Po dniu spędzonym z Arią poszedłem do mojej jaskini.
Długo o niej rozmyślałem. Jednak w końcu zasnąłem. To była najgorsza noc w moim
życiu. Śniły mi się same koszmary i wspomnienia z przeszłości. Śniło mi się jak
zabijano moich rodziców, jak prawie zabili mnie i mojego brata, śniły mi się te
wszystkie sytuacje o których wolał bym nie pamiętać. Obudziłem się cały zlany
potem. Wstałem i wyszedłem na dwór. Miałem wielką ochotę z kimś pogadać, ale
wszyscy spali. Dopiero w tedy zauważyłem, że nawet słońce jeszcze nie wstało.
Poszedłem więc nad jezioro. Siedziałem tam smutny i myślałem. W pewnej chwili
usłyszałem za sobą czyjś głos.
- Dzisiaj śniadanka nie będzie, co?- Spojrzałem do tyłu i zobaczyłem tam Arie. - No niestety, nic Nie upolowałem.- Uśmiechnąłem się. - No to trudno pójdziemy razem.- Odwzajemniła mój uśmiech. Na polowaniu złapaliśmy sarnę. - Jest tak dobra jak ten królik. - No, wychodzi na to że mamy też talent do łapania saren.- Aria cicho się zaśmiała. Potem cały dzień spędziliśmy razem. Wieczorem poszliśmy na łąkę. Siedzieliśmy obok siebie kiedy Skay i James wystrzelili swoje serce. Czuliśmy się chyba oboje trochę niezręcznie. Aria przytuliła się do mnie. I tak przytuleni wpatrzeni w niebo. ( Aria dokończ) |
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz