicom się to nie podobało, ale co tam. Gdy stałam się nastolatką mój charakter jeszcze bardziej się rozbudował tak, że stałam się według rodzeństwa podłą zołzą. Nie zwracałam na to uwagi, bo po co? Wkrótce wybuchnęła wojna podczas, której straciłam oko. Zrozpaczona kalectwem uciekłam z watahy, aż trafiłam na rozdroże. Tam zawarłam pakt z demonem Crowley'em, który w zamian za moją duszę sprawił, że znów miałam oko. Niestety po tygodniu odkryłam "haczyk". Wraz z oddaniem duszy zyskałam żywioł śmierci i dzięki niemu kiedy chce mogę zmienić się w pełnego demona bez oka na znak paktu. Do tego w normalnej postaci moje oczy zmieniają kolor ze względu na mój nastrój, nie wspomnę już, że po śmierci trafię wprost do piekła. Nie zbyt uśmiechało mi się tam trafić więc znów poszłam do Crowley'a, prosząc o zwrot duszy. On jednak odparł, że jest ona już u szatana i nie przyjmują "reklamacji". W szale chciałam zabić demona, lecz on przyznał mi towarzysza Lucyfera, który chce stać się demonem, ale jest zbyt miły. Pomoże mi w wszystkim.
No... to moja historia.
Od jakiegoś czasu płynę pod wodą z maseczką tlenową na twarzy. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie ten żywioł.
- Zawróćmy. - powiedział duch.
- Ani mi się śni! - odparłam, bo w maseczce mogę mówić. - Jesteśmy już blisko czegoś.
- Czego? - zadrwił.
- Nie wiem, ale się dowiem. - odwarknęłam. W tej chwili ujrzałam w dali jasną postać. Powietrzem sprawiłam olbrzymie fale, które szybko doniosły mnie do owej postaci.
Zorientowałam się, że to wilk więc jeszcze w wodzie zmieniłam się w demona. Wyskakując z wody padłam wprost na wilka obezwładniając go, a raczej ją. Stałam nad białą waderą, a właściwie lekko czerwoną. Nie zauważyłam kiedy wbiłam pazury w jej ramiona. Powoli z niej zeszłam i zaczęłam odchodzić.
- Kim jesteś? - warknęła oczyszczając wodą rany.
- Waderą, która odchodzi. - odwarknęłam odwracając się i zmieniając w normalną postać. - Chodź Lucyfer.
- Już idę. - powiedział wylatując z wody. - A może zapytasz jej, czy ma watahę?
- Nigdy. - szepnęłam.
- Co nigdy? - zapytała biała.
- Nie interesuj się. - powiedziałam.
- Wiesz może, czy gdzieś tu jest wataha? - zapytał Lucyfer.
- Zabije Cię. - warknęłam do niego.
<Nirvana, dokończ>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz