Wieczorem wpadłam porozmawiać z Jamesem. Przemyślałam wszystko i postanowiłam zgodzić się na związek Nirvany z Arsusem. Myślę, że basior się poprawił. Gdy jednak usiadłam koło mojego partnera, ten opowiedział mi jak to moja kochana córusia pobiła Shilę! Tutaj była już przesada.
- To na pewno przez tego Arsusa! - krzyknęłam. - Trzeba go wygnać z watahy i to już!
- Nie sądzisz, że to przesada?
- Nie, to moja córeczka! Musi być bezpieczna! - zaczęłam nerwowo latać w kółko.
W tej właśnie chwili do jaskini weszła Nirvana wtulona w Arsusa. Wadera ocierała łzy, basior wzdychał. Oboje byli nieco niepewni.
- Ty! - krzyknęłam i podleciałam do basiora. - Jesteś wygnany, rozumiesz? Wygnany!
- Mamo! - Nirv spróbowała mnie odepchnąć, ale przeniknęła przeze mnie. - Bądźcie tacy łaskawi, posadźcie swoje cztery litery i wysłuchajcie nas wreszcie!
Oboje usiedliśmy obok siebie. Oczywiście ja zrobiłam to z niechęcią.
- Dobrze, mówcie. - fuknął James.
- Nirvana to na prawdę wspaniała wilczyca...- zaczął Arsus. - (...) a ja ją na prawdę kocham. Ona nadaje się na alfę i nie możecie ją wykluczyć z konkursu.
No błagam! Widać, że chce przejąć nasze stanowisko...W co ta moja córka się pakuje? Patrzyłam teraz na nią z taką pogardą...
- Mamo, tato, ja nie chciałam pobić Shili, na prawdę nie chciałam.
- A jednak to zrobiłaś! - warknęłam.
- Bo Shila tak chamsko pocałowała Arsusa na moich oczach, rozumiesz?! Zrobiła to mimo jego woli, chociaż wiedziała, że jest moim partnerem!
- Dokładnie tak było. - wtrącił się basior i przytulił Nirvanę. - Na początku chciała to załatwić pokojowo, ale Shila była uparta.
Tutaj zrobiło mi się trochę głupio. Wzięłam Jamesa i poszliśmy porozmawiać na osobności. W końcu moja córunia wymierzyła karę sprawiedliwości Shili za całowanie jej chłopaka. No cóż, to nic złego...
- James, skarbie, ja już nie wiem, co o tym myśleć. - szepnęłam i wtuliłam się w niego.
<James?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz