czwartek, 2 maja 2013

Od Glassie - Nowa rodzina?


Gdy miałam 3 miesiące na moją watahę napadły obce wilki. Zabiły wszystkich. Nie zwracały uwagi na to, czy były to wadery, basiory czy szczeniaki. Ja ukryłam się w lesie. Musiałam patrzeć jak zabijają moich rodziców. Gdy ta cała rzeźnia się skończyła, podążyłam za tamtymi wilkami. Dowiedziałam się gdzie jest ich wataha i poprzysięgłam im zemstę. Przez kilka miesięcy uczyłam się nowych sposobów walki, a z każdym dniem moja nienawiść do nich rosła. Gdy byłam już gotowa wybrałam się do tamtej watahy i zabiłam wszystkich, którzy brali udział w napadzie na moją dawną watahę. Szczeniaki, wadery i niewinne basiory oszczędziłam i udałam się w stronę lasu. Przez kilka miesięcy błąkałam się po nim. Odkryłam, że potrafię cofać się w czasie, co było wielkim błędem. Przez przypadek cofnęłam się do czasu, w którym trwała ta rzeź, ale za chwilę znów wróciłam do lasu. Tam odkryłam, że potrafię wywołać czarną dziurę, przez którą o mało co nie zginęłam. Znalazłam jaskinię i mieszkałam tam do czasu, gdy miałam rok i 9 miesięcy. Wtedy postanowiłam znaleźć sobie watahę. Gdy wilki z innych watah odrzucały mnie, ponieważ zabiłam tamte bestie, traciłam nadzieję. W końcu wyszłam z tego lasu i trafiłam na polanę. Szłam z głową spuszczoną na dół gdy w coś uderzyłam i upadłam. Nagle poczułam przeszywający mnie ból. Upadłam na kamień i rozbiłam sobie głowę. Wtedy to, w co uderzyłam się odezwało:
-Nic ci nie jest?-Spytała wadera.
-Nie, nic mi nie jest. No może oprócz tego, że krwawię i czuję się jakby ktoś rozcinał mi głowę piłą łańcuchową.
-Przepraszam, ale mogłaś bardziej uważać.-Znowu odezwała się ta wadera.
-Teraz to moja wina?!- Krzyknęłam.
-Uspokój się! Nie jesteś zbyt przyjazna.-Ciągnęła rozmowę.
-No co ty nie powiesz...-Przewróciłam oczami.- Dobra, uspokoję się trochę.- Powiedziałam i usiadłam na kamieniu, który był cały w mojej krwi.
-Ta rana nie wygląda najlepiej. Chodź do mojej watahy, Medycy jakoś ci ją opatrzą.
Moje oczy zabłyszczały się. Nie zwracałam uwagi na to co mówi.
-Czekaj!-Krzyknęłam.-Masz watahę?!-Pierwszy raz tak się cieszyłam.
-No tak. Jest kilka metrów stąd.
-Mogę do niej dołączyć?-Spytałam z nadzieją w głosie.
-Możesz.- Powiedziała.- A teraz chodź zanim wda się zakażenie.
Poszłam za nią. Ukrywałam moje szczęście, ale gdzieś w środku cieszyłam się, że znów będę miała dom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz