Byłam nie tyle zrozpaczona, co wściekła. Co chwila napadali na mnie dziesiątkami, a ja prawie nie dawałam już sobie rady. Właśnie walczyłam z siedmioma basiorami, kiedy Arsus załatwił jednego z nich i przybiegł mi po móc. Świetnie sobie radził i zabrał się za jednego z moich przeciwników.
- Jak ja nienawidzę takich szumowin - mruknął i przegryzł jednemu tchawicę.
- Świetnie Ci idzie, mój mruczusiu. - odparłam z tajemniczym uśmiechem i zrobiłam unik, gdyż jakaś wadera rzuciła we mnie kulą wody.
- I nawzajem. - powiedział Ars i pobiegł rozprawić się z daną waderą.
Wtedy rzuciłam się na wilka, który właśnie zaszedł mnie od tyłu. Zaczęłam z wielką agresją wgryzać się w jego kark. W tej chwili poczułam parzenie. Odwróciłam się i jeden z napastników użył swej mocy.
- Tak pogrywasz? - warknęłam.
Zamroziłam danemu wilkowi łapy i z pięści przyłożyłam mu w twarz, na co dwa następne wilki wytworzyły jakąś śmierdzącą substancję, niczym skunksy. Nie wytrzymałam i prawie, że bym zemdlała, kiedy to z pomocą przybiegła mi Isa. Otrząsnęłam się i podziękowałam jej skinieniem głowy. Miałam wielką chęć wypuścić Sailen z medalionu, jednak sądziłam, że jeszcze nie pora. Wojna trwała nadal...
<Ktoś dokończy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz