~~~To było przed napaścią Shili~~~
-Jej...-wydusiła z siebie. Uśmiechnąłem się zachęcająco. Wyglądała, jakby miała zemdleć, ale się powstrzymała. Odsunąłem jej krzesło. Zasiedliśmy do uroczystej kolacji. Na przystawkę zrobiłem mus miętowo-malinowy, na główne danie podałem pieczonego jelenia w sosie grzybowym. Na deser były orzechy karmelizowane i lody jeżynowo-truskawkowe. Później zaczęliśmy rozmawiać, żartować i tak nam spłynął czas do północy. *Teraz albo nigdy* - pomyślałem. Czułem jak moje serce robi potrójne salto. -Emi... Znamy się dość krótko, ale moje serce nie może dłużej czekać. Może powinienem zrobić to w iny sposób, ale nie znam się na waderą...-dukałem. Byłem taki spięty, że nie miałem panowania nad swoim językiem.- Kocham cię nad życie, i mam nadzieję, że z wzajemnością. Czy zostaniesz moją partnerką? Emi zrobiła duże oczy. Wydusiła z siebie niezrozumiałe dla mnie słowa. << Emi? Co tam mamroczesz pod nosem?>> |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz