- Czego tu? - warknęłam.
- Przyszedłem się obmyć, ale chyba zrezygnuję... - odparł. - (...) bo nie będę się kąpał w tej samej wodzie, co ty.
- Bardzo śmieszne. - zaśmiałam się ironicznie i schyliłam, by się napić.
Zaczerpnęłam zaledwie jeden łyk, kiedy poczułam, że woda zaczyna się grzać. Nim zdążyłam odskoczyć, poparzyłam sobie język. Odwróciłam się i warknęłam na basiora, po czym odeszłam. Oczywiście nie mogłam na to przymknąć oka. Musiałam się zemścić. Wlazłam na drzewo i cierpliwie czekałam, aż Arsus pod nim przejdzie.
~kilkanaście minut później~
Moja cierpliwość została wynagrodzona. Pod owe drzewo Arsus przytaszczył sarnę i łapczywie zaczął ją jeść. Chciałam zrzucić mu na jedzenie liście, czy coś podobnego. Kiedy jednak się poruszyłam, konar, na którym siedziałam zaczął się łamać.
- O nie...Tylko nie to...- pomyślałam,
Nie zdążyłam nic zrobić. Konar razem ze mną spad zaledwie pięć centymetrów przed nosem basiora. Ten odskoczył, jednak sarna została zmiażdżona.
- Czy ty chcesz mnie do *holery zabić?! - krzyknął.
- To był przypadek, jasne? - warknęłam i wstałam.
- Przypadek?! Twój przypadek prawie skrócił mnie o głowę!
- TO BYŁ PRZYPADEK! - powtórzyłam.
- Dzisiejsza noc to też przypadek?! Jakoś nie mam ochoty na takie przypadki!
- Przepraszam. - szepnęłam.
- Mam w du**e twoje ''przepraszam''. - fuknął. - Mam dość Ciebie i twoich przypadków!
- To odejdź z watahy.
- Może i odejdę?
- Idiota! - krzyknęłam.
- Debilka!
- Down!
- Ofiara losu!
- Kocham Cię.
- A...Co ku***?!
Nie mam pojęcia, czemu to powiedziałam. Coś mnie po prostu zmusiło. W pewnej chwili zrozumiałam, że to co czułam do niego na początku nie znikło, tylko się nasiliło. Trochę nie pewnie zbliżyłam się do basiora i pocałowałam go. Tak, zdziwienie było wielkie. Całowałam się już milion razy, ale ten pocałunek był po prostu wyjątkowy. Zdaje mi się, że Arsusowi również się on spodobał, bo kiedy chciałam przestać i uciec z płaczem, że totalnie się poniżyłam, on złapał mnie za kark i pocałował jeszcze namiętniej.
- Wow...- powiedzieliśmy oboje po skończonym pocałunku, a Ars aż oparł się o drzewo, z którego spadłam.
<Ars? Jak wrażenia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz