wtorek, 7 maja 2013

Od Glassie - CD historii ReZi'ego



Po skończeniu tematów o terenach watahy, ojcu ReZi'ego itp. nastała długa cisza.
-Więc... wiem, że to tak głupio pytać, ale jeśli chodzi o Twoją chorobę...
-Chcesz wiedzieć kiedy to może się stać?
-Tak.. ale nie czekam na to z utęsknieniem.-Uśmiechnęłam się.
-To może stać się w każdej chwili.-Odparł i skulił się z bólu.
Współczułam mu jak żadnemu innemu wilkowi... taak to dziwne, ale śmierć nie jest przyjemną sprawą. Już kilka razy widziałam mordowanie wilków, ale nigdy nie widziałam śmierci przez tak dziwną chorobę. Wiedziałam, że traci dużo krwi, przez te częste wymioty. Gdybym była w takiej sytuacji jak on, już dawno bym się powiesiła, ale to ja. Może i boję się śmierci, ale w pewnych wypadkach śmierć jest jedynym ratunkiem. On zaś sprawiał wrażenie, jakby nie chciał się poddać. Wiedziałam, że jest mu ciężko, co było zupełnie normalne przy takich dolegliwościach. Rzecz jasna mogłabym cofnąć się w czasie i spróbować mu pomóc, ale jak? Choroby nie wypędzi się przeniesieniem się w przeszłość. Ona rozwija się w środku i wyniszcza organizm. Nagle wyrwał mnie z zamyśleń głos ReZi'ego.
-Może ja już pójdę? Zaczyna się ściemniać, a jak pewnie wiesz wolę się wyspać, co oczywiście ta choroba mi uniemożliwia.
-Dobrze.-Odparłam podchodząc do wyjścia.- Mogę Cie chociaż odprowadzić?-Spytałam spoglądając w dół.
-No okaay.- Odparł trochę niechętnie.
Szliśmy przez tereny watahy. Nie ukrywam: Jego jaskinia jest położona z 6 kilometrów od mojej, ale świeże powietrze pomaga mi się odprężyć. Szłam i wdychałam powietrze jak jakiś narkotyk. Najbardziej lubiłam wychodzić nocą. Powietrze było wtedy takie rześkie.
-Moja jaskinia jest parę kilometrów stąd. Na pewno chcesz iść?- Spytał.
-A czemu miałabym nie iść?
ReZi mi nie odpowiedział. Ustał tylko i patrzył się w przestrzeń.
-Coś jest nie tak?- Spytałam, a On upadł na ziemię i przestał się ruszać. Podeszłam bliżej i sprawdziłam tętno. Żył. Zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak mogłam.
-Pomocy!! Niech ktoś coś zrobi!- Nikt nie odpowiadał. Nie wiedziałam czy iść po medyka czy z nim zostać. Co by się stało gdybym poszła, a on w tym czasie by umarł? Postanowiłam działać. Wzięłam wilka dwa razy większego ode mnie na grzbiet i poszłam do jaskini medyka. To było jeszcze dalej od Jego jaskini. Gdy wreszcie podczołgałam się do jaskini medyka usłyszałam tylko:
-O matko!! Co się mu stało??!-Pytał zaniepokojony medyk.
-Przymknij się..-Wyszeptałam resztkami sił.- Zrób coś żeby nie umarł!- Zrzuciłam go z grzbietu.
-Ty też jesteś poraniona...-Powiedział medyk.
-Spróbuj przeciskać się przez krzaki róży i wyjść z tego bez szwanku...
-Może wdać się zakażenie...-Ciągną dalej medyk.
-Proszę... ucisz się. Zajmij się nim, a mnie zostaw w spokoju..-Świat zaczął mi się rozmazywać. Zemdlałam.
~~~ Następnego dnia ~~~
Obudziłam się w jaskini medyka.
-*Więc jednak zajął się mną.*-Pomyślałam.
Na posłaniu obok położonym obok mojego leżał ReZi. Szturchnęłam go, a On otworzył oczy.
-Dobrze się czujesz?-Spytałam.
-Nie najlepiej...a właściwie co się stało?
-Nie ważne.- Powiedziałam.-Czyli z naszego spaceru nici...-Uśmiechnęłam się i skuliłam z bólu.






<ReZi? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz