I jeszcze tylko tego nam brakowało!Szlag,ta cała WKP zaczyna działać mi na nerwy...
Nim wojna się zaczęła upewniłem się,że wszystkie szczeniaki i ciężarne wadery są bezpieczne.Wyjątkiem była Emi,która była przeniesiona w inne miejsce.Nadal byłą słaba a do tego ta ciąża...Na szczęście ktoś zgłosił się do bycia strażnikiem mojej siostry.Tym kimś była Hope. -Dasz radę?-spytałem się niespokojnie bojąc się o jej bezpieczeństwo. -Nie martw się Ars.Nikogo z wrogów nie dopuszczę do mojej przyjaciółki,bądź o to spokojny.A teraz idź walczyć-uśmiechnęła się uspokajająco. Miałem nadzieję,że wszystko pójdzie dobrze... Kiedy już zaczęło się piekło na ziemi nikt nie szczędził sił.Osobiście zająłem się kilkoma basiorami,którzy prawie zabili jednego z naszych. -A ty śmieciu co tu szukasz?-spytał się jeden z basiorów który zaszedł mnie od tyłu. -Fu** dla ciebie i przywitaj się ze śmiercią-powiedziałem ze śmiercionośnym uśmiechem.Po chwili zająłem się ogniem który żywcem spalił tego wroga.Ruszyłem do dalszego ataku,gdyby nie to,że zobaczyłem jak jeden z WKP zakradał się do Nirvany przemienionej w czarną postać.Ta z kolei walczyła z kilkoma na raz basiorami.Bez zastanowienia skoczyłem na tego zakradającego się i walnąłem go kolejnym groźnym atakiem by po chwili basior skonał w męczarniach.Stanąłem obok mojej partnerki i pomogłem jej powalić następnych. -Jak ja nienawidzę takich szumowin-mruknąłem gdy przegryzłem jednemu tchawicę. < Nirvana a ty?> | |||||||||||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz