Gdy doszliśmy na wyspę, Stranger gdzieś się oddalił. Czekałam dość długo aż wróci.
-Mam wino! – krzyknął. -Czy to ma być jakaś aluzja? – uśmiechnęłam się zawadiacko, po czym samiec rozlał nam alkoholu. Zaczęliśmy rozmawiać, pochłaniając go coraz więcej. Około północy byłam kompletnie pijana. Stranger trzeźwością także nie grzeszył. -Nigdy nie piłam czegoś tak dobrego – mamrotałam rozglądając się. -Mhm, mhm – wymruczał i … No właśnie, i co się stało? Kompletnie upojona winem rozejrzałam się głupawo, w końcu zaczęliśmy się dla zabawy siłować. Przysiadłam na nim, trzymając łapy na jego piersi. Wywrócił mnie, i to ja leżałam. Przez chwilę zrobiliśmy zawody, kto z nas palnie lepszą głupotę. Cóż, moją słabością jest to, że jak raz jest okazja, mogę się strasznie upić. Co zrobić. W końcu wtuliłam łeb w jego miękkie futro na szyi, dalej nie pamiętam, film się urwał. ~ Ranek ~ -O Boże, ale masakraaa– jęczałam podnosząc się z ziemi i zaczęłam wodzić szklanym wzrokiem po wyspie. -Wstałaś? – zapytal Stranger. Była 11 rano. -Yhy, wracam do watahy… znaczy wracamy. – poprawiłam się i zaczęłam się taszczyć, zataczając w stronę stada. -Jezu, jakiego mam kacaa – powtarzałam chyba po raz 10 Strangerowi. -To trzeba było nie pić! – odpowiedział. -Ale… - przewróciłam oczyma. -No chodź… ~Na drugi dzień ~ No tylko sprawdzę – wymamrotałam do siebie i cichaczem skradałam się do jaskini medycznej. -Cześć, Lenka, co tam? – zagadnęła Ignis. -Nie wiem, mogłabyś sprawdzić czy…? -Zawsze – uśmiechnęła się zagadkowo. ~Po paru minutach.~ -No ładnie, 2 małych słodziaków, kto jest tatusiem? – zapytała. -Ym… - jęknęłam, teraz wyjaśniło się dla mnie zakończenie tamtej nocy. -Cześć, Ignis! Widziałaś Lenę? – znajomy głos Strangera dobiegł mi do uszu. < Stranger?> | |||||||||||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz