-Jak myślisz Emma gdybyśmy pobiegły troche dalej aż pod strumień- spytała samanta
-Nie mogę dobrze wiesz , że jak tylko coś się staniemusze lecieć do watachy i pomóc. Nie od tego przez dziesięć lat uczyłam siębyć wojowniczkom.-powiedziałam to w taki sposób ,że jak znam samante uznała, że się przechwalam i zacznie mnie ignorować
-Dobrze skoro tak to ja idę, a ty możesz poczekać-pobiegła
Ja nigdynie kłamie no chyba, że w czasie akcji więc czekałam na nią cierpliwie aż do momentu gdy usłyszałam wycie.
-Auuuuuuu!
-No nie to samanta!-nie zastanawiając się pobiegłam jej z pomocą. Gdy dotarłam nad strumień zobaczyłam szczęśliwą i zdrową Samante
-Co ty do jasnej ciasnej robisz nie wiesz nawet jak się bałam-krzyczałam
-Tak, tak, tak. A teraz choć się napić.-powiedziała z lekką pogardą
-Mam dość ja wracam. Idzesz czy nie.-nadal się darłam, ale już gardło mnie bolało
-No dobra dobra chodźmy!-odparła
Biegłyśmy ile mogłyśmy, ale gdy dotarliśmy naszej watachy nie było tylko kilka wilków
-Co się tutaj stało!-nagle podeszłamoja mama z bratem
-Prawie wszystkich zabili tata jest w strasznym stanie, ale najgorsze, że nam nie pomogłaś Emma-odeszłą z bratem nie patrząc na mnie
-Teraz myśle, że jesteś zadowolona!-mówiłam
-Ja...Przepraszam-odparła
-Gdzieś to mam.-i tak skonczyła się nasza przyjażń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz