Atos kazał mi poleżeć w jaskini.Szczeniaki mi odpuściły,więc czułam się już dobrze.Atos przy mnie czuwał,ciągle pytając jak się czuję.Nagle do jaskini wpadł zdyszany Lion,Kely i obcy mi feniks.
-Lana!Atos!Patrzcie!-wykrzyknął Lion.
Wszystkie oczy zwróciły się na feniksa.
-Nazywa się Saphay.Jest moim towarzyszem.-wyjaśnił Lion.
-Saphay.Miło poznać.-przywitała się fieniksica.
Lion przedstawił mnie i Atosa.Byłam zbyt zmęczona bym mówić.Lion i Kely byli u nas jeszcze trochę,a potem wyszli.Atos namówił mnie do tego,bym zasnęła.Chcąc nie chcąc zasnęłam.Obudziłam się niedługo potem.Maluchy już zaczęły kopać.czułam,że zbliża się termin porodu.Atos od razu zauważył,że coś jest nie tak.Czułam ucisk w brzuchu.Większy niż dotychczas.W pewnym momencie niemal zawyłam z bólu.Termin porodu się nie zbliżał...maluchy wyznaczyły go sobie na TERAZ.Atos jak najszybciej pobiegł do medyków.Nim wrócił przybyli także Lion,Kely i Saphay.Robiłam wszystko co kazali mi medycy.Miałam poważny problem,co do porodu.Co jeśli okaże się,że poroniłam?Atos cały czas czuwał przy mnie.Czułam jego bliskość.Mimo to nie mogłam pozbyć się moich obaw.Potem przybyła jeszcze Pinkie.Wszystkie bliskie mi wilki były przy mnie.Ja mimo to nie mogłam pozbyć się strachu.Strachu przed komplikacjami.Ciągle trwał poród.Trwał nawet trochę za długo.Mój strach narastał.W końcu poczułam jakiś rodzaj ulgi.Widziałam szczęśliwe miny wszystkich wilków.
< Atos?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz