Postępowanie samicy alfa mnie zdziwiło. Mówiła tak, że zrozumiałem o co jej chodziło. Wkurzało ją to i zarówno przerażało, że wataha w nią nie wierzy. Córeczka tatusia została wystawiona na pierwszy ogień. W każdej chwili mogą ją zmieszać z błotem, a ona... Nawet odszczekać się nie może, bo to alfa. Musi mieć maniery i w ogóle. Po chwili ciszy Nirvana się odezwała:
- A ty? - spytała.
- Co ja?
- Co o mnie sądzisz? O mnie i Arsusie?
- Szczerze? - upewniłem się.
- Szczerze.
- Jestem do Was neutralny. Dołączyłem do watahy, gdy twoi rodzice byli alfami i muszę powiedzieć, że jak na razie dobrze sobie radzicie. W końcu... Oni też mieli wpadki.
- Jakie?
- Słyszałem, że twoja matka została spalona przez członka WSK.
- No fakt... Stark...
- Właśnie... Też nie mieli 100% ochrony, bo nigdzie jej sobie nie zapewnisz. WWŁ i WKP też nie są bezpieczni. Inne watahy może w tej chwili toczą walki, a my? Gadamy jak 2 stare wadery.
- Wiesz... Dzięki. - powiedziała po chwili.
- Za co kur*a?! - uniosłem się, bo za co ona mi do chole*ry dziękuje? -.-
- Za to, że mnie pocieszasz.
- Ja Cie nie pocieszam! Nigdy! Nikogo! Ja tylko stwierdzam fakty moja droga... Znaczy... Nirvano.
- Heh... Mów sobie co chcesz. Mnie pocieszyłeś. - odparła i wybiegła z jaskini.
Ja też postanowiłem się przejść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz