-No dobra-mruknęła zrezygnowana Clove. Wiedziała, że jak mama się uprze, to nie mamy szans. Poszliśmy więc do jaskini. Ku mojemu zaskoczeniu na "stole" leżała kolacja. I to nie taka zwykła. Na obrusie były oryginalne dania: śledzie (bleee), jelenie, dziki i krewetki... KREWETKI?? Nie wiedzieliśmy co powiedzieć, więc zasiedliśmy do posiłku. Na początku jadłem tylko jelenia i dzika, ale odważyłam się spróbować krewetek. Smakowały jak kurczak, czyli po mojemu pyszne. Zjedliśmy wszystko. Mama posprzątała po kolacji, a my mieliśmy chwilę dla siebie. Wyszliśmy przed jaskinię, ale nie oddalaliśmy się za bardzo. Położyłam się na trawie i spojrzałem w niebo. Księżyc jasno świecił i gwiazdy do mnie mrugały.
-Ciekawe, jak powstają szczeniaki, nie?-zapytałem siostry. -No, racja.-pokiwała głową Narcyza. Wstałem i razem z dziewczynami pobiegliśmy do taty. -Tato, a jak powstają dzieci?-spytałem. Tata zrobił zszokowaną minę, ale odpowiedział: << Tato, jak powstają dzieci?>> |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz