Biegłem gdzieś zupełnie przygnębiony. Wszystkim układa się życie... Peeta, Clove, Narcyza... Im też... Tylko nie mnie. Od kiedy Chloe zmarła... Nic nie jest takie samo... Nagle coś śmignęło mi nad uchem. Spojrzałem za siebie. Stał tam jakiś dziwny basior, którego nie znałem.
-Kim jeste...-nie dokończyłem bo skoczył na mnie. Powalił mnie na ziemię w jednej chwili. Potem odpowiedział mocnym głosem: -Twoim przeznaczeniem! Podniósł łapę i już miał zakończyć mój żywot, kiedy ktoś go powstrzymał. To był Kevin. Przegryzł wilkowi tchawicę. -Co tak leżysz?-spytał.-Wstawaj i idziemy! Wstałem posłusznie. Wybiegliśmy z lasu. Dopiero teraz przekonałem się o co mu chodzi. -Wojna...-szepnąłem sam do siebie. -Nie gadaj! Musimy pomóc innym!-krzyknął. -Czekaj! Gdzie dzieci?!-rozglądałem się na wszystkie strony. I wtedy ich zobaczyłem. Peetę, Clove i Narcyzę walczących przeciwko trójce wrogich wilków. Kevin chwycił mnie za łapę. -Chodź!-powiedział patrząc na mnie.-Zaufaj mi po prostu... -Dobrze-powiedziałem po chwili. << Kevin?>> | |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz