sobota, 4 maja 2013

Od Anubisa



Całą drogę do jaskini Nirv rozmawialiśmy o różnych drobnostkach. Przekomarzaliśmy się, opowiadaliśmy sobie kawały. Kiedy stanęliśmy przed wejściem do jaskini Nirvany, ta poprosiła, abym przyszedł po nią jutro i cmoknęła mnie w policzek, po czym od razu zniknęła w swojej pieczarze. Stałem tak jeszcze chwilę, myśląc o tym, co się przed chwilą stało. Nirvana mnie... cmoknęła? Tak, zrobiła to! Rozwinąłem skrzydła i wykonałem potrójne salto. Czuję, że mógłbym śpiewać! Całą drogę do mojej jaskini rozmyślałem o jej delikatnych rysach pyska, o różowym nosku, o niebieskich oczach, w których zawsze tonę, o nieskazitelnie białym futrze. W końcu doszedłem do mojego domu. Ułożyłem się wygodnie na posłaniu i zasnąłem.

~Następnego dnia~

Obudziłem się dość wcześnie. Nie tracąc czasu pobiegłem nad wodospad. Wykorzystałem go jako prysznic. Następnie wysuszyłem sierść za pomocą mocy i poszedłem na łąkę. Zastanawiałem się, jakie kwiaty najbardziej lubi Nirvana. Nie wpadłem na nic sensownego, więc zerwałem po trochu z każdego rodzaju. Utworzył mi się z tego ogromny, wielobarwny bukiet. Wziąłem go w pysk i pobiegłem do jaskini Nirv. Otworzyła oczy ze zdumienia na widok kwiatów.
- Ale one piękne! - krzyknęła.
- Nie takie piękne jak ty. - odparłem.
- Przesadzasz. - powiedziała, ale widać było, że jej to pochlebia.
- Nie możesz zaprzeczyć, że jesteś niezwykle urodziwą waderą. - mówiłem dalej z uśmieszkiem na twarzy.
- Okay, okay... - poddała się. - To gdzie idziemy?
- Myślałem o Wyspie Królowej Zimy, chyba, że chcesz wybrać inne miejsce... - odparłem.

<<Nirvana?>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz