Samotność jest głupia, nie żebym była jakaś super towarzyska, ale sam fakt - żeby był ktoś obok mnie stał - był napawający. Rozprostowałam łapy. Zapuściłam się w wędrówkę przez małą łąkę. Nie zastałam na niej nikogo, oprócz kreta. Znużona ruszyłam dalej, przez odległy o parę metrów las. Położyłam nos przy ziemi i wyczułam królika. Pobiegłam bezszelestnie jego śladem, właśnie sobie kicał. Przez moment wysunęłam dla odmiany pazury i skoczyłam na zwierze, nie chciałam by cierpiał, zabiłam go szybko i bezboleśnie, po czym zjadłam.
-Cześć! - krzyknął czyjś przyjemny dla uszu głos - Jesteś z tej watahy? -Ja? - rozejrzałam się za źródłem głosu. - Nie... Jakiej watahy? -WSK, Wataha Srebrnego Księżyca - Jestem Stranger - przyjaźnie podał mi łapę. -Lena - odwzajemniłam uśmiech. -Chodź, zaprowadzę cię - ujął moją łapę i pobiegliśmy. < Stranger, dokończysz?> | |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz