Usłyszałam lekkie pukanie, otworzyłam i przetarłam oczy.
-Hej – przywitał mnie Stranger – Też nie możesz spać?
-Tak – odparłam niepewnie, czemu odwiedzał mnie w środku nocy?
-Dlaczego? – zapytał podejrzliwie.
-Y… - jęknęłam – Pełnia księżyca na mnie tak działa – skłamałam bo myślałam o nim całą noc. Chyba nie był zawiedziony… -Może wejdziesz?
-Dzięki – uśmiechnął się z lekka, prawie niewidocznie, zaprowadziłam go do mojego prowizorycznego salonu.
-Napijesz się czegoś?
-A masz? – zdziwił się.
-Zawsze mam, co chcesz?
-Może, sok z pomarańczy… - odparł cicho, chyba nie chciał być kłopotliwy. Zamachałam kilka razy ogonem i przed basiorem pojawił się drewniany kubeczek z sokiem.
-Taka moc… - uśmiechnęłam się i przysiadłam, sama nic nie jedząc, wpatrywałam się w jego miękkie, czarno-brązowe futro. Samiec skończył pić i podziękował. Zaczęłam bawić się kosmykiem włosów, nie wiedziałam co specjalnie powiedzieć.
-Może przejdziemy się do lasu? – zaproponował.
-Z chęcią. – wyszliśmy z jaskini nie budząc podejrzeń.
Gdy byliśmy już w lesie, zaczęliśmy rozmawiać, dochodząc do ładnej, jaśniejącej sadzawki. Położyliśmy się na grzbietach i patrzyliśmy w gwiazdy. Po kilku minutach słuchania śpiewu nocnych owadów i ptaków zaczęłam:
-Ktoś mi kiedyś mówił, że umarli gdy chcą patrzeć na ziemię, siadają nocami na gwiazdach, i tak przez długie godziny.
-Skayres, Anabeth, Veile… Myślisz że tam są?
-Możliwe. I teraz patrzą jak… - wtedy się zorientowałam że jestem oparta na jego brzuchu. Nerwowo się odsunęłam.
-Patrzą jak się obściskujemy – dodał i zaśmiał się.
-Dawno nie byłam taka szczęśliwa… - zastanowiłam się na głos.
< Stranger, dokończysz? (: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz