wtorek, 29 stycznia 2013

Od Cattle

Zwyczajna przechadzka,dzień jak co dzień.O,przepraszam-letni dzień.Słońce świeciło,a ja położyłam się na brzegu Wyspy Filamissy i drzemałam.Na polowanie i jedzenie nie miałam ochoty,czasami szukałam tylko jakiegoś strumyka i piłam wodę.Cóż-każdy robił to co robił,ja nie byłam zbyt potrzebna,to co niby mam robić?"Hmm...Ciekawe,co robi teraz Skay.Pewnie hasa sobie po tych chmurkach..."-pomyślałam sobie,patrząc w niebo.Że też ja nie umiem latać.
W kuli powietrza przepłynęłam przez jeziorko dzielące wyspę i watahę.Przebiegłam jeszcze troszeczkę przez drzewa i byłam już w "centrum" watahy.Kilka szczeniaków ganiało się,wilki rozmawiały,a przy brzegu jeziora trenowali niektórzy wojownicy.Usiadłam i z nudów zaczęłam przyglądać się ich walkom.Najbardziej zainteresowała mnie walka Toboe i Bloodspilla,właściwie nie wiem czemu.Walka była zacięta.Po chwili Bloodspill wygrał.Toboe z uśmiechem upadł.Przez dłuższą chwilę się nie ruszał.Podeszłam do niego-może coś mu jest?Wow,Cat,chyba coś cię naszło na pomaganie wszystkim...
-Nic ci nie jest?-zapytałam grzecznie.
-Nic...-wymamrotał Toboe i podniósł się.
-To dobrze.Heh,a już myślałam że kolejny duszek do kolekcji watahy...
-Ta.-odpowiedział Toboe i ciut się kiwając poszedł w stronę jaskiń.
-Eee...Czy NA PEWNO nic ci nie jest?-spytałam się jeszcze raz,no wiecie,żeby potem nie było jakiejś tragedii.
-No wiesz...Trochę mnie noga boli.
-Aha.Zaprowadzić cię do medyka?
-Nie,poradzę sobie...-przeszedł kilka kroków,potem mocno się zachwiał.Ja w ostatniej chwili go złapałam,właściwie nie wiem czemu(Instynkt?).
-Wiesz co,lepiej zaprowadzę cię do jaskini medyka.
-Nie,dziękuję,wystarczy do mojej.-Toboe odparł i się uśmiechnął.
-To fajnie.
Poszliśmy.
< Toboe,dokończ>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz